Rozdział 22

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

•Pov.Technoblade•

Obudziłem się w miejscu gdzie ostatnio padłem, przy łóżku. Pierwsze co chciałem w tym momencie zobaczyć czy drugi jest na swoim miejscu i na szczęście - był. Odetchnąłem z ulgą, znowu znajdowaliśmy się w tym świecie lecz przez co czułem większe zdeterminowanie, dzisiaj musimy spróbować iść dalej.

-Dream, wstawaj -szturchnąłem go lekko na co wydał z siebie niezadowolony jęk.
-Wstajemyy, idziemy dalej. -powiedziałem bardziej stanowczo i dzięki temu zobaczyłem też że powieki drugiego się podnoszą.
-Techno...? -powiedział dość zaspany w dość uroczy sposób.. Nevermind.
-No już mały, idziemy -pogłaskałem go delikatnie po głowie na co tamten najwidoczniej się rozbudził i wstał do siadu-Co ci się stało w bok..?

Spytał ponownie, nie wiedziałem co odpowiedzieć. Powiedzieć mu prawdę czy skłamać? Sam nie wiem, ale nie chce go jak narazie martwić.

-To nic, nabiłem się lekko na gałąź przypadkiem -podałem mu rękę żeby było mu lepiej wstać i zaczęliśmy zbierać nasze rzeczy. Widać że chłopak nie zbyt wierzył w moją historyjkę lecz nie chciał mnie męczyć - dobrze.
-To.. Gdzie teraz? -spytał na co ja musiałem sobie przypomnieć co ostatnio robiliśmy, jeden dzień napewno straciliśmy na tamtą walkę.. A w poprzednim? O ile się nie myle zbieraliśmy coś w netherze.. [BLAGAM, ONI ROBILI NETHER CO NIE? JA POWINNAM WIEDZIEĆ, ale moja pamięć to shit ToT] tak.
Czyli dzisiaj zostało szukać portalu do Endu i koniec, koniec tego snu.. Dobra.

-Szukamy Endu, potem portal i spierdalamy stąd -powiedziałem przeczesując włosy w tył widząc również jak lekka czerwień przebiega po policzkach tamtego-Hah~
-Dobra, nie baw się już "mistrzu podrywu" I idziemy. Fortece zwykle nie są zbyt blisko -powiedział blondyn.

Przewróciłam oczami przez co połączając Blaze powdery [Wybaczcie jak źle napisałam] i oczy Endermana w końcu otrzymaliśmy oczy kresu.
Wyszło ich 11 więc możliwe że zabraknie chociaż liczę że w portalu będą jedna czy dwie heh.

Wypuściliśmy jedna i podróż się zaczęła, razem z dre zaczęliśmy biegać pareset kratek żeby dobiec na miejsce, mijaliśmy różne biomy, od Jungli aż po Sawanne, minęliśmy nawet druga wioskę! I świątynie na pustyni.

Przyznam że w tym czasie trochę zapomniałem o ranie, wiadomo były takie momenty gdy musieliśmy się zatrzymać przez zmianę opatrunku czy myślałem zwykle odpocząć lecz nie było to długie(Mimo nalegań Dre który chciał wziąść mnie na barana).

Przed samym wieczorem byliśmy już na miejscu. Udało nam się znaleźć portal! Nareszcie, nogi zaczynały mnie boleć i chyba nie tylko mnie.

-Nareszcie.. Zróbmy małą przerwę -powiedział chłopak opierając się o jedną ze ścian przy portalu.
-Jasne, krótka przerwa, przygotowanie i musimy ruszać..
Chce to dzisiaj skończyć. -spojrzałem na portal dając wyraźnie do zrozumienia Dre że chce sie stąd ulotnic jak najszybciej. Tamten tylko przytaknął i podszedł do mnie, posłałem mu tylko pytający wzrok a tamten oparł głowę o mój tors.

-Techno, nie chce tu umierać.. -wyszeptał, najwidoczniej ma chyba chwile słabości.
-Nie umrzesz, dopilnuje tego. -odpowiedziałem obejmując ramionami młodszego. Zacząłem również delikatnie gładzić jego głowę na co usłyszałem głośne westchnięcie.
-Już jest okey, chodźmy dalej Dave -trochę odsunął się ode mnie dość niechętnie po czym łapiąc mnie za rękę podszedł do wejścia do endu-Jesteś gotowy?
-Pytasz dzika czy sra w lesie? -powiedziałem żartobliwie na co tamten się zaśmiał, jedyne co wtedy  poczułem to pociąg w stronę portalu i pustke otaczającą mnie...

×××

Wylądowałem na twardej czarnej powierzchni - Obsydian. Podniosłem głowę w górę lecz nikogo nie zobaczyłem, Dream nie wskoczył? A co jeśli spadł? Gdzie on do jasnej cholery-

-Techno! Techno pomóż! -usłyszałem krzyki nadchodzące jakby z pod polawormy, dopiero wtedy dostrzegłem jedna rękę trzymającą się powierzchni do której natychmiastowo podbiegłem.
Szybko chwyciłem chłopaka za druga rękę i wciągnąłem z powrotem na górę obsydianu.
-Dzi-dzięki... Kurwa, to było bliskie -blondyn zaczął dyszeć lecz jego wyraz twarzy był spokojniejszy niż gdy "zwisał"-Ty budujesz się na wyspe.

Jak powiedział, tak zrobiłem. Po chwili byliśmy już na wyspie Endu, wszędzie dookoła roiło się od Endermanów a widocznie atmosfera była dość napięta.
Zacząłem budować most, jako iż był na "jedną kratkę" Blondyn ponownie bojąc się ze spadnie trzymał się kawałka mojej peleryny, czyli - jak on spadnie, spadne z nim.

Niedługo potem byliśmy już na wyspie przygotowani, Dream zaczął strzelać do pojedyńczych wierzyczek a ja jak tylko smok się przybliżał uderzałem go z siekiery. Przyznam że nie raz ciężko było unikać "oddechu smoka" Lecz zwinnie udawało mi się to robić. W końcu doszliśmy do momentu gdy została ostatnia wierzyczka, Dre wystrzelił i nagle pojawił się głośny huk i wrzask smoka - nie ma się czym leczyć.

Wymieniłem się zwycięskimi spojrzeniami razem z chłopakiem po czym z mieczem czy siekierą ruszyliśmy na potwora.
Walka z nim nie była dość łatwa bo latający na wszystkie strony ogon, jego oddech i fakt ze latał znacznie utradniały sprawę lecz doszliśmy w końcu do momentu gdzie brakowało paru uderzeń do końca.

Smok akurat zatrzymał się nad nieodpalonym portalem a ja zacząłem zadawać ostateczne uderzenia, czułem że adrenalina w moim ciele wzrasta tak samo jak podekscytowanie faktem że to będzie już koniec tego koszmaru.
Smok dalej zionął ogniem do momentu gdy zadałem mu ostateczny cios, wokół nas odbył się ogromny wrzask smoka i latające punkty doświadczenia... Uśmiechnalem się szczerze na ten widok i odetchnąłem z ulgą.
Jedyne co mi w tamtym momencie brakowało to chłopaka, tylko gdzie on jest?

Rozejrzałem się wokół siebie lecz nie byłem w stanie nigdzie go dostrzec, zniknął? Znowu? Może chowa się gdzieś za kolumnami... Wtedy napewno przybiegł by do portalu, spadł..? Dobra. Musi gdzieś tu być, to koniec a ja nie mam zamiaru wracać tam bez niego.

Zacząłem chodzić obok kolumn, Endermany zniknęły, było strasznie cicho, spokojnie.. Szedłem dalej lecz nigdzie do nie znalazłem, z większości czasu trzymałem rękę na rekojesci w razie naglego ataku do momentu gdy poczułem oddech na karku...

-Niepotrzebnie go szukasz techno, on odszedł, już na zawsze~ -usłyszałem prześmiewczy ale spokojny i niski głos za mną, nim zdąrzyłem się obrócić poczułem chłod w klatce piersiowej, okolicy serca...

---

Japierdole. Ja się w końcu muszę zabrać w końcu do pracy, przepraszam was za taką przerwę ToT postaram się teraz ogarnąć dupe bardziej ale nic nie obiecuje

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro