OMG IT'S SO BAD!

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Więc jakby to ująć? Pomimo, że minęła już prawie godzina od tej jakże krępującej i żenującej sutuacji nadal jestem czerwona. I nie chodzi tu o takie słodkie zarumienie.

Jestem czerwona ze wstydu!

Boże, jeszcze nigdy tak mocno nie odczułam tego uczucia. Wstyd, wstyd, wstyd i jeszcze raz wstyd!

Po tym wszystkim stwierdziłam, że muszę iść do domu, bo rodzice i rodzeństwo idą na czternastą na mszę więc muszę się jeszcze wyszykować. Cbyba tylko ciocia i wujek byli zbyt zdenerwowani i mnie nie zauważyli. Pożegnałam się i do słownie wybiegłam z domu.

Godzinę później leżałam na swoim łóżku z słuchawkami na uszach. Znalazłam ostatnio tą piosenkę na Spotify i słuchałam jej na okrągło. Tak więc kiedy "Let me love you" brzmiało w moich uszach rozmyślałam nad swoim życiem. To brzmiało żałośnie, ale taka prawda. Jutro miał być 1 września. Rozpoczęcie roku szkolnego 1 klasy liceum. Mogłam zawsze spotkać się z Jack'iem i zapytać go jak on sobie poradził, ale ostatnio moje stosunki z nim trochę się pogorszyły. Nie ma teraz czasu dla rodziny. Ostatnio nawet nie był na grillu u dziadków przez co musiałam spędzić czas z Brianem.

-Co ty ode mnie chcesz?- zapytał nagle Brian.

-Ja tylko koło ciebie usiadłam!- odkrzyknęłam.

-Zazwyczaj kiedy koło mnie siadasz czegoś chcesz- odpowiedział zrezygnowany. Nadęłam policzki, zmróżyłam powieki i wskazałam dłońmi dokoła siebie.

-Tylko koło ciebie jest wolne miejsce idioto- zaakcentowałam ostatnie słowo i odwróciłam głowę w stronę mojego talerza na którym lerzał hamburger roboty wujka. Nagle na moim policzku poczułam coś mokrego i obślizgłego. Otworzyłam buzię w szoku i dotknęłam palcem policzka.

-Tato! Brian żucił we mnie ogórkiem!- powiedziałam głośno żeby przebić się przez śmiech Briana. Nikt jednak nie zwrócił na mnie uwagi, bo byli zbyt zajęci dysksją na temat polityki. Jak zwykle zresztą, co u mojego brata spowodowało jeszcze większy wybuchśmiechu.

Tak mniej więcej wygląda każdy wspólny grill bez Jack'a.

Kiedy na zegarku pokazała się godzina trzynasta odłączyłam słuchawki i podgłośniłam muzykę na maksa i zamknęłam drzwi na klucz. Podśpiewując pod nosem i ruszając biodrami stałam przed szafą i myślałam co na siebie włożyć. Mieszkam w Londynie, więc to raczej normalne, że w mojej szafie są same ciepłe rzeczy. Z resztą nie cierpię słońca, co mi pasuje. Jednak dziś coś tam przez chmury prześwitywało, więc postawiłam na normalny kościelny ubiór- szara bluzka przylegająca do ciała z minimalnym golfem, czarne rurki, i czerwony filcowy płaszczyk. Cóż. Nie cierpię białych Converse, wręcz ich nie znoszę, nie mając pojęcia dla czego dlatego też naszykowałam czarne zamszowe botki. Kiedy to wszystko leżało już na moim łóżku sprawidziłam jeszcze raz czy drzwi są zamknięte, żeby przypadkiem nie wszedł mi tu mój brat czy siostra. Po upewnieniu się tego zdjęłam dotychczasowe ubrania, zostając w samym białym staniku i różowych majtkach. Stanęłam przef półką przyścienną i wzięłam dyzodorant. Nałożyłam go, a gdy miałam sięgać po kolczyki coś zauważyłam...

W domu na przeciwko był chłopak.

Patrzący prosto na mnie.

Byłam w samej bieliźnie.

Kurwa.

Akcja szybkiezasłonięcieokna rozpoczęta!

Musiało to dziwnie wyglądać gdy tak nagle poderwałam się do biegu, zasłoniłam okna i walnęłam się na łóżko.

Trudno.

Na razie byłam przejęta moim życiowym pechem.

***

W kościele nie byłam zbyt obecna. Ciągle myślałam o chłopaku za oknem. Bo...był przystojny. To napewno. Miał brązowe, gęste włosy, jasne oczy i zaczerwienione policzka. Wyglądał...uroczo. Lecz jedyne co mnie najbardziej ciekawiło to to, że nigdy gotam wcześniej nie widziałam. Co mógłby tam robić?

-April, idziemy już - warknął szeptem Brian co całkowicie obudziło mnie z zamyślenia. Wyszłam z ławki, a za mną cała rodzina. Czasami głupio pokazywać się z czwórką rodzeństwa w miejscach publicznych, ale napewno nie nie lubiłam pokazywać się z rodzicami. Pomimo tylu lat, kłótni i piątki, prawie szóstki dzieci nadal się kochają i okazują to sobie publicznie.

Nie wstydzą się siebie.

Tata z lekką brudką, mama z (moim zdaniem) śmiesznym drugim podbródkiem... Kocham ich i nie zamieniłabym ich na nikogo innego.

**

Przed kościołem jak zwykle rodzice chwile rozmawiają ze znajomymi, a ja opiekuję się bliźniakami.

-April- szturchnął mnie Brian- Patrz jak Sam zarywa.

-Co robi?

-Zarywa, Boże.- odszukałam wzrokiem Sam. I rzeczywiście. Siedziała naprzeciw jakiegoś chłopaka na ławce, machała nogami i zakręcała kosmyki włosów na palcu. Zaczęliśmy się cicho śmiać. Chyba tylko to łączyło nas z Brianem. Śmianie się ze wszystkiego co popadnie.

-O mój Boże, to takie złe- zarechotałam gdy zobaczyłam jak Sam oblizuje wargii lekko je rozchyla. Szybko wyciągnęłam telefon i nagrałam filmik z przybliżenia.

-Nie wiem jak ty, ale ja przez najbliższe dni się do niej nie przyznaję.

-Stary, już nawet ty lepiej podrywasz- położyłam mu dłoń na ramieniu.

-Wiem- powiedział bez owijania, a ja przewróciłam oczami.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro