4.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Ten cholerny dzwonek mnie dobijał, piosenka mi się podoba, ale to że muszę wstawać codziennie o 6:30 to już mi się nie podoba. Ubrałam się, umalowamłam i zeszłam na dół. W kuchni był już Josh. Przywitałam się z nim i zjadłam kanapkę. Po zjedzonym śniadaniu była godzina 7:10, ale dzisiaj postanowiłam iść wcześniej do szkoły. Wyszłam z domu po drodze żegnając się z Josh'em. Gdy mijałam domu Nialla i jego bandy zauważyłam, że oni też już wychodzą.
Po co kurwa wychodzą o 7:15 skoro i tak się spóźniają na te cholerne lekcje?
Szłam dalej nie przejmując się tym, że ciągle o mnie mówili na tyle głośno, żebym mogła usłyszeć.

Chamy i prostaki. Inaczej ich nazwać nie mogę.

Doszłam w końcu do szkoły i poszłam od razu pod swoją szafkę, nie chcąc więcej słuchać tych idiotów. Zauważyłam, że ta szkoła, ten kraj, to miasto mnie odmieniło w Londynie byłam cichą myszką nie umiałam się nikomu postawić, a tutaj "pobiłam" z pomocą piłki, Bad Boy'a, odpyskuje. Z jednej strony odmieniło mnie na złe, a z drugiej strony na dobre, nie mogłam całe życie być popychadłem dla wszystkich. Nie mogłam całe życie patrzeć jak wszyscy się ze mnie śmieją. Nie mogłam ciągle płakać po kątach przez to jak inni ludzie, a raczej perfidne świnie psują moją psychikę, niszczą ją tymi gestami, ale również słowami.

Poszłam pod klasę i jak zwykle usiadłam w ostatniej ławce, nie obchodzi mnie czy to jest ich czy nie, uwielbiam siedzieć w ostatniej ławce, tam nie jestem obiektem zainteresowania innych. Zauważyłam jak idą chłopaki w moją stronę, ale tym razem całą piątką.

Znalazła się kurwa armia.

Ale jak tak patrzyłam na nich to od razu chciałam stamtąd iść, ale postanowiłam się nie poddawać. Zayn usiadł obok mnie na krześle, Louis i Liam stali za moim krzesłem, Harry obok ławki, a Niall przed ławką. Wszyscy się uśmiechali jak jakieś kurwa psychole.

-Kochanie ile razy mam ci powtarzać, że to jest nasza ławka?- zapytała się ta szuja. Ten uśmiech mnie przeraża.

-A ile razy mam ci powtarzać, że to nie jest wasza ławka? -syknęłam w jego stronę, a bodajże Louis szczelił mi ramiączkiem od stanika. Od razu odwróciłam się i odepchnęłam go z całej siły, ale on cofnął się tylko jeden krok. Wstałam, wzięłam swoją torbę i przeszłam się na przed ostatnią ławkę. Usiadłam przy oknie i patrzyłam na boisko, a po chwili dosiadł się do mnie blondyn.

-Jesteś najpiękniejszą dziewczyną jaką widziałem.- powiedział Niall, a ja już wiedziałam o co chodzi.

-Mówisz tak tylko dlatego, że chcesz poruchać.- odparłam beznamiętnie.

-O i jaka mądra.- powiedział i poszedł do tyłu. Nauczyciel wszedł, a Stelli jak nie było tak nie ma. Siedziałam sama, ale naprawdę to mi w ogóle nie przeszkadzało. O 15 skończyłam lekcje, ale ciocia prosiła mnie abym jej kupiła leki na uspokojenie i jakieś tam witaminy. Wiedziałam, że pomiędzy Evą a Josh'em jest coś nie tak. Gdy weszłam do apteki, od razu rzucił mi się obraz Nialla i Liama. Jestem ciekawa co oni tu robią. Ale w końcu to też ludzie, chyba. Kupowali prezerwatywy i później, żeby usłyszeć co ja kupuję powoli wkładali kupioną rzecz do kieszeni. Ja kupiłam swoje leki i poszłam do domu. Tam już było słychać kłótnie, ale ja położyłam leki na stole i wzięłam jabłko. Lekcje odrobiłam i zaczęłam czytać książkę od Evy. Gdy zachciało mi się spać, poszłam pod prysznic, a później wykonałam wieczorną toaletę. Położyłam się na łóżku i na sen długo nie musiałam czekać.

------------------------------------
Do zobaczenia ;]

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro