Chapter 15

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

~perspektywa Courtney ~

Pewnego wieczoru, gdy siedziałam razem z Brian'em w naszym pokoju zawołał mnie Freddie. Poprosił, abym pomogła mu napisać tekst do jego najświeższego pomysłu - do piosenki "Bohemian Rhapsody ".

Zastałam go w salonie leżącego na jednej z kanap z kartką papieru w ręku. Reszta makulatury leżała na stoliku obok. Chłopak nerwowo przekręcał palcami ołówek, a na jego twarzy malowała się irytacja.

- Coś się stało? - spytałam obserwując ciemnowłosego

Mercury szybko przekręcił głowę w moją stronę I stanął energicznie rozwierając ramiona i podchodząc do mnie.

- Kochana, TO się stało... TO! - powiedział stukając ołówkiem w kartkę

- Chodzi o kryzys twórczy? -zapytałam się - Po tobie bym się tego nie spodziewała. - pokręciłam głową i usiadłam na sofie, badając papier wzrokiem

- Nie, nie, nie. - pokręcił głową - Pomysł jest. Jakiś zarys, jakiś szkic, pomysł... Ale nie mogę jakoś tego zrealizować, wiesz... przelać na papier, tego co czuję, tych moich myśli! - prawie wykrzyczał Freddie, siadając obok mnie.
Z taką właśnie pasją opowiadał mi o swoim nowym pomyśle - napisałaś "Killer Queen " w jeden wieczór, więc myślę, że gdy mi pomożesz, szybko się z tym uwiniemy.

Przedstawił plan piosenki, o czym ma być itp. Nawet zagrał pierwsze nuty na pianinie.

*******************

Nastała już godzina późna. 23.24, a nasze kartki nadal pozostawały puste.

- Ok... - ziewnął Freddie - Co już mamy?

- Nic? - odpowiedziałam retorycznie, pocierając ze zmęczenia oczy

- Ale coś ustalone już jest, prawda?- spytał

- Chcesz napisać operę rockową, w której opowiadasz swojej mamie o tym, że zabiłeś jakiegoś typa. - wytłumaczyłam na jednym wydechu. - Siedzimy tu przez cztery godziny i nic nie mamy!

- Mamy początek. - powiedział spokojnie

- Jesteśmy w dupie! - krzyknęłam

- Racja. - stwierdził, a potem zapadła cisza.

Leżałam dalej na kanapie, wpatrując się w sufit.

- Czemu musisz być inny? - spytałam - Dlaczego chcesz łamać te wszystkie rzeczy, które są już ustalone i przyjęte.

- Bo chcę być zapamiętany. - odparł wlepiając we mnie wzrok - Jako pieprzony Freddie Mercury.

- Będziesz legendą. - wstałam do pozycji siedzącej i wzięłam do ręki papier - To, - powiedziałam wskazując na papier - da ci sławę.

Freddie tylko uśmiechnął się lekko.

Po chwili poszedł do kuchni, a wracając w jego dłoniach zobaczyłam wino.

- Inaczej tego nie wymyślimy. - stwierdził śmiejąc się

- Dobrze gada! Polać mu! - krzyknęłam zabawnie obniżając głos

Gdy alkohol zaczął działać już lekko odurzająco, zaczęliśmy się śmiać, śpiewać, tańczyć i grać na instrumentach, budząc innych tymczasowych mieszkańców posesji. A co najważniejsze zaczęliśmy w końcu pisać piosenkę.

***********************************

- Maaaaammmaaaaaa... Uuuuu Uuuuu... - śpiewał na całe gardło, a nawet już z chrypą Freddie stojąc na stole - I dont wanna dieeeeee....

- Bis-mil-lah ! NO!!! - wrzeszczałam, śmiejąc się i zapisując kolejne słowa piosenki, które wyśpiewywał Fred

~perspektywa Brian'a ~

Obudziły mnie radosne krzyki i śpiewy z parteru, a konkretniej z salonu. Jak się potem okazało nie tylko mnie.

Gdy obróciłem się na lewą stronę, aby zobaczyć, czy Courtney śpi, okazało się, że jej nie było.

Wyszedłem z pokoju niemal wpadając na Roger'a.

- Wiesz czemu oni się tak drą? - spytał zaspany blondyn pocierając oczy ze zmęczenia

- Oni? - powtórzyłem - Czyli...

- Courtney i Freddie. - dokończył - Chodź po nich.

Powędrowałem bez słowa za niebieskookim.

W salonie zastaliśmy Mercury'ego tańczącego i śpiewającego ma stole i Lee, która notował każde słowo chłopaka, mrucząc jakąś melodię i krzyczącą co chwilę pojedyncze, przypadkowe słowa.

- Brian! Skarbie...cho - ć tu. - wskazała na miejsce na kanapie obok siebie - Poakażę ci soś.

Przybliżyłem się do dziewczyny a ta przycisnęła mi do twarzy kartkę.
Przeczytałem treść, a raczej próbowałem, ponieważ pismo nie było w stanie zostać rozczytane.

Badając najnowsze dzieło Freddie'go,( który po potknięciu się i spadnięciu ze stołu postanowił śpiewać gdzieś indziej, ale Roger na szczęście zaprowadził go do jego pokoju.) brunetka bawiła się moimi włosami. Normalnie nie lubię, a nawet nie nienawidzę, gdy ktoś je maca, ale Courtney mogła, ponieważ robiła zawsze to delikatnie z wyczuciem, co powodowało przyjemny dreszcz na moich plecach.

Po odszyfrowaniu treści, stwierdziłem, że jest to bardzo dobra piosenka, taka...inna...

- O kurde... Zaraz się... -Lee szybko przycisnęła dłoń do ust, a ja wtedy wiedziałem, że będzie musiała zwymiotować

Pomogłem jej wstać i pobiegłem z nią do łazienki. Oczywiście, gdy ta załatwiała potrzebę trzymałem jej rozpuszczone, długie, kasztanowe włosy.

- Dzięki. - sapnęła

- Nie ma za co. - powiedziałem, wycierając jej twarz chusteczką - Położył cię już spać, dobrze?

Dziewczyna pokiwała głową, zamykając już oczy. Pomogłem jej wstać i opierając się o mnie Courtney dotarła do pokoju.

- Jak mam się przebrać? - wymamrotała, gdy przekroczyliśmy próg

No właśnie, jak...

Zaprowadziłem ją do łazienki o wręczyłem piżamę.

- Tylko nie zamykaj się na klucz i jak nie dasz rady to powiedz, a wtedy ci pomogę, tak? - pytałem się na jednym oddechu. Chciałem się upewnić, że na pewno da sobie radę

Pokiwała głową i przymknęła drzwi.

Czekałem przed łazienką, opierając się o ścianę. Rozmyślałem o piosence Freddiego. Miała potencjał, bo to było coś, co moglibyśmy nazwać "Queen".

- Brian? - usłyszałem szept dziewczyny

- Tak? Coś się stało? - spytałem

- Ja...zaklinowałam się - wyjaśniła

Wejście do pomieszczenia nadal były nie całkowicie otwarte, więc nie za bardzo wiedziałem co się dzieje i jak mam się zachować.

- Co? - wypytywałem się

- No utknęłam... Bluzka mnie zjadła -powiedziała otwierając drzwi

Ujrzałem Courtney z zakrytą głową przez ubranie, a jej ręce... były tam gdzie nie trzeba.

Nie wiedziałem za bardzo, jak mam jej pomóc.

- Emmm... pomożesz mi? - spytała próbując jakoś się wygramolić.

- No już nie ruszaj się. - złapałem ją, żeby uniemożliwić jej jakikolwiek ruch - Poczekaj...

Badałem wzrokiem sytuację, w której aktualnie znajdowała się Courtney. Następnie próbowałem delikatnie zdjąć z niej koszulkę. Gdy się udało, poprosiłem dziewczynę, żeby odkręciła się, ponieważ jak się okazało, nie miała już na sobie biustonosza.
Następnie próbowałem jakoś ją ubrać.
Po chwili w końcu miała na sobie poprawnie założone ubranie.

Zabrałem ją do pokoju, położyłem ją na łóżku i szczelnie przykryłem kołdrą. Ułożyłem się obok i zgasiłem lampkę.

- Brian? - szepnęła

- Tak? - spytałem i automatycznie przypomiała mi się sytuacja w łazience.

- Będziesz przy mnie już zawsze, na zawsze? - chociaż było ciemno, przez światło odbijane przez księżyc dostrzegłem, że wbiła we mnie wzrok

- Postaram się. - uśmiechnąłem się

- Ale obiecaj. Zawsze jesteś dla mnie taki dobry i mi pomagasz...potrzebuję cię. - powiedziała. Gdyby przedtem nie piła wina, być może wziąłbym to bardziej do siebie.

Dziewczyna była pijana, a ja bardzo chciałbym wierzyć w to co mówiła. Ja sam bardzo chciałem ją mieć blisko siebie. Też jej potrzebowałem. Dawała mi tyle szczęścia i wypełniała pustkę, której tak bardzo nienawidziłem.

Mimo tego, obiecałem, że nigdy jej nie opuszczę. Powiedziałem to jej, ale to sobie najbardziej wziąłem do serca. Sam sobie obiecałem, że muszę ją chronić.

-1145 słów

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro