»rozdział trzydziesty«

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Mamy niedzielę wieczór, a ja zamiast siedzieć w domu i przygotowywać się do szkoły, jak każdy grzeczny chłopiec, to rozpakowuje swoje graty w dormitorium, które jakby nie patrzeć, ma się stać czymś w rodzaju drugiego domu na kolejne trzy lata. Perspektywa dzielenia jednego piętra z Tane i Mei wydaje się być... Ciekawa.

Pewnie niektórzy mogą się zastanawiać czy skoro są to dormitoria, to dziewczyny nie powinny mieć oddzielnej części. I jak najbardziej powinny i z tego co wiem od Uraraki w innych klasach ta zasada jest zachowywana, jednak kiedy na profilu wsparcia w rocznik trafia się jedna lub dwie dziewczyny, nauczyciele zgodnie stwierdzili, że nie ma sensu robić całego oddzielnego skrzydła na pokoje dla przedstawicielek płci pięknej i te mieszkają w jednym skrzydle z nami.

Mimo to kiedy patrzy się na nasz akademik z zewnątrz, nie różni się on niczym od tych należących do innych klas, więc po co jest nam tak w ogóle potrzebne to drugie skrzydło? A no tutaj ujawniają się nasi genialni nauczyciele i ten jeden raz mówię to zupełnie nie ironicznie. Otóż przewidzieli, że skoro mieszkamy na terenie szkoły to pewnie sporą część przesiadywali byśmy w niej, a dokładniej w jej pracowniach, jednak szkoła znajduje się od nas jakieś dziesięć, do piętnastu minut drogi spacerkiem i nie opłacałoby się tyle chodzić. Przez to postanowili stworzyć nam w drugim skrzydle pracownie. Jednak nie byle jaką pracowanie, bo tak się składa, że na wyposażeniu są wszelkiego rodzaju potrzebne sprzęty. Od najprostszych śrubokrętów czy różnorodnych młotków aż po wszelkiego rodzaju wyrzynarki i inne sprzęty, jakie tylko mogłyby być nam potrzebne do tworzenia.

Właśnie z tego powodu stworzenie naszych dormitoriów zajęło nieco więcej czasu, ale zdecydowanie się opłacało co sami nauczyciele mogli odczuć słysząc gromkie brawa od dwunastoosobowej grupy. Jak można się było spodziewać nie był to najbardziej widowiskowy aplauz, ale staraliśmy się jak mogliśmy.

Na dzisiejszej zbiórce poza oznajmieniem nam o warsztacie, nauczyciele opowiadali jeszcze o innych ogólnych sprawach i zasadach obowiązujących nas od momentu przekroczenia drzwi dormitoriów. Między innymi o tym, że po dziesiątej jest cisza nocna, więc nie możemy wtedy używać sprzętów o dużych kalibrach (największym dopuszczalnym jest wiertarka co daje i tak dość sporą dowolność w całonocnych maratonach budowniczych), że niezalecane jest spacerowanie po terenie kampusu nocami, że wyjazdy do domów rodzinnych musimy wcześniej nie dość, że zapowiedzieć, to jeszcze dostać na to pozwolenie. No i ostatnia z ważniejszych zasad: możemy wychodzić poza teren szkoły, jednak mamy wracać przed dwudziestą. W innym wypadku jest to sygnał dla szkoły, że pewnie już umarliśmy i można nas wykreślać z list uczniów. Nie no, a tak na poważnie, jeżeli nie wrócimy przed zmrokiem to po prostu wychowawcy wyciągnął z tego konsekwencje we własnym zakresie, podobnie jak podczas łamania innych zasad. Nie uśmiecha mi się czyszczenie pracowni pana Majimy dlatego też raczej będę stosował się do zaleceń.

Po ogłoszeniach wszyscy wspólnie weszliśmy do dormitorium i okazało się, że jest na prawdę dość spore. Sama kuchnia zajmowała mniej więcej tyle miejsca co jakaś połowa mojego mieszkania... Ale poza ogromną kuchnią w części koordynacyjnej znajdowały się też duże kanapy na których na spokojnie moglibyśmy się zmieścić wszyscy na raz, sporej wielkości telewizor, stoliki kawowe i inne rzeczy, które moglibyśmy znaleźć w nieprzeciętnie dużym salonie. Jak się okazało prawe skrzydło jest przeznaczone na nasze pokoje. Na jedynym piętrze znajdują cztery takie pomieszczenia, więc w sumie podzielili nas klasami. My byliśmy na piętrze pierwszym, nad nami była czteroosobowa klasa G, a jeszcze nad nimi pięcioosobowa klasa F, która musiała zająć dwa piętra przez swoją "ogromną" liczebność. W lewym skrzydle natomiast znajdował się warsztat.

Układam na szafkę nocną ostatnią ramkę ze zdjęciem i padam na łóżko. Nareszcie skończone... Odwracam się w stronę ramki i patrzę na, jakby nie patrzeć dość świeże zdjęcie, bo zrobione wczoraj. Jak już można się domyśleć na zdjęciu jestem ja, mama i tata.

W piątek wieczorem, kiedy powiedziałem im, że w niedzielę muszę wyjeżdżać postanowili, że skoro tata też po weekendzie ma wracać na ostatnią rozprawę, to musimy się wybrać wspólnie na wycieczkę, która była najszybciej zorganizowaną wycieczką jaką kiedykolwiek widziałem. Pół godziny narady gdzie jedziemy, szybkie przygotowanie jedzenia, spakowanie jakichś zapasowych ubrań i w sobotę o szóstej siedzieliśmy już w pociągu do Kioto. Nachodziliśmy się jak głupi, ale dla mamy był to istny raj zważając na tysiące zdjęć, które napstrykała aparatem, telefonem swoim, taty i pod wieczór moim, bo w każdym z poprzednich sprzętów w końcu padała bateria. Jedno z tych zdjęć właśnie stało na mojej półce.

Poprosiliśmy jakąś panią o zrobienia zdjęcia naszej trójki i o ile nie bardzo wierzyłem, że może wyjść z tego coś dobrego to faktycznie coś jednak wyszło. Na zdjęciu mama stała po środku ubrana w białą, nieco dłuższą sukienkę, beżowy sweterek i sandały obdarzając panią zza aparatu najpiękniejszym ze swoich uśmiechów. Po jej prawej stronie stał tata w krótkich spodenkach, kapelusiku (który wyglądał komicznie wypychany do góry przez włosy), czerwonej koszulce polo i butach w których wczoraj przyjechał. Z drugiej strony stałem ja w koszulce w zielono białe-paski, czarne spodenki i klasyczne czerwone buty. W tle widać przebijającą się przez roślinność świątynię i mimo iż nie brzmi to może jak najpiękniejsze zdjęcie to takie właśnie jest. Bije od niego tak przyjemne ciepło, że mógłbym się na nie patrzeć bez końca.

Nie jest mi to jednak dane, bo moja czynność zostaje przerwana przez dźwięk nagle otwieranych drzwi do pokoju. Siadam na łóżku, jednak czuję się głupio wiedząc jak wygląda mój pokój.

- Zdaje mi się czy jak byliśmy u ciebie w domu to nie miałeś nawet jednej trzeciej tych wszystkich All Might'owych gadżetów? - Patrzę na dziewczynę i czuję się jeszcze bardziej głupio wiedząc, że to co mam tutaj nie jest nawet jedną trzecią całej mojej kolekcji.

- Od małego zbierałem tylko rzeczy z All Might'em, więc nie dziw się, że jedyne co mam do postawienia na półce to jego figurki.

- No dobra a twój pokój w domu? Nie wyglądał aż tak. - Bo tam panował syf, który zakrył całą moją kolekcję... Mimo to nie odpowiadam dziewczynie pamiętając, że oni podobno nigdy nie doprowadzili pokoju do takiego stanu.

- A ja tam powiem, że mi się podoba. Ma przynajmniej swój klimat. - Chłopak podszedł to jednej z półek na której była wystawiona kolekcja dość starych mang o przygodach All'Mighta. Co lepsze znalazłem ją jakiś czas temu za grosze. Niektórzy ludzie na prawdę nie wiedzą co sprzedają. - Woo... To się nazywa klasyk... - Chłopak bierze do ręki jeden z pierwszych tomów i ogląda go z każdej strony.

- Na prawdę puki nie widziałam waszych pokoi w wersji dormitorium 1.0 nie wydawaliście się aż takimi fanboy'ami... - Patrzę pytająco w stronę Tane na co ten uśmiecha się nieco zażenowany. Co takiego ma w swoim pokoju i czemu Mei już to widziała, a ja nie? Odwracam wzrok w stronę Mei czekając aż ta rozwinie temat. - Ma prawie całą szafkę w Funko Pop'ach. - Patrzę zaskoczony na blondyna. Przecież jak u niego byłem to nic takiego nie widziałem! A czegoś takiego na pewno nie da się nie zauważyć.

- To nie moja wina, że Haru jest okropny w wymyślaniu prezentów i przy każdej okazji kupował mi figurki! - Jeżeli tak robi każde starsze rodzeństwo to jest to pierwszy raz kiedy pożałowałem, że takiego nie posiadam. - A poza tym przepraszam bardzo, ale ty też masz w swoim pokoju pełno plakatów z musicali i różnego stuffu choćby z Disneya, więc nie wiem czemu mówisz, że to po nas byś się tego nie spodziewała. - Patrzę na dziewczynę, która tylko wzrusza ramionami wyglądając przy tym jakby oddawała punkt z tej bitwy dla Tane. Ja szczerze nie spodziewałem się tego ani po Mei, ani po Tane, ale chyba to przemilczę. - Prawda że chciałbyś pożyczyć swoje zasoby?

- Co? Czyżbyś też był tak wielkim fanem All Mighta? - Szczerze też się zdziwiłem jego prośbą. W sensie nie mam nic przeciwko pożyczeniu części biblioteczki tylko... Że też on chce czytać o All Might'cie?

- No co ty. Szczerze jakoś nigdy nie jarali mnie bohaterowie. Po prostu lubię takie sratocie.

- To aż tak stary rupieć? - Dziewczyna w końcu podchodzi do chłopaka i pewnie też bym dołączył gdyby nie pukanie do drzwi. Majima? Nie... On by po prostu wszedł zaraz po pukaniu. Wstaje i otwieram drzwi, a w nich ukazuje mi się Kato z klasy G.

- Siemka. Razem z resztą chłopaków z klasy stwierdziliśmy, że w sumie jeszcze nie mieliśmy się okazji jakoś bliżej poznać, więc zastanawialiśmy się czy nie chciałbyś wpaść za jakąś godzinkę na piętro koodrynacyjne. Do Hatsume próbowałem już pukać, ale chyba nie jest zbyt chętna na jakieś interakcje. - Nie muszę nawet się odwracać, bo już po minie chłopaka widzę, że dziewczyna wychyliła się tak by dało się ją zobaczyć.

- Nawet tak nie żartuj! Ja jestem zawsze chętna na interakcje! Izuku tak samo tylko się wstydzi powiedzieć. - Ech... Czemu to zawsze przez nich odbudowę mojej reputacji muszę rozpoczynać od poziomu minus sto...

- Super to jeszcze tylko zajdę do Yo-

- Ja też się zgadzam! - Na twarz bruneta znowu wstępuje zdziwienie. Chyba nie spodziewał się, że znajdzie nas wszystkich w jedynym pokoju.

- Ś-świetnie... To do zobaczenia za godzinę. - Słyszę tylko zgodny krzyk za moimi plecami i kiedy tylko chłopak odchodzi ja jakby nigdy nic zamykam drzwi i odwracam się w stronę towarzyszy, których nie ma już w moim polu widzenia. Podchodzę nieco bliżej łóżka i widzę, że oboje przyglądają się fotografii z szafki nocnej. Widać im też się spodobała. Podchodzę bliżej i znowu siadam na łóżko czekając na jakąkolwiek reakcje bądź po prostu zmianę tematu.

- Na prawdę się cieszę, że wszystko wyszło dobrze. - W uśmiechu Tane widzę bardzo, bardzo dużo radości co niezmiernie mnie cieszy, jednak gdzieś głęboko w oczach da się również ujrzeć coś w rodzaju tęsknoty. Przypomina mi się to co stało się jego mamie oraz ogólnie to przez co w tamtym roku przeszedł blondyn i mimo ogólnej radości, gdzieś w środku też poczułem te zalążki smutku. Ja od początku miałem jakieś małe szanse na spotkanie dwójki rodziców u niego jednak sytuacja nie wygląda tak kolorowo...

- Będąc szczerą mnie to trochę przeraża, że jesteś aż tak podobny do swojego taty. Niby znam to z autopsji, bo też jestem dość podobna do swojego, ale... Kurde to już lekka przesada. - Patrzę nieco zdziwiony na dziewczynę.

- W sumie to chyba pierwszy raz kiedy słyszę, że mówisz coś o swojej rodzinie. - Po krótkim zastanowieniu Tane mi przytakuje, a wzrok Mei ląduje na mnie.

- Po prostu nigdy nie pytaliście. - Niby prawda, ale chyba nie żyjemy już w średniowieczu by pytać nowo napotkanych towarzyszy o to z jakiego domu pochodzą. - No dobra to jak już tak bardzo nalegacie by się dowiedzieć to wam powiem. Powiecie mi proszę jak nazywa się założyciel High Technic? - Nie słychać żadnej odpowiedzi co chyba nieco dezorientuje Mei. - Izuku wykaż się i mów co wiesz o samej firmie.

- Hm... High Technic to jedna z większych firm jeśli chodzi o precyzyjnie dostosowane sprzęty dla bohaterów posiadających nawet te najbardziej nietypowe qurik. Wszystko jest wykonywane ręczne z największą dbałością o szczegóły w głównej siedzibie firmy niedaleko Tokio, jednak istnieje sporo punktów serwisowych w całej Japonii. Mimo że firma jest rozpoznawalna w skali światowej to główny założyciel nie lubi pokazywać się w mediach, więc wszędzie wysyła swoich przedstawicieli.

- Ten wasz "założyciel" tak bardzo nie lubił się pokazywać w mediach, że te nie zorientowały się nawet kiedy pałeczkę po dziadku przejął tatko. - Przez chwile w pokoju panuje idealna cisza kiedy to mózgi moje i Tane próbują przetworzyć informacje przekazane przez Mei. - Dziadzio po prostu uważał się za zwykłego rzemieślnika i nie chciał rozgłosu, natomiast tatko woli siedzieć uwalony w warsztacie, a nie biegać od spotkania prasowego do spotkania prasowego-

- M-moment... Chcesz nam powiedzieć, że twój "tatko" jest właścicielem jednej z największych firm wspierających na świecie, a ty siedzisz tu sobie z nami i opowiadasz o tym, przykładając do tego prawie tyle samo uwagi jakbyś mówiła, że prowadzi osiedlowy sklepik z prasą? -  Mój mózg nadal jest w trakcie rozbierania tej wiadomości na części pierwsze, jednak kiedy blondyn tak to ujął może faktycznie brzmiało to jeszcze bardziej absurdalnie niż mi się zdawało.

- Noo... W sumie to chyba tak. - Dziewczyna siada na łóżku zaraz obok mnie i opiera się o ścianę. - Nigdy nie patrzyłam na to jako na coś super niesamowitego chociaż to pewnie przez to, że większość znajomych z poprzednich szkół nawet nie widziało czym jest High Technic.

- To nie uczyłaś się w jakichś szkołach z kierunkiem wsparcia? - Dziewczyna tylko parska na moje pytanie.

- Myślisz że moja mama by się na to zgodziła? Ona od początku nie chciała żebym w ogóle interesowała się sprzętem i ogólnie otoczeniem taty. Posyłała mnie do prywatnych szkół załatwiała masę zajęć dodatkowych i starała się mi zaplanować czas tak żebym nie miała czasu na budowanie. Na jej nieszczęście nie byłam zbyt posłusznym dzieckiem, więc albo w końcu to nauczyciele rezygnowali doprowadzeni do szału i obłędu, albo to mama przerwała zajęcia żeby nie wyjść na tą co to nie umie wychować dziecka. Jakby to-
Dziewczyna urywa i jakby przez chwilę zastanawia się co tak właściwie ma powiedzieć. Wygląda to dziwnie zważając na to z jaką lekkością opowiadała dotychczas. Mimo to nieco zbyt nerwowo kontynuuje. - Wiecie, w sumie pierwszy raz mówię o tym komuś kto faktycznie rozumie o co chodzi z całą tą firmą i faktycznie może nie jest to coś przeciętnego.

- Czyli to dlatego na I-Island dane twoich rodziców były ustawione jako prywatne? Żeby nie wzbudzić jakiejś furory wśród osób które się na tym znają? - Patrzę na blondyna siedzącego na obrotowym krześle i bujającego się we wszystkie możliwe strony świata. Ten to dopiero ma pamięć... Ja totalnie zapomniałem, że na I-Island nie widzieliśmy danych jej rodziców.

- Jasne że tak. Wcześniej ustaliliśmy to z panem Majimą, ten podzwonił gdzie trzeba i elegancko to załatwiliśmy. - Przez chwilę chcę się pytać czy nasz wychowawca od początku o wszystkim wiedział, jednak za pewne tak było, zważając, że jednak razem z tatą Mei siedzą w jednej branży. Kto wie może nawet osobiście się znają? - Dobra koniec tej paplaniny o mnie i mojej rodzince. Idę do siebie. Zostało nam jakieś pół godziny do "imprezki" integracyjnej, a jeszcze się muszę nieco ogarnąć i przebrać. - Przytakujemy niepewnie po czym dziewczyna wychodzi, jednak pozostawia nas z pewną dozą czegoś w rodzaju niepewności. Tane też pewnie zauważył, że zaczęła się robić nerwowa po nagłym przerwaniu opowieści.

- Coś tu nie gra... - Odwracam się w stronę blondyna, który nadal wpatrywał się w drzwi czekając na jego reakcje.

- Coś tu bardzo nie gra.

~~~

Impreza rozkręciła się już na dobre. Jak się okazało reszta chłopaków zamiast siedzieć i gadać, jak nasza trójka, wyruszyła do sklepu po jakieś żarełko, więc obecnie nawet po jakichś pięciu godzinach wciąż było go dość sporo. Z jednej strony była to niewątpliwa zaleta, jednak z drugiej strony kiedy musisz napychać sobie całą gębę gumami rozpuszczalnymi w ramach zadania z butelki to faktycznie zaczynasz żałować, że jedzenie nie skończyło się przed zaczęciem gry. Nigdy więcej gum rozpuszczalnych...

Ogólnie jednak główny cel spotkania się udał, bo na prawdę zdaje się mi się że wywiązała się między nami jakaś nić sympatii kiedy to ustawialiśmy Tokyo Tower ze wszystkich możliwych stołów i krzeseł w dormitorium. A mówiąc wszystkich, mam na myśli naprawdę wszystkich, włączając w to też krzesła z naszych pokojów. Biurka niestety okazały się nieco zbyt mało mobilne, ale może to i lepiej? Z samych krzeseł efekt był chyba lepszy, szczególnie kiedy mówimy o tym efekcie spadania i rozwalania się na jednej z grup chłopaków stojących obok, bo Yamamoto postanowił w tą wierzę wskoczyć. No cóż... nie był to najmądrzejszy pomysł, ale jako że mamy to nagrane, to może mu wybaczymy. Ogólnie cała reszta chłopaków okazała się być nadzwyczajnie fajna i przyjazna nawet dla takiego mnie bez qurik. Jak widać chyba tylko do gimnazjum było to powodem do jakichkolwiek drwin.

Ale wracając. Jesteśmy właśnie w trakcie gry w Just Dance ponieważ nie ma nic zabawniejszego niż pośmianie się z braku jakichkolwiek umiejętności tanecznych. A już szczególnie śmieszne jest, kiedy piosenką pod którą się tańczy jest Rasputin. Na nieszczęście mojego przyjaciela w losowaniu przegrał akurat Tane, więc to on musi tańczyć do tej piosenki tyle razy aż w końcu nie zdobędzie pięciu gwiazdek. Tańczy już chyba trzeci raz, jest na poziomie dwóch gwiazdek, wygląda to pięknie, a większość z nas nie może już wysiedzieć ze śmiechu, więc oznacza to, że biedaczek ma przed sobą jeszcze jakieś pięć podejść. Z jednej strony naprawdę mi go szkoda, ale z drugiej... No nie da się nie śmiać, kiedy widzisz całego zmachanego blondyna, który walczy o gwiazdki, a mimo wszystko nadal jest tak daleko od końca męczarni.

- Izuku? - Odwracam głowę w stronę dziewczyny, która wymyśliła tą prześwietną rozrywkę. Jak się okazało stoi za oparciem kanapy. - Przejdziemy się? - Patrzę na wyświetlacz telefonu leżącego na stoliku. Mamy 23 i od godziny obowiązuje już cisza nocna, a od zmroku raczej zakaz przemieszczania się między dormitoriami.

- Ale tak teraz?

- Tylko ma chwilkę. Nikt nawet nie zobaczy, że nas nie ma. - Eh... Chyba nie mam prawa do niezgodzenia się.

- Dobra to poczekamy tylko na Tane i możemy iść. - Jak na zawołanie słychać huk, a po nim salwę śmiechu. Patrzę szybko w tamtą stronę i widzę chłopaka, który próbuje jak najszybciej podnieść się po upadku.

- Nie, nie, nie. Idziemy tylko we dwójkę. Musimy porozmawiać. - Chce rozmawiać... Tylko ze mną? Czy to znaczy, że coś zrobiłem? A może miała ochotę na te gumy rozpuszczalne, które musiałem sobie wpychać do gęby?

Dziewczyna odchodzi od kanapy i kieruje się w stronę drzwi. Ostatni raz patrzę w stronę chłopaków i ruszam za nią najciszej i jak najbardziej niepostrzeżenie jak mogę. Chyba nikt mnie nie zauważył więc uznam to za sukces. Będąc już przy drzwiach, gdzie czeka dziewczyna, zakładam szybko buty i wychodzimy razem by nie wpuścić zbyt dużo zimnego powietrza do środka. Zamykam szybko drzwi i jak się okazuje na zewnątrz jest o wiele cieplej niż przewidywałem. Na zasadzie... Rozumiem że mamy jeszcze połowę lata, ale jednak wydawało mi się że jest zimniej.

- To idziesz czy nie? - Patrzę na dziewczynę stojącą już jakieś pięć metrów przede mną i nie chcąc by musiała czekać podbiegam do niej jak najszybciej. Różowowłosa uśmiecha się tylko do mnie i rusza przed siebie nie wypowiadając ani słowa więcej. Nieco dziwne skoro to ona zaproponowała rozmowę, ale w sumie nie musi się spieszyć.

Niech sobie wszystko ułoży w głowie, a ja przygotuję się psychicznie na wszystkie możliwe tematy do rozmów. Nowe części w pracowni, zupełnie nowa pracownia w dormitorium, może jakiś nowy pomysł na jej maleństwo, a może standardowa dyskusja o tym czemu pudełka od pizzy są kwadratowe kiedy pizza jest okrągła. A może dziś będzie jakieś nowe durne pytanie?

- Izuku? - Nieco zaskoczony na chwilę wybijam się z rytmu zarówno spaceru jak i myśli jednak po chwili mruczę by dziewczyna kontynuowała. - Czy zanim twój tata wrócił... Czułeś w stosunku do niego... No wiesz... Nienawiść? - Zatrzymuje się i patrzę na dziewczynę, która nawet nie podniosła na mnie wzroku i poszła dalej. Dopiero po paru metrach się zatrzymuje, jednak nie chce się odwracać. Czemu tak nagle?

- Wiesz... Nie jestem do końca pewien czy to była nienawiść, jednak na pewno nie żywiłem do niego żadnych przyjaznych uczuć. - Jakby nie patrzeć w pierwszych pięciu minutach znajomości roztrzaskałem mu rękę o szafkę, ale to drobiazg. Liczy się przecież dobre pierwsze wrażenie.

- Ale on cię zostawił... Przez tyle lat nie miałeś z nim kontaktu, w ogóle się tobą nie interesował nie kontaktował się z tobą... Jak możesz go nie nienawidzić? Czemu mu tak szybko wybaczyłeś? - Nie widzę jej twarzy, jednak czasem emocje można poznać po samym głosie. Podkreślam: czasem. Niestety w tym przypadku nie podziałało. Nadal nie wiem czemu pyta o takie rzeczy.

- Wiesz... To chyba kwestia tego, że zdałem sobie sprawę że to nie jego wina, że go nie było zresztą tak samo jak to że nie mógł się ze mną kontaktować. Raczej wychodzę z założenia, że nie należy oceniać ludzi po czynach na które nie mieli wpływu-

- A gdyby okazało się, że tak na prawdę on po prostu sobie uciekł, a to całe przestępstwo i bycie świadkiem to tylko przykrywka? - Chciałbym od razu zapytać czemu w ogóle porusza takie tematy, jednak czułem, że na razie i tak nie uzyskałbym odpowiedzi.

- Nie wiem co bym wtedy zrobił i jak bym się czuł... Zazwyczaj wierzę innym i nie podejrzewam ich o kłamstwo i-

- Ale gdyby jednak? - Widzę jak dłonie dziewczyny coraz mocniej zaciskają się na rękawach bluzy. Ja i Tane mieliśmy rację. Coś tu naprawdę nie gra. Mimo tego nie zamierzam przerywać konwersacji.

- Za pewne nie byłbym zbyt zadowolony. Pewnie zacząłbym się na niego gniewać, kto wie może nawet nienawidzić. Ale w tym momencie kiedy już go poznałem i wiem kim jest pewnie po jakimś czasie by mi przeszło. - Dłonie dziewczyny się rozluźniają podobnie jak cała reszta jej ciała. Nie zauważyłem nawet kiedy się tak bardzo spięła.

- Czyli to znaczy, że nie jestem aż tak nienormalna... - Podchodzę do różowowłosej i teraz kiedy mam możliwość zobaczenia jej twarzy nawet po ciemku widzę lekko zaczerwienione oczy. Uwaga czerwony sygnał włączony: dzieje się tu coś bardzo złego, zachować szczególną ostrożność.

- Chciałabyś powiedzieć po co to wszystko? Te wszystkie pytania? - Dziewczyna rusza przed siebie, a ja ruszam razem z nią, starając się dotrzymać jej kroku. Przez moment panuje cisza i już w sumie godzę się z tym, że prawdopodobnie nie otrzymam upragnionej odpowiedzi, jednak wtedy różowowłosa się odzywa.

- Pewnie uznasz mnie za hipokrytkę, ale nienawidzę swojej matki. - Patrzę na nią zdziwiony. Mówiła coś, że ta próbowała ją odciągnąć od jej hobby i maszyn, ale nie wiedziałem, że podziałało to na Mei aż w takim stopniu. - Zresztą ona chyba czuje względem mnie to samo... Nie było mi trudno wyczuć, że tak na prawdę nigdy mnie chciała. Potem przypadkiem dowiedziałam się, że w ciążę zaszła tylko dlatego, że tata nalegał na dziecko. Od małego zajmowały się mną opiekunki, byłam zapisywana do prywatnych szkół oraz miałam uczęszczać na masę zajęć pozalekcyjnych żebym miała jak najwięcej zawalonego czasu by nie mieć ani chwili na kontakt z nią. - Dziewczyna przerywa, a mnie zatyka. Nigdy nie słyszałem o takim sposobie wychowywania albo raczej radzenia sobie z dziećmi, bo chyba nie można nazwać tego wychowaniem. Mimo to wśród naszej dwójki zapadła dość nieprzyjemna cisza, którą muszę przerwać. Gorzej, że nie bardzo wiem jak...

- Ja... Nie wiem w sumie co powiedzieć... - Mówiłem, że nie bardzo wiem jak.

- Przepraszam, że cię tym kłopocze. - Mam już odpowiadać, że nic nie szkodzi, jednak dziewczyna mnie wyprzedza. - Po prostu... Kiedy usłyszałam od Tane, że twój tata wrócił po tylu latach myślałam, że może czujesz to samo, że jesteśmy w tym aspekcie podobni... Jednak tak na prawdę podświadomie chciałam dowiedzieć się czy normalnym jest żywić takie uczucie do rodzica, który przecież w teorii powinien być naszym autorytetem. Ale dzięki tobie wiem, że nie jestem jakimś potworem, który jako jedyny odczuwa coś takiego tylko po prostu czasami jest to naturalne. - Dziewczyna w końcu odwraca głowę w moją stronę i uśmiecha się delikatnie. Czy naprawdę to dzięki mnie to sobie uświadomiła? Czy moje odpowiedzi w ogóle mogły mieć dla niej jakiś sens?

Nie jest mi dane o to zapytać, o w słowo wchodzi mi dzwonek z telefonu Mei. Dziewczyna wyciąga telefon z kieszeni i na ekranie blokady pokazuje się nazwa "Gruba Buła" z zdjęciem Tane, który postanowił wcisnąć sobie do gęby kulkę ryżową wielkości pięści All Mighta. Dziewczyna odbiera i przez chwilę przytakuje, potem odpowiada, że wyszliśmy na spacer, a jeszcze później dodaje, że niedługo wrócimy i że nie musi iść nas szukać. Jedno mnie tylko zastanawia...

- Czemu chciałaś rozmawiać o tym tylko ze mną? - Dziewczyna patrzy nieco zdziwiona, jednak po chwili chyba zaczyna rozumieć o co mi chodzi.

- Może i Tane starałby się to zrozumieć, jednak myślę, że nie dałby rady. Widać że kocha swoją rodzinę całym sobą, a oni kochają go. Nie wiem czy mógłby sobie wyobrazić by czuć tak silne negatywne uczucie do rodzica, a w jego przypadku tym bardziej do własnej mamy.

- A więc nie chcesz mu o tym w ogóle mówić? - Dziewczyna wygląda na zupełnie uspokoją nie tak jak jeszcze chwilę temu co nieco mnie dziwi.

- Powiem mu o tym, ale jeszcze nie teraz. W końcu nie mam już teraz żadnych tajemnic przed tobą to i przed nim nie mogę mieć. - Dziewczyna poraz kolejny uśmiecha się tym razem pokazując cały rząd białych zębów. Mnie za to nieco dziwi fakt, że zarówno ja jak i Tane jesteśmy w jej rankingu na równi, i że powinnyśmy wiedzieć to samo o niej samej. Zawsze myślałem, że z Tane przyjaźni się nieco bardziej, a tu taki psikus. Nie powiem bardzo miła niespodzianka.

Nim się zorientowaliśmy byliśmy już pod dormitorium, a na schodach wejściowych czekał na nas nikt inny jak blondyn wyglądający jak zagniewany pięciolatek. Wnioskując po komentarzu dziewczyny ona też odniosła takie samo wrażenie.

- Ojej... A cio to się śtało, że nasz mały Tanuś jest taki źły? - Mei powiedziała to głosem jakby zwracała się do dziecka, jednak w sumie nie ma co się dziwić skoro zaraz po tym tekście blondyn nadął policzki i założył ręce na piersi. W sumie gdyby nie dość ostre rysy twarzy mógłbym go uznać za dziecko. A no i rzecz jasna gdyby nie ponad metr siedemdziesiąt wzrostu, ale to już "malutki" szczegół.

- Po pierwsze nie widzieliście jak dzielnie tańczyłem tamtą piosenkę na pięć gwiazdek, a po drugie ominęła mnie jakaś ważna rozmowa. Czuje to w jelciach. - Oboje z Mei patrzymy na siebie zaskoczeni po czym znowu spoglądamy na chłopaka.

- Czujesz to w czym?

- Mówię przecież że w jelciach! A one nigdy nie kłamią! - Mei wybucha nieopanowanym śmiechem, ja natomiast próbuje przetworzyć informacje jakie próbują dostać się do mojego mózgu. - I z czego się tak śmiejesz! To nie uchroni was przed podzieleniem się-

Już mam zaczynać śmianko z blondyna, jednak przerywają mi otwierające się drzwi w których staną nieco zaniepokojony Nakamura.

- Ejj... Ciszej nieco, bo aż w salonie was słychać, a zdenerwowani wychowawcy pouczający nas o godzinie nocnej to ostatnia rzecz jakiej byśmy tu chcieli. - Blondyn spuszcza wzrok i mruczy coś pod nosem, a Mei stara się nieco opanować swój śmiech. Potem Nakamura spogląda na nas i na jego twarzy pojawia się uśmiech z którego da się wyczuć zadowolenie. - O Midoriya już jest, jak miło. A już się baliśmy, że dziś ominie cię tańczenie. - Mój przesadnie wesoły nastrój znika w jednej chwili, wiedząc, że czeka mnie taka tortura. - Możesz się nie spieszyć potrzebujemy chwili na znalezienie piosneki. - Ciemnowłosy chłopak z równoległej klasy już ma zamykać drzwi, jednak Tane łapie za klamkę.

- Też idę! - Widać już tylko ich porozumiewawczy uśmiech po czym Nakamura znika w głębi budynku. Wtedy Tane odwrócił się w naszą stronę z nieco wrednym uśmiechem. - Wybiorę ci taką piosenkę, że do rana jej nie zatańczysz. - Po tych słowach blondyn wchodzi do środka, a ja nadal stoję na zewnątrz obok rozhihranej dziewczyny.

- Czy są tam jakieś piosenki gorsze od Rasputin? - Chcę się chociaż zorientować jak bardzo szczęście mi nie sprzyja.

- Jeszcze pytasz? Jasne że są. - Dziewczyna rusza w stronę wejścia, a ja jeszcze przez chwilę zastanawiam się czy nie bardziej opłacalna byłaby dla mnie ucieczka, jednak przypominając sobie o groźbie tortur pana Majimy za nieprzestrzeganie zasad, jednak decyduje się na tańczenie do rana. Wolę to niż niż dokładne szorowanie sali do zajęć praktycznych.

SEEY YO!
Jak wszyscy doskonale wiemy mamy dziś 30 lutego, a ja wedle mojego postanowienia wyrobiłam się z wstawieniem przynajmniej jednego rozdziału miesięcznie. Bo dziś mamy 30 lutego. To przecież nielogiczne żeby jakiś miesiąc miał mniej dni, prawda? No jasne, że tak.
Poza tym! Tak ostatnio rozkminiłam, że w sumie nigdy jeszcze nie widzieliście chyba żadnego rysunku Tane... A to oznacza, że może macie jakieś jego wyobrażenia...
Jeżeli chcecie się podzielić jak go sobie wyobrażacie to ja chętnie poczytam/zobaczę. Wiecie możecie podrzucić jakąś postać z jaką się wam kojarzy, a ja sobie wygooglam ^^'. Będzie mi bardzo miło jak ktoś się jednak pochwali swoim wyobrażeniem! *-*
No ale na razie nie będę wam już więcej zawracać głowy. Tak więc bye bye i do zobaczenia przed końcem marca mam nadzieję!
Shine~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro