Rozdział 9.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Lisa przesiedziała do końca turnieju w domku kadrowym Czechów.Była im niezmiernie wdzięczna,a przede wszystkim Vojtechowi,który zajął się nią w odpowiedni sposób. Jedyną osobą,która zauważyła zniknięcie Lisy był Karl. Geiger podczas swojej rozgrzewki przed drugą serią cały czas rozglądał się za blondynką,ale bez skutku. W końcu nadszedł czas,aby wrócić do hotelu. Kiedy tylko wszyscy reprezentacji wrócili do domku,Eisenbichler podeszła do wysokiego niebieskookiego i mocno przytuliła. Podziękowała mu za opiekę i powiedziała,że wróci sama na piechotę,gdyż chciałaby przemyśleć parę spraw. 

-Uważaj na siebie-wyszeptał,gdy stali przed domkiem-weź chociaż moją czapkę-zdjął z głowy i nałożył jej ją. 

-Dziękuję ci jeszcze raz Vojtech..gdyby nie ty-wyszeptała cicho. 

-Napisz do mnie jak wrócisz,abym się nie martwił. Facebooka mojego masz-Uśmiechnął się do niej-jeszcze raz. Masz na siebie uważać.

Czech spojrzał na nią ostatni raz i skierował się do swojego busa,który czekał już tylko na niego,natomiast Lisa wyruszyła na moment na trybuny. Stanęła przy barierkach,które prowadzą na zeskok i uśmiechnęła się pod nosem. To miał być jej najlepszy czas,a wyszło całkowicie inaczej. Pokłóciła się z przyjaciółką oraz z bratem,który nazwał ją dodatkowo dziwką oraz uderzył ją na oczach tak wielu ludzi. 

Po jej policzku spłynęła samotna łza,ale szybko starła ją. Blondynka nie wiedziała co ma dalej robić.Miała przecież bilety na wszystkie konkursy Turnieju Czterech Skoczni,ale bała się pokazać Markusowi na oczy.Jednak nic w tym dziwnego,gdyż podniósł na nią rękę. 

Stała tam jeszcze przez moment i skierowała się w stronę hotelu,w którym zamieszkiwali. Jej telefon cały czas dawał o sobie znać w postaci wibracji. Spojrzała na wyświetlacz i ujrzała tam numer Karla. Chwilę zastanawiała się,ale jednak odebrała.

-Ja?

-Lis..gdzie jesteś?-spytał,a po jego tonie można było usłyszeć,że jest zdenerwowany-Markus wychodzi z siebie. 

-Wracam do hotelu-szepnęła i rozłączyła się. 

"Markus wychodzi z siebie" te 4 słowa,a jak wiele ją zdziwiły. Do końca dzisiejszego konkursu miał ją w głębokim poważaniu,nawet jej nie przeprosił,a teraz martwi się o nią nagle. Droga do hotelu jednak okazała się na tyle szybka,że niespełna trzydzieści minut później już znajdowała się w windzie. Kiedy tylko usiadła na łóżku,zdjęła z siebie czapkę i spojrzała na nią. Różowo-niebieska z napisem BWT oraz mała flaga Czech. Uśmiechnęła się pod nosem i postanowiła mu ją oddać osobiście. Zabrała kartę ze stołu i wyszła ze swojego lokum. Kiedy szukała odpowiedniego pokoju Vojtka,wpadła na pewnego przedstawiciela,a dokładnie Jakuba. 

-Hej Lisa-na jego twarzy pojawił się wymuszony uśmiech.Chłopak spojrzał na nią uważnie,a po chwili zdziwił się-Co Ci się stało w policzek? 

-Nie ważne Kuba.. -blondynka zestresowała się-To nic takiego,małe rozcięcie. 

-Oh..no dobrze-spojrzał w dół-Czapka Czechów?-spojrzał jej w oczy,a w sercu delikatnie go zakuło. 

-To Vojtka..on opatrzył mi ranę i dał czapkę,abym nie zmarzła. Poza tym..jak poszły zawody?-spytała. 

-Zostałem zdyskwalifikowany za nieprzepisowy kombinezon-westchnął-Ale pokaże im jeszcze na co mnie stać. 

-Wierze Ci. Powodzenia na kolejnym konkursie.

-Będziesz w Garmisch-Partenkirchin?- zabolało ją to źle wypowiedziane miasto.

-Garmisch-Partenkirchen jak już-puściła mu oczko-Powinnam być,ale nie obiecuję.

-Oj no.. nie umiem tego waszego szwabskiego-zaśmiał się cicho widząc minę blondynki. 

-Za ten szwabski zaraz zginiesz-pogroziła mu palcem,na co chłopak podniósł ręce do góry-Będę już iść..jestem zmęczona,a mam parę rzeczy jeszcze do zrobienia. 

-trzymaj się-szybko przytulił ją niespodziewanie i ewakuował się. 

Blondynka stała chwilę kompletnie zdziwiona,a następnie pokręciła głową. Szybko udała się do pokoju Czecha i delikatnie zapukała. W końcu otworzył jej Stursa. 

-Przyszłam oddać Ci czapkę-powiedziała od razu. 

-Mam jeszcze dwie więc nie musiałaś. Zatrzymaj ją sobie-uśmiechnął się uroczo w jej stronę-masz może ochotę na herbatę malinową?-spytał i otworzył szerzej drzwi.

Eisenbichler chwile się zastanowiła i postanowiła przystanąć na to zaproszenie. Usiadła na jego łóżku,a chłopak poszedł przygotować dwa kubki ciepłej cieczy. 

Chyba ten dzień.. nie zakończył się jeszcze,aż tak tragicznie jak na początku myślała...

------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Tym razem trochę wiecej Vojtecha ^^ Mam nadzieję,że rozdział wam się spodobał <3

~Ola <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro