• The First Impression.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Chłodny, jesienny wiatr pochłonął całe jego ciało, kiedy czekał przed wejściem do rezydencji, która swoim wyglądem świadczyła o tym, że została wybudowana w czasach nowożytności.

Mimo kilku uspokajających wdechów, jego ciało dalej drżało i to wcale nie z zimna. Bał się, mógł to szczerze przyznać. Miał tyle prac do wyboru, a zdecydował się na opiekę osoby poważnie podupadające na zdrowiu.

Co go pokusiło o tak odważną decyzję? Jego doświadczenie kończyło się na znajomości robienia zastrzyków małym dzieciom. A tutaj miał dorosłego mężczyznę, który z rozmowy z jego matką, a pracodawczynią Jungkooka-miewał swoje humorki.

Na szczęście Jeon miał być głównie do towarzystwa, a czynnik sprzyjający temu, że ma zostać zatrudniony. Jest podobny wiek obu mężczyzn.

Pani Kim uważała, że jej synowi przyda się towarzystwo osoby w podobnym wieku, przecież tak długo nie miał styczności z rówieśnikami.

Każde wcześniejsze kontakty, kończyły się w momencie, kiedy inni dowiadywali się, w jakim stanie jest.

Mimo tego ile razy sam chłopak powtarzał, że nie potrzebuje towarzystwa. Tak jego matka wiedziała, że to tylko tarcza, która ma go ochraniać przed kolejnym odrzuceniem ze strony innych.

Zapukał dwa razy w drzwi, odsuwając się o krok do tyłu na wszelki wypadek.

Usłyszał ciche kroki, a drzwi otworzył mu stary mężczyzna, który przywitał go ciepłym uśmiechem i zapraszającym gestem dłoni, aby wszedł do środka.

- Ty jesteś pewnie Jungkook. Pani Kim już na Ciebie czeka, nie może się doczekać, aby Cię poznać.

Jungkook z delikatnym uśmiechem na twarzy zdjął płaszcz i sam go odwiesił na stojak, mimo pytania mężczyzny czy pomóc mu.

- Jestem Kang Minhyuk. Pomagam państwu Kim od lat, mam nadzieję, że odnajdziesz się tutaj i zostaniesz z nami na dłużej.

A Jeon, nie mógł powiedzieć, że staruszek nie sprawił, że po jego sercu rozlało się ciepło. Ta sympatia płynąca z jego oczu i ten pocieszny, delikatny uśmiech wpłynął kojąco na młodego mężczyznę.

Poprowadził go przez szeroki korytarz, który wyglądał, jakby w tej rezydencji, czas zatrzymał się dawno temu. Wiele obrazów, które zdobiły ściany, przeróżne poroża zwierząt i wszystko utrzymane w ciepłych barwach. Działały uspokajająco i dawały złudzenie domowego ciepła.

Po drodze dowiedział się, że dawno temu były tu urządzane bankiety, kiedy Pan Kim jeszcze żył. Po śmierci cała rodzina osunęła się w cień i całkowicie wycofała z życia społecznego.

Było to zrozumiane, opłakiwanie zmarłego małżonka sprawiło, że Pani Kim jedyne, o czym marzyła, to chwila spokój. Bez obawy o to, czy znajdą się zaraz na pierwszej stronie lokalnej gazety, a w nekrologu znajdzie się to słynne nazwisko.

Kiedy doszli do sporych rozmiarów gabinetu, gdzie na skórzanej kanapie siedziała zadbana kobieta, której czarne loki opadały na ramiona, a delikatna srebrna biżuteria dodawała blasku.

- Proszę usiąść Panie Jeon. Ciesz się, że jednak Pan przybył.

Jungkook skinieniem głowy podziękował Panu Kang i zajął miejsce naprzeciwko kobiety. Rozejrzał się dookoła, ilość ozdób na ścianach była spora, jednak nieprzytłaczająca.

Wszystko zachowało harmonie i umiar. Wydawało się, jakby wszystkie elementy zajmowały idealne miejsce. A on trafił do magicznej krainy iście z opowieści o królu Arturze i rycerzach okrągłego stołu.

Nie wiedział czemu skojarzyło mu się akurat z tym, jednak każde określenie, które miało pozytywny wydźwięk pasowałoby do opisania atmosfery i wystroju całości.

Zaczęli rozmawiać na temat pracy, jaką Jungkook miałby wykonywać poza opieką nad Taehyungiem. Pani Kim miała wszystko rozpisane wraz z zastrzeżeniami i ścisłymi punktami, które Jungkook musiał przestrzegać.

Jednak ich rozmowę przerwał huk otwieranych drzwi i ciche przekleństwo Pana Kang na młodzieńca.

W drzwiach stanął niski chłopak, którego cera była w oliwkowym odcieniu, a blond loki na głowie dodawały uroku.

Był ubrany w niebieską koszulę i długie, przylegające spodnie. Które tylko uwydatniały to, jaki chłopak był chudy.

Wydawał się zdrowy, jakby nie był skalany żadną wadą bądź chorobą.

- Panie Jeon o to mój syn, Taehyung.

I mimo ogólnej przyjemnej aury, wzrok Kima wydawał się oschły, jakby miał go ostrzec, aby lepiej uważał na siebie.



A/n

Także ten..to nie znaczy, że wracam na stałe. Jednak chciałam to dodać, bo smutno mi, kiedy widze takie gówna na swoim profilu. Wiec, chce, aby chociaż to fanfiction było dobre.

Buzi

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro