20. 'Do You Want To Say Something?'

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*miesiąc później*

Cecily krążyła z jednej strony pokoju do drugiej, mówiąc do siebie.
Jest terapeutką, a zachowuje się jakby sama potrzebowała pomocy.
- Twoi rodzice płacą mi za pomaganie, a nie za wieczne kłamanie o tym jak opowiadasz o swoim dniu, podczas gdy ty nie mówisz nic.
Dalej wpatrywałam się w swoje dłonie.
- Powinnaś się cieszyć. - powiedziałam cicho. - Masz mniej roboty.
Posłała mi mrożące krew w żyłach.
- Ja chcę Ci pomóc, Tessa. - powiedziała niemal błagalnie. - Ale ty mi na to nie pozwalasz.
- Bo nie potrzebuję pomocy! - warknęłam podnosząc wzrok. - Rodzice mnie do tego zmusili.
- Nie potrzebujesz pomocy? - zapytała z irytacją. - Po śmierci tego twojego chłopaka popadłaś w depresję, Tess. Muszę ci pomóc.
- Nie waż się o nim mowić. - syknęłam podnosząc się z fotela. - Nie mam depresji, ani nie potrzebuję pomocy. - ruszyłam do drzwi. - Do następnej niedzieli.

Wychodząc z domu Cecily, odetchnęłam głęboko.
Miałam już tego wszystkiego dosyć.
Rodzice czepiali się mojego chwilowego załamania.
To było normalne, że przeżywałam smierć chłopaka którego kochałam.
Oni tego nie rozumieli.

Po wyjściu od terapeutki zamierzałam od razu iść do Camille, która jako jedyna, mnie rozumiała, jednak jak zawsze ktoś musiał pokrzyżować moje plany.
Mój telefon zaczął głośno dzwonić.
Wyciągnęłam go z kieszeni i odebrałam wzdychając.
- Tak Luke, wyszłam już od terapeutki. - powiedziałam doskonale wiedząc kto jest po drugiej stronie słuchawki.
Po śmierci Harry'ego, Hemmings zaczął przyjeżdzać do mnie, dzwonić i się opiekować niczym młodszą siostrą.
Nienawiść która była pomiędzy nami jakoś zniknęła.
A ja nadal nie wiedziałam jaki miał w tym cel.
- Wracasz do domu? - zapytał, a ja słyszałam, że prowadzi samochód, słuchając muzyki.
- Nie. Idę do Camille. - odparłam, a on się roześmiał.
Zaczął zachowywać się mniej ostrożnie w moim towarzystwie, więc jego śmiech był dla mnie czymś oczywistym.
- Znowu? - zapytał. Przewróciłam oczami. - Może u niej zamieszkasz?
- To nie twoja sprawa, Hemmings. - warknęłam. - Zajmij się sobą.
- Wieczorem ktoś inny się mną zajmie. - wymruczał niskim głosem.
- Daj spokój, Luke! - jeknęłam. - Nie chcę o tym słyszeć.
Zaśmiał się.
- Baw się dobrze, skarbie. - szepnął i się rozłączył.
Westchnęłam i schowałam telefon do kieszeni.
Rozejrzałam się dookoła czując się obserwowana.
Na ulicy byłam sama.

***

No więc moje kochane.
Jeszcze tylko epilog i koniec.
Ponawiam pytanie.
Czy chciałybyście kontynuację tego opowiadania?
Wszystkie niewyjaśnione wątki zostałyby zamknięte, ponieważ od samego początku planowałam tą historię na dwa opowiadania.
Dziękuje bardzo za wszystkie komentarze oraz ponad 6 k wyświetleń!
Mam nadzieje, że nie gniewacie się za bardzo za Harry'ego. :)
***

Mój twitter: @HopelessNina

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro