#14

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rozdział 14

-Zajmuję miejsce po środku! Nie chcę spaść!-krzyknął Hood, gdy tylko powiadomiłem przyjaciół o małych zmianach planów.
-Ja mam nadzieję, że ten ktoś to będzie piękna dziewczyna.-mruknął Irwin za co dostał od Brook w ramię i zaraz po tym dziewczyna opuściła pokój.
Swój wzrok wlepiłem w chłopaka, karcąc go.
-Ty idioto.-powiedział Mike i opuścił pokój, a chwilę później wrócił razem z blondynką. Ona usiadła obrażona plecami do swojego chłopaka.
-To tak...ja zajmuję miejsce obok Calum'a. Ash i Brook na brzegach...to oni będą spadać.-powiedział Michael i zaśmiał się złowieszczo razem z przyjacielem.
-Jak ja z wami wytrzymam? Ci są obrażeni na siebie, wy zamieniacie się w prawdziwe zło i jeszcze ten ktoś, kto na sto procent będzie tak samo rąbnięty jak wy wszyscy.
Uwielbiam ich, ale blondynka i ten głupi ciemny blondyn kłócą się prawie na każdej naszej rozmowie jak i poza nią, a to jest już denerwujące.
Czemu po prostu się nie rozstaną?
Muszą się w takim razie naprawdę mocno kochać, ale czy okazywanie miłości przez ciągłe kłótnie nie jest dziwne?
-Dobra, ale ciocia mówiła Ci coś jeszcze? Jakiś szczegół? Kto do dla Ciebie, czy się znacie?-zapytał Calum.
-No właśnie nie...taka jakby niespodzianka, tylko szkoda, że ja ich nie lubię.-powiedziałem, a oni zaśmiali się.
Nie rozumiem...co jest takiego śmiesznego w tej odpowiedzi?
-Hej Luke, a może wpadniesz później do nas. No do Londynu. Jak będziemy wracać od Ciebie to pojedziesz z nami.-zaproponował Ashton.
-Wiecie co? Ja muszę kończyć. Chyba ciocia mnie woła. Pogodamy jutro!-odpowiedziałem spanikowany.
-Ale Luke...-zaczęła Brook, ale ja jej przerwałem.
-Do jutra!-krzyknąłem i Nie czekając na odpowiedź zamknąłem klapę laptopa.
Nie miałem ochoty tam wracać. Zbyt dużo wspomnień mam związanych z Londynem...oczywiście złych wspomnień. Boję się że mogę gdzieś spotkać ojca, a wtedy nie byłoby ciekawie. Tylko jak to powiem chłopakom i Brook?
Przecież chodziłem do psychologa, niby jest już wszystko w porządku, ale boję się.
Tak boję się spotkania z bardzo niedawna przeszłością.
Odwiedziny w Londynie nie wywołają na mnie pozytywów, a wręcz odwrotnie.
Westchnąłem odganiając od siebie wszystkie złe myśli i wstałem z łóżka by następnie udać się do kuchni.
-Dziś wieczorem przyjdzie nasz gość. Mam nadzieję że się ucieszysz!-kobieta powiedziała wesoło i klasnęła w dłonie.
-Nie rozumiem czemu po prostu nie powiesz mi kto to.
-Oj Luke...ciekawość to pierwszy stopień do piekła, kochanie.-pogładziła mój policzek i opuściła pomieszczenie.
Zrezygnowany usiadłem przy stole. Tyle razy próbowałem wydusić od tej kobiety kto to lecz zawsze mówi że to niespodzianka. Mam nadzieję ze to nie jedno z moich kuzynów...ostatni raz jak ich widziałem były to dzieciaki biegające po wszystkim. Lecz sądzę ze ciotka nie przyjęłaby ich z taką radością. Jest to kobieta, która musi mieć ład i porządek.
-Luke za godzinę wracam! Jadę po naszego gościa!-i wyszła z domu zostawiając mnie samego, kiedy moje myśli nadal były przy tajemniczej osobie, a do tego poczułem też strach i zdenerwowanie.
~~~~~~~~~~~
Wiem....miały być dwa tygodnie, był miesiąc, więc tym razem nie obiecuję kiedy wstawię bo i tak nie zrobię tego na czas :(
Do następnego :*

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro