14

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Liv

Wstałam powoli słysząc jęki Jass, żeby wsiąść ją na ręce i razem z Noa ruszyłam w stronę drzwi. Dzięki Noa mam bardziej wyostrzone zmysły, ale to chyba normalne jeśli się ma za mate wilkołaka. Poczułam taki dosyć znany mi zapach, więc gdy mój ukochany otworzył drzwi, a ja zobaczyłam tam moich rodziców to osłupiałam i gdyby nie to, że Noa przytrzymał mnie ramieniem to chyba bym upadła razem z Jass na ziemię.

Moi pożal się Boże rodzice nie zwracając na nas uwagi przepychali się wchodząc dalej do środka. Od razu się ocknęłam i poszłam za nimi. Trzymając jedna ręka Jass szarpnęłam matkę za rękę tak mocno, że ta niemal się wywróciła.

-Nie uczono cię, że bez zaproszenia się nie przychodzi?!- spytałam kpiąco, a ona się uśmiechnęła sarkastycznie

-Oj córeczko widać, że ten potwór tobą zawładną i dalej nie wiem, dlaczego wybrał sobie za cel moja niegdyś ukochaną córeczkę. Teraz jesteś zwykłą szmatą z jakimś bachorem i niech Bóg mnie wysłucha oby nie twojego dziecka oraz jakiegoś fagasa spod latarnii- powiedziała moja matka, a Noa przekręcił drzwi na klucz i po tym jak zaczęła mnie obrażać warknął głośno

- Nie masz prawa tu być, Wyzywać mnie, mojej córki i mojego ukochanego! Nie akceptujesz tego, że jestem syreną, więc w tył zwrot pal wroty i jazda mi stąd, bo nie pozwolę, by w moi, Noa oraz mojej córki dachem nas obrażano. Nie wiem jak mnie znalazłaś, ale gwarantuje ci, że jeśli stąd nie wyjdziesz i nie będziesz milczeć to będziesz wąchała kwiatki od spodu o 1000.. razy szybciej niż zamierzałaś i to samo tyczy ciebie mój pozal się Boże ojcze. Cieszę się, że jedyne co po was odziedziczyliśmy to trochę wyglądu. Jesteście tylko dawcami tak naprawdę, bo każdy PRAWDZIWY rodziciel zaakceptowałby dziecko tymbardziej swoje takie jakie jest- powiedziałam nadwymiar spokojnie. Nie chciałam przy Jasmin przeklinać czy przelewać na nią złych emocji, ale nie mogłam się rozluźnić przez co wyczuwała napięta atmosferę.

Rodzice Noa jak i reszta gości wyszli na przedsionek słysząc awanturę, która nie była zbyt głośna, ale wilczy słuch daje o sobie znać...

-Dzień dobry... Można w czymś pomóc?- spytała miło mama Noa...

O rany...i pomyśleć, że tak miła kobieta będzie musiała słuchać mojej popierniczonej matki..

-Tak... Może pani pomóc- powiedziała z szatańskim uśmiechem

-A, więc słucham- powiedziała Mama Noa poważniej

-Może pani wraz z chyba mężem spakować moją córkę i wywalić do kliniki gdzie dokładnie przebadają tego potwora, a pani zdobędzie czas, by uciec przed nią - powiedziała, a wtedy Will huba nie wytrzymał i wyszedł na przod- Will!!! Synku co ty tu robisz?

- Zdecyduj się w końcu! Jesteśmy potworami czy twoimi dziećmi?!- warknął, a matka zrobiła "urażoną" minę, ale zaraz potem uśmiechnęła się do niego

-Tylko ona jest potworem synku... Ona się nie liczy, lecz ty nadal jesteś naszym synkiem kochanym- powiedział ojciec, a matka go poparła

-Chce was powiadomić tylko, że oprócz was w tym pomieszczeniu nie ma ani jednego człowieka... W sensie połowicznie, ale dla was jak ktoś jest mieszańcem się nie liczy, więc w sumie ani jednego- powiedział Will i uśmiechnął się sztucznie do rodziców

-oj...synku wiem, że chcesz chronić ten wybryk natury, ale w laboratorium zrobią na niej zwykle badania i może trochę potorturują, ale pamiętaj, że to już nie twoja siostra- wtrąciła się mama,a wtedy Will wraz z Angel jak jeden mąż zmienili się w wilki. Mama przylgnęła do ściany z krzykiem, a ojciec jej zawtórował. Zaśmiałam się i kiwnełam Will'owi, by się zmienił co uczynił wraz z Angel. Na szczęście opanowali już technikę, by zmieniając się mieli na sobie ubrania, znaczy jako wilk nie, ale potem... No wiecie oco chodzi c'nie?

-Kim wy jesteście?! - krzyknął ojciec, który się dziś wyjątkowo mało odzywał

-Jesteśmy wybrani przez naturę, czyli tak zwane WYJĄTKOWI ludzie z wyjątkowymi darami. Od pokoleń jesteśmy wilkami, a te trzy panny dodając do nich pańską córkę są syrenami z wyjątkowymi mocami... Jesteście państwo zaślepieni sobą oraz pieniędzmi, które byście dostali za takie coś, by dostrzec w tym coś pięknego i pokochać takich jakimi są- powiedział Noa, a ja uśmiechnęłam się do niego szczerze, a gdy odwróciłam się do nich powiedziałam

-To jest Jasmin, wasza wnuczka. Pewnie widzicie ją ostatni raz w życiu, więc ma szczęście, że rodzice Noa są tak cudownymi ludźmi, bo dzięki nim będzie miała wspaniałych dziadków- powiedziałam i pocałowałam mojego skarba w policzek.

-ciekawe jak to możliwe, by to dziecko było twoje skoro mniej więcej nie ma cię 4 miesiące, a sama ciąża wynosi ok. 9 miesięcy, a dodatkowo ona wygląda jakby miała z 4 miesiące- zakpiła matka

-Chce zauważyć, że ja jestem syreną, a Noa wilkołakiem, więc moja ciąża w 2 miesiącu była jak w 9, więc się dużo skróciło, a Jasmin ma miesiąc, ale z powodu, że jest bardzo wyjątkowa dużo szybciej rośnie niż dzieci ludzi -wytłumaczyłam, a oni mieli oczy jak spodki

-Uroki mieszańców- powiedziała Angel "zazdrosnym" tonem głosu na co wszyscy oprócz moich i Willa rodziców się zaśmialiśmy.

Powiedzmy, że wszystko powoli wracało do normy, bo się zaśmialiśmy, ale nasi rodzice nadal byli na ganku, gdy w pewnym momencie Noa zesztywniał

-co się dzieje?- spytałam, lecz on nic nie odpowiedział. Chwyciłam jedną ręką jego policzek i spojrzałam mu w oczy. Nasza więź od sparowania jest coraz bardziej dziwna, więc gdy tylko spojrzę mu w oczy wiem oco chodzi i tym razem też tak było...

Miejmy nadzieję, że to nie nasze ostatnie spotkanie...

._.

No, więc jeszcze mnie tak bardzo nie zamroczył sen, więc zdążyłam napisać rozdział. Może nie jest na 1000 słów jak wszystkie tylko na 900, ale no nie będę wam do końca zdradzać co by miało się stać, więc no... Hahah

Mam nadzieję, że jutro będę miała czas na napisanie rozdziału no, i że nie będę zmęczona po testach.

Dziękuję oczywiście za miłe słowa i miejmy nadzieję, że do zobaczenia wkrótce!!!

Kocham was❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro