Doce
- Camilo! Nie tak szybko! //błagam bez skojarzeń ludzie// – krzyknęłam śmiejąc się
Znajdowaliśmy się na jakiejś magicznej łące, wokół nas było mnóstwo kolorowych kwiatów, to piękne pole przecinała rzeka, a jej spokojnie płynący nurt uspokajał mnie. Miałam na sobie długą, białą sukienkę, a Camilo miał białą koszulę i spodnie tego samego koloru.
Biegnąc trzymaliśmy się za ręce, a on co chwile odwracał się by na mnie spojrzeć.
Byliśmy tacy szczęśliwi, nikt nam nie przeszkadzał, mieliśmy czas tylko dla siebie.
- Chodź! To już niedaleko. – Camilo na pozór zdawał się wiedzieć dokąd mnie prowadzi lecz w środku czułam że nie ma o tym bladego pojęcia
Ku moim oczom ukazał się niski pagórek porośnięty kwiatami.
- To tutaj? – spytałam powoli się wspinając
- Tak. – odparł znów patrząc mi w oczy z lekkim uśmiechem
Z góry widok był przepiękny, zachodzące słońce dodawało klimatu temu miejscu.
Położyłam się na ziemi i wsadziłam ręce za głowę.
- Czemu tu jesteśmy? – spytałam lecz brunet nic nie odpowiedział tylko podszedł blisko mnie – Camilo?.. Wszystko w porządku? – zmartwiłam się, coś było nie tak
Był strasznie jakby pewny siebie, ciągle patrzył mi prosto w oczy.
Co on zamierza zrobić?
Cały czas milczał, przybliżył się do mnie i ukucnął naprzeciwko moich nóg.
Na jego twarzy wciąż gościł ten sam uśmiech.
- Diana... czekałem na ten moment od dawna. Kocham cię. Teraz to wiem. – zamurowało mnie //pls jak chcecie komentować że za szybko itd to poczekajcie, w następnym rozdziale wyjaśni się dlaczego ok?//
Teraz zbliżył się tak że zawisł tuż nade mną.
Nasze twarze spotkały się, moje oczy i jego, poczułam przyjemny dreszcz oplatający moje ciało.
Otworzyłam usta by coś powiedzieć lecz on położył na nich palec i zamknął je.
Gdy to zrobił powoli zmniejszył dystans między naszymi ciałami i po chwili prawie leżał na mnie i patrząc mi w oczy z szarmanckim uśmiechem.
Taki Camilo jest cholernie przystojny i pociągający.
Pocałował mnie, a ja objęłam jego ciało oddając pocałunek.
- Ja też cię kocham.. – wyszeptałam mu do ucha kiedy na moment oderwaliśmy się od siebie
Trwało to parę minut po czym brunet posłał mi spokojne spojrzenie i wstał.
Stał teraz tyłem do mnie patrząc na łąkę na dole.
Ręce miał skrzyżowane na plecach.
- Czemu nie powiedziałaś mi o wyjeździe? – spytał głosem nie wyrażającym żadnych emocji
- Słucham?
- O twoim wyjeździe do Londynu. – odwrócił się
- Skąd ty- – jak on się dowiedział? Co się tu dzieje?
- Diana posłuchaj mnie. Nie powiedziałaś mi o tym i teraz za to zapłacisz. Mogłabyś mnie uratować gdybyś podjęła inną decyzję. – wyszeptał posyłając mi ostatni uśmiech
Nagle jego klatka piersiowa wypięła się do przodu a w brzuchu utkwił mu nóż.
Krew kapała na ziemię, a on sam upadł na ziemie łapiąc się za miejsce w którym była rana.
- Camilo! – pisnęłam, a po moich policzkach spłynęły łzy
Spojrzałam w górę, za krwawiącym brunetem stała jakaś postać trzymająca w ręku nóż.
Przyjrzałam się jej.
Była ubrana tak samo jak...
Ja?
Wyglądała identycznie.
- Kim ty jesteś? – spytałam rozpaczliwie przy okazji podbierając do ukochanego
- Jestem tobą – odparła i puściła nóż, jej głos brzmiał ochryple, ostro...
- Nie.. to niemożliwe
- Zapłaciłaś za swoje czyny.
- Nie! To nie może być prawda! Nie może być słyszysz! Nie mogę go stracić... – płacząc spojrzałam w jego zamglone oczy
- A jednak. – odpowiedziała i odeszła rozpływając się w powietrzu
Zostałam sama.
Bez nikogo.
Tylko ja.
Sama.
————————————✨✨✨✨✨
Tak wiem pewnie macie masę pytań.
Nie obiecuję że na wszystkie odpowiem ale mogę zawsze spróbować.
lisia_mordka Rozdział jest ok? Prosiłaś o rozbudowane opisy ale postarałam się zrobić tak żeby dogodzić też lilyatreides so u know, dodałam też te zdania do akcji or something
Jak coś jest nie tak to powiedz bo ja tam nie do końca jeszcze ogarniam sbsbbx
Bajj💙🦋
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro