Treinta

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Pov. Diana

Nie mogłam się poruszyć, byłam totalnie sparaliżowana, nie mogłam otworzyć oczu, byłam jakby spętana.

Jedyne co słyszałam to przyciszone głosy.
Przewijały się w mojej głowie jeden po drugim, zmieniały kolejność, tworzyły niezrozumiałe zdania lub nowe wyrazy, to wszystko mieszało mi się do tego stopnia iż myślałam, że zwariowałam. To wszystko wydawało się takie prawdziwe...

- Diana...

- Ja cię potrzebuję..

- Uważaj!

- Kocham cię..

Camilo..
Starałam się wyrwać.
Ale nie mogłam.
Czułam się związana.
Pozbawiona możliwości jakiegokolwiek ruchu.

Camilo!

Cały czas o nim myślałam.
Nagle coś się zmieniło.
Nade mną pojawiło się światło, oślepiające i białe światło.
Poczułam coś na policzku.
Jakby..
Wodę?

Gdy tylko ta kropla dotknęła mojej skóry poczułam jakbym nagle wypłynęła z basenu.
Wszystkie dźwięki przestały być stłumione, wreszcie mogłam odetchnąć.

- Spokojnie Diana. – Julieta pochyliła się nade mną z ciepłym uśmiechem na twarzy

Chciałam się podnieść lecz nie mogłam, wszystko bolało mnie jak cholera.
Nagle w moich uszach rozległ się ostry pisk, złapałam się za głowę i położyłam z powrotem.

- Gdzie ja jestem?

- W pokoju Isabeli – dopiero teraz moją uwagę przykuły kwiaty z każdych stron

- Jak to możliwe, że twoja moc nie zadziałała? – spytałam dotykając mojego policzka w poszukiwaniu wody która mnie wybudziła

- Nie wiem.. widocznie nie mam na tyle siły żeby leczyć człowieka który.. umarł – kobieta spojrzała na mnie bezradnym wzrokiem

- Myślisz, że za ile wyzdrowieję? – w moim głosie dało się słyszeć nadzieję

- Pewnie jutro już będzie lepiej, musisz dojść do siebie – znowu się uśmiechnęła i wyszła z pokoju zostawiając mnie samą, nie na długo

Ledwo zdążyłam się z powrotem położyć, a do pokoju już wbiegł Camilo, a za nim przerażona Isa. Na twarzy mojego chłopaka malował się niepokój.

- Nigdy więcej nie waż nam się tego robić Diana! Rozumiesz?! – krzyczał, a z jego policzków kąpały łzy

- Camilo... przepraszam... – wyszeptałam

- Nie możesz nas tak straszyć Dia. – powiedziała stanowczo moja przyjaciółka

- Wiem ja.. – nie wiedziałam co powiedzieć

Spojrzałam na nich, oboje byli przerażeni tym co się stało, Isa ciągle gładziła ręką moje włosy natomiast Cam patrzył się na mnie zalewając się łzami coraz bardziej.

- Nawet nie wyobrażasz sobie co czułem kiedy spadłaś. Kiedy się nie ruszałaś. Kiedy nie oddychałaś.. – brązowowłosy złapał mnie za rękę i usiadł obok

Jedyne czego teraz pragnęłam to wtulić się w niego i zapomnieć o wszystkim.
O wyjeździe.
O wszystkich moich problemach..

- Wiesz, że jutro jest sylwester? – spytała Isabela zmieniając temat na lżejszy

- Tak.. – spojrzałam na Camilo który zaczął ocierać swoje łzy, i który teraz wpatrywał się we mnie

- I mam nadzieję, że będziesz. – dziewczyna zmierzyła mnie wzrokiem

- No jasne. – uśmiechnęłam się lekko i położyłam głowę na ramieniu Camilo

Spojrzałam w jego śliczne oczy, widać w nich było szczęście, a jednocześnie rozpacz.
Przymknęłam powieki i pozwoliłam chłopakowi przytulić się do mnie.

- Tak bardzo cię kocham.. – wyszeptał po czym oboje zasnęliśmy

Time skip

- Diana! Zejdź tu natychmiast! – te krzyki wybudziły mnie ze spokojnego snu

Natychmiast gdy uświadomiłam sobie kto je wypowiedział zerwałam się z łóżka budząc przy tym Camilo.
Na jego twarzy malowało się zmęczenie, lecz gdy zobaczył kto i co, go obudziło rozchmurzył się i powoli wstał.

- Co się dzieje? – spytał sennym głosem z półotwartymi oczami, wyglądał prze słodko

- Moja matka mnie szuka. Muszę przygotować się na imprezę. – oznajmiłam i wybiegłam z pokoju szukając wzrokiem mojej rodzicielki

Zauważyłam ją na dole, stała wściekła tupiąc nogą o posadzkę.
Gdy tylko zjechałam po schodach z pomocą Casity natychmiast podniosła głowę, założyła swoje rude włosy za uszy i utkwiła we mnie surowy wzrok jasno niebieskich oczu.
Na czole pojawiło jej się więcej zmarszczek natomiast policzki pokryte piegami były teraz jakby wklęsłe, zapewne przygryzła dziąsła.

- Diana Arguello. Gdzieś ty była?! – spytała ostro, po czym zlustrowała mnie wzrokiem

- W pokoju Isabeli. musiałam chwilę odpocząć. W końcu spadłam z kilkumetrowego kościoła. – przewróciłam oczami i wyszłam za nią żegnając przy tym Casitę

Gdy tak szłam powoli drogą prowadzącą do naszego domu, podbiegli do mnie Cris, Nico i Carmen cali ubrudzeni.
Na twarzy młodszego brata malowało się przerażenie, jego czarne włosy były zmierzwione i na niektórych kosmykach były kawałki piasku, natomiast jego zielone oczy były teraz skierowane na mnie, nie spodziewałam się tego, ale po chwili zawahania się, przytulił mnie z całej siły tak, że prawie mnie podniósł.

- Tęskniliśmy. – powiedział i puścił mnie powoli

Uśmiechnęłam się i przeniosłam wzrok na blondynkę.
Carmen pisnęła szczęśliwa i przytuliła się do mojej nogi płacząc.
Natomiast Nico stał i po prostu patrzył się na mnie, można by rzec, że przez chwilę w jego oczach zauważyłam iskierki szczęścia, lecz znikły one tak szybko jak się pojawiły. Dlaczego nic nie zrobił? Nawet nic nie powiedział.

- Diana. Kim oni są? – moja matka utkwiła we mnie pytający wzrok

- Przyjaciele. – uśmiechnęłam się w stronę rodzeństwa i pożegnałam się z nimi idąc dalej w stronę domu

Gdy tylko przekroczyłam próg domu, ojciec podszedł do mnie i zlustrował wzrokiem.

- Wybierz sukienkę na jutro, i umyj włosy. – kocham te jego polecenia, czuję się jak w wojsku

Skinęłam głową i bez słowa skierowałam się na górę.
Otworzyłam szafę i wyjęłam z niej wszystkie ubrania.
Po kilkunastu minutach przeszukiwań tony ubrań rzuciła mi się w oczy piękna, długa, czerwona sukienka z cekinami w różnych miejscach, była długa i idealnie na mnie leżała.

- Perfecto. – wyszeptałam z uśmiechem na ustach i poczęłam szukać biżuterii i pasujących butów

Wyjęłam z toaletki potrzebne mi kosmetyki po czym ułożyłam je aby czekały na jutro, następnie wyjęłam szczotkę do włosów oraz czerwoną spinkę i położyłam ją obok.
Gdy ogarnęłam kosmetyki, podeszłam do szafki z butami i wybrałam czerwone baletki.

- Wszystko gotowe, teraz trzeba tylko dotrwać do jutra. – poprawiłam włosy i położyłam się na łóżku

Przymknęłam na chwile powieki, byłam strasznie zmęczona, co raczej jest dziwne, przecież tyle spałam.
Jednak nie mogłam dłużej się opierać, zamknęłam oczy i pełna niepokoju związanego z jutrem, zasnęłam.

—————————

Dobra dobra wiem, dawno nie było rozdziałów, ale przepraszam, po prostu na jakiś czas przestałam mieć wenę na tę książkę i wiecie

Ale

Im back!!

Cieszycie się?

Mam nadzieję🤟

Dobra do następnego Bajj🦋

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro