Veintiocho

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Carmen... dlaczego nam nie powiedziałaś? – tak zwany „Nico" spojrzał na nią zawiedziony

Lecz dziewczynka nie odpowiedziała ponieważ łzy zalały jej twarz.
Spojrzałam ostrym wzrokiem na chłopaków.

- No i zobacz, przez ciebie dziecko płacze – wbiłam wzrok w starszego brata

- Ja nie- – chciał się wybronić, ale przerwał – Jak ty w ogóle masz na imię? I powtarzam, dlaczego twoja siostra była u ciebie w domu?

Przewróciłam oczami, widać, że mi nie ufają.

- Jestem Diana. Ty jesteś jak już wiem, Nico, a ten drugi? – spojrzałam na czarnowłosego który do tej pory stał cicho

- Cristian. Mów mi Cris. – odparł bezemocyjnym głosem

- No dobra. Więc znam już wasze imiona, mogę w takim razie powiedzieć czemu Carmen u mnie była. Otóż, wieczorem wymknęłam się z domu żeby odwiedzić mojego chłopaka-

- Masz chłopaka?? – oboje spojrzeli na mnie zdziwieni lecz po chwili ich wyraz twarzy zmienił się na zawód

- Tak, a co? – machnęłam ręką, co im do tego? – Kontynuując, zostałam tam na trochę, potem chciałam wrócić do domu, ale zobaczyłam Carmen na drodze, płakała, miała rozdarte kolano, zabrałam ją do domu i pozwoliłam zostać do rana, potem chciałam zabrać ją tam. – wskazałam na Casitę już tętniącą życiem

Nico zlustrował mnie wzrokiem po czym odparł mi patrząc się na miejsce które wskazałam.

- Dlaczego chciałaś ją tam zabrać? – jego spojrzenie utkwione było w wesołym domku

- Chciałam dać jej schronienie, myślałam, że nie ma rodziny bo nic o niej nie mówiła.. Właśnie, gdzie są wasi rodzice? – cała trójka spojrzała na mnie, wyglądało to tak jakbym rozdrapała jakąś zagojoną ranę

- Oni.. nie żyją – odpowiedź Crisa zabrała mi dech, to musiało być trudne..

- Tak mi przykro... – podeszłam bliżej i przytuliłam ich wszystkich – Tym bardziej powinniście tam zamieszkać, a jeśli nie chcecie mogę spytać się kogoś z mojej rodziny czy nie chciałby zbudować dla was domu – uśmiechnęłam się

- Naprawdę mogłabyś to dla nas zrobić? – na twarzy Crisa pojawił się szeroki uśmiech

- Jasne! Tylko najpierw chodźmy do Casity – wszyscy troje poszli za mną

W drodze cały czas myślałam o rodzeństwie.
Między innymi o tym co oni tu robią i czemu wcześniej ich nie widziałam?
Gdy dotarliśmy Casita otworzyła nam drzwi, a na powitanie wybiegła nam Isabela.

- Isa! – przywitałam przyjaciółkę na co ta podbiegła do mnie i stworzyła kwiaty wokół mnie

Cris, Nico i Carmen stanęli jak wryci.
Chyba nigdy nie widzieli takich rzeczy.

- Co? Boicie się mnie? – zaśmiała się moja przyjaciółka i zrobiła każdemu z rodzeństwa wianek na głowie

- Gdzie Camilo? – spytałam

- Zawołam go. CAMILO!!! ZŁAŹ TU TY GRUBA, LENIWA GNIDO!! – Isa wrzasnęła na cały dom przez co Dolores zbiegła ze schodów i zaczęła ją ochrzaniać za krzyki

- Co się dzieje? Jakiś pożar? – mój chłopak zszedł na dół za swoją wściekłą siostrą

- Cam! Patrz kogo przyprowadziłam! Są nowi. – przedstawiłam mu całą trójkę

- A więc to jest ten twój chłopak? – Nico wyglądał na zazdrosnego, ale przecież my w ogóle się nie znamy

- „A więc to jest ten twój chłopak?" – Cam przybrał postać bruneta który znów prawie dostał zawału – Camilo. Miło mi – podał mu rękę wybuchając śmiechem widząc minę chłopaka

- Diana! Kto to jest? – tym razem przyszedł Antonio

- To są nowi przyjaciele. Nico, Cris oraz Carmen – blondynka pomachała chłopczykowi, widać, że się dogadają

Nagle poczułam jak ziemia lekko się trzęsie.
O nie..

- Pepa! Uspokój się bo jeszcze rozwalisz cały dom! – krzyki Felixa rozległy się po Casicie

- Co się dzieje? – spytał przerażony Cris

- Nic, Tia Pepa straciła na chwilę kontrolę- – Isa nie zdążyła dokończyć gdyż z nieba zaczął lać się deszcz – Ugh! Tia! To była nowa sukienka! – krzyknęła gdy rudowłosa kobieta zbiegła ze schodów z chmurą nad głową

- Czy to normalne? – spytał mnie Cris przez co wybuchłam śmiechem

- Tak! Ta rodzina jest magiczna. Dlatego ją uwielbiam – uśmiechnęłam się w stronę Antonia który kłócił się z Parce robiąc mu wykład, że nie je się swoich przyjaciół

- Gdzie jest Luisa? Widział ją ktoś? – Julieta wyszła z kuchni ciągnąć za sobą Felixa

- Tu jestem mama! – odwróciliśmy się i ku naszym oczom ukazała się dziewczyna niosąca dziesięć osłów na swoich barkach

Nico prawie zemdlał ze strachu, cały pobladł, a jego oczy rozszerzyły się.

- Wszystko dobrze? – spytałam lecz on wpatrywał się w Madrigali jak zaczarowany i nic nie odpowiedział – Julieta dasz mu jakąś arepę? – spytałam kobiety która pobiegła do kuchni by coś dla mnie znaleźć

- Jedz – podała mu kawałek i wsadziła do buzi, natychmiast ochłonął

- Nico. Przyzwyczaisz się. – machnęłam ręką i podeszłam do Camilo całując go w policzek

- Znajdziesz dla nich miejsce do spania Cami? Musimy zbudować im dom, ale nie zrobimy tego w jeden wieczór – chłopak spojrzał na mnie z politowaniem

- Błagam cię. My? Nie zrobimy tego w jeden wieczór? My? Rodzina Madrigal? – uśmiechnął się i pogłaskał mnie po głowie – Zdobądźmy materiały i bierzemy się do roboty, pobiegł do Luisy zostawiajac mnie samą

- Hej Diana! – odwróciłam się gdyż usłyszałam jak ktoś woła mnie po imieniu

Za mną stała Mirabel.

- Hej Mira! Co tam? – odparłam i podeszłam bliżej dziewczyny

- Pamiętasz ten „pokój" Luisy?

Kiwnęłam głową.

- Jest już casi terminado! – uśmiechnęła się szerzej i jak zwykle poprawiła swoje duże okulary w zielonych oprawkach

//tłumaczenie: casi terminado - prawie skończony//

- Naprawdę? Mogę zobaczyć? – dziewczyna złapała mnie za rękę i pociągnęła za sobą na górę po schodach

Gdy znalazłyśmy się przy drzwiach, Casita pomachała nam za pomocą dachówek i zaprosiła do środka.

Faktycznie pokój był prawie skończony.
Niegdyś stare, niebieskie, popękane ściany teraz zamieniły się w morskie fale okalające pokój jak małą wysepkę na oceanie.
We wszystkich kątach stały świece na stojakach zamknięte w kloszu.
Natomiast obok nich stały małe, doniczkowe roślinki, na 100% dzieło Isabeli.

- I jak ci się podoba? – Mira usiadła na jednej z poduszek

- JEST MEGA! – krzyknęłam i zaczęłam skakać z radości – Nie wierzę, że nam się udało!

Nagle przerwał nam krzyk, a raczej przeszywający pisk który zapewne rozległ się po całym encanto.
Przerażone wybiegłyśmy z pokoju i za rogiem ujrzałyśmy przerażający widok...

———————
Tak tak wiem dawno nie było rozdziałów

Ale mam takie pytanie
Dlaczego jest coraz mniej komentarzy pod rozdziałami?
I mean
Ogólnie mniej kom i mniej wyświetleń i głosów..

Trch sad

No ale cóż

Wesołego wolnego bshs❤️✨

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro