Rozdział 13

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

       Po skończonej kolacji do ich stołu podszedł Andy. Zaplótł ręce wokół szyi Syriusza i musnął jego policzek.
– Spotykamy się tam, gdzie zawsze? – spytał cicho, jednak na tyle wyraźnie, aby pozostała czwórka mogła go usłyszeć. Remus zbladł gwałtownie, a Nathaniel widząc to, zacisnął palce na jego nadgarstku. Nie chciał, żeby Lupin wpakował się w kłopoty, a wszystko do tego zdążało. Jones specjalnie prowokował Lunatyka, ale raczej nie miał świadomości, jak tragicznie mogłoby się to skończyć.
– Pewnie. – Syriusz posłał mu szeroki uśmiech i przejechał językiem po wargach.
W Nathanielu coś się zagotowało na ten widok. No na wszystkie świętości, w które nie wierzył, nie opanuje się i w końcu go uderzy.
– Jesteś dupkiem, Black! Zwyczajnym dupkiem, bez kręgosłupa moralnego! Idziemy, skarbie. – Objął Remusa ramieniem i szepcząc mu coś do ucha, wyprowadził za drzwi.
Ponownie wszyscy, nawet nauczyciele skupili się na dwójce Gryfonów i na oniemiałym Syriuszu, który siedział przy stole jak sparaliżowany. Nie wierzył, że Nathaniel zdołał się mu postawić i do tego wywrzeszczeć mu to w twarz przy całym zamku. Nie mieściło się to w jego pojmowaniu rzeczywistości.


– Wiesz co, stary? Lubię cię, ale serio jesteś dupkiem. – Potter poprawił okulary i zgarniając torbę z podłogi, ruszył śladami dwójki przyjaciół. Zza pobliskiego rogu dobiegły go ich głosy przytłumione głosy. Schował się za ścianą i nasłuchiwał, żeby przypadkiem nie przerwać im w ważnym momencie. Remus już i tak był dość podenerwowany, a w tym momencie nie pragnął zaleźć za skórę Carterowi. Był zbyt zirytowany.
– ...cię kocham, ale Syriusz. Nath, co ja mam robić?!
– Ciii... będzie lepiej. Może przejrzy na oczy, a jak nie to osobiście wezmę go w obroty. I może wtedy się opamięta, bo, na Merlina, delikatny nie będę!
Zapewne w tym momencie Lupin spojrzał na niego z pobłażaniem, kręcąc głową. James za dobrze go znał, żeby nie stwierdzać tego z prawie stuprocentową pewnością.
– Dziękuję.
– Nie masz za co, Remmy. Przyjaciele powinni się wspierać.
W tym momencie James stwierdził, że wypadałoby się ujawnić. Chyba był do tego najlepszy moment, aby potem nie oskarżyli go o nadmierne wścibstwo.
– A ja też mogę powspierać naszego Lunia? – Z szerokim uśmiechem wyszedł zza rogu, kładąc dłoń na ramieniu bruneta.
– James? Ale ty... – Nathaniel starał się poukładać fakty w głowie. No kogo, jak kogo, ale jego się nie spodziewał. Potter zawsze stawał po stronie Syriusza, choćby się waliło i paliło, a odchyły Blacka potrafiły być całkiem spore.
– Carter to, że na początku ich związek mnie zszokował i z reguły spełniam zachcianki Syriusza, nie znaczy, że nie mam serca. A on zachował się jak dupek i tyle w temacie. – Wzruszył ramionami.
– Dzięki, James. – Lupin posłał mu lekki uśmiech. – To wiele dla mnie znaczy.
– Daj spokój, Luniek. To co panowie? Mam zapas piwa kremowego w szafce. Chętni?
 


     – ... i w tym momencie wziął Syriusza za te kłaki i wywalił za drzwi. Musiałbyś widzieć Nathaniela. Nie wiedział, po czyjej stronie ma stanąć, biedaczek. – James klepnął przyjaciela w ramię.
Trójka Gryfonów siedziała w dormitorium, pijąc piwo kremowe. Chłopcy opowiadali Remusowi co ciekawsze historyjki wzięte z czasów, kiedy był nieprzytomny.
Lupin roześmiał się, widząc naburmuszoną minę Nathaniela.
– No weź Nath! I tak wiesz, że cię...
W tym momencie drzwi otworzyły się z hukiem i stanął w nich Syriusz. Widząc scenkę na podłodze, uśmiechnął się drwiąco i podszedł do nich. Remus, widząc, że się zbliża odruchowo przysunął się do Nathaniela i skulił w sobie. Black tylko roześmiał się na ten widok.
– Taaak, chowaj się u tego chuchra, na pewno cię obroni. A poza tym przecież nie masz się czego bać. – Wyraz jego twarzy momentalnie złagodniał, kiedy zobaczył wylękniony wzrok bruneta. Chciał mu położyć dłoń na ramieniu, jednak Nathaniel zwinnym ruchem wysunął się przed Lupina i zasłonił go własnym ciałem.
– Łazienka, już! – warknął rozeźlony, ciskając gromy z oczu.


Syriusz wyraźnie się strapił, ale posłusznie ruszył za chłopakiem, który zatrzasnął drzwi za sobą. Dwójka Gryfonów usłyszała tylko odgłos uderzenia o policzek i Ty ostatni, kiedy wszystko ucichło. Najwidoczniej Nath pomyślał, żeby wyciszyć łazienkę. Remus poderwał się do góry, jednak Potter pociągnął go z powrotem na ziemię.
– Spokojnie Luniek. Nathanielowi po prostu na tobie zależy, nie chce go uszkodzić. Jeszcze jedno kremowe? – Błysnął zębami w szerokim uśmiechu, rozpoczynając nowy temat, który miał nadzieję zajmie Remusa na wystarczającą ilość czasu, aby Carter zdążył rozmówić się ze współlokatorem.

*Tymczasem somewhere in China...*

     Głowa Syriusza odskoczyła na bok, kiedy Carter z całej siły przyłożył mu w twarz.
– Ty ostatni... – Szybki ruch różdżki w stronę drzwi upewnił go, że Remus nic nie usłyszy. – ostatni sukinsynu! Jak mogłeś?!
Zacisnął dłonie w pięści i spojrzał na niego gniewnie. Emocje w nim buzowały, kiedy pomyślał, co Black zrobił Remusowi i o jego przerażeniu na widok Gryfona. Prawdopodobnie siedziało to w nim dużo głębiej, niż chciał się mu przyznać.
– Co mogłem? – Syriusz spojrzał na niego zaskoczony.
Nathaniel lekko poczerwieniał na twarzy, a jego wściekłość osiągnęła apogeum, kiedy na twarzy Syriusza zagościł uśmiech.
– Jak to co?! Ranisz go, ty sukinsynu! – Zaczął pięściami uderzać go po torsie, wyładowując całą złość. – Nie myślałem, że możesz zrobić coś takiego! Dobra – zdradziłeś go, nie walczyłeś, ale daj mu cholerny spokój! Nienawidzę cię! – Popchnął go mocno do tyłu. Black zachwiał się i ciężko opadł na posadzkę. Nie spodziewał się po sobie takiej siły, jednak iskierka dumy przemknęła przez jego umysł. Może siłą trafi do tego zakutego łba, bo tracił wiarę.
– A-ale Nathaniel...
– Co Nathaniel? Nie chciałeś? To nie tak? Daruj sobie! – dyszał głośno, jak po długim biegu, nie mogąc się uspokoić. Serce waliło mu szaleńczo, tłukąc się o żebra, a po głowie chodziła jedna myśl, żeby poważnie uszkodzić osobnika leżącego na podłodze. Zaciskał i rozluźniał pięści, chcąc chociaż trochę się uspokoić. Nie byłoby wskazane, żeby wpędzał Remusa w większe bagno, a znając go, chłopak strasznie by przeżył uszczerbek na zdrowiu Blacka.
– Ale kiedy ja nie wiem czemu...
– Black nie rozśmieszaj mnie! – przerwał mu po raz kolejny. – Jak masz jakieś pieprzone stany schizofreniczne, to won do pielęgniarki. Bylebyś się do Remusa nie zbliżał i nie narobił więcej kłopotów niż dotychczas.


Obrócił się na pięcie i wyszedł za drzwi. Przywitały go dwa zaciekawione spojrzenia.
– I co załatwiłeś, Carter? – James oparł się wygodnie o łóżko, wiedząc, że skoro Nath wrócił, to Remusowi do głowy nie przyjdzie się ruszać.
– Mam nadzieję, że spokój. Przynajmniej chwilowy. Remmy masz ochotę wyskoczyć do Luca? Chciał się z tobą zobaczyć. – Wyciągnął w jego stronę rękę, aby pomóc mu wstać, a ten chętnie z tego skorzystał.
– Pewnie, idziemy teraz?
– Ja nie mam nic przeciwko. – Uśmiechnął się, a kiedy zobaczył, że Remus to odwzajemnia, z jeszcze większą ochotą ruszył do drzwi.
– James, wrócimy późno – brunet zdołał tylko tyle rzucić przez ramię, zanim drzwi się nie zamknęły, a sam został pociągnięty w dół.

– Lucifer, przyszliśmy! – Nathaniel rzucił w głąb pomieszczenia. Zza drzwi wyłoniła się głowa nauczyciela, który widząc ich, uśmiechnął się i zaklęciem przywołał kubki z herbatą.
– Cieszy mnie to, Nath. Remusie, jak się czujesz? – Spojrzał zatroskany na swojego ucznia. Polubił tego chłopaka. Miał problem, ale był na tyle silny, żeby sobie z tym radzić. I wielki potencjał, którego do końca nie odkrył. A poza tym miał stu procentową pewność, że gdyby go nie polubił, to Nathaniel szybko wbiłby mu to do głowy, bo był do niega na tyle przywiązany, że wydrapałby oczy każdemu, kto twierdził inaczej.
– Już lepiej, dziękuję profesorze. Nathaniel bardzo pomaga. – Zaplótł ręce wokół gorącego kubka, czując przyjemne ciepło rozlewające się w jego ciele. Ostatnio cały czas chodził zmarznięty, co dokuczało mu niemiłosiernie, ale starał się to znosić. Możliwe, że jednym z powodów było to, że nienawidził eliksiru pieprzowego.
– Cieszy mnie to. I nie musisz mówić do mnie profesorze, kiedy jesteśmy sami. Po prostu Lucifer.
Nathaniel słysząc to, zdusił śmiech i z rozbawieniem wpatrywał się w nauczyciela. Ten tylko uniósł brwi do góry.
– Coś nie tak, panie Carter?
Na te słowa chłopak zsunął się z kanapy, kuląc się ze śmiechu na podłodze. Remus patrzył zdziwiony to na jednego, to na drugiego, ale w końcu machnął na to ręką, dopijając swoją herbatę. Ważne, że byli szczęśliwi.


     Kilka kolejnych tygodni minęło na powolnych przygotowaniach do świąt, coraz ciekawszych pojedynków na zajęciach z Obrony przed Czarną Magią i starannym unikaniu Syriusza na korytarzach. Black wiele razy próbował do niego zagadać, jednak Remus po prostu szedł w drugą stronę. Jednak Hogwart nie byłby Hogwartem, gdyby nie działo się w nim coś specyficznego.
Podczas grudniowego śniadania w Wielkiej Sali jak zwykle panował gwar i każdy przekrzykiwał znajomych, żeby ogłosić coś ważnego. Remus siedział na ławce oparty o Nathaniela i przesuwał leniwie wzrokiem po morzu twarzy. Od rozmowy Nathaniela z Syriuszem było trochę lepiej. Nadal załamywał się, kiedy widział ich blisko siebie, jednak Syriusz nie był więcej wredny. Cóż... może kiedyś się przyzwyczai, na razie jest w miarę szczęśliwy.
W tym momencie dyrektor podniósł się z krzesła i zastukał w kieliszek. Cała sala ucichła. Remus nadal nie wiedział JAK dyrektor to robi, ale mu wychodziło.
– Moi drodzy, chciałbym wam coś ogłosić. Otóż do naszej szkoły zawita nowy uczeń. Był zmuszony przenieść się z Bułgarii tutaj z pewnych względów. Tym samym mam nadzieję, że ciepło go przyjmiecie. Dość już ględzenia staruszka – Gabrielu prosimy.
Do pomieszczenia wszedł wysoki chłopak o brązowych włosach z miodowymi końcówkami. Szare oczy omiotły salę przyjaznym spojrzeniem, które na trochę dłużej zatrzymało się na Nathanielu. Nowy posłał mu szeroki uśmiech i ruszył dalej pewnym krokiem. Biła od niego świadomość tego, że aktualnie on zwraca uwagę wszystkich i jest panem sytuacji.
Gryfon zesztywniał nagle i z niedowierzaniem wpatrywał się w nowego ucznia, a jego usta ułożyły się w ładne „o", kiedy wyprostował się na siedzeniu.
– Gabriel – wyszeptał, śledząc go wzrokiem aż do stołu nauczycieli.
– Znasz go? – Remus spojrzał na niego zdumiony. Ten tylko kiwnął na to głową, nic nie mówiąc, ale nadal wpatrując się w bruneta, będąc w wyraźnym szoku. Lupin szturchnął go parę razy łokciem, ale nawet to nie pomogło.
– Gabiel Rapid – wykrzyczała MacGonagall. Podszedł do niej i szybko usiadł na stołku, zakładając Tiarę Przydziału.
Przez chwilę panowała cisza, a potem...
– SLYTHERIN!
Od strony stołu Ślizgonów dało się słyszeć w tej chwili głośne oklaski. Gabriel zdjął Tiarę i nie patrząc na to, że jego nowi współlokatorzy go wołają, podbiegł do zdumionego całą sytuacją Nathaniela. Gryfon podniósł się powoli, stając naprzeciwko niego.
– Siema, piękny! – zawołał Gabriel i przyciągnął go do krótkiego, aczkolwiek namiętnego, pocałunku.  


Uwaga, uwaga! *werble* Witamy Gabriela! 

Kocham faceta, jest cudowny. 

Miłej końcówki weekendu pyszczki! 

I nie obiecuję Wam, kiedy będzie następny rozdział. Przez robienie za tłumacza mam ograniczony czas niestety. :x

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro