Rozdział 8

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

     Nathaniel wszedł zszokowany do pokoju i od razu rzucił się na łóżko, jęcząc w poduszkę.
Remus aż podniósł się do pionu, odpychając ramiona Syriusza, który żachnął się, zakładając ręce na piersi i odwracając twarz w stronę ściany. Lupin machnął na to ręką, wiedząc, że jego humorki zaraz przejdą i spojrzał zdziwiony na przyjaciela. Coś jest zdecydowanie nie tak. Nathaniel nie rzucił żadnym zboczonym tekstem, ani nawet słówka nie pisnął, a to zdecydowanie nie był normalny stan.
– Nath, co się stało?
Ten pokręcił tylko głową i nawet nie spojrzał w jego stronę.
– Zostaw go, jak nie chce mówić. – Syriusz nieudolnie próbował zmusić Lupina do ponownego położenia się.
– Ale coś jest nie tak, Syri!
Podniósł się z łóżka i przysiadł na skraju materaca Nathaniela, kładąc mu rękę na plecach.
– Ej, co jest?
– B-bo Lucifer...
– Co z nim? Nath, popatrz na mnie, na Merlina!
Chłopak przewrócił się na plecy i wlepił oczy w Remusa. Ten, widząc go nie wiedział, czy ma się śmiać, czy płakać. Nathaniel cały zaczerwieniony zaciskał dłonie w pięści i patrzył na niego wyzywająco.
– Oj, czyli to problem TEJ natury.
– Spadaj, Luniek! – Zamachnął się na niego poduszką i ukrył twarz w dłoniach. – Kazał mi przyjść na prywatne lekcje o dziewiętnastej.
W pokoju po tych słowach rozbrzmiał śmiech dwójki chłopaków.
– No to ciekawie zapowiada się twój wieczór, Carter. – Black wychylił się ze swojego łóżka, szczerząc zęby w szerokim uśmiechu.
– Zazdrosny?
- Ja mam Remusa. – Usiadł na łóżku, przyciągając zaskoczonego chłopaka na kolana. Remus wtulił się w niego i musnął jego szyję ustami.
– Słodko wyglądacie.
– Powtarzasz się, Nathaniel. – Remus posłał mu lekki uśmiech.
– Wiem, ale to prawda.
Carter spojrzał na zegarek i wzdrygnął się. Już 6:30.
- Ja się muszę zbierać - wstał powoli z łóżka i z miną jakby szedł na ścięcie wyszedł, zamykając za sobą drzwi.
- Biedny...
- Żartujesz? Cała szkołą chciałaby być na jego miejscu, Lucifer wzbudza wielkie zainteresowanie.
- Twoje też? - Remus uniósł brwi, wpatrując się w twarz swojego chłopaka.
- Nie, ja mam ciebie.
- Odpowiedź prawidłowa.
Syriusz przewrócił się na łóżko, ciągnąc za sobą Remusa.
- Myślisz, że nic mu nie zrobi?
- Remmy, nie martw się tyle. Jakby co, to potem jakoś mu odpłacimy.
- Uhym...
Wtulił się w Blacka i trochę uspokojony, sięgnął po książkę leżącą na brzegu łóżka. Zdecydowanie chciał to doczytać.

     Nathaniel lekko zaniepokojony stanął przed drzwiami i zapukał. Te uchyliły się i stanął w nich Lucifer. Chłopak wytrzeszczył oczy na widok koszuli nauczyciela, której dwa pierwsze guziki były rozpięte i dopasowanych spodni. Wydawało mu się, że dostrzegł błysk w oczach mężczyzny, jednak znając życie to było tylko światło, które wybrało sobie akurat ten moment, aby się w nich odbić.
- Wejdź. - Odsunął się trochę, wpuszczając chłopaka do środka.
- Ummm, co dokładnie wymaga przećwiczenia? - Nath położył rękę na karku i spojrzał niepewnie na nauczyciela. Co prawda miał swoje przypuszczenia, co do celu jego wizyty, ale nie chciał wierzyć. Przecież krył się, poza tym, zawsze mógł to zrzucić na fałszywą interpretację. Przecież on był tylko zainteresowany zajęciami, bardzo dogłębnie zainteresowany i... Nie idzie ci to, Carter, pomyślał.
– Ty chyba już dobrze wiesz, prawda? – Mężczyzna powoli zbliżał się do zamyślonego chłopaka, który zaskoczony cofnął się, aż jego plecy dotknęły biurka. Przełknął głośno ślinę.
– N-nie wiem...
– Nie udawaj niewiniątka. Może i nie przewracałeś się specjalnie, ale te spojrzenia na moich lekcjach przypadkowe nie były. Widziałem jak śledzisz mnie wzrokiem – oparł dłonie na biurku, zakleszczając chłopaka w pułapce – oblizywałeś wargi.
– To tylko udowadnia to, że pan także się na mnie gapił. Dość intensywnie, śmiem sądzić.
Pewny ton i lekko zadziorny uśmiech miały tylko mu pomóc w oswojeniu się z sytuacją, bo wewnętrznie wręcz krzyczał. Z bliskości mężczyzny, jego zapachu i tego, jak bardzo na niego działał. Miał świadomość tego, że wpadł. Pogrążył się, bo był zbyt oczywisty i otwarty, ale nie mógł nic na to poradzić. A w tej chwili głosik w sumieniu krzyczący „NIE" nikł gdzieś daleko pod odgłosem szybko bijącego serca i tego, że coraz bardziej się nakręcał.
Lucifer wsunął dłoń pod koszulkę na brzuchu chłopaka. Nie odczuwając sprzeciwu podwinął ją do góry, z pomocą ciągle lekko zszokowanego, ale i zadowolonego Nathaniela ściągając ja całkowicie. Chwilę później wylądowała na podłodze, razem z koszulą nauczyciela. Przez myśl przemknęło mu to, że w sumie popełnia wielki błąd, ale skoro już zdecydował się na to, to wypada dokończyć.

– Chodź. - Wziął chłopaka za rękę i pociągnął za sobą do sypialni.
Tam posadził go na łóżku sam przysiadł obok, zaczynając muskać jego szyje ustami. Nath odchylił trochę głowę i jęknął cicho. Już od dawna był grzeczny, więc z jednej strony ewidentnie mu się należało, ale z drugiej... Co ja robię? Przecież to... W tym momencie Hayami wsunął język do jego uchylonych ust, przyciągając go do pocałunku. A pieprzyć to! Chętnie oddał pocałunek, kątem oka rejestrując coś czerwonego leżącego na szafce nocnej. Oderwał się od mężczyzny, sprawdzając co przykuło jego uwagę.

– Truskawki? I bita śmietana? – spojrzał zaskoczony na nauczyciela, który uśmiechnął się tylko i położył go na łóżku.
Nachylił się nad nagim ciałem Gryfona, przejeżdżając językiem po jego obojczyku. Nathaniel zakwilił cicho, wbijając palce w materac i rejestrując jedynie usatysfakcjonowane spojrzenie mężczyzny. 

Po wszystkim przeczesał jego włosy i zaplótł warkoczyk na palec.

- Wszystko dobrze?

- Lepiej nie było - wyszeptał chłopak i splatając ich palce razem, zasnął.

     Lucifer przysiadł na skraju materaca, ciężko wzdychając i szarpiąc się za włosy. Chciał patrzeć na perfekcyjne wręcz ciało dzieciaka, który aktualnie wtulał twarz w pozwijany koc, ale wiedział, że przesadził. Zdecydowanie przesadził i powinien za to wylecieć ze szkoły. Pójść grzecznie do dyrektora, przyznać się jak pierwszy lepszy uczniak i ze spuszczoną głową wysłuchać nagany. Nie potrafił. Już od jakiegoś czasu kłócił się ze sobą wewnętrznie, próbując nieudolnie opanować jego uczucia względem Cartera, ale zwyczajnie nie potrafił. A chłopak tylko go kusił, zapewne nieświadomie, ale to robił. A to, że dziś tu przyszedł... Mógł zrezygnować, prawda? Musiał zdawać sobie sprawę z tego, co go czeka, jednak bez większych sprzeciwów poddał się i nawet nie zająknął. Miał świadomość, że dzieliło ich tylko jedenaście lat różnicy, jednak stanowisko zobowiązywało w jakiś sposób. Ukrył twarz w dłoniach, biorąc kilka głębokich oddechów. Było już za późno na zmienianie czegokolwiek.

     Remus, nie do końca wiedząc co właściwie go obudziło, bo o dziwo dziś Potter nie chrapał. Przecierając dłonią oczy rozchylił zasłony przy łóżku i spojrzał w stronę wejścia do dormitorium. Uniósł brwi w niemym zdumieniu, kiedy zobaczył wkradającego się cicho do pokoju Nathaniela. Szybkie zerknięcie na zegarek uświadomiło go, że jest czwarta nad ranem i to zdecydowanie nie jest dobra pora na wracanie do pokoju. Zsunął się z posłania i podszedł do chłopka. Położył mu dłoń na ramieniu, na co ten wzdrygnął się i obrócił w jego stronę.
– O której to się wraca do dormitorium? Szlaban się przedłużył? – Zgromił przyjaciela wzrokiem. Ten skulił się pod jego spojrzeniem, bo doskonale wiedział, że pomimo przymykania oka na większość ich wybryków, to Remus nie pochwalał części z nich. Jak właśnie wracania do dormitorium o nieludzkich porach.
– A-ale Remmy, przecież wiesz, że...
Widząc jego spłoszony wzrok Remus nie wytrzymał. Skulił się na podłodze, ledwo hamując śmiech. Ze łzami w oczach podniósł głowę, ale kiedy zobaczył zdezorientowanie chłopaka skulił się na podłodze jeszcze bardziej. Nathaniel pokręcił głową ze zdumieniem, wpatrując się niedowierzającym wzrokiem w Lupina. Ten związek chyba źle na niego działał.
– Remmy, co ci jest? Oberwałeś czymś? Syriusz cię czymś naszprycował?
Zdołał tylko pokiwać przecząco głową i podjął próby uspokojenia się. Nawet nie wiedział, co sprawiło, że dopadł go taki atak. Chyba przez ostatni czas zbyt wiele się działo, a gdzieś przeczytał, że organizm musi odreagowywać. Nawet wilkołaczy! Kiedy już w miarę się ogarnął wyciągnął rękę w stronę Nathaniela, machając nią na boki.
– No, pomóż mi się podnieść!
Nath podciągnął przyjaciela do góry i z przyzwyczajenia trzepnął mu w ucho.
– Au... ty brutalu. Poskarżę się Syriuszowi!
- A skarż się. Należało ci się.
Remus tym razem roześmiał się w głos. Na to zza zasłony wyjrzała rozczochrana głowa Jamesa, który chyba miał zamiar zgromić ich wzrokiem, ale bez okularów i ze zmrużonymi oczami nie osiągnął takiego efektu, jakiego oczekiwał.
– Luniek, ja ci bardzo dobrze radze – jeśli nie chcesz, żeby twój szczęśliwy związek szybko się zakończył, to zamknij jadaczkę! – wyszeptał, rzucając jeszcze poduszką w jego stronę i już po chwili dało się słyszeć jego miarowy oddech.
– Przenosimy się do Pokoju Wspólnego?
– Tylko daj mi się ogarnąć, wyciągnąłeś mnie z łóżka, Nath. – Poklepał go po ramieniu, mijając w drodze do łazienki. Wiedział, że i tak już nie zaśnie, zbyt rozbudzony rozmową z przyjacielem.
Carter pokręcił głową, starając się jak najciszej otworzyć drzwi i zszedł do Pokoju Wspólnego, gdzie rozłożył się na kanapie przed kominkiem. Pozwolił, aby na jego ustach zagościł lekki uśmiech, kiedy wspomniał wydarzenie z wieczora. W tym momencie moralność niewiele go obchodziła.


Cześć pyszczki! 

Skończyłam wszystkie prace na zaliczenie, zostały tylko dwa egzaminy, więc mam nadzieję, że już niedługo będzie się tutaj pojawiało coś tak regularnie, jak wcześniej. Za zwłokę przepraszam i miłego tygodnia życzę! 

Ellie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro