𝘐 𝘫𝘶𝘴𝘵 𝘯𝘦𝘦𝘥 𝘴𝘰𝘮𝘦 𝘵𝘪𝘮𝘦, 𝘐'𝘮 𝘵𝘳𝘺𝘯𝘢 𝘵𝘩𝘪𝘯𝘬 𝘴𝘵𝘳𝘢𝘪𝘨𝘩𝘵

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Białe płatki śniegu wirowały w powietrzu i opadały na brudne seulskie ulice, tworząc śnieżne zaspy. Mroźny wiatr przenikał przez puchowe kurtki oraz skórzane płaszcze przechodniów, łaskotał ich policzki i nosy pozostawiając czerwone plamy na skórze, i pochylał nagie gałęzie okolicznych drzewek ozdobnych. Mimo to, było naprawdę pięknie, śnieg przykrył wszelkie niedoskonałości i brudy tego wielkiego miasta, wprawiając każdego w zachwyt.

― Kurwa! ― warknął niski brunet podskakując w miejscu z zimna. ― Gdzie jest ten jebany tramwaj?!

No może prawie każdego. Oto i Min Yoongi, we własnej swej jakże wspaniałej osobie. Jeden z tych, dla których nie ma nic pięknego w śniegu, szczenięta nie są „słodkie" tylko syfiące, a dzieci to same kłopoty. Był jednym z tych osobników ludzkiej rasy, dla których największą radością byłby koniec świata i śmierć wszystkich ludzi. A póki to nie nastanie pozostaje im jedynie chować się w swoich jamach zrobionych z ciepłych kocyków i zajadać się lodami, przeklinając cały świat. Więc chyba nie zdziwi was jego postawa w te mroźne popołudnie, kiedy zamiast w ciepłym domu musi stać w sypiącym się śniegu i tłumie ludzi.

Z małego głośniczka na przystanku leciały piosenki świąteczne, część ludzi wesoło mruczała pod nosem w ich rytm, a nawet pewien pan z czarną teczką pod pachą podrygiwał sobie delikatnie. Jednak ta ogólna radość i entuzjazm wcale nie udzielił się Min Yoongiemu, który stał teraz z bardzo wkurzoną miną i dłońmi zaciśniętymi w pięści. Jak on nie cierpiał zimy, śniegu, świąt i tego całego zamieszania! Spojrzał po raz setny na zegarek. Była szesnasta pięćdziesiąt siedem. Tramwaj był spóźniony o dokładnie dwie minuty! Brunet mocniej zmarszczył brwi i wcisnął dłonie głębiej w kieszenie. Pewnie jakby był trochę wyższy, nie miał okrągłych policzków i uroczego noska, wyglądałoby to wcale groźnie, jednak Yoongi bardziej przypominał zdenerwowane kociątko, niźli osobę której należy się bać.

Z głośnika właśnie poleciały pierwsze słowa „All I want for Christmas", gruby facet z pudełkiem chińszczyzny w ręku zaczął fałszywie nucić piosenkę pod nosem, jakiś bachor na rękach drobnej brunetki zaczął drzeć się wniebogłosy, a tramwaju jak nie było, tak nie ma. Yoongi spojrzał na dziecko z cieniem sympatii w oczach. Przynajmniej ono tak samo jak on, nie chciało tutaj być.

"I don't need a lot for Christmas, there's just one thing I need~"

― Boże, jak ja nienawidzę świąt... ―mruknął Yoongi i westchnął cicho. Ku jego radości nie musiał wysłuchiwać piosenki do końca i pojazd zjawił się z jedynie trzy minutowym poślizgiem. Z westchnieniem ulgi wsiadł do ciepłego wnętrza tramwaju z numerem osiem, który zmierzał ku tej bardziej mieszkaniowej części Seulu, bez wszystkich potężnych szklanych wieżowców i masie zapracowanych młodych ludzi. Yoongi mieszkał na małym osiedlu w jednym z apartamentowców. Tak właściwie to nawet nie tyle co w apartamentowcu, co w jego przybudówce. Gdzieżby studenta ekonomii było stać na cały apartamentowiec we stolicy? Jego mieszkanko było całkiem przytulne. Wchodziło się najpierw do ciasnego przedpokoiku, gdzie udało mu się jedynie zmieścić wieszak na kurtki i płaszcze, przez co jego buty zazwyczaj leżały porozwalane na podłodze. Dalej wychodziło się do aneksu kuchennego z wielkim oknem przez które było widać łunę miasta. Na lewo i prawo od wejścia do kuchni rozciągał się korytarz, którym jeżeli udamy się w lewo to dojdziemy do sypialni i łazienki Yoongiego, a jeżeli pójdziemy w prawo to dojdziemy do przestrzennego salonu. Całkiem dobre warunki jak na tak zaludnione miasto, jakim był Seul.

***

Yoongiemu zmęczonemu po całym dniu wykładów wreszcie udało się doczłapać do domu. Otrzepał swoje adidasy o czarną wycieraczkę i wygrzebał klucze z kieszeni. Pociągnął nosem, wsunął metal w dziurkę i po chwili ciepły dom stał przed nim otworem. Z głośnym jękiem ulgi wszedł w końcu do środka i od razu zrzucił z ramion przemoknięty, stary płaszcz, który miał na sobie plamy jeszcze z czasów liceum. Z szyi odwinął, również szary, szal i razem z kurtką rzucił na kaloryfer. Wyskoczył z adidasów, zakładając na stopy ciepłe papcie i od razu zrobiło mu się lepiej.

― Kotlet! Kotlet chodź tu!

Z głębi mieszkania dało się słyszeć donośne miauknięcie i po chwili, dostojnym i nigdzie niespieszącym się krokiem dotarło do niego grube kocisko i otarło się o jego nogi. Tak, nazwał swojego kota Kotlet i był z tego cholernie dumny. Głównie dlatego, że przeciwstawił się matce, która chciała nazwać go Puszek. Phi! Puszek, też mi imię...Co drugi kot się tak nazywał.

― Byłeś grzeczny dla tatusia, prawda?― Yoongi z małym uśmiechem na ustach, kucnął by pogłaskać miauczącego sierściucha. Kot jakby w odpowiedzi na jego wcześniejsze pytanie prychnął głośno i zamiast dać się w spokoju pogłaskać, odwrócił się w jego stronę swoim pięknym ogonem i ruszył w kierunku kuchni. Zwierzak aż za dobrze wiedział, że przyszła jego ulubiona pora dnia. A Yoongi pozbierał się z ziemi i poszedł za nim aby nakarmić sobie i kota.

***

Dochodziła godzina dwudziesta trzecia, kiedy Yoongi wreszcie odłożył laptopa i z westchnieniem ulgi włączył telewizor. Z jednej strony cieszył się ze swojej pracy. Nie musiał wychodzić z domu by projektować strony internetowe dla swoich klientów, jedynie niektórzy wymagali od niego zrobienie również i zdjęć, na co brunet zazwyczaj z chęcią przystawał. W końcu dodatkowa kasa, prawda? Z drugiej strony wolałby jednak, aby jego mieszkanko było jedynie miejscem odpoczynku. Ale i tak był bardzo zadowolony z takiego obrotu sprawy.

Wstał, zostawiając grający telewizor i poszedł zrobić sobie kawy. Tak, oto i kolejny fenomen w życiu Min Yoongiego. Poza jego nienawiścią do świąt, kotem z imieniem Kotlet i absolutnym brakiem wyczucia stylu, Yoongi pijał również kawę na noc. Stało się to jego małym rytuałem jeszcze w liceum, gdzie musiał się męczyć nad masą materiału do przerobienia i kawa była jedyną rzeczą, która potrafiła utrzymać go na nogach. Zagotował więc wodę, nucąc sobie jakąś najnowszą piosenkę IU pod nosem i nasypał do kubka z pięć łyżeczek aromatycznego proszku.

― Kotlet! Złaź ze mnie! ― pisnął kiedy poczuł, że kot przeskoczył z blatu na jego barki, ledwo mieszcząc na nich swoje grube cielsko. ― Chyba zorganizuję ci dietę mój drogi kolego... ― mruknął jeszcze, po czym złapał kota za kark i nie zważając na jego dźwięki protestu i pazury wbijające się w skórę, zrzucił go z powrotem na ziemie. Później doczłapał z powrotem do salonu i usiadł na zielonej kanapie znów wlepiając wzrok w ekran telewizora. Nie przejął się zbytnio, kiedy jego gruby kot po próbie wskoczenia na kanapę spadł z hukiem i głośnym miauknięciem na ziemię. Popił jedynie swoją cholernie mocną kawę i uśmiechnął się pod nosem. ― Dobrze ci tak sierściuchu...

Kot w odpowiedzi prychnął i zamachał dumnie ogonem, znów przymierzając się do skoku na kanapę. Tym razem Yoongi zlitował się i kiedy kocisko swoimi pazurami szarpało rozpaczliwie tkaninę by nie zjechać z powrotem na ziemię, złapał go i podciągnął do góry. Pożałował swojego dobrotliwego czynu jak tylko poczuł grube cielsko zwierzęcia na swoich kolanach, prychające by student zaczął go głaskać. Siedzieli tak wspólnie, Yoongi z jedną ręką w kociej sierści a z drugą, trzymającą kubek i kot rozłożony na jego kolanach wydający z siebie zadowolone pomruki.

Oglądali tą okrutnie nudną dramę tak długo aż Yoongiemu nie skończyła się kawa, a ręką zdrętwiała od głaskania i tak już śpiącego kota. Wyłączył telewizor i przeciągnął się lekko. Uśmiechnął się z czułością i delikatnie przełożył kociaka na kanapę, samemu wstając i z trudem dochodząc do kuchni by włożyć kubek do zlewu. Już cieszył się na myśl, że jutro nie ma wykładów bo ich główny wykładowca był katolikiem i udało mu się wyperswadować urlop u rektora. A na zastępczych Yoongi nie miał zamiaru się pojawiać. Nim brunetowi udało się ułożyć sobie w głowie kompletny plan dnia, który polegał na spaniu, spaniu, jedzeniu, spaniu poczuł wibracje w kieszeni. Niechętnie wyjął telefon, wpisał kod odblokowując go i spojrzał na ekran.

__________________
NIE ODBIERAĆ#1
Będę jutro
00:03

Lepiej się przygotuj.
00:04
__________________

Min ze złością wcisnął telefon z powrotem do kieszeni i oblizał suche wargi. Zamrugał parę razy by nie pozwolić łzom wypłynąć. Nie wiedział czy to przez zmęczenie czy może to, że chwilowo nie miał pieniędzy na porządny posiłek, jednak smutek przyszedł do niego wyjątkowo łatwo. Nostalgia zakryła oblicze młodego mężczyzny. Ale po chwili zamieniła się w złość. Teoretycznie mógł się spodziewać, że ona przyjedzie. W końcu były święta. Zdenerwowany Min przeczesał włosy ręką i ruszył w stronę salonu. Musi się odstresować. To nie było tak, że Yoongi nie lubił osoby skrytej pod nazwą: „Nie odbierać #1". Po prostu dalej był na nią zły przez pewną sytuację, która dla tej osoby była niczym znaczącym a dla Yoongiego oznaczało to totalne osamotnienie. Trudno było mu nie być złym.

Podążając za zdenerwowanym mężczyzną, przejdziemy teraz do najważniejszej części mieszkania Min Yoongiego. I nie, nie było to wbrew pozorom łóżko. Ani telewizor czy też i łazienka. Było to pianino. Jego ukochany instrument, który z ledwością udało mu się przetransportować z Daegu. Bogu dzięki, że miał wystarczające szeroko drzwi by pianino się zmieściło, i że jego straszy brat zadeklarował pomoc.

(A/N: wystarczą wam pierwsze nuty a już będziecie wiedzieć jaki to utwór, a jeżeli będziecie wiedzieć o co chodzi to doda wam to klimatu)

Teraz usiadł przed nim i musnął palcami poszarzałe klawisze. Zazwyczaj wydobywał z nich delikatne i pełne emocji melodie, jednak teraz przyszedł czas na jego gniew. Bez zawahania wyjął z teczki odpowiednie nuty. Niech cały budynek drży od melodii Jana Sebastiana Bacha.

Jednak kiedy ledwo skoczył grać „toccata & fugue w d minor" usłyszał jak ktoś łomocze do jego drzwi. Zdziwiony oderwał palce od klawiatury i znów wsłuchał się w ciszę panującą w mieszkaniu. Po chwili znów dało się usłyszeć łomot. Zdenerwowany wstał i zatrzasnął klapę z furią. Raźnym krokiem powędrował w stronę przedpokoju, z hukiem otworzył drzwi i nie zważając na przerażoną twarz chłopaka przed nim, warknął:

― Czego?

____________________________

Witam witam

1619 słów

V.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro