𝘔𝘢𝘺𝘣𝘦 𝘵𝘩𝘢𝘵'𝘴 𝘸𝘩𝘺 𝘐'𝘮 𝘤𝘰𝘯𝘵𝘳𝘰𝘭𝘭𝘪𝘯'

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


― Nie Jungkook.. Nie wiem o co ci chodzi.. A skąd niby ja mam wiedzieć jaka długość będzie się mu podobać? ― warknął Jimin do słuchawki i zawalczył sam ze sobą by się nie rozłączyć. Ostatnią rzeczą jaką chciał robić w ten sobotni wieczór to pomagać młodszemu w wyborze kolorystycznym mini zestawu BDSM. Naprawdę - nie znajdowało się to na liście jego marzeń. Już bardziej koszmarów.

― Ostatnio Taehyung coś pierdolił, że chce mnie zdominować. To ja jednak kupię te kajdanki z futerkiem, hyung. O parę tysięcy won droższe ale wiesz.. ― ciągnął swój monolog chłopak a Park miał ochotę przywalić głową o szybę przed nim. Baletmistrz siedział bowiem w oknie swojego mieszkania i niczym zawodowa starsza pani z osiedla, zza zasłony podglądał to co działo się w domu studencika ekonomii. A przynajmniej starał się podglądać, bowiem żadne okno z jego mieszkania nie wychodziło w stronę przybudówki Yoongiego (z resztą byłoby to zupełnie nie możliwe, okno musiałoby znajdować się w miejscu ściany) i Jimin aby cokolwiek zobaczyć, musiał otwierać je na oścież i wychylać się. Mimo tych nieudanych prób Jimin dalej nieustępliwie siedział na parapecie i cierpliwie czekał aż srebrny mercedes Junkiego odjedzie z podjazdu. ― Nie chce mieć potem zdartej skory na nadgarstkach, nie? Bo Taehyungie to niby taka cnotka ale wiesz... jak się uprze to zrobi. I jak Taehyungie hyung się za coś bierze to robi to najlepiej na świecie, wiesz? Bo Taehyungie jest taki strasznie utalentowany i w ogóle... Taehyungie ostatnio powiedział mi..

I w tym momencie Park się wyłączył wbijając swoje ciemne ślepia w ulice zza jego oknem. Płatki śniegu powoli opadały na asfalt i ogołocone drzewa, od razu się topiąc i wnikając w glebę. Luty w tym roku był wyjątkowo chłodny. Niemal nieustannie padał śnieg z deszczem lub sam śnieg a na ulicach była jedna wielka plucha.

Tancerz tak bardzo zapatrzył się na kota sąsiadki, który starał się upolować jakiś pozostały po jesieni pomarańczowy liść, że niemal nie zwrócił uwagi na to jak na ich osiedle wjeżdża ambulans. Niemal.

Taehyungie twierdzi, że u nich na roku jest taki jeden typek co się do niego przylepia. Masakra! Jak ja go znajdę to tak mu przypierdolę, że...

― Jungkook..?! Czekaj! ― Jimin w panice przerwał wypowiedź młodszego chłopaka i zerwał się ze swojego miejsca na parapecie niemal rzucając się w stronę korytarza. ― Karetka przyjechała!

C-co? ―blondyn nie zwrócił uwagi na zaskoczony głos Jeon w pośpiechu zakładając buty i naciągając jakiś płaszcz na ramiona.

― Do Yoongiego hyunga przyjechał ambulans! ― krzyknął do słuchawki i wypadł na zewnątrz nawet nie zamykając drzwi. Na moment po drugiej stronie trwała cisza.

Chim, spokojnie, jakby miał nie żyć to by nie zadzwonił na pogotowie, nie?

I po tych słowach Jimin się rozłączył.

***

Pierwszym co przyszło na myśl Jiminowi gdy biegł już w stronę domu Yoongiego, mijając po drodze karetkę jadącą z powrotem do szpitala, było, że starszy kogoś zamordował. Brata, tą całą Momo, albo Kyoko. Kto jak kto, ale Min Yoongi był do tego zdolny. Jednak szybko otrząsnął się z tej myśli, bez pukania wpadając do mieszkania Mina.

― Yoongi! ― krzyknął w panice wchodząc do przytulnej kuchni. ― Yoongi hyung!

Odpowiedziała mu jedynie głucha cisza przez co przez jego ciało przebiegł zimny dreszcz a dłonie samoistnie zaczęły się pocić. Chciało mu się płakać, jego młody umysł miał już rozplanowane najgorsze z możliwych scenariusze a ramiona zaczęły się trząść. Poczuł łzy w oczach na myśl, że coś się stało. Że coś się stało jego hyungowi.

― A co ty tu robisz ? ― odezwał się zza jego pleców delikatny kobiecy głos a Jimin mimowolnie się wzdrygnął i obrócił.

― Y-Yoongi? ― wydusił z siebie Jimin nie potrafiąc oderwać wzroku od ślicznej kobiety stojącej przed nim.   Wyglądałaby dokładnie jak Yoongi gdyby nie to, że miała dłuższe włosy, smuklejszą twarz i była o ciut niższa niż fotograf.

― Nie trafiłeś ―  dziewczyna zaśmiała się cicho patrząc na zdezorientowanie wypisane na twarzy młodszego chłopaka. ― Yoonji. Min Yoonji. Siostra bliźniaczka Min Yoongiego. Nie wspomniał nigdy o mojej egzystencji, co?

― N-nie? Miło poznać. ― wydukał blondyn i zarumienił się delikatnie pod bacznym spojrzeniem młodej weterynarz. ― Gdzie jest Yoongi hyung? Nic mu się nie stało, prawda? To nie jego zabrała karetka..?

― Spokojnie ― uśmiechnęła się kobieta, uśmiechy mają identyczne - stwierdził w myślach tancerz. ― Mój brat poszedł z Kyoko szukać Kotleta. Kotek przestraszył się ryku syreny. To słodkie jak się troszczysz o Yooniego.

― Yoongi hyung naprawdę nigdy o tobie nie wspominał.. ― szepnął Park, niespodziewanie dla samego siebie, tracąc swoją zwyczajną pewność siebie. Ta dziewczyna miała w sobie to coś. Jej spojrzenie było absolutnie przeszywające, jakby wiedziała o wszystkim co się dzieje w jego głowie.

― Mogłabym powiedzieć to samo...?

― Park Jimin ― przedstawił się uprzejmie i pokłonił przed starszą, która natychmiastowo to odwzajemniła. ― Mimo wszystko uważam, że to ja powinienem być bardziej zaskoczony Yoonji-ssi.

― Nie koniecznie ― bąknęła dziewczyna przeciągając się lekko. ―Masz ochotę na coś do picia?

― Tak, poproszę. Mógłbym herbatę, Min Yoonji-ssi?

― Pewnie ― brunetka nalała wody do czajnika. ― A wracając do tego co mówiłam przed chwilą. Mój młodszy brat miał w swoim życiu dokładnie dwóch przyjaciół. Z czego jeden jest kotem. Więc się to się nie liczy. Byłam naprawdę zdziwiona, że wreszcie rozkręcił swoje.. em, życie towarzyskie. Bo lubisz go, prawda?

― C-co? ― zająkał się Jimin przez nagłe pytanie brunetki. ― Oczywiście, że go lubię!

― To dobrze, bardzo dobrze ― stwierdziła starsza Min i z spokojnym uśmiechem podała zielony kubek w drobne łapki Parka. ―To kochane, że od razu tu przybiegłeś. Mieszkasz obok?

― Tak, ja i hyung jesteśmy sąsiadami.

I pewnie taka rozmowa ciągnęłaby się dłużej, bo obie strony były zainteresowane dalszą pogawędką, jednak przerwał im głośny trzask drzwiami.

― Ciociu Yoonji! 'nalezliśmy Kotleta! 'Ujek Yoongi jest caaały mokly! ― piskliwy głosik córki Junkiego dotarł do ich uszu podobnie jak po chwili zmęczony krzyk studenta ekonomii.

― Kyoko! Zdejmij te brudne buciory zanim wyjdziesz z przedpokoju! A ty Kotlet przestań się tak wyrywać! Ciesz się, że to ja cię znalazłem a nie jakiś hycel, przebrzydły kudłaczu ― dało się słyszeć głośne miauczenie (jakby w proteście) i po chwili do kuchni w paradował dumnie puszący swój ogon kot i już mniej dumnie prezentujący swe mokre włosy Yoongi.

Zdziwiony brunet aż zatrzymał się w miejscu, zaskoczony obecnością Jimina w swojej kuchni. A baletmistrz, kierowany wewnętrznym nakazem, odłożył kubek na blat i wręcz rzucił się w ramiona wymęczonego studenta.

― Yoongi-hyung, jak dobrze, że nic ci nie jest! ―  wyszeptał mu do ucha niższy a pianista cały zesztywniał. Troszeczkę mu zajęło połączenie faktów.

― Jimin..?

― Hyung! ― jęknął tylko chłopka i mocniej opatulił starszego swoimi silnymi ramionami. ― Tak strasznie się o ciebie martwiłem. Bałem się, że coś ci się stało.

Yoongi niepewnie oddał uścisk, po chwili jednak się całkowicie rozluźniając i opierając brodę o ramię młodszego i z delikatnym uśmiechem wtulając się w jego ciepłe, drobne ciało. Potem podniósł wzrok spotykając baczne spojrzenie Yoonji.

― Ten twój kolega, przybiegł tutaj jak tylko usłyszał wycie karetki na uliczce. Aż dziwne, że się nie spotkaliście. ― wytłumaczyła weterynarz, stwierdzając, że warto dać młodszym trochę przestrzeni. Złapała Kyoko za małą rączkę i poszła wraz z nią do łazienki umyć rączki.

―Och ChimChim ― powiedział brunet w jasną czuprynę i zacisnął palce na niebieskiej bluzie baletmistrza. ― Nie musiałeś się aż tak przejmować, ja...

― Kocham cię, hyung. Zawsze będę się przejmować. ― wyszeptał młodszy a Yoongi zapomniał jak się oddycha.

____________
Omg ale z tego rak jest
Tak w ogóle to powoli zbliżamy się do punktu kulminacyjnego..

edit 26.08.2020 ^

słuchaj, V. z 2018 ja rozumiem, że potrzebujesz dowartościowania bo matka cię nie kocha, ale błaganie czytelników o pochwałę jest trochę cringe

V.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro