Rozdział 20

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Catherine's POV

Godzina 14:40. Za pięć minut wyjdę na zewnątrz domu, gdzie powinni czekać na mnie Louis i Maya. O 15:00 rozpoczyna się spotkanie rebeliantów, które zostało zorganizowane po wydarzeniach minionego dnia. Po tym okropnych pożarze. Wielu ludzi ucierpiało, bardzo wielu. Niestety nie wszyscy mieli takie szczęście jak ja czy Maya. U nas skończyło się to na bardzo delikatnych oparzeniach i podtruciu dymem. Jednak wiele osób nadal przebywa w szpitalu. Byli i tacy, którzy stracili...

- Dość - szepnęłam sama do siebie. Ostatnio bardzo dużo rozmyślam o tym, co się stało i nie wychodzi mi to na dobre. Muszę się ogarnąć. Nie ma innej opcji.

Przeczesałam jeszcze palcami włosy, wzięłam szybko moją torbę i zbiegłam ze schodów. Moja mama stała z zimną już herbatą przy oknie w kuchni i wpatrywała się w przestrzeń.

- Pa, mamo! Idę na spotkanie! - krzyknęłam. Odwróciła głowę w moją stronę i blado się uśmiechnęła. Następnie wróciła do tego, co robiła wcześniej. Czyli stania i patrzenia się w nic konkretnego. Niestety to bardzo częsty widok.

Tak jak myślałam, przed drzwiami czekał Louis. Tylko Louis.

- A gdzie nasza Spóźnialska? - zażartowałam.

- Dobrze wiesz, że Maya żyje w jakiejś innej strefie czasowej, więc jeszcze trochę sobie poczekamy - zaśmiał się Louis.

- Skoro jeszcze jej nie ma... - zaczął chłopak - chciałem jeszcze raz się zapytać, czy na pewno wszystko w porządku?

- Tak, nic mi nie jest.

- Na pewno? Wczoraj wyglądało to poważnie.

- Louis - złapałam go za ramiona tak, że był naprzeciwko mnie - uwierz mi. Naprawdę czuję się bardzo dobrze. Nie musisz się o mnie tak non stop martwić.

- Dobrze wiesz, że i tak się będę martwić - na te słowa uśmiechnęłam się tylko.

- A co wy tam robicie, moje gołąbeczki? - powiedziała, spóźniona jak zwykle, Maya.

Momentalnie odsunęłam się od chłopaka, czując, jak się czerwienię. Louis przeczesał tylko ręką włosy z zakłopotaniem.

- Ty nam lepiej powiedz, czemu znów nie jesteś na czas, Maya - odparł Louis.

- Korki były - odpowiedziała.

- Przyszłaś tu na piechotę.

- Wiecie co? - powiedziała, opierając teatralnie dłonie na biodrach. - Zaraz się spóźnimy, powinniśmy się pośpieszyć.

Ruszyliśmy więc znaną nam drogą do kryjówki rebeliantów. Zanim doszliśmy na miejsce, Louis jeszcze z dwieście razy pytał nas, czy dobrze się czujemy, a nasza odpowiedź była zawsze taka sama: tak. Chociaż, prawdę mówiąc, to nie do końca czułam się dobrze. O ile fizycznie czułam się świetnie, o tyle strasznie było mi przykro z powodu tego, jak potoczył się wczorajszy dzień. Ponieśliśmy wczoraj tak wiele strat, bo nie dość, że w ludziach, to jeszcze doszczętnie zniszczona została nasza Szopa - miejsce, w którym spędziłam połowę dzieciństwa, poznałam moich przyjaciół i mogłam odbiec od przytłaczającej rzeczywistości.

Ludzie powoli zbierali się w oddalonej o kilkadziesiąt metrów od głównej placówki sali, której nie dosięgnęły płomienie. Widziałam na ich twarzach stres. Właściwie trudno się dziwić. Wczoraj miała miejsce identyczna sytuacja, czyli normalne spotkanie, które zakończyło się tragedią. Ja też trochę się bałam, ale przekroczyłam próg z nadzieją, że dziś będzie dobrze. Bo nadzieja umiera ostatnia...

Po chwili na podest do mównicy podeszła Jane. Wyglądała na przygnębioną i mniej pewną siebie, a to bardzo rzadki widok.

- Witam was wszystkich. Nie owijając w bawełnę, przejdę do konkretów. Jak wszyscy wiecie, minionego dnia miała miejsce przykra sytuacja. Na terenie naszej kryjówki i wioski wybuchł pożar, który przyniósł nam straty w ludziach i wyposażeniu. Na razie nie szacowałam jeszcze dokładnie tych strat, ale od razu mogę was zapewnić, że są duże. Niestety - Jane spojrzała w ziemię i po kilku wdechach wróciła do przemówienia. - W każdym razie spotkaliśmy się tutaj, bo jest coś bardzo ważnego, co musicie wiedzieć.

Po sali przeszedł cichy szmer i poruszenie. Wiadomo, każdy chciał wiedzieć co to takiego.

- No więc, w naszych szeregach jest szpieg.

Zszokowana popatrzyłam najpierw na Mayę, potem na Louisa. Oboje wpatrywali się w Jane z niedowierzaniem. Zresztą nie tylko oni. Wszyscy ludzie zaczęli rozmawiać czy nawet krzyczeć, aby przywódczyni wszystko wytłumaczyła.

- Bardzo proszę o ciszę! Ja, tak jak wy, jestem tym bardzo niemile zaskoczona, ale nie możemy nic na to poradzić. Fakty są jakie są. Przeprowadziliśmy śledztwo i wszystko wskazuje na to, że ogień został podłożony celowo.

- Ale skąd wiadomo, że to szpieg? Może ktoś ze strażników nas znalazł i postanowił unicestwić. Może to po prostu był ktoś z zewnątrz - odezwał się jeden mężczyzna.

- Możliwe, że to strażnicy podłożyli ogień, ale niemożliwe jest, że przy naszym patrolu mogli oni obserwować to miejsce wystarczająco długo, by znać nasze słabe strony. Zdrajca, doskonale znał szczegóły funkcjonowania rebelii i powiedział strażnikom, kiedy dokładnie nas zaatakować, żebyśmy się tego nie spodziewali i nie mogli odpowiednio zainterweniować. Nie wiem, kto jest szpiegiem, ale apeluję do was, abyście mieli oczy i uszy szeroko otwarte. Nikomu nie ufajcie teraz na słowo. Nie przyjmujcie od nikogo zleceń. Tylko i wyłącznie ode mnie można wam to robić. Czy to jasne?

Słyszalny był pomruk przytakujących.

- Dobrze. Szpieg może wiedzieć o rebelii i jej planach dosłownie wszystko, a to jest dla nas ogromnym zagrożeniem. Dlatego też, ze względu na nasze bezpieczeństwo, plan ataku na królestwo zostaje zawieszony do odwołania.

Po tych słowach Maya momentalnie odwróciła do mnie głowę. W jej oczach można było ujrzeć niesamowitą ulgę. Odpowiedziałam jej delikatnym uśmiechem. Wiedziałam, że Aiden jest dla niej ważny i że nigdy nie chciała atakować królestwa, z resztą jak i ja czy reszta naszych przyjaciół.

Poczułam delikatne stuknięcie w rękę. Odwróciłam się w stronę Louisa.

- Słabo, że mamy szpiega, ale za to wyszło nam na dobre z tym planem ataku - szepnął chłopak.

- Tak, to prawda - odparłam.

Chwilę później wyszliśmy na zewnątrz. Czekali tam już na nas nasi przyjaciele. Pewnie byli bliżej wyjścia i szybciej udało im się wyjść.

- Jak myślicie, kto jest szpiegiem? - zapytała Zara poddenerwowana.

- Nie chcę nikogo bezpodstawnie oskarżać - odparł Connor - ale obawiam się, że lista podejrzanych może być naprawdę długa. Przecież znamy masę ludzi z rebelii, którym nigdy nie ufaliśmy i to może być ktoś z nich. Ale z drugiej strony, to wcale nie musi być ktoś z nich. Teoretycznie, to może być kompletnie każdy.

- Taka prawda - powiedział Louis, monitorując twarze przechodzących obok nas osób. Jak go znam, będzie starał się odgadnąć, kto jest tym szpiegiem.

- Gdyby w rebelii był Gavin, obstawiałbym właśnie na niego. Ten typ zawsze był... A. No tak. Przepraszam, Maya. Nie powinienem był o nim wspominać - Jamie zwrócił się do dziewczyny z wyraźną skruchą na twarzy.

- Nic nie szkodzi. Było minęło - odparła blondynka, udając, że wszystko jest okej. Wiedziałam jednak, że jest odwrotnie.

Po chwili rozeszliśmy się wszyscy do swoich domów, a ja cały czas zastanawiałam się, kto może być szpiegiem. Prawdą jest, że stwarza od okropne zagrożenie, nie tylko dla mnie, ale też dla Mayi i Louisa i wszystkich pozostałych ważnych dla mnie osób.

***

Aiden's POV

Uczyłem się. A przynajmniej próbowałem.

Obok mnie siedziała Rosie, a ja miałem wlepiony wzrok w książkę od historii. W zamku mam nauczanie indywidualne, z najlepszymi nauczycielami z Rosetone. Dodatkowo historia mojego królestwa oraz wszystkich innych jest... zawiła. Niestety muszę ją znać doskonale, bo w końcu kiedyś zostanę królem. Może nawet już niedługo.

Oderwałem wzrok od książki i popatrzyłem przez okno. To, co ujrzałem za nim bardzo mi się spodobało i wywołało u mnie w pewnym stopniu fascynację. Bo padał śnieg. Pierwszy raz w tej zimie.

- Patrz - dotknąłem lekko ramienia Rosie, żeby zwróciła uwagę. - Pada śnieg.

- Ładny - powiedziała jedynie.

Rosie była dziwnie cicha tego dnia. Taka też trochę przybita. Chciałem ją jakoś rozweselić, więc przedstawiłem jej moją propozycję.

- Chodźmy na dwór, pobawmy się w śniegu, a potem wróćmy tutaj i wypijmy kakao z piankami. Co o tym myślisz?

- A może wypijmy kakao bez wyjścia na dwór? Jakoś nie lubię zimna i... śniegu.

- A... okej - odpowiedziałem rozczarowany.

Uwielbiałem śnieg. Biały puch, przy którym zapominałem o zimnie i po prostu miło spędzałem czas. Sam ze sobą. A w tym roku chciałem spędzić ten czas z kimś dla mnie ważnym. Tylko problem w tym, że "ktoś ważny" właśnie nie lubi śniegu.

- Mogłabyś mi powiedzieć, co się dzieje? Widzę, że coś cię trapi - powiedziałem, bo naprawdę zaczynałem się martwić o tą brunetkę.

- Wydaje ci się - odpowiedziała wymijająco.

Złapałem lekko jej podbródek, robiąc tak, żeby brunetka na mnie popatrzyła.

- Co się dzieje? - zapytałem łagodnie.

Wzięła głęboki wdech i przetarła twarz dłońmi.

- Po prostu strasznie się martwię o nas. Bo jakby... ostatnio podczas tego pożaru w miasteczku tak szybko pobiegłeś ratować Mayę, że... - zrobiła chwilę przerwy. - Boję się, że to ona jest dla ciebie ważniejsza.

- Wiesz przecież, że tak nie jest.

- Wiem. Jasne, że wiem. Bałam się po prostu... wiesz. No i też się bałam, że nie wyjdziesz z tamtego budynku. Byłeś w środku tak długo, a ja widziałam jak zawalał się dach i...

- Ale już jest wszystko dobrze - zapewniłem.

Pokiwała lekko głową.

Czy Maya jest dla mnie ważniejsza? Myślę, że nie da się porównać Rosie do Mayi. Rosie jest moją przyszłą narzeczoną, a Maya przyjaciółką. Ale to fakt- pobiegłem ratować Mayę z palącego się budynku, narażając własne życie, ale dla Rosie pewnie zrobiłbym to samo.

- Kocham cię - powiedziała Rosie.

- Ja ciebie też.

***

Hejka!

Na początku chciałybyśmy bardzo podziękować suzie_watt za wstawienie TikToka, dzięki któremu mogłyśmy poszerzyć nasze zasięgi! Nawet nie wiecie jakie to jest piękne uczucie, zobaczyć własny fragment książki w "dla ciebie"! Raz jeszcze bardzo mocno dziękujemy! Zapraszamy przy okazji do przeczytania jej książek oraz do wpadnięcia na jej TikToka : suzie_watt

Chcemy podziękować też Wam wszystkim za 3 tysiące wyświetleń oraz ponad 500 gwiazdek!

Jeszcze mamy dwa pytania:

1. Jak myślicie kto jest szpiegiem?

2. Kim jest ten Gavin? (w końcówce Catherine's POV został on wspomniany)

Czekamy na Wasze odpowiedzi!

Miłego dnia/ nocy <3

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro