Rozdział 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Natalie

Nadszedł upragniony weekend. Obudziłam się o siódmej i spojrzałam za okno. Niebo było rozpogodzone, więc po cichu liczyłam, że może nieco się ociepli. Nie planowałam nic konkretnego – lubiłam działać spontanicznie. Pomyślałam, że zadzwonię do Vanessy i spytam, czy nie wybierze się ze mną po południu na zakupy. Dawno nie robiłyśmy sobie babskiego dnia.

W końcu zwlekłam się z łóżka i pomaszerowałam do kuchni. Włączyłam telewizor zawieszony na ścianie. Aktualnie trwał program Enjoy your morning. Cholernie popularny i uwielbiany przez miliony Amerykanów.

Prezenterzy, razem ze swoim gościem, omawiali problem posiadania w domu kilku psów naraz. Parsknęłam śmiechem – coraz częściej odnosiłam wrażenie, że ludzie na siłę szukali problemów lub nazywali tak pewne rzeczy, które dla wielu innych stanowiły codzienność.

– David, a może ty nam powiesz, jak poradzić sobie z kilkoma psami naraz? – spytała jedna z dwójki prowadzących, Kate Horton.

– Nie radzę sobie sam ze sobą, a ty uważasz, że udałoby mi się z to z co najmniej dwójką psów? – zażartował.

Gość obecny w studiu uśmiechnął się w odpowiedzi na dowcip Davida.

– Mnie nie spytacie? – odezwał się głos za nimi. Kamera natychmiast najechała
na tę osobę.

Na ekranie pojawił się Jack Foster, ubóstwiany przez miliony kobiet w całym kraju. Prowadzący pokręcili głowami, mimo to nie wyglądali na urażonych. Właśnie taki był Jack – karmił Amerykanów, co weekend prezentując swój kunszt kulinarny w porannym programie.

– Jack, masz psy? – Foster wygiął usta w rozbrajającym uśmiechu w odpowiedzi na zadane mu pytanie.

Obserwowałam go łakomym wzrokiem. Był uważany za niezłe ciacho, jednak posiadał opinię prostaka i bufona. Już nie raz popisał się tekstami na temat kobiet.

No cóż, nie każdy przystojniak musiał być inteligentnym, czarującym mężczyzną.

– Nie, ale i tak świetnie bym sobie z nimi poradził – wymruczał zmysłowym głosem.

Ciekawe, ile kobiet właśnie marzyło, żeby pan Foster zmaterializował się w ich kuchniach i przemówił do nich takim tonem.

– Skąd ta pewność siebie? – zainteresował się David Willmoore.

Nie byłam specjalistką od relacji międzyludzkich, lecz przysięgłabym, że on i Jack nie darzyli się zbytnią sympatią, chociaż przed kamerami pokazywali coś zupełnie innego.

– Wystarczy, że ugotuję dla nich coś dobrego, czyli zrobię dokładnie to,
co najlepiej mi wychodzi. – Jack puścił oczko do Kate.

– To faktycznie jakiś sposób – wtrącił się gość programu.

– A nie mówiłem? Moja kuchnia czyni cuda. – Jack wyglądał na cholernie zadowolonego z siebie.

– Jestem pewien, że przekonasz nas o tym za kilka minut, kiedy nadejdzie twój czas. – przerwał mu David i kamera najechała na głównego rozmówcę.

Willmoore zaczął zadawać kolejne pytania, jego koleżanka włączyła się do rozmowy. Wszystko obserwowałam kątem oka.

– Dziękujemy panu za pojawienie się w naszym studiu. – Horton wyciągnęła dłoń do trenera psów. – Jack, co nam dzisiaj zaprezentujesz?

– To zależy, co chciałabyś zobaczyć, słodziutka... – Foster znów ją czarował. Perlisty śmiech Kate zabrzmiał na antenie.

– Cokolwiek, byleby to nie było jedzenie dla psów.

– Dla ciebie jestem w stanie przyrządzić coś specjalnego – odpowiedział z niezwykłą powagą, czemu przeczył wzrok.

– Co na to twoja żona? Albo dziewczyna? – padło pytanie ze strony Davida.

Z coraz większym zainteresowaniem obserwowałam dwóch samców, którzy bawili Amerykanów swoim wystąpieniem.

– Nie posiadam ani jednej, ani drugiej – odparł bez skrępowania Jack.

Zawsze dziwiłam się ludziom, którzy występowali publicznie, że znosili to tak spokojnie. Tym bardziej, jeśli chodziło o programy na żywo. Tam nie dało się nic wyciąć, nic zatuszować. Jedna wpadka i ludzie zapamiętywali to na długie tygodnie bądź nawet miesiące.

– Naprawdę? – Kate uniosła wysoko brwi. – Dlaczego?

– Bo nie mogłem się zdecydować, której kobiecie podawać śniadanie do łóżka – odparł, jednocześnie krojąc filet anchois.

Niejedna kobieta miała uciechę, patrząc na niego. Foster posiadał niezłe ciało, bardzo umięśnione ramiona i twarz, którą Michał Anioł musiał wykłuć dłutem.

Pewnie uciekł ze szpitala psychiatrycznego – skomentowałam pod nosem.

– Drogie panie, nasz Jack, jak same słyszycie, jest wolnym mężczyzną. Do tego świetnie gotuje. Co nam dzisiaj upichcisz? – David zareklamował kolegę po fachu.

Zareklamował czy może to był dyskretny znak dla Fostera, żeby odczepił się od Kate? Willmoore, w moim mniemaniu, wyglądał na zainteresowanego koleżanką.

– Zgodzisz się prowadzić moje konto na Match.com? Po takiej promocji nie nadążę z odpisywaniem na wiadomości. – Nie przestając mówić, Jack kręcił się przy blacie kuchennym.

Przyglądałam się temu z niekłamanym zainteresowaniem. Niestety byłam tylko kobietą.

– Dzisiaj postanowiłem zrobić jedną z najbardziej znanych sałatek w Stanach.

– Czyli? – Kate wyglądała na wyraźnie zainteresowana tym, o czym opowiadał i co robił.

– Czyli sałatkę Cezar. – Jack wrzucił pokrojone kawałki fileta w panierce na dobrze rozgrzaną oliwę z oliwek.

Jedno musiałam mu przyznać – znał się na tym, co robił. Co prawda, nie miałam sposobności, żeby spróbować jego dań, bo Jack nie zdecydował się otworzyć własnej restauracji. Gotował jedynie na ekranie telewizji, ale było widać, jak dobrze bawi się w kuchni. Ucieleśnienie marzeń wielu kobiet, wspaniała powłoka i jeszcze do tego potrafił nakarmić.

– To jedna z najbardziej znanych na świecie sałatek wymyślonych na terenie Stanów Zjednoczonych. A ja ją uwielbiam – wyjaśnił, robiąc swoje.

– Myślę, że dzięki tobie stanie się jeszcze bardziej uwielbiana – podpowiedziała Kate.

Czyżby zainteresowała się Jackiem? A co na to jej kolega?

– Wiesz, Kate? – Foster obdarzył ją gorącym spojrzeniem. – I tutaj przyznam ci rację. – Podczas gdy filet smażył się na patelni, Jack wyciągnął świeże grzanki. Postawił je z boku i wziął do ręki sałatę rzymską, porwał ją na strzępy, po czym wrzucił do miski. Kiedy filet był gotowy, przełożył jego kawałki do innego pojemnika, aby wystygły. – Jedliście już śniadanie? – spytał współtowarzyszy ze studia.

– Oczywiście, że nie. Czekałem, aż ugotujesz nam coś pysznego – odezwał się, milczący przez dłuższą chwilę, David.

– A skąd przekonanie, że akurat ciebie poczęstuję? – Foster przybrał poważną minę, jednak ryknął śmiechem, gdy Willmoore wytrzeszczył oczy.

– Jesteś zabawny. – Główny prezenter starał się zatuszować własne zakłopotanie komplementem.

Wyraźnie było czuć napięcie na linii Willmoore – Foster, co czyniło program znacznie atrakcyjniejszym. Przez to nie zauważyłam, kiedy skończyłam jeść.

– Przestań! Zawstydzasz mnie. – Kpiący ton nie pozostawiał złudzeń. Jack lubił bawić się słowami i wypowiedziami przeciwników. Wykorzystywał wszystko, co tylko mógł, żeby podnieść swoje notowania. – Może zostawię coś dla ciebie, jeśli nadal będziesz mi sypał takimi pochwałami.

– Uważaj, bo się skuszę – mruknął David.

Zastanawiałam się, jak bardzo jest wściekły. Na jego miejscu już dawno wzięłabym patelnię i walnęłabym Jacka w twarz. Sam zainteresowany nic nie robił sobie z tego, czy kogoś uraził, czy nie. Co więcej, odniosłam wrażenie, że właśnie o to mu chodziło.

– Skusić to możesz się na naukę gotowania przy moim boku. Może wtedy bardziej poszczęści ci się przy poszukiwaniu wybranki serca – zadrwił Foster.

Aż otworzyłam usta ze zdziwienia. Normalnie chamstwo pierwsza klasa. Kamerzysta dobrze wiedział, na kogo powinien skierować obiektyw, bo na ekranie znalazła się tylko twarz Davida, któremu wyraźnie drgały powieki.

– David, coś dziwnego się z tobą dzieje. Strasznie drżą ci powieki. Masz niedobór magnezu? – spytał Jack na antenie.

Nie wytrzymałam – parsknęłam tak głośno, że z pewnością usłyszała mnie cała ulica. Willmoore, o ile to było możliwe, jeszcze bardziej poczerwieniał.

– Kończysz już, Jack? – zagadnął, ignorując zaczepkę.

– Oczywiście. Zapraszam do konsumpcji. – Mężczyzna nałożył gotową sałatkę na dwa talerze i podsunął je w stronę prowadzących.

Na jego twarzy zawitał arogancki uśmiech. Musiał doskonale zdawać sobie sprawę z tego, że jego bezczelność i zachowanie dobrze się sprzedaje. Niejednokrotnie czytałam o tym, że Jack Foster należy do czołówki najbardziej lubianych prezenterów. Właśnie przez to, jaki był na antenie.

Kate i David podeszli do stołu. Czas Jacka właśnie się kończył. Nie miałam ochoty dłużej tego oglądać, dlatego sięgnęłam po pilot i wyłączyłam telewizor. Rozglądnęłam się w poszukiwaniu komórki.

– Cześć. Co robisz?

– Uwierzysz, jeśli się przyznam, że właśnie planowałam zaatakować mojego faceta? – Van roześmiała się po drugiej stronie.

– Gdyby tak było, nie odebrałabyś połączenia. A co więcej, później zebrałabym taki ochrzan, że słyszałoby cię całe Lexington.

– Za dobrze mnie znasz – mruknęła z rozbawieniem. – Masz szczęście, że Adam przed wyjściem odpowiednio się mną zajął.

– Przecież jest sobota. Dlaczego wyszedł?

– Akurat dzisiaj przywożą nowy sprzęt do siłowni. Musiał być obecny przy odbiorze – wyjaśniła. – A ja kwitnę w mieszkaniu.

– To może dasz się namówić na szybkie zakupy i kawę?

– Z przyjemnością przystanę na twoją propozycję. Nie zamierzam siedzieć i czekać, aż wróci.

– Wolisz, żeby to on czekał na ciebie?

– Oczywiście. Dzięki temu mogę liczyć na bonusy.

– Van, jeszcze raz wspomnisz o seksie, a przyrzekam...

– Mówiłam o obiedzie – wtrąciła, zanim skończyłam. – Natalie, kochanie ty moje. Koniecznie trzeba znaleźć ci faceta, bo niedługo wydłubiesz mi oczy za samo wypowiedzenie imienia Adama. Przyjedziesz po mnie czy ja mam wziąć auto?

Van miała rację. Przez brak seksu ogarniała mnie coraz większa frustracja. Chyba każda kobieta na moim miejscu czułaby się tak samo.

– Przyjadę.

– W takim razie czekam na ciebie.

Dziesięć minut później wsiadłam do samochodu i zesztywniałam, czując pod tyłkiem zimną skórę z obicia fotela. Ekspresowo włączyłam ogrzewanie, oczekując w napięciu, aż wnętrze się nagrzeje.

Mieszkanie Van znajdowało się cztery mile ode mnie. Gdy dojechałam
na miejsce, przyjaciółka stała już na chodniku. Szybko wsunęła się na siedzenie
i pomknęłyśmy w stronę najbliższego centrum handlowego.

– Jak dużo masz czasu?

– Dzwoniłam do Adama. Nie wróci wcześniej niż za dwie godziny.
A może nawet i później. Dlatego nie musimy się aż tak spieszyć. Chcesz kupić coś specjalnego, czy błąkamy się od sklepu do sklepu, aż coś nas urzeknie?

Właśnie tak zazwyczaj wyglądały nasze zakupy. Pewnie dlatego tak bardzo je lubiłam.

– Błąkamy się – odpowiedziałam z uśmiechem. – Za to z chęcią zajrzę do Victoria's Secret, żebyś kupiła nowy komplet, który spodoba się Adamowi. – Mrugnęłam porozumiewawczo.

– Cholera, wiesz, jak mnie skusić.

Przyjaciółka podkręciła muzykę w radiu i razem ze mną zaczęła śpiewać utwór Bloodhound Gang The bad touch. Podrygiwała przy tym na siedzeniu i wymachiwała rękami, aż prawie posikałam się ze śmiechu. Do centrum dojechałyśmy, ocierając policzki z łez radości.

– Czy twój chłopak wie, że dłuższe przebywanie z tobą grozi trwałym uszkodzeniem zdrowia lub nawet utratą życia?

– Kiedy zaczynam występ w mieszkaniu, Adam zawsze ściąga koszulkę. Wtedy przechodzi mi ochota na wygłupy, a przychodzi na coś innego.

Przewróciłam oczami i podążyłam prosto do sklepu.

Jakie mieli tu cudeńka. Pomimo braku partnera kochałam kupować nową bieliznę. Która kobieta nie lubiła czuć się seksownie?

Van od razu zagłębiła się między wieszakami, przyglądając się z dużym zainteresowaniem poszczególnym kompletom.

Musiałam przyznać, że Adam Wilson był szczęściarzem, mając taką laskę u swojego boku. Dopiero niedawno zjawiłyśmy się w centrum, a już przynajmniej dwóch facetów obejrzało się za Vanessą Turner. Gdyby Adam to widział, rozniósłby ich na strzępy. Van wspominała, że bywał bardzo zazdrosny.

– Jesteś szczęściarą, Van. Też tak chcę! – jęknęłam, podążając za przyjaciółką. Jeszcze nic ciekawego nie wpadło mi w oko.

– Może powinnaś założyć konto na Match.com? – rzuciła zachęcająco. Nie pierwszy raz poruszała ten temat.

– Zwariowałaś? Wiesz, ilu desperatów tam się kręci? – Mój wzrok przyciągnął przepiękny komplet w kolorze chabrowym. Od razu chwyciłam za wieszak. – Jakoś nie kręci mnie ten portal. Inne zresztą też nie. – Od razu zastygłam, widząc wzrok Vanessy. – Swoją drogą, dzisiaj już drugi raz o nim słyszę.

– A kto pierwszy o nim wspomniał?

– Oglądałam Enjoy your morning. Jack Foster zapytał Davida Willmoore'a, czy zechce prowadzić jego konto, bo ten zareklamował Jacka jako kawalera do wzięcia – wyjaśniłam pokrótce.

– Jack Foster to kawał ciacha. Gdyby nie Adam, pewnie spróbowałabym nawiązać z nim kontakt. – Van zachichotała.

– Twoje szczęście, że tego nie słyszy. Poza tym jak chciałabyś nawiązać kontakt
z kimś, kto jest bardzo znanym człowiekiem i z całą pewnością oblegają go kobiety, mimo że na antenie zgrywa chama?

– Mogłabym zaczaić się na niego pod stacją, w której pracuje. Kiedyś przecież musi stamtąd wyjść. – Lekko wzruszyła ramionami, jakby to było tak proste, jak
mi wytłumaczyła. – Masz chęć na Jacka przystojniaka?

– Jest seksowny, to prawda. Może nawet zniosłabym jego chamstwo, ale dobrze wiesz, że facet typu Jacka Fostera jest poza moim zasięgiem. Więc podziękuję. Poszukam w innym kręgu.

– A to już jakiś istnieje? – Otrzymałam rozbawione spojrzenie.

Van skierowała kroki do przymierzalni. Trzymała łącznie pięć kompletów. Ja dopiero jeden, ale to i tak dobrze. Wolałam kupić mniej, lecz takich, które mi się spodobają, niż kilka, które będę zalegać w szufladzie.

Weszłam do sąsiedniej kabiny i się rozebrałam. Założyłam bieliznę i spojrzałam w odbicie lustra. Nie wiedziałam, czy to zasługa bielizny, czy mojego dobrego humoru, jednak poczułam się w niej mega atrakcyjnie i bardzo kobieco.

Gdyby tylko pojawił się ktoś, komu mogłabym pokazać ją w zaciszu sypialni. Westchnęłam i ściągnęłam z siebie komplet. Ledwo wyszłam, a Van już na mnie czekała.

– Biorę. A ty?

– Również – potwierdziła. – Szukasz czegoś jeszcze czy idziemy dalej?

– Dalej.

Zbierałyśmy się do wyjścia, kiedy zadzwonił telefon Vanessy. Jej uśmiech dał mi jasno do zrozumienia, że nasze wspólne zakupy dobiegły końca.

– Odwiozę cię – uprzedziłam jej prośbę.

– Nat, ale ja... – usiłowała protestować. Pewnie dopadły ją wyrzuty sumienia, że nasz wspólny czas tak szybko dobiegł końca.

– Chcesz posiedzieć z Adamem. Rozumiem. Widzicie się tylko wieczorami, bo przecież on wychodzi jeszcze przed tobą. Jedź i pokaż mu, co sobie kupiłaś. Może nawet przez chwilę nacieszysz się którymś kompletem.

Zachichotałam, gdy wyobraziłam sobie, jaką Wilson zrobi minę przy prezentacji.

– Przez ciebie zżerają mnie wyrzuty sumienia – burknęła, potwierdzając moje wcześniejsze domysły.

Roześmiałam się. Dobrze wiedziałam, jak to jest być w związku. To naturalne, że więcej czasu pragnęło się poświęcić partnerowi niż przyjaciołom.

– Jesteś pokręcona, wiesz o tym? – spytałam, kierując kroki do wyjścia.

– Obiecuję, że zarezerwuję dla nas jeden weekend. Pojedziemy dokądś, co ty na to? – Van rzuciła torbę na tylne siedzenie. To samo zrobiłam ze swoją.

– A co, Adam wyjeżdża? – Nie mogłam darować sobie tego żartu.

– Bo zaraz wycofam propozycję! – Uderzyła mnie lekko w ramię.

– Okej, okej. Wybierz termin, a pozwolę ci wywieźć się nawet na Grenlandię.

– Wolę cieplejsze rejony, dość namarzłam się tej zimy. Przeglądnę weekendowe oferty i coś załatwię. Obiecuję.

– Daj znać, jeśli coś wymyślisz.

Kiedy odstawiłam ją pod mieszkanie, pożegnałyśmy się i odjechałam w stronę domu.


Match.com – jeden z najstarszych serwisów randkowych na świecie.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro