12

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Herman opadł na łóżko, wciągnął przez nozdrza czysty zapach prześcieradła, w końcu prał je dwa dni wcześniej, więc jeszcze nie wchłonęło wystarczającej ilości potu i wydzielin by zalatywać ciężkim odorem ciała. Mimo wykonanego zadania czuł się bardzo zmęczony. Od dawna tak nie było… Nie był rozbity tym, że poprzedniej nocy prawdopodobnie wyrzucono ciało kilkaset metrów od miejsca gdzie cierpliwie czekał na złodzieja, który nigdy nie zrealizował dostawy. Bardziej martwił się tym, jakie przyniesie to konsekwencje. 

Podobnie było za czasów Hectora McKreiga, gdy Herman dostał zlecenie "przekonania" pewnego bogacza w Paryżu, by po dobroci rozstał się ze swoją kolekcją znaczków pocztowych z lat dwudziestych. Coś co miało być zwykłą robotą przeistoczyło się w walkę o życie, w której Feniks ledwo uszedł żywy. Dosłownie przemknął się przez bramki na lotnisku w Beauvais z fałszywym paszportem. Minął się wtedy z płatnym zabójcą z Chorwacji, który wracał z Oslo po zakończonym zadaniu. Morderstwie. Herman poznał się na jego zachowaniu, wiele razy widział winnych, kryjących się pod płaszczykiem wymuszonego relaksu, albo pod maską niecierpliwych pasażerów. Problem w tym, że pod tymi warstwami znajduje się tykająca bomba, z zapłonem ustawionym na Bóg wie kiedy. Co ciekawe każdy skrywa w sobie taki ładunek, tylko czasem dowiaduje się o tym gdy szrapnele zniszczą go od środka. Jego i jego bliskich.

Właśnie, bliscy. Herman miał jedynie Lisę i Helen, która leżała podpięta do respiratora od dziesięciu lat gdzieś w Wielkiej Brytanii, niezdolna do przyjmowania gości. Śmierć Jasona odcisnęła piętno na całej rodzinie Devitów. Tej która pozostała. Zdarzyło się to jedenaście lat temu, Herman miał wtedy dziewiętnaście lat, Helen prawie siedem. Do oficjalnej wiadomości trafiła informacja, że rozbito jedną z najważniejszych melin gangu Peters'a, bukmachera ustawiającego wyścigi. Nie wspomniano że policja i siły specjalne wiedziały dokładnie o wszystkich mrocznych interesach, w tym narkotykach, bimbrowniach i rozbojach. To była kwestia czasu, by odkryli melinę i wpadli tam z całym arsenałem. Wszyscy zginęli. A budynek spłonął. 

Wtedy razem z trzydziestoletnim Billem Marone, który wziął go pod swoje skrzydła, zaczęli piąć się po drabinie kariery w półświatku miasta Kribston. Z czasem doszedł do tego, co ma teraz. Designerskie mieszkanie, wystarczająco środków by utrzymać siebie i bratanicę na przyzwoitym poziomie. Mimo to płacił za obserwację Helen Devit i troskliwą opiekę. Bo o nic nie dbał bardziej niż o rodzinę. Tylko to się dla niego liczyło po śmierci brata. I obiecał sobie chronić Lisę przed niebezpieczeństwami tego świata na tyle na ile był w stanie. Nigdy nie dowiedziała się o profesji jego ani Jasona. Ze łzami w oczach przekazywał jej informację o śmiertelnym wypadku samochodowym gdzie spłonął żywcem jej ojciec. Ale wiedział że to nic w porównaniu z bólem, który by poczuła na wieść że Jason Devit był gangsterem, bandytą, szmuglerem, egzekutorem długów, który obijał mordy pijakom i hazardzistom. Co z tego że dla rodziny skoczyłby w ogień? 

Był zły. I nic go nie tłumaczy, prawda? 

- Prawda Jason? Mnie też nic nie tłumaczy. To czemu dalej brnę w to gówno? - szepnął w pościel Herman i uderzył pięścią w poduszkę. Popłynęły mu nawet łzy. Od dawna nie myślał o bracie, a ta cała akcja ze Złotą Agawą wyprowadziła go z równowagi. Musiał wziąć się w garść. Ale teraz był Hermanem Devitem, Feniks został za drzwiami wejściowymi. Mógł trochę popłakać, bo Lisa siedziała u siebie w pokoju ze słuchawkami na uszach. Tak myślał. Nie zajrzał. Nie zapytał jak było w szkole. Mimo wszystko czuł, że się od siebie oddalają. On chciał mieć ją blisko, ona chciała się wyrwać. Jak każdy nastolatek. Niedługo miała urodziny. Za trzy tygodnie. Będzie miała osiemnaście lat... Później pójdzie do collegu.
Wtedy Herman odetchnie z ulgą. Uwolni się od tego ukochanego ciężaru. I… i co?
Zapomniał. Zasnął zmęczony swoimi ciemnymi sprawkami.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro