27

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Tamara Lobster zerknęła najpierw na osobę siedzącą przed nią, by wrócić do ekranu marki Dell w jakie wyposażony był komisariat. Sprawczyni napadu pod wpływem substancji psychoaktywnych, równocześnie będącą w posiadaniu czterdziestu gramów metamfetaminy i osiemnastu gramów kokainy była Lisa Devit. Urodziła się w Minneapolis w Minnesocie 26 października 1998 roku, niedługo miała mieć urodziny. Tamara spojrzała na dziewczynę.

Siedziała rozparta na metalowym krześle z założonymi rękoma na piersi, czarny warkocz dyndał bezwładnie za nią, z twarzy nie dało się nic wyczytać poza wyniosłością i pogardą. Lobster westchnęła.

- Wiesz, co zrobiłaś?

- Proszę o adwokata. 

-Posłuchaj… masz kłopoty. Ale jeśli powiesz mi, kto daje ci towar, rozwiążemy to polubownie… - zaczęła Tamara, ale urwała widząc zaciętość na twarzy Lisy Devit. Podała jej telefon. - Masz jeden telefon. Już dzwoniłam do twojego opiekuna prawnego, Hermana Devita. Niedługo powinien tu być.

- Tak jak mój adwokat - Lisa skończyła pisać wiadomość i wysłała ją, po czym oparła się wygodnie o siedzenie. 

Po dwudziestu minutach Tamara wpuściła adwokata, ubrany był w szary garnitur i nosił okulary. Mężczyzna spojrzał znacząco na policjantkę, która wyszła na korytarz, by zderzyć się z Hermanem. 

- Co się dzieje, gdzie jest moja… 

- Rozmawia z adwokatem, panie Devit. Musimy poczekać… 

Ale Herman nie czekał, tylko rozwarł drzwi i wszedł do pokoju.

- Herman? - Zdziwił się adwokat, ale Herman go odtrącił i złapał Lisę za ramię. Ta momentalnie krzyknęła i wyszarpnęła się z uścisku, a Devit został przyparty do ściany przez adwokata.

- Nie wiedziałem, że zajmujesz się wyciąganiem nieletnich ćpunek, Elegant - syknął Herman i próbował się wyrwać, ale Roger "Elegant" Cooper trzymał go mocno.

- Chcesz ją wyciągnąć? Mogę to zrobić, ale się nie wtrącaj - warknął Cooper i puścił Devita. - Każdy ma swoją rolę do odegrania. Daj mi pracować, dobra? 

Herman zwiotczał gdy do pomieszczenia weszła Lobster, westchnął i wyszedł za nią.

- Rozumiem, co pan przeżywa, ale teraz najważniejsze jest zdrowie bratanicy. Musi iść na odwyk, a że niedługo kończy osiemnaście lat, nie wiem kiedy odbędzie się sprawa sądowa, bo o taką wniósł właściciel sklepu, który został doszczętnie zdemolowany i obrabowany z trzech tysięcy dolarów z sejfu. Radzę się teraz uspokoić i czekać na… 

Herman tylko kiwał głową, słowa wlatywały jednym uchem, a wypadały drugim. Opadł na drewnianą ławę i czekał, podczas gdy Tamara Lobster pisała notatki na telefonie. Po godzinie Roger wyszedł i poprosił Lobster na stronę. Długo rozmawiali. 

Następnie poprosili do siebie Hermana.

- Więc chcemy załatwić sprawę polubownie z właścicielem, ja się tym zajmę. Do tego czasu moja klientka musi pójść na odwyk narkotykowy. W razie konieczności ciągnięcia sprawy sądowej deklaruję gotowość do obrony praw klientki - oznajmił Cooper i zapiął aktówkę.

- Dobrze, przewieziemy ją do ośrodka, ale pan - Lobster wskazała na Devita. - Musi podpisać kilka formularzy, wiem że to trudny czas…

- Miejmy to za sobą - westchnął Herman i ruszył za Tamarą do biura. Gdy szli korytarzem, Lobster niespodziewanie go zagadnęła:

- Jak pańskie oko?

- W miarę. Jakoś się goi, ale piecze jak cholera…

- Widziałam pana w szpitalu, nieźle pana pobito. W klubie Demencja?

- Ta - Herman się wyprężył. Musiał ważyć każde słowo. - Byłem na piwie po pracy.

- Tak wcześnie? Gdzie pan pracuje?

- Jestem freelancerem, robię wyceny i takie tam, zajmuję się ustawianiem przetargów między dwoma podmiotami, ostatmio robiłem projekt renowacji starej fabryki śrub z 1967 roku. Ta przy Green Line.

Oczywiście nic nie robił, ale miał całą aktualną dokumentację, plany, pieczątki i certyfikaty, wszystko oczywiście na obiektach Billy'ego Marone by pozorować ciężką pracę wolnego strzelca. Ale to pytanie go zaniepokoiło. I już się nie odezwał, aż do pożegnania gdy podpisał wszystkie potrzebne dokumenty. Przed wyjściem z budynku zobaczył jak Lisa Devit jest prowadzona przez funkcjonariuszy w stronę radiowozu, który odechał w stronę ośrodka leczenia uzależnień znajdującego się pod miastem.

- Kurwa - jęknął.

- W rzeczy samej - potwierdził Roger Cooper paląc papierosa. - Ja pierdolę, że też Bill do tego dopuścił…

- Powiedział ci? 

- Nie, ale nie jestem głupi. Powiązałem kropki ze wszystkich poszlak, które podała mi Lisa i wychodzi na to, że Marone wykorzystał młody wiek, czystą kartotekę i młodzieńczy bunt połączony z uzależnieniem do własnych celów. Zwiększył spedycję, ma dilerów wśród dzieci… kurwa, nie wiem nawet, kiedy to się stało, w sensie do tej pory trzymał się swojego terenu, klubów i kasyn, no i sztuki, a tu wychodzi na to, że chce iść na wojnę z Black Eden…

- W dupie mam jego plany, Elegant. Wkurwia mnie, że wykorzystał do tego niewinne dziecko. Córkę mojego martwego brata. Taki z niego skurwiel! Jak tylko skończę swoją ostatnią robotę, to koniec. Odchodzę. I niech się wszyscy wreszcie wytłuką.

- Na pewno tego chcesz? - spytał poważnie Cooper dopalając papierosa.

- Jak cholera… jak twoja ręka? 

- Nieźle. Wilczyca robi dobrą robotę. A widzę, że u ciebie nie najlepiej. Kto ci tak oko rozkurwił, Devit? Kula do kręgli?

- Nie, jebane czubki z Black Eden. Za daleko się zapuścili, myślą, że wszystko im wolno… kurwa, wojna wisi w powietrzu, czuję to.

- Nie ty jeden… dobra, zwijam się. Mam jeszcze robotę, no i muszę opracować plan wyciągnięcia twojej bratanicy z pierdla, do którego niewątpliwie zmierza, chyba że wkroczę w jej obronie i wymyślę jakąś bajeczkę…

- Dziękuję ci, Roger. Naprawdę…

- Podziękujesz jak odzyskasz obraz, a ja znów bez przeszkód będę mógł walić konia. Wtedy napijemy się piwa. Kurwa, chyba teraz się napiję nawet… trzymaj się, i hej! Nie trać głowy. Pomogę jej. Mam w końcu dyplom Harvardu.

- Prawdziwy?

- Za chuja nie. Ale wiem sporo o prawie. Szczególnie jak je łamać - zaśmiał się Cooper i spojrzał na złoty zegarek Casio. - Lecę. I jeszcze raz, nie trać głowy, Herman!

Głowę za to traciła Tamara Lobster, bo przed minutą dostała informację od Krohna że po pierwsze, podejrzanym numer jeden jest Marcus McArtur, czyli człowiek Billy'ego Marone, i po drugie, że ze szpitala zniknął Bradley Malahiash. I że nad jego łóżkiem znaleziono namalowaną sprayem złotą roślinę...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro