Rozdział 20

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Od mojego przybycia minął tydzień, przez ten czas nauczyłam się przywoływać mojego Avatar'a, lecz pojawia się on tylko na kilka sekund. Władca Podziemi Hades nie jest skory do współpracy, choć z każdym dniem jest coraz lepiej. Nasze treningi odbywały się w piwnicach, gdzie armaty grały pierwsze skrzypce. Jeżeli nie udało Ci się wykonać polecenia, dostajesz strzał z armaty. Mam kilka śladów, głównie na plecach, ale nie bolało to tak, żebym nie mogła chodzić. Jako iż musieliśmy dostosować się do reszty, kazano nam nadrobić zaległości z tygodnia. Cieszyło mnie to, było czymś jak wytchnienie od armat i ciszy w pokoju. Po zwykłym treningu zostawaliśmy na sali i robiliśmy ćwiczenia.
Dzisiaj czułam, że stanie się coś niezwykłego, jak tylko wstałam z łóżka, zaczęło się coś we mnie gromadzić, jakaś forma energii. Ciągle piłam serum zgodnie z zaleceniami, ale w tajemnicy przed dziewczyną. Na stołówce siedzę z chłopakami i chociaż kazano nam to zmienić, nie mam takiego zamiaru.

-Mogłabyś się ruszyć? Stoisz na środku przejścia.- krzywo się uśmiechnęłam i przepuściłam blondyne w drzwiach.- Gdzie się podział twój cięty język?

-Szkoda mi go na takie błahostki, pokaże Ci na treningu co miałam na myśli.- odepchnęłam ją i pierwsza opuściłam pokój.

Na treningu ewidentnie wstrzymywałam emocje, zarówno negatywne, jak i agresywne. Hinano była tutaj już od miesiąca, a jej postępy szły wolniej niż krew z nosa. Nie mogłam się doczekać na trening z armatą, chciałam już wypuścić całą energię z siebie.
W piwnicach byłam na razie tylko ja, czekałam na gościa, który obsługuje maszynę. Zjawił się po kilku minutach, miał kamienny wyraz twarzy, wskazał abym zaczynała. Nie ubierałam gogli, źle mi się kojarzyły. Skoncentrowałam całą swoją energię, uklękłam na jedno kolano, przyłożyłam dłoń do murawy, Tylko mnie nie zawiedź-powtarzałam w myślach, wstałam, moja dłoń wystrzeliła w górę. 

-Król Podziemi Hades!!- pode mną zrobiła się dziura, buchnęło czerwone światło, z niej wystrzelił mój Avatar. (Wygląd poniżej, zamiast głów, trzyma czaszkę)

Wiedziałam, że się udało, Avatar nie znikł, pojawił się w całej okazałości. Usłyszałam za sobą brawa, pozbyłam się więc Hadesa i odwróciłam się w stronę źródła dźwięku. Przed oczami miałam przyjaciół, którzy byli powodem zamieszania i pozostałych z ośrodka. Patrzyłam jak blondyna robi się purpurowa ze złości, podniosłam wyżej głowę i uśmiechnęłam się. 

-Przy nim mój Lancelot to pchła, gratulację.-uśmiechnął się.

-Dzięki, kiedy udało Ci się go przywołać?

-Po wczorajszym treningu, coś mnie tknęło żeby spróbować, nie jest jeszcze w takiej formie jak Hades, ale zawsze coś.

-A Tobie Hakuryuu jak idzie?

-Święty Świecący Smok jest prawie gotowy, brakuje tylko odpowiedniej mocy, by go przywołać...

-Spok...-nie dane mi było skończyć, gdyż usłyszałam strzał z armaty. Odwróciłam się i prawie całkowicie zatrzymałam strzał.

Chłopcy zrozumieli o co chodzi i udali się do swoich ''pomieszczeń''. 
Do końca dnia ćwiczyłam przywoływane i utrzymywanie Avatar'a, nie było to łatwe, zwłacza gdy ktoś strzela do Ciebie. Musisz jednocześnie myśleć o Hadesie, starać się go utrzymać, odbijać strzał i na zawołanie schować go. To był trudny dzień, a trudniejsze miały dopiero nadejść.

Kolejny tydzień, kolejne wyzwania, granie meczy z Avatar'ami...
Nic tak mnie nie zmęczyło od czasu powrotu z Rajskiego Ogrodu, jak te mecze. Niby ciągle miałam więcej energii i sił od innych, ale czułam że bieganie trochę mnie zmęczyło.
Po treningach zaczynałam więc samotnie ćwiczyć biegi z Avatar'em, żeby podnieść jakoś sprawność zarówno fizyczną jak i oddechową. Saginuma wiedział kim jestem od samego początku i pozwalał mi na dodatkowe treningi. Ani razu nie zadawałam pytań bez użycia słów, nie było takiej potrzeby, ale chciałam powiedzieć o tym komuś, kto się na tym zna i może mnie z tego wyleczyć. Szukałam informacji w Internecie lecz nic nie mogłam znaleźć, nie wiedziałam nawet jakich słów masz szukać.
Na dzisiejszym treningu udało mi się zobaczyć Avatar'a Tsurugi'ego, był w coraz lepszej formie, ale ciągle brakowało szczegółu, malutkiego....Wiem!!! Rycerz potrzebuje miecza i tarczy!!!

-Tsurugi!!! Rycerz potrzebuje miecza i tarczy!!!- byłam kilka metrów od niego i ćwiczyłam strzały z Avatar'em, miałam nadzieję, że mnie usłyszy.

Po krótkiej chwili na sali rozległ się krzyk chłopaka, zwróciłam się w jego stronę i ujrzałam w pełni gotowego Lancelota. Pojawił się na kilkanaście sekund, ale biło od niego mocą. Hakuryuu próbował lecz widać było tylko złotą obramówkę stwora.
Chłopcy byli zmęczeni, ledwo stali na nogach, ale nie mogli przerwać treningu, sama również się zmęczyłam, chciałam dodać im trochę otuchy, pozytywnej energii, użyłam moich zdolności....'Nie poddawajcie się, wiem że jesteśmy zmęczeni, ale ten dzień już się kończy, za chwilę będzie przerwa na kolację....-nie wiedziałam co mówię, słowa same wypadały mi z ust.- Pozytywna energia to podstawa w tej trudnej walce! Choćbym chciała to nie jestem w stanie wam jej przekazać, ale może moje słowa dodadzą wam otuchy.'

Oby się tylko udało i żeby nikt poza naszą trójką nie wiedział o naszych rozmowach, dawno nie korzystałam z moich umiejętności i boję się, że mogłam coś zepsuć.
Wróciłam do wykonywania strzału, myślałam nad wykonaniem hissatsu z Hadesem, lecz nie miałam pomysłu i siły aby cokolwiek wytworzyć. Jak miałabym wykorzystać siłę i zdolności Króla Podziemi do strzału hissatsu? Schowałam Avatar'a, wzięłam dwa głębokie oddechy i ponownie go przywołałam. Nie uszło to uwadze człowieka, który kontrolował mój trening. Napisał coś na kartce papieru i uważne przyglądał się moim dalszym ruchom. Oddałam serię strzałów, starałam się by każdy następny był coraz silniejszy. Już miałam wykonać dziesiąty strzał, gdy rozbrzmiał dźwięk, oznaczający koniec treningu. Pozbyłam się Hadesa i uśmiechnięta poszłam na jadalnię. Na schodach był straszny tłok przez co nie miałam szans zobaczyć się z chłopakami, lecz zdążyliśmy się do tego przyzwyczaić. Każdy z trójki wiedział, że ma czekać przed wejściem na pozostałych, aby móc wspólnie zasiąść do stołu.

-Dawno na mnie nie czekaliście zazwyczaj to ja byłam pierwsza.- uśmiechnęłam się, przyjaciele również.

-Wchodzimy czy będziemy tutaj stać i czekać nam przyniosą jedzenie?

-Raczej byś się nie doczekał- złotooki zaśmiał się i spojrzał na mnie- Dziękuję za pomoc przy Lancelocie...

-Sam byś na to wpadł, ja tylko podzielam się moimi przemyśleniami. Co do Twojego Avatar'a Hakuryuu powinieneś bardziej złączyć się z nim, wytworzyć więź, wiem jak to brzmi, ale zadziała.

-Spróbuję jutro, oby było tak jak mówisz, mam dość próbowania.

Na pewno zadziała, nie powiedziałam tego głośno, bo byłam zajęta jedzeniem.
Ja chce już dostać jakąś misję, a najlepiej chce zakończyć to szkolenie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro