Rozdział 35

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Siedziałam na ławce w parku i czekałam na przyjazd białowłosego. Tsurugi się nie pojawił, na meczu też go nie ma, jedyną opcją jest jego brat, ale dlaczego.... Dlaczego poszedł odwiedzić brata, skoro robi to codziennie, zamiast zobaczyć się z Hakuryuu, którego nie widział od przeszło miesiąca? Za kilka minut rozpocznie się mecz, może złotooki chce zrobić efektowne wejście, tak jak robiliśmy to wcześniej? Nie, nie zrobiłby tego. Poprawiłam grzywkę i zablokowałam telefon na którym podawali wyjściowe składy obu drużyn.

-Egami!-podniosłam wzrok na białowłosego.

-Wystarczy Yoko-wstałam i przytuliłam chłopaka-Dawno się nie widzieliśmy Hakuryuu.-powiedziałam, gdy tylko go puściłam.

-Tak, a gdzie Tsurugi?-pokiwałam przecząco głową.

-Nie wiem, mieliśmy się tutaj spotkać i razem na Ciebie czekać, ale się nie zjawił, jak widać zresztą.-wzruszyłam ramionami.

-Oh, może mu coś wypadło.

-Hakuryuu, chodzę z nim do jednej klasy i znam jego rozkład dnia, tak samo jak on mój. On się nie zmienia, a nawet jeśli to informujemy drugą osobę. Dzisiaj mamy mecz....-chłopak przerwał mi w połowie zdania.

-Mecz? Może Tsurugi tam jest....-teraz ja mu przerwałam.

-Nie ma, sprawdzałam wyjściowe składy.-wzięłam głęboki oddech-Dajmy sobie z nim spokój, znajdzie się. Powiedź lepiej co u Ciebie? Załapałeś się do ''elity'' Piątego Sektora?-starałam się skupić na rozmowie z białowłosym.

-Można tak powiedzieć- parsknął i wsadził ręce do kieszeni- Ale i tak nie zająłem pierwszego miejsca. Ono ciągle należy do Ciebie.-zaśmiałam się.

-Gadasz bzdury, nie ma rankingu!

-Może i nie, ale wszyscy mówią o twoich zdolnościach i nadprzyrodzonych "mocach".- zrobił dramatyczną przerwę- Przejdziemy się?-pokiwałam twierdząco głową.

-To dobry pomysł-ruszyliśmy do centrum, po drodze opowiadałam chłopakowi o mojej drużynie, o Raimon'ie, właściwie o wszystkim co się działo podczas jego nieobecności. W zamian dowiedziałam się o trzech nowych drużynach Piątego Sektora. Hakuryuu jest kapitanem jednej z nich, Nieograniczonego Błysku(?) drugiej Starożytnej Ciemności jest jego nowy kolega Shuu, a trzecia jest połączeniem dwóch poprzednich.-Czyli drużyna Zero nie ma jeszcze kapitana?-zatrzymałam się przed sklepem ze słodyczami.

-Tak, ale mam wrażenie, że Shuu dostanie tą posadę.-białowłosy zaczął przebierać w koszyku ze słodyczami-Lepiej panuje nad drużyną, jego Avatar może pokonać mojego i nie wiem jak z tym walczyć...

-To proste, pokaż Świętemu, czy trenerowi kto tak naprawdę jest lepszy.-wyjęłam kilka krówek z koszyka i poszłam za nie zapłacić.-Nie chodzi o prawdziwą walkę, lecz o swego rodzaju rywalizację.-odpakowałam jedną z nich i zaczęłam rozkoszować się karmelem znajdującym się wewnątrz.

-Łatwo Ci to mówić, załatwiłaś sobie szacunek i uznanie wśród swoich graczy, a przy tym objęłaś funkcję Kapitana.-chłopak wybrał kilka innych cukierków i również poszedł do kasy.

-Ja musiałam najpierw pobić oficjalnego Kapitana, rozwalić mieszkanie nauczycielowi i wedrzeć się do głów członków drużyny.-wyliczałam na palcach, podczas, gdy kobieta sprzedająca cukierki krzywo na mnie patrzyła- Oczywiście, że to najlepsza droga do zdobycia uznania i szacunku.-oblizałam palec na którym znalazła się cząstka krówki.

-Pobić Shuu? Nie, to nie jest dobry pomysł, ale przemyślę próbę namieszania w głowach zawodnikom.-z uśmiechem na ustach opuściliśmy sklepik.-Może pójdziemy obejrzeć mecz?

-Teikoku jest daleko stąd, nie wiem czy zdążymy chociażby na drugą połowę.-odpakowałam kolejnego cukierka i zaczęłam go pałaszować.

-Mamy coś innego do roboty?-niestety, ale czerwonooki miał rację. Nie miałam zamiaru zmuszać go do zwiedzania miasta, ani włóczenia się po kawiarenkach. Pójście na mecz nie było złym pomysłem, ale najpierw musiałabym się zamaskować, by drużyna nie mogła mnie zauważyć.

-Dobra, pójdziemy, ale najpierw idę ubrać coś, co nie jest spódnicą.-białowłosy przyjrzał się mojemu mundurkowi i schował cukierki do kieszonki.

-Nie za bardzo rozumiem co jest nie tak w Twoim ubiorze.... 

-Chodź i nie marudź, to zajmie najwyżej piętnaście minut.-przewróciłam oczami i pognałam szybkim marszem w stronę mojego mieszkania. Chłopak nie był zadowolony z takiego obrotu sprawy, ale zachował uwagi dla siebie. Namówiłam go do wejścia do środka, a sama zabrałam kilka ubrań z szafy i pobiegłam do łazienki. Założyłam czarną koszulkę, dżinsowe spodenki z dziurami, wysokie czarne glany i czapkę z daszkiem. Zaniosłam mundurek do prania i wróciłam do pokoju.-Możemy już iść. Coś nie tak?-chłopak spojrzał na moje przedramienia, a następnie przeniósł wzrok na twarz.

-Zastanawiam się...Nie ważne.-machnął lekceważąco ręką i opuścił pokój. Zdezorientowana ruszyłam za nim. Dopiero po opuszczeniu budynku domyśliłam się o co chodzi chłopakowi, moje blizny stały się widoczne i pierwszy raz od bardzo dawna ubrałam coś z krótkim rękawem. 

Szliśmy przez miasto wspominając nasze pierwsze spotkanie, późniejszą wizytę w Pierwszym Ośrodku, Drugim i na końcu tworzenie hissatsu. Opowiadałam mu również o moim Opiekunie i jednocześnie trenerze Dragonlink. Gdyby zacząć zagłębiać się w pracowników Piątego Sektora można by znaleźć sporo osób z Inazumy Japan. Toranmaru był ich napastnikiem, Saginuma walczył o prawo reprezentowania Japonii jako Neo Japan, a Cesarz wygląd jakby i on należał do jednej z tych drużyn. Nawet po szukaniu informacji przez kilka nocy, nie mogłam znaleźć nic wartego uwagi, same ogólne kwestie. Wracając do Trenera Dragonlink-zostanie nim ojciec Yamato, założyciel Piątego Sektora. Będzie on piastował tę funkcję przez około półtorej godziny, podobnie jak jego syn będzie Kapitanem....

-Czy to jest Teikoku Gakuen?-chłopak wskazał na najwyższy punkt budowli oddalonej od nas o jakieś pięćset metrów.

-Tak, zdążymy na ostatnie dwadzieścia minut-spojrzałam na zegarek i skrzywiłam się-chyba.

-Trafimy na boisko? Przecież ten budynek jest ogromny.-spojrzałam na niego kątem oka i prychnęłam zirytowana.

-Oczywiście, kiedyś studiowałam plany Teikoku. Chciałam się przygotować, na nowy rok szkolny i nie zgubić się pierwszego dnia.-wzruszyłam ramionami-Cesarz wybrał jednak inaczej...

-Twoja wiedza okaże się dla nas zbawieniem-uśmiechnął się gdy weszliśmy przez główne drzwi-Prowadź więc.-gestem wskazał głąb korytarza.

Mijając ostatnie korytarze można było usłyszeć wiwaty tłumów i gwizdek prawdopodobnie uznający trafioną bramkę. Przyśpieszyłam, nie chciałam stracić ani sekundy więcej.
Wchodząc  na trybuny zdążyłam zauważyć zmianę na tablicy wyników-2:2, Raimon trafił drugą bramkę. Spojrzałam na drużynę i nie mogłam uwierzyć...Tsurugi grał razem z Raimon'em! Czyżby ponownie próbował ich zniszczyć? Hakuryuu pokazał, że nie ma wolnych miejsc i jesteśmy zmuszeni stać przez resztę spotkania. Naciągnęłam czapkę, skrzyżowałam ręce na piersi i czekałam na rozpoczęcie. Teikoku straciło piłkę zaraz po wykonaniu drugiego podania, Raimon zaczął wyprowadzać atak, lecz piłka powędrowała do obrońców, a Tsurugi biegł pomiędzy nimi w stronę swojej bramki. Piłka nabierała mocy i złotego koloru ciągnąc za sobą łunę światła. Obrońcy podawali sobie piłkę stojąc w dwóch rzędach, rozciągniętych przed polem karnym, w tej akcji brało udział pięciu graczy Rimon'a z Tsurugi'm na czele. Chłopak kopnął piłkę naładowaną sporą ilością energii. Ostateczny Grzmot uderzył w całą drużynę Teikoku, ustawioną w dwa okręgi. Pierwszy okrąg rozpadł się po kilku sekundach od wylądowania piłki, drugi próbował walczyć, lecz siła uderzenia pochłonęła również ich. Tenma błyskawicznie zjawił się przy piłce i pędził w stronę bramki, na drodze stanął mu przeciwnik z Avatar'em, chłopak nie zraził się jednak i wymanewrował go dzięki swojemu hissatsu. Do chłopaka przywarł kapitan Teikoku i próbował odebrać mu piłkę, lecz dostrzegł on złotookiego i podał mu piłkę. Tsurugi bez dłuższego zastanowienia wykonał nowy strzał hisatssu-Upadek Śmierci.
Wiedziałam, że nad czymś pracuje, lecz nie sądziłam, że będzie to kolejny strzał! Był silny, mógł rywalizować z Krzykiem Śmierci, choć sądzę, że skończyłoby się remisem.
Bramkarz próbował obronić strzał, nie udało mu się jednak, Raimon w ostatnich minutach wybija się na prowadzenie, wynik to 3:2.

-Niemożliwe...Przecież uznają go za zdrajcę! Cesarz wyciągnie okropne konsekwencje!-zapomniałam, że Hakuryuu jest niewtajemniczony w moją misję, udałam więc równie zdziwioną i wściekłą jak on.-Czy on zapomniał o operacji jego brata!?

-Na to wygląda...Rozmówimy się z nim później-zacisnęłam ręce w pięści i wpatrywałam się w chłopaka. Ten chyba zauważył nas wśród tego tłumu, gdyż przerzucił wzrok z tablicy wyników prosto na nas. Uśmiechnął się, a następnie przybił piątkę z Tenmą-Bezczelny! 

-Musisz mu przemówić do rozumu, gdy pojadę musi mu ktoś wytłumacz co jest dobre, a co złe dla niego i brata.-mówił głosem przesiąkniętym gniewem, ale i odrobiną troski.

-Zrobię to-zabrzmiał gwizdek kończący mecz, starałam się mówić z podobnym gniewem co chłopak-Wątpię, że uda nam się go teraz złapać, zaczekajmy na niego przed budynkiem.-odpowiedział mi skinieniem głowy.


Niepostrzeżeni wyszliśmy z budynku i czekaliśmy, aż drużyna zjawi się przy autokarze. Zajęło im to dość długą chwilę, ale nasze wysiłki się opłaciły. Złotooki szedł na końcu, nie przemyślałam, jak dokładnie ma się odbyć nasza rozmowa, ale chciałam pozostać niezauważona. Nie udało się, pierwsza część drużyny nie spojrzała w naszą stronę, ale Nishizono postanowił odwrócić się w naszym kierunku. Pociągnął Tenme za koszulkę i obaj na nas spojrzeli, Tsurugi zatrzymał się kawałek za nimi i zaczął coś do nich mówić, a wtedy chłopaki wskazały na nas. Spanikowałam, nie wiedziałam, jak zareagować, lecz szybko wpadłam na pomysł, przerażający pomysł.

-Tsurugi!-krzyknęłam z odrobiną kpiny w głosie, pozostała część drużyny odwróciła się i przyglądała zajściu. Zdjęłam czapkę, przeczesałam palcami włosy i włożyłam grzywkę za ucho-Musimy poważnie porozmawiać....-'Hakuryuu, improwizuje, pomóż mi jakoś' Zaczęłam powoli wychodzić z cienia budynku i zbliżać się do chłopaka.

-Cesarz nie będzie zadowolony z Twojego występu-chłopak zrobił to samo co ja, tylko, że mówił z większą złością w głosie-A wiesz jak kończą Ci, co nie słuchają rozkazów....-ruchem głowy wskazał na moje przedramiona, zrozumiałam gest i pokazałam blizny. Skrzywiłam się przy tym, by dodać wiarygodności moim słowom. Nie wiedział, jak zareagować, stał i wpatrywał się w nas z nie do wierzeniem.

-Pójdziesz z nami, teraz!-dałam nacisk na ostatnie słowa, które i tak wypowiadałam przez zaciśnięte zęby. Białowłosy podszedł do złotookiego i chwycił go za ramię, chłopak ciągle nie mógł uwierzyć w to co słyszy. Ciszę przerwał Tenma, odwrócił się w naszą stronę i zaczął machać rękoma.

-N-nie możecie go zabrać! On jest członkiem naszej drużyny, pomógł nam wygrać!-Nishizono próbował go uciszyć szarpiąc go za mundurek i szepcząc ostrzeżenia.

-Właśnie za tą pomoc będzie musiał słono zapłacić-Hakuryuu uśmiechnął się szyderczo i pociągnął chłopaka w swoją stronę. Podeszłam do niego z drugiej strony i spojrzałam brunetowi w oczy.

-Chciałbyś pójść z nim?-zaśmiałam się chłopakowi w twarz- Idziemy-warknęłam i ruszyliśmy przed siebie.

-Dokąd go zabieracie?-Shindou pojawił się przed nami razem z resztą zespołu.

-Tam gdzie trzeba. Odsuń się, nie chcę byś ucierpiał Kapitanie-praktycznie wyplułam ostatnie słowo. Chłopak założył ręce na piersi, typowa reakcja.-Dobrze więc, z kim chcesz się zmierzyć, ze mną czy z nim?-ruchem głowy wskazałam białowłosego. Kapitan mocno się zdziwił, zaczął błądzić wzrokiem pomiędzy mną, a chłopakiem.

-Nie rób tego, źle na tym wyjdziesz Kapitanie-Tsurugi tak jakby przebudził się i próbował przekonać chłopaka do wycofania się. Trwali chwilę w milczeniu, po czym Shindou pokręcił przecząco głową.

-Nie oddamy Cię bez walki Tsurugi, nawet jeśli nie mam do Ciebie pełnego zaufania, jesteś zawodnikiem naszej drużyny i potrzebujemy Cię.-parsknęłam równo z Hakuryuu, czekaliśmy na decyzję.-Wyzywam Ciebie Egami Yokogiru.

-Dobrze, niech będzie.-cofnęliśmy się przed wejście do Akademii, z toreb ułożyliśmy dwie bramki, a kredą pożyczoną od jednej z menedżerek narysowaliśmy boisko.-Kto pierwszy trafi bramkę wygrywa.-chłopak skinął głową, kątem oka widziałam, jak Hakuryuu na uboczu tłumaczy złotookiemu całe zajście.

Gwizdek rozpoczął nasze starcie, dookoła zgromadziła się cała drużyna z menedżerkami. Chłopak zaczął i pierwszym co zrobił była próba okiwania mnie. Uśmiechnęłam się i przewidując przyszły ruch wykonałam wślizg, dzięki któremu odebrałam piłkę. Zaczęłam wolnymi krokami zmierzać w stronę bramki, jednym strzałem mogłam zakończyć to spotkanie, ale chciałam, by chłopak zrozumiał, że nie może mnie pokonać. Kapitan spróbował wślizgu, wyskoczyłam w powietrze, unikając go, przy tym lądując kilka kroków bliżej celu. Zirytowany wieloma próbami chłopak zdecydował się na walkę Avatar'ów, z jednej strony chciałam go pokonać tym sposobem, lecz z drugiej nie chciałam, by dowiedzieli się o Hadesie. Przed pojedynkiem rozmyślałam nad tą opcją i stwierdziłam, że prędzej czy później by go zobaczyli, więc zaryzykuję i Hades zmierzy się z Maestro. 
Chłopak przywołał swojego Avatar'a i czekał na mój ruch. Uklęknęłam na jedno kolano, lewą rękę przyłożyłam do piersi, prawą dotknęłam ziemi, wstałam i wybiłam rękę w powietrze. Pode mną otworzyła się jama z płomieniami i wyskoczył z niej Hades, najpierw owinięty granatową mgłą, dopiero później w całej okazałości.

-Król Podziemi Hades!-drużyna stała w osłupieniu i przyglądała się Avatar'owi ze strachem w oczach, Shindou również pobladł widząc rozmiary Hadesa. Teraz ja czekałam na jego ruch, nie było potrzeby bym pierwsza atakowała. Chłopak wahał się przez chwilę, chwilę, która okazała się dla niego zbawieniem.

-Co się tutaj dzieje!? Shindou czyj jest drugi Avatar?-trener Endou opuścił budynek Akademii, lecz nie mógł dostrzec mojej osoby,a po Avatar'ze nie mógł mnie rozpoznać. Przybiegł do drużyny i zaczął się między nią przeciskać.-Wyjaśnijcie mi to!-spojrzał na mnie i na Hadesa, wyglądał jakby zraz miał wybuchnąć gniewem, ale i podekscytowaniem.

-Chciała razem z tym kolesiem zabrać Tsurugi'ego-wskazał na Hakuryuu.

-Wypełniałam rozkaz, ale mi przeszkodził!

-Czekaj, masz na myśli rozkazy Świętego Cesarza?-trener dostrzegł białowłosego i przyglądał mu się przez chwilę.

-Wie Pan bardzo dobrze, że jestem Ziarnem i mam swoje rozkazy, niech Pan nie udaje, że o niczym nie wie Trenerze.-założyłam ręce na piersi i ubrałam czapkę.-Jeśli Trener pozwoli wrócę do wypełniania rozkazu.-wykonałam niezbyt ładny ukłon i podeszłam do chłopaków, chowając w między czasie Hadesa. Zawodnicy którzy stali mi na drodze szybko się odsunęli. Słyszałam jak drużyna zaczyna rozmawiać o Piątym Sektorze, rozkazach, moim Avatar'ze, Hakuryuu i o samym Tsurugi'm.

-Mam nadzieję, że Hakuryuu wszytko Ci wyjaśnił.-powiedziałam złotookiemu, kiedy tylko znalazłam się przy nim. Chłopak skinął głową i pozwolił byśmy mogli ''siłą'' zaciągnąć go za najbliższy zakręt.

Tam wyjaśniłam mu dokładnie o co chodziło, a chodziło o pokazanie siły Piątego Sektora, siły jaką trzyma swoich zawodników w ryzach. Starałam przekazać Raimon'owi, że Cesarz czuwa i jest gotowy poddać karze każdego zawodnika, który nie będzie mu posłuszny. 
Raczej się udało.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro