Rozdział 51

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dni mijały mi na powtarzającej się rutynie-śniadanie, rehabilitacja, obiad, odwiedziny,  kontrola, kolacja. W międzyczasie chłopcom z Raimon'a udało się wygrać kolejny mecz Świętej Drogi. Pokonali Kidokawa Seishuu grając na wodnym stadionie, który sprawił im nie lada kłopot. Fakt, że  trenerem przeciwników był Afuro Terumi również nie ułatwiał sprawy.
Genei Gakuen stało się ich następnym rywalem, z którym mają się zmierzyć na stadionie przypominającym paintball'a.

-Jak się dziś czujesz Egami-chan?-Taiyou zaczął przychodzić do mnie w trakcie pory obiadowej, tak zaczęliśmy wspólnie spędzać czas na jedzeniu i wymienianiu się informacjami.

-Dzisiaj wyjątkowo mam dobry nastrój, a jak u Ciebie?-chłopak usiadł na krześle obok łóżka i zaczął wpisywać coś w komórkę.

-Na razie bez zmian, zobaczymy czy uda mi się wyjść na mecz. Tak na marginesie Cesarz zaraz tutaj przyjdzie-uśmiechnął się i schował telefon do kieszeni.

-Co? Skąd wiesz? Napisał do Ciebie czy jak-odpowiedziałam z uśmiechem. Przez te tygodnie polubiłam chłopaka i jego poczucie humoru.

-Oczywiście, że tak-zaśmiał się a ja razem z nim. Po chwili do sali weszła pielęgniarka niosąc dwie tacki z jedzeniem.  Fioletowowłosa nie miała nic przeciwko wspólnym posiłkom, dla niej było to swego rodzaju odciążenie-Co Ty na to żeby pójść obejrzeć mecz Raimon'a?

-Na stadion?-zapytałam biorąc kolejną porcję ryżu, przyglądając się przy tym chłopakowi.

-Nie sądzisz, że to dobry pomysł? Mam już dość siedzenia tutaj-odpowiedział wypijając herbatę.

-Ciężko będzie załatwić pozwolenie na wyjście, po za tym Cesarz kazał mi zostać tutaj...

-Właśnie dlatego dzisiejszy dzień jest idealną okazją aby zmienić jego zdanie!

-Czyli nie żartowałeś...-uśmiechnął się i podrapał po karku-Dobrze, spróbujmy.

Zaraz po tym do sali ponownie weszła pielęgniarka informując o wizycie Cesarza i zabierając puste tacki. Od środka rozsadzało mnie dziwne uczucie, które nie dawało mi spokoju. Było nieprzyjemne ale i kojące zarazem. Wreszcie miałam szansę na legalne opuszczenie sali, nie mogłam tego zmarnować.

Wcześniej z drobną pomocą chłopaka wymykaliśmy się do ogrodu, gdzie on ćwiczył do meczu, a ja mogłam odetchnąć świeżym powietrzem. Naturalnie wielokrotnie zostaliśmy przyłapani i skrytykowani za tego typu zachowania, lecz nie robiło to na nas wrażenia i kontynuowaliśmy nasze wyprawy. 
Oczywiście nie zapomniałam o starszym Tsurugi'm, z którym spotykałam się podczas rehabilitacji. Był pełen dobrej energii i chęci działania. Młodszy z braci odwiedzał nas zaraz po zajęciach i gdy pogoda dopisywała zabierał nas przed szpital, gdzie zazwyczaj bawiły się dzieci. Nie chcąc przeszkadzać w rozmowie chłopakom kilkukrotnie bawiłam się z dziećmi w kalambury i  inne gry, które nie wymagały zbyt dużej aktywności fizycznej.

Niedługo po zapowiedzi pielęgniarki do sali wraz z doktorem prowadzącym wszedł Święty Cesarz. Z wyrazu jego twarzy nie dało się odczytać żadnych emocji, wraz z Taiyou powitaliśmy go niepewnym uśmiechem, dodatkowo wykonałam połowę pokłonu, którą Cesarz zbył machnięciem ręki.

-Jak się dzisiaj czujesz?-zapytał doktor zamykając drzwi sali.

-Dobrze, nie boli tak jak wczoraj-odpowiedziałam, a mężczyzna zaczął przeglądać moje wyniki.

-Chłopcze, wiesz, że nie powinno Cię tutaj być? -przypuszczałam, że doktorek będzie się czepiał, dlatego zanim chłopak zdążył odpowiedzieć zrobiłam to za niego.

-Wszystko w porządku, niech zostanie.  Mój stan to nie jakaś wielka tajemnica, żeby go ukrywać-z pewnością spojrzałam na niebieskookiego i uśmiechnęłam się. 

-Uważam jednak...

-Jest dobrze, przejdźmy do rzeczy doktorze-ton Świętego nie znosił sprzeciwu przez co wyprowadził mężczyznę z równowagi.

-Ph, wychodzi na to, że z nogą wszystko w porządku i za kilka dni będziemy mogli całkowicie usunąć śruby. Wtedy wystarczy stabilizator i będziesz mogła stopniowo wracać do sportu-ucieszyłam się na te słowa, nareszcie będę mogła samodzielnie się poruszać i na dodatek wrócę do gry-Jednak, jeśli natychmiast zagrasz pełen mecz, uraz się odnowi, a wtedy nie będę w stanie powiedzieć, czy śruby wystarczą-skrzywiłam się i zacisnęłam dłonie na kołdrze. Miałam nadzieję na rozegranie całego spotkania...

-Ile czasu musi zaczekać?-Cesarz zadał dręczące mnie pytanie, za co byłam mu wdzięczna.

-Co najmniej miesiąc, jeżeli ma być w pełni sił na rozegranie całych dziewięćdziesięciu minut-za miesiąc wypada finałowy mecz, nie wiadomo czy moja drużyna będzie w stanie zagrać, ale chce być przy nich kiedy to nastąpi.

-Za dwa tygodnie mamy rozegrać mecz, czy Egami-chan będzie mogła w nim wziąć udział?-doktor krzywo spojrzał na chłopaka, a po chwili pełnym pogardy głosem odparł

-Ty i tak nie możesz w nim zagrać, co Ci więc da informacja...

-Niech Pan odpowie na pytanie! To nie było to o co pytaliśmy!-wykrzyknęłam posyłając chłopakowi współczujące spojrzenie.

-Tch, jak chcesz ryzykować to sobie graj-Święty spojrzał na niego morderczym spojrzeniem, co poskutkowało zmianą jego nastawienia-Ehkem, możesz zagrać maksymalnie pół godziny. A ty chłopcze powinieneś...

'Dziękuję doktorze, teraz opuść to pomieszczenie, bardzo proszę'

Podczas wolnego czasu zaczęłam rozmyślać nad moją umiejętnością i zaczęłam eksperymentować.  Chłopcy wiedzieli, że to oni padną ofiarą moich badań, lecz zgodzili się i informowali o postępach i odczuciach jakie im towarzyszyły.
Dlatego teraz doktor wymamrotał coś pod nosem i wyszedł z pomieszczenia, Cesarz spojrzał na mnie z politowaniem, na co wzruszyłam ramionami.

-Zasłużył sobie-powiedziałam i zaczęłam bawić się palcami.

-Przyszedłem zobaczyć jak się czujecie, ale widzę, że nic nie uległo zmianie-delikatnie się uśmiechnął i zajął miejsce na jednym z foteli.

-Ishido-san, czy będę mógł zagrać w półfinałach?-po słowach doktora Taiyou stał się przygnębiony-To jedyna okazja, bym mógł zmierzyć się z Raimon'em...

-Jeśli dzisiaj wygrają-odpowiedział spokojnym głosem białowłosy.

-Wątpisz w nich Cesarzu? Z tego miejsca mogę śmiało powiedzieć, że dotrą do finałów i to bez mojej pomocy-zbyt późno ugryzłam się w język. Mężczyzna założył ręce na piersi i poważnym tonem odpowiedział.

-O, tak bardzo w nich wierzysz?-skinęłam głową na potwierdzenie-W takim razie załóżmy się-zdziwiłam się, pomarańczowowłosy również nie do końca wierzył w słowa Cesarza-Jeśli Raimon dzisiaj zwycięży pozwolę zagrać Taiyou w półfinałach, jeśli przegrają żadne z was nie zagra do zakończenia Świętej Drogi.

-Czy przy zakładzie jedna storna nie powinna postawić swoich warunków?

-Możliwe, co więc chciałabyś zmienić?

-Jeśli Raimon wygra oprócz możliwości gry, chciałabym byś pomógł mi Cesarzu z jedną sprawą.

-Haa, co to za sprawa?

-Tajemnica do czasu zakończenia zakładu.

-Niech będzie-z uśmiechem podaliśmy sobie ręce, a niebieskooki ''przeciął'' nasz zakład-Za godzinę spotykamy się przed szpitalem-mężczyzna wstał i zaczął iść w kierunku wyjścia.

-Dokąd jedziemy?-zapytał siedzący obok mnie chłopak.

-Na stadion obejrzeć zmagania Raimon'a-odparł i wyszedł z pomieszczenia, spojrzałam na Taiyou, a kiedy nasze oczy się spotkały zrozumieliśmy jak szczęśliwy dzień dzisiaj mamy.


Przed szpitalem zgodnie z zapowiedzią czekał na nas Święty w swoim prywatnym samochodzie. Czerwony lakier lśnił, a konstrukcja pojazdu mówiła sama za siebie-wyścigowe cacko. Jako że było trzy drzwiowe niebieskooki zgodził się usiąść z tyłu, gdzie było mniej miejsca, a mnie zostawił przedni fotel. Zgodnie stwierdziliśmy, że mundurki naszych szkół nie są dobrym rozwiązaniem, dlatego ubraliśmy się w ''coś normalnego''.  Jako że trudno było ubrać spodnie na tą konstrukcję, którą mam na nodze postawiłam na ciemną sukienkę, a jako buty lekkie sandały. Adidasy czy glany nie były dobrym pomysłem. Jako dodatek dostałam srebrną kulę, na której musiałam się podpierać by móc chodzić. Taiyou postawił na zwyczajne spodnie i bluzę.  Oboje z niecierpliwością czekaliśmy na rozpoczęcie spotkania, choć nawet  nie dotarliśmy na stadion.

-Mam nadzieję, że Tenma -kun pokaże swoje zacięcie podczas tego meczu.

-Zacięcie? Chyba masz namyśli ogromnego ducha walki-odpowiedziałam na pytanie chłopaka zakładając przy tym ręce na piersi.

-Wcale się od siebie nie różnicie-powiedział Cesarz zerkając kontem oka na niebieskookiego.

-Jeśli chodzi o niezłomnego ducha to muszę się zgodzić, jednak Tenma ma trochę inną osobowość....

-Zbyt otwarty i zawsze gotowy by zagrać, a na dodatek obracający wszystko w żart-słuchaliśmy słów mężczyzny w osłupieniu-Bardzo przypomina mi starego przyjaciela...

Starego przyjaciela... Kto mógłby pasować do tego opisu? Jakby nie patrzeć Święty otacza się ''elitą'' piłkarskiego świata, więc to musi być ktoś równie znany...
Znam zbyt wiele nazwisk o podobnym opisie! To zbyt trudne do rozwiązania na ten moment. Gdy wrócimy rozpiszę sobie wszystko na spokojnie i może wtedy dojdę do jakichś wniosków.

-A właśnie! Przypomniałem coś sobie. Czy Cesarz nie powinien oglądać teraz meczu swojej drużyny? Grają w tym samym czasie...

-Nie ma takiej potrzeby, wiem że sobie poradzą.

-I kto tu jest pewny swego-wymamrotałam poprawiając się na siedzeniu.

Resztę drogi przebyliśmy w milczeniu. Nikt nie chciał rujnować budowanego napięcia, które i tak od wyjazdu było aż nad to wyczuwalne. 
Pod stadionem powitali nas kolejno mój opiekun, dwóch ochroniarzy i młoda dziewczynka o różowych włosach. Widziałam ją po raz pierwszy, Taiyou wyglądał na równie zaskoczonego.

-Mną się nie przejmujcie, chodźcie zaraz się zacznie!-powiedziała po czym pobiegła w stronę wejścia. 

Opiekun załamany sytuacją zaczął rozmasowywać skronie, jeden z ochroniarzy poszedł za dziewczynką, a Cesarz westchnął i ruszył w tym samym kierunku co różowowłosa.

-Powinnaś zostać w szpitalu, jeśli teraz coś sobie zrobisz...

-Znowu to samo. Nie można na chwilę zaczerpnąć świeżego powietrza? Tak dawno nie miałam okazji nigdzie wyjść...-pokuśtykałam za Cesarzem w dalszym ciągu dyskutując z opiekunem.

-Z tego co wiem dość często wymykałaś się z sali-odpowiedział surowym tonem. Wzruszyłam ramionami i krzywo się uśmiechnęłam.

-Wiesz za dużo Toranmaru-san. To miało zostać tajemnicą...

-Przede mną nic nie ukryjesz-uśmiechnął się i spojrzał na towarzyszącego mi chłopaka-Szybko znajdujesz nowych znajomych, szkoda, że jedynym co was łączy jest Piąty Sektor.

-Mylisz się Toranmaru-san, to nie dzięki Piątemu Sektorowi zdobywam przyjaciół. Tym co nas łączy jest piłka nożna-stanowczo powiedziałam i przyśpieszyłam kroku. Mężczyzna ponownie się uśmiechnął i zrobił coś czego się nie spodziewałam.

-Nie chcę by twój stan się pogorszył, a znając twój charakter mogłoby do tego dojść, dlatego wskakuj i nie dyskutuj-spojrzałam na Taiyou, ten uśmiechnął się, zabrał ode mnie kulę i pomógł wejść na plecy mężczyzny-Zobaczymy czy uda mi się donieść Cię na sam szczyt...-uderzyłam go pięścią w ramię w formie udawanego oburzenia.

-Na szczyt wolę zajść o własnych siłach, wystarczy że zaniesiesz mnie na stadion Toranmaru-san.

-Rozkaz przyjęty-zaśmiałam się, chłopak dołączył do mnie, a mężczyzna ruszył do wejścia.

Raimon nie zawiedźcie mnie, inaczej ta farsa pójdzie na marne. Choć przyznam, że chyba zaczynam lubić rozkazywać ludziom i zmuszać ich do noszenia mnie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro