Rozdział 7

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Budzik, najlepsza rzecz jaką wynaleziono. Dzięki niemu nie zaspałam na pierwszy trening, ba nawet zdążyłam umyć i wysuszyć włosy. Stwierdziłam, że na śniadanie pójdę sama i zapoznam się z innymi. Ubrałam mój strój, zabrałam butelkę wody i poszłam na stołówkę. Ku mojemu zdziwieniu nikogo tam nie zastałam, oprócz pań wydających posiłki. Zaczekałam na swoją porcję, a po odebraniu jej zajęłam miejsce przy stole. Jedząc rozmyślałam o tym co mnie czeka na pierwszym treningu. Z rozważań wyrwał mnie Tsurugi, który wchodząc do pomieszczenia potknął się i omal nie wylądował na ziemi. Chłopak zaczął mamrotać coś pod nosem, wziął swoją porcję i usiadł obok mnie. 

-Dzień dobry- powiedziałam i wróciłam do posiłku.

-Zobaczymy czy będzie taki dobry...-nabrał pałeczkami ryż i przeanalizował jego wygląd.

-Słucham?

-Nie ważne.

-Gdzie Twój współlokator?

-Zaraz powinien się zjawić.

Przytaknęłam głową, akurat skończyłam jeść więc odniosłam naczynie i podziękowałam Paniom. Po chwili do pomieszczenia wszedł czerwonooki, niosąc ze sobą butelkę wody. Nie byłam pewna czy na jego twarzy widnieje smutek, żal czy jest po prostu nie wyspany. Przywitałam się z nim i zaczekałam, aż oboje skończą jeść swoje śniadanie. 

-Hej, wszystko w porządku?-wychodząc ze stołówki zapytałam białowłosego.- Wyglądasz na przygnębionego.

-Nic mi nie jest, po prostu się nie wyspałem.

Nie odpowiedziałam, bo nie wiedziałam za bardzo jak. Próbowałam otworzyć drzwi, ale po chwili przypomniałam sobie, że potrzebna jest karta, a ja ją zostawiłam w pokoju. Spojrzałam na chłopaków, lecz chyba nie zrozumieli o co chodziło. Po krótkiej chwili Tsurugi wyjął kartę z kieszeni spodni i podał mi. Szybkim ruchem otworzyłam drzwi i oddałam przedmiot chłopakowi. Rozejrzałam się po podwórzu i ruszyłam w stronę pierwszego boiska. Otworzyłam bramkę i weszłam do środka. Szukałam kosza z piłkami, lecz go nie znalazłam, podobnie jak Kuroki'ego. Położyłam butelkę z wodą za końcowymi liniami i spojrzałam na wschodzące już od godziny słońce. Zaczekałam aż chłopcy wejdą na boisko i zaczęłam rozgrzewkę. Robiąc piąte kółko zauważyłam idącego w naszym kierunku mężczyznę. Miał ze sobą torbę, ale nie wnikałam po co mu ona. Dobiegłam do wejścia i wzięłam łyk wody.

-Cieszy mnie, że udało wam się zjawić punktualnie. Jako iż was jest trzech, będę was sprawdzać pojedynczo. Pierwszego zapraszam Hakuryuu.

Chłopak niepewnie skinął głową i poszedł za mężczyzną na środek boiska. Usiadłam za końcową linią i obserwowałam całe zdarzenie. Początkowo chłopak musiał w jak najszybszym czasie wyminąć słupki ustawione wcześniej przez Tsurugi'ego. Następnie musiał jak najdłużej utrzymać piłkę stojąc na jednej nodze, będąc atakowanym przez brązowowłosego. Jak dla mnie było to dość dziwne, ale jak trzeba to trzeba. Po tym chłopak zaczął oddawać strzały na bramkę, a mężczyzna celował w niego dziwnym urządzeniem. Po pięciu zwykłych strzałach zaczęli rozmowę, której nie byłam w stanie usłyszeć. Kuroki pokazał na boisko i poklepał chłopaka po plecach. Białowłosy zaczął robić okrążenie, zwolnił przy mnie i ruchem głowy wskazał na mężczyznę. Wstałam z murawy i spokojnym krokiem podeszłam do mojego egzaminatora.

-Panno Egami, zaczniemy od pachołków. Twoim zadaniem jest w jak najkrótszym czasie przebiec między nimi dwa razy. Ustaw się na stracie, na mój sygnał zaczynamy.

Skinęłam głową i ustawiłam się przy ostatnim słupku. Ręce zaczęły mi drgać, serce walić mocniej, a nogi stały się miękkie jak wata. Wydawało mi się, że stoję tam godziny, a nie niespełna trzydzieści sekund. Gwizdek, ruszyłam jak torpeda. Starałam się jak najdokładniej omijać przeszkody, by żadnej nie zwalić. Dobiegłam do końca rzędu, odwróciłam się na pięcie i rozpoczęłam drugą turę. Ostanie pachołki wyminęłam z drobnymi problemami, ale miałam nadzieję, że nie wpłynęło to na mój czas. Kuroki powiedział coś Tsurugi'emu, którego wcześniej nie zauważyłam. Chłopak zanotował jego słowa i spojrzał na mnie z podziwem(?).

-Teraz kolej na sprawdzenie Twojej równowagi. Ustaw piłkę na nodze i unieś ją do góry. Staraj się utrzymać ją jak najdłużej.

Jak kazano, tak zrobiłam. Zaraz po uniesieniu nogi piłka zaczęła mi spadać, więc zaczęłam balansować by ją ustabilizować. Kiedy się to udało zauważyłam rękę mężczyzny próbującą zrzucić piłkę z nogi. Zrobiłam zwrot o 180 stopni i dalej utrzymywałam piłkę. Spojrzałam za siebie, ale jego już nie było. Poczułam za to mocne uderzenie w drugą nogę. Wybiłam piłkę w górę i bolącą nogą złapałam ją. Teraz stałam na lewej, a na prawej znajdowała się piłka. Teraz mężczyzna biegł w moją stronę i raczej nie miał zamiaru się zatrzymać. Zaczekałam, aż będzie wystarczająco blisko i zrobiłam dwa obroty w lewo. Chyba to przewidział bo zmienił kierunek i ponownie był na wprost mnie. Nie miałam pojęcia co zrobić więc podbiłam piłkę na głowę, starałam się zrobić wślizg, a piłkę zrzuciłam na brzuch. Mężczyzna odsunął się, a ja wstałam i w ostatniej chwili złapałam piłkę.

-Na to bym nie wpadł. Zapisz dziewięć! No to pora na strzały!- Udałam się przed bramkę i czekałam polecenie.- Pięć strzałów na bramkę, a potem hissatsu.

Tsurugi podał mi piłkę i czekał koło bramki. Ustawiłam się i kopnęłam jak najmocniej umiałam. Gdy piłka wpadła do siatki, chłopak wyjął ją i kopnął do mnie. Pozostałe strzały były bardzo podobne, przy ostatnim ponownie zaczęłam się stresować. Co by było gdyby technika nie zadziałała? Oddałam strzał, lecz trafiłam w poprzeczkę. Straciłam wiarę w sukces, czyli trafienie techniką.

- Ten strzał był najmocniejszy, szkoda że chybiony. No nic, pokaż mi ponownie siłę Twojego hissatsu!

-Nie wiem, czy mi się uda...

-Jak sobie będziesz to wmawiać to wiadome, że się nie uda. Nie mam całego dnia, a został jeszcze Tsurugi.

Skinęłam głową i ustawiłam się przed piłką.
Zmieniłam nogę trzymającą piłkę i wokół mnie pojawił się czerwony okrąg, przypominający płomienie. Wykopałam piłkę w powietrze i wyskoczyłam za nią, kopnęłam w nią prawą nogą(z prawej do lewej strony) i nabrała czerwonej barwy, a za mną pojawiła się zakapturzona postać. Obróciłam się dookoła własnej osi i ponownie uderzyłam w piłkę, lecz tym razem z góry do dołu, a postać ''ujawniła się'', ukazując nam śmierć. Czaszka wydała z siebie przeraźliwy krzyk i pognała razem z piłką do bramki przeciwnika. "Krzyk Śmierci!!" Wylądowałam na murawie i spojrzałam na Kuroki'ego.

-Cudownie, cudownie, to jest prawdziwa potęga! Tsurugi 5, a teraz pora na bieganie.-przełknęłam gule w gardle, byłam zadowolona, że technika zadziałała, ale nie chciałam biegać.- Będziesz biegać wokół boiska dopóki nie padniesz ze zmęczenia, pamiętaj żeby liczyć okrążenia.

Powolnym krokiem udałam się za linie i zaczęłam bieg. Dostrzegłam Hakuryuu będącego pół kółka przede mną, myślałam nad dogonieniem go, lecz zrezygnowałam.                                    Brakowało tyko smutnej muzyki i mogli by mnie składać do trumny.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro