Rozdział 8: Euforia

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

HARRY

- Potter, wstawaj! Ale ty jesteś idiotą!

Stękam z wyczerpania, przecieram dłońmi oczy. Przyciskam poduszkę do twarzy i wystawiam Malfoy'owi środkowy palec. Po jaką cholerę mnie budzi?

- Zamknij się... - mówię sennym głosem.

Wtem, chwyta moje ramiona i podnosi mnie do siadu prostego. Już chcę się wyrwać z jego uścisku, gdy moją uwagę przykuwa mroczna poświata krążącą w powietrzu. To wprawia mnie w osłupienie. Całość wygląda, jakby ktoś sprowadził na ziemię wszystkie gwiazdy. Jest... pięknie.

Spojrzenia moje i Malfoya krzyżują się. Wciąż czuję jego zimne dłonie na ramionach, wzdrygam się delikatnie. Nie jestem przyzwyczajony do jego chłodnej bliskości.

Malfoy chrząka i odsuwa się ode mnie. Na mojej skórze pojawia się gęsia skórka.

- Co się dzieje? - pytam. Powoli odwracam wzrok od Malfoya i kieruję go na komodę przy moim łóżku. Już sięgam po okulary, gdy jakiś
dym bucha prosto w moją twarz. Zataczam się do tyłu i z hukiem wykręcam fikołka na podłogę.

Malfoy wybucha nieopanowanym śmiechem i łapie się za brzuch.

- Nie śmiej się! - krzyczę i podnoszę się z podłogi. - Lepiej mi powiedz, co się do cholery dzieje!

- Nie rozumiesz? - pyta przez śmiech. Kręcę głową. - Więc... ty nie wiesz, co kupujesz?

Marszczę brwi i spoglądam na komodę. Od razu dostrzegam moją roślinkę, której kwiaty buchają tym dziwnym dymem. Nie widzę dokładnie, bo nie mam na sobie okularów.

- C-co to jest? - jąkam.

Nie ja kupowałem ten kwiat, ale Pani Cole. Myślałem, że to zwykła roślina, a nie...

- Pelartheia - odpowiada.

Skądś kojarzę tę nazwę.

- Mówiąc jaśniej, to jest nasza przepustka do normalnego życia.

Odwracam ku niemu wzrok. Uśmiecha się delikatnie, z wyższością. Jednak nie jest to ten rodzaj uśmiechu, do którego przywykłem. Ten teraz jest... łagodny, przyjemny. Nie ma w nim cienia złości.

- O czym ty mówisz? - pytam głupio.

Malfoy cmoka z irytacją i przykłada dłoń do czoła.

- Chyba nie jest dla ciebie zagadką, że ludzie wytwarzają pewne... wibracje - zaczyna spokojnie. - Dajmy na to... jesz owsiankę z truskawkami. Lubisz ją, prawda? Więc jedząc ją, wytwarzasz pozytywne wibracje. Tak dla wyjaśnienia.

- Skąd wiesz, że lubię owsiankę z truskawkami? - przerywam mu, ale on nie odpowiada, a kontynuuje:

- Gdy chcemy przekazać komuś daną myśl, musimy znać wibracje tej osoby. Gdy już je znamy, pchamy w ich stronę informację, która również ma określoną wibrację. Wróćmy do owsianki. Chcesz przekazać mi w myślach, że ją lubisz. Razem z tą wiadomością przesyłasz uczucie, które towarzyszy ci przy jej spożyciu. - tłumaczy. - Rozumiesz? - Przelotnie na mnie spogląda. Kiwam głową.

- Kilka dni temu zrozumiałem, że czujemy podobnie. Oboje straciliśmy bliskich, oboje męczymy się ze sobą nawzajem w sierocińcu. Nie mówię, że zawsze tak było, ale... wytwarzamy te same wibracje. Już rozumiesz do czego zmierzam?

Kiwam głową, mimo że totalnie nie kumam o co chodzi. Na szczęście Malfoy wyczuł moje kłamstwo. Wzdycha.

- Więc... normalnie musielibyśmy się dobrze znać, żeby pchnąć myśli do siebie nawzajem, ale... nie w przypadku, gdy dzielimy te same wibracje. Niespecjalnie oczywiście, wysyłamy do swoich umysłów wspomnienia, myśli i tak dalej. Można powiedzieć, że nasze umysły są w jednym miejscu połączone.

Marszczę nos i podchodzę kilka kroków bliżej Malfoya. To brzmi dość logicznie, ale skąd on wie tyle na ten temat?

- To się nazywa telepatia... różni się od legilimencji.

- A co do tego ma ten kwiat? - pytam, dłonią wskazując roślinę przy moim łóżku.

Przyznam, że Malfoy naprawdę dobrze tłumaczy. Gdy nie jest na mnie wściekły o Merlin wie co, da się z nim rozmawiać.

Malfoy odwraca wzrok do rośliny i mówi:

- Jak już wspomniałem, to jest Pelartheia. W lipcu i sierpniu jej kwiaty buchają pyłem o nazwie nougýri. Zresztą, to właśnie on wyciągnął cię z łóżka. - Uśmiecha się delikatnie. - Nougýri blokuje oddziaływanie cudzych wibracji na otoczenie. Na przykładzie... chcę przekazać ci w myślach, że dziś w radiu słyszałem utwór Beethovena. Uwielbiam jego utwory, więc myśląc o nim, wytwarzam pozytywne wibracje. I... - nabiera powietrza - ciężko to wytłumaczyć...

- Rozumiem. Myśli wysyłamy z określoną wibracją do cudzej wibracji. Gdy wokół jest ten pyłek, nie możemy wysłać żadnej wiadomości używając telepatii.

- Dokładnie. - Uśmiecha się, ukazując kły.

Zagryzam dolną wargę, by powstrzymać uśmiech. Już nie usłyszę jego głosu w głowie, koniec z tym. Mogę spokojnie funkcjonować, nie bojąc się zbliżyć do Malfoya. Skupię się na wyzbyciu żałoby z serca i dotrwam do końca wakacji. Będzie dobrze. Już niedługo zobaczę przyjaciół i...

Przyjaciół. Przyjaciół, którzy wciąż nie odpowiedzieli na mój list. Sam nie jestem idealny (zwlekałem z odpowiedzią naprawdę długo), ale minęły już ponad dwa tygodnie. Chciałbym otrzymać odpowiedź na moje obawy i cierpienia. Nie chcę być z tym sam...

Poza tym, zamierzam opowiedzieć im o tym, co spotkało mnie i Malfoya. Chociaż... czy to aby na pewno dobry pomysł?

Potrząsam głową i odsuwam od siebie pesymistyczne myśli.

- Jak na to wpadłeś? - pytam, już nie powstrzymuję uśmiechu ulgi.

Siadam na kanapie, Malfoy zajmuje krzesło obok.

- Kiedyś natknąłem się na książkę o telepatii. Wcześniej nie brałem pod uwagi opcji, że możemy nieświadomie z niej korzystać, ale gdy zobaczyłem nougýri...

I nagle znów zwracam uwagę na ten piękny blask, przypominający drogę mleczną z podręczników od astronomii. Wiruje w świetle księżyca, rzucając na meble srebrzystą poświatę. Nawołuje do szczęścia, odczucia samych pozytywnych emocji.

Kładę się na materacu i obserwuję falujące spirale o pięknym połysku.

- Ładnie... - szepczę.

- Racja.

Podnoszę głowę i spoglądam w jego oczy. Nie widzę w nich zawiści. Wyrażają ulgę i... pewien triumf. Nagle czuję się jakoś lżej.

- Co sprawia, że jesteś szczęśliwy? - rzucam bez zastanowienia.

Marszczy nos. Odchyla głowę w tyłu, wzdycha ciężko.

- Myślę, że... - zaczyna i urywa. - Znasz ten moment, gdy umysł wyzbywa się wszelkich myśli i oddycha upojną oraz zasłużoną ciszą?

Kręcę głową.

- Ja też nie. Dlatego tak rozumiem szczęście.

a/n

mam nadzieję, że rozumiecie sytuacje xd
ciężko było ubrać to w słowa

wciąż podtrzymuję taki mroczny klimacik, ale chciałbym dodać trochę... ah, po prostu chcę, żeby nie było za smutno. jeszcze nie przyszła pora na wesołe rozdziały, spokojnie. po prostu zapowiadam, że się pojawią

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro