Rozdział 9: Listy

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

HARRY

Siedzę przy stole. Odkrawam kawałek jajka sadzonego i jem go razem z gryzem bułki pszennej. Dobre.

Jest już wieczór, zaraz skończę kolację i pójdę spać. Śmiało mogę wykreślić kolejny dzień z kalendarza. Tylko... który dzisiaj jest? Wcześniej określałem upływ dni tygodnia wedle prenumeraty Proroka Codziennego oraz planu lekcji. Ostatnio jestem zbyt zmęczony, by ustalić cokolwiek. Nawet własne samopoczucie.

Rozpieram się na twardym, drewnianym krześle i ziewam przeciągle. Chyba odniosę już talerz do kuchni. Jakoś straciłem apetyt. Może przez to, że zamiast zjeść w sypialni, zostałem w przyprawiającej o dreszcze jadalni? Naprawdę nie lubię tu przebywać, a dziś musiałem okazać się paskudnym leniem. Nie mam wyczucia.

Wtem, zza okna słyszę dobrze mi znany świst rozpostarcia skrzydeł. Odwracam w tę stronę głowę i widzę dwie sowy: mniejszą, trzymającą w dziobie dwa listy oraz większą z paczką przewiązaną sznurkiem jutowym. Uśmiecham się pod nosem i zrywam się na równe nogi.

— Świnka! — krzyczę uradowany, gdy rozpoznaję mniejszą z sów.

Podbiegam do okna i otwieram je. Wpuszczam do środka sowy, które w locie zrzucają przesyłki na podłogę. Z rozciągniętej kieszeni spodni wyjmuję ciastko dyniowe, które dziś rano zwinąłem z talerza Malfoya, łamię je na pół i karmię Świnkę oraz jej towarzyszkę. Sowy huczą w podzięce i lądują na najwyższej półce ze sztućcami.

Parskam śmiechem, schylam się po listy i paczkę.

Odpisali...

Bez większego zastanowienia siadam na krześle i otwieram losową kopertę; drugą odkładam na stół. Rozkładam złożony pergamin i rozpoznaję chaotyczne pismo Rona. Już dłużej nie zwlekam, zaczynam czytać.

Nora, 30 lipca 1996 r.

Cześć!

Piszę ten list dzień przed Twoimi urodzinami. Wszystkiego najlepszego, stary! Już szesnastka na karku! Jak ten czas szybko mija... do teraz ze wszystkimi szczegółami pamiętam, jak się poznaliśmy. Ale wróćmy na ziemię...

Urodziny. Zupełnie o nich zapomniałem! Nic dziwnego, jeśli od tygodnia Malfoy ślęczy nad moim kwiatem i zbiera nougýri. Stwierdził, że zgromadzi jej zapas do Hogwartu, byśmy mogli postawić mur na drodze pomiędzy naszymi umysłami — jak to sam określił.

Poza tym, wciąż dręczą mnie wydarzenia z Sali Przepowiedni. Mimo że mój stan uległ zdecydowanej poprawie, wciąż borykam się z nieprzespanymi nocami, atakami płaczu i bólem w sercu. Nie wiem, co powinienem zrobić, by się tego pozbyć. Czas leczy rany — jak to mówi Pani Pomfrey. Ja jednak uważam, że czas nie leczy ran, ale je pogłębia.

Przeczytałem Twój poprzedni list i... Ty wiesz, że ja nie jestem w tym dobry. Zrobiło mi się naprawdę przykro na myśl o Twoim cierpieniu. Zwłaszcza, że nie jestem w stanie Ci pomóc. Mam nadzieję, że Hermiona nabazgrała o tym kilka słów. Jeśli nie — oj, bracie...

Wzdycham. Nie wymagam od Rona pomocy. Wiem, że on średnio nadaje się do rozmowy na takie tematy. Chyba nie powinienem był pisać do nich z moimi problemami. Tylko nabawiłem ich wyrzutów sumienia.

Pozwól, że przejdę przez ten niewygodny temat i dam Ci spokój. Mówisz poważnie? Mieszkasz w sierocińcu z Malfoyem? Cholera, masz przesrane! Słowo daję, że gdybym to ja był na Twoim miejscu, Malfoy już dawno leżałby sto metrów pod ziemią.

Zjadłem owsiankę z truskawkami i jest zajebista! Próbowałem też z brzoskwinią, ale truskawki zdecydowanie wygrywają. Pamiętam, jak coś biadoliłeś o pracy piekarza. Harry bracie, zmarnujesz się w tym zawodzie! Ja mam nadzieję, że otworzysz restaurację!

Jak u mnie? U mnie... no wszystko gra, nie? Nie chcę Ci gadać za dużo o sobie. Są przecież Twoje urodziny!

Ponieważ ostatnio bieda (jeszcze większa), zrobiłem dla Ciebie prezent własnoręcznie...

Parskam śmiechem.

Nie śmiej się! Wiem, że to robisz! Starałem się...

Ach, to chyba tyle ode mnie. Ginny chciała napisać Ci jakieś życzenia, ale ją zbyłem, bo wiem, że wyszedłby z tego list miłosny. Wszyscy życzymy Ci najlepszego!

Ron.

Szczerzę się jak głupi. Ron zawsze poprawia mi humor swoim sposobem bycia. Nie ma drugiej takiej osoby na świecie, co on. Ron jest po prostu niepowtarzalny.

Odkładam na stół list od przyjaciela i sięgam po ten od Hermiony. Gdy wyjmuję pergamin z koperty, od razu rzuca mi się w oczy jej schludne pismo.

Folkestone, 26 lipca 1996 r.

Cześć, Harry!

Dziękuję za Twój poprzedni list! Wielość interpretacji, jaka mi się nasuwa, wymaga ponownego odczytania Twoich słów po kilkunastu dniach. Przepraszam za zwłokę.

Utrata bliskich jest niezwykle wstrząsającym przeżyciem. Nic dziwnego zatem, że odczuwasz jej przykre skutki. Czuję, że jesteś roztargniony — w ten sposób radzisz sobie ze stresem. Nie przejmuj się więc dłużej odbieganiem do „nieistotnych" tematów. Pisałeś, że w przypadkowych miejscach widzisz krew, a w głowie słyszysz echo czyjegoś szlochu. To halucynacje — naturalna reakcja związana z dużym szokiem po stracie. Minęło sporo czasu od tamtej nocy, więc już minęły, nie mylę się?

Echo czyjegoś szlochu. Rzeczywiście, właśnie to słyszałem. Może Hermiona się myli i to nie były halucynacje, ale...

Potrząsam głową i ponownie zgłębiam się treść listu:

Zobaczymy się za miesiąc. To zdecydowanie za długo, nie możesz tyle czekać. Myślę, że powinieneś porozmawiać z kimś w cztery oczy. Musisz poczuć, że ktoś jest blisko. Twoi opiekunowie (z góry zakładam, że nie jesteś w sierocińcu sam z Draco) są dorosłymi ludźmi. Na pewno zrozumieją Twoją sytuację i okażą Ci wsparcie.

Pani Cole? Nie, zdecydowanie nie chciałbym porozmawiać z nią o swoich uczuciach. Oczywiście, jest niezwykle miła, ale ograniczona. Nie zrozumiałaby, nie pomogłaby, nie wsparłaby. Do takiej rozmowy potrzeba osoby, która wzbudza moje zaufanie bądź takiej, która zrozumiałaby sytuację. Nie mogę polegać na Pani Cole. Nie wiem, co jej w głowie gra.

Wiem, że jesteś ciekaw dwóch rzeczy: czy zjadłam owsiankę z truskawkami i czy przeczytałam Czarnoksiężnika z Archipelagu. Jak mogłam nie zjeść czegoś, co tak ochoczo polecasz? Genialne! Domyślam się, że Ron również jest zachwycony. Co do książki — Harry, mam ją dawno za sobą! Też jestem w niej zakochana, ma przecudowny klimat.

Zbliżają się Twoje urodziny (w zasadzie czytasz ten list właśnie 31 lipca). Dobrze wiesz, że nie jestem zwolenniczką tych bzdurnych życzeń. „Zdrowia, szczęścia" — szkoda gadać. Jedynie pragnę Twojego szczęścia, bo szczerze na nie zasługujesz. Oczywiście, mam dla ciebie drobny prezent!

Ach, wszyscy za tobą tęsknimy, Harry. Przemyśl moje słowa o rozmowie z opiekunem!

Twoja Hermiona.

Moje serce zaczyna szybciej bić. Uśmiecham się lekko, po moim policzku spływa łza szczęścia. Ja też za nimi tęsknie... bardzo.

Odkładam list Hermiony na stół i odchylam głowę w tył. Wzdycham. Ona ma rację — powinienem z kimś porozmawiać. Przede wszystkim teraz, kiedy tak bardzo zwątpiłem. Ktoś musi nakierować mnie na odpowiednią drogę.

Zdecydowanie nie zwrócę się z tym do Pani Cole. Po prostu wiem, że to skończyłoby się naprawdę źle i dla mnie, i dla niej. Sam już nie wiem, co powinienem zrobić...

Odwracam wzrok do paczki obwiązanej sznurkiem. Pochylam się nad stołem i sięgam po nią dłonią. Jest dość lekka.

Sowy huczą i zlatują z półki. Uśmiecham się do nich po raz ostatni i obserwuję, jak znikają za oknem. Dzięki temu zauważam, że na niebie już pojawiły się gwiazdy. Piękne, migoczące gwiazdy, które tak przypominają mi widok nougýri...

A może powinienem porozmawiać z Malfoyem?

Odwiązuję sznurek i otwieram pudełko. W środku znajduję książkę o mitologii hinduskiej (zapewne od Hermiony), wyrzeźbioną w kawałku drewna sówkę z przywiązaną doń karteczką, która głosi: Wiem, że się śmiejesz, przez co od razu robi mi się weselej, porozrzucane na dnie pudełka ciasteczka dyniowe oraz plecioną bransoletkę.

Malfoy — podobno — czuje to samo, co ja. Nie mogę mu zupełnie zaufać, ale komu innemu? Tydzień temu udało mi się z nim porozmawiać, więc co stoi na przeszkodzie? Może mnie powie mi słów otuchy, ale zrozumie i wysłucha.

I zdecydowanie wybije mi niektóre myśli z głowy.

a/n

omg, 6 miejsce w drarry! aaa, jaram się

DZIĘKUJĘ WAM 💖

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro