Rozdział 11

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przytłoczona wcześniejszym zdarzeniem po powrocie do schronu, skupiłam się na ćwiczeniach z Ethanem. Spędziłam z blondynem półtorej godziny na intensywnym treningu siłowym oraz nauką posługiwania się bronią. Mimo wyczerpania, jakie odczuwałam, nie chciałam znów czuć się bezbronna i zawładnęła mną potrzeba bycia lepszą i przygotowaną na następny patrol. Chłopak cierpliwie uczył mnie techniki samoobrony, pokazując mi chwyty i ciosy, które w przyszłości mogły uratować moje życie. Wielokrotnie powalił mnie na ziemię, nie oszczędzając w żaden sposób. Tłumaczył z wielkim uśmiechem na twarzy, że kiedyś będę mu za to dziękować.

Po treningu zmęczona i poobijana udałam się pod prysznic. Działanie mutagenu sprawiło, że sine miejsca na mojej skórze niemal natychmiast zaczęły się goić, a zmęczenie ustępowało miejsca pokładom nowej energii. Zaskoczona tak szybką reakcją, oparłam czoło o zimne płytki, zastanawiając się nad nowymi zdolnościami mojego organizmu. Bardzo chciałam wybrać się z Masonem i Jacobem na drugą stronę muru. Niestety wiedziałam, że jeśli chcę wziąć udział w tej wyprawie, będę musiała dać z siebie wszystko, choć tak naprawdę ciągle nie znałam swoich możliwości. Zagubiona w nowym świecie i w swojej nowej genetycznej formie, wypuściłam głośno powietrze. Przytłoczona tym faktem przeczesałam palcami mokre włosy, osuszając dokładnie swoje nagie ciało. Owinięta w bawełniany ręcznik udałam się do swojego lokum w poszukiwaniu ciuchów na spotkanie z niebieskooką. Tylko w jej towarzystwie mogłam odpędzić od siebie lawinę myśli i poznać odpowiedzi na pytania, które od dłuższego czasu nie dawały mi spokoju. W głębi ducha miałam nadzieje, że rozmowa z Arianą zaspokoi moją ciekawość.

Kiedy byłam gotowa, wolnym krokiem skierowałam się w stronę metalowych drzwi  oddzielających pokój Ariany od szarego korytarza. Znów poczułam dreszczyk emocji, kiedy w progu ujrzałam uśmiechniętą sylwetkę niebieskookiej. Miała na sobie czarne obcisłe spodnie oraz szarą bluzkę z głębokim dekoltem, który natychmiast przykuł moją uwagę, sprawiając, że mój wzrok mimowolnie zatrzymał się w tym miejscu. Czując lekkie skrępowanie, skarciłam się w myślach, pospiesznie przenosząc spojrzenie na jej spierzchnięte usta, a następnie na jej duże niebieskie oczy, które uważnie skanowały każdy detal mojej twarzy.

- Wejdź. - rzuciła ciepło, natychmiast robiąc krok w tył.

- Dokąd się wybieramy? - spytałam, nie ukrywając zaciekawienia.

Dziewczyna sięgnęła po skórzaną kurtkę, pospiesznie zarzucając ją na swoje ramiona.

- Chciałam pokazać ci swoje ulubione miejsce.

- To w schronie można mieć ulubione miejsce? - zapytałam, lekko zdziwiona odpowiedzią dziewczyny.

Ariana przerzuciła oczami, nie powstrzymując się od uśmiechu.

- Na zewnątrz wariacie.

- Mam nadzieję, że nie jest ono poza ogrodzeniem, ponieważ na dziś mam dość wrażeń.

- Jak patrol?

- Nie pytaj. - westchnęłam, pospiesznie dodając:- O mało co nie zjadł mnie wielki, zmutowany grzechotnik z kłami wielkości mojego ramienia.

- Jak udało się wam z tego wyjść?

- Mason odstrzelił mu łeb. - odpowiedziałam z uśmiechem na twarzy, wizualizując sobie tę akcję.

- To musiało być przerażające.

- Nawet nie wiesz jak bardzo, ale na szczęście wyszliśmy z tego cali.

- Cieszę się, że nic ci się nie stało. - rzekła, a na jej twarzy pojawiły się delikatne rumieńce.

Przez chwilę miałam wrażenie, jakby chciała jeszcze coś powiedzieć, ale natychmiast spuściła wzrok w podłogę, unikając mojego spojrzenia.

- Idziemy? - spytała, pospiesznie kierując się w stronę drzwi.

- Jasne. - odpowiedziałam zaskoczona, ruszając natychmiast za nią.

Jej dziwne zachowanie nasunęło mnie do puenty i przez dalszą drogę zastanawiałam się, co było tego powodem. Blondynka kroczyła obok mnie w ciszy, wyraźnie o czymś myśląc. Miałam wrażenie, że moja bliskość wyraźnie ją krępuje. Kiedy po kilku minutach dotarłyśmy do wyjścia na zewnątrz, Ariana zatrzymała się na metalowych schodach, odzywając się do mnie po raz pierwszy od dłuższego czasu.

- Pokażę ci pewne miejsce, w którym spędzam czas na przemyślenia. Nikt o nim nie wie, więc proszę cię, żeby zostało to między nami.

Skinęłam głową, układając wskazujący palec na ustach w geście milczenia. Dziewczyna uśmiechnęła się do mnie szeroko, otwierając właz wyjściowy. Podążyłam za nią w milczeniu, zaintrygowana miejscem, które chciała mi pokazać. Ruszyłyśmy w stronę ogrodzenia,  zatrzymując się przed panelami do filtracji powietrza. Blondynka odwróciła się w moją stronę, tajemniczo się uśmiechając. Zaciekawiona jej zachowaniem, spytałam:

- Skąd ten uśmiech na twojej twarzy?

- Powinnaś się bez problemu przecisnąć.

- Przecisnąć? - powtórzyłam jej ostatnie słowo, przekształcając je w pytanie i marszcząc przy tym ze zdziwieniem brwi.

Blondynka bez słowa odwróciła się w stronę dwóch, dwumetrowych paneli, po czym bez problemu zniknęła w niewielkiej szparze znajdującej się między nimi. Nie zwlekając ani chwili podeszłam do wysokiej konstrukcji i wcisnęłam się w niewielki otwór. Szpara była tak wąska, że z trudem się w niej zmieściłam.  
Otoczona wysokimi ścianami z mozołem przesuwałam się w kierunku Ariany. Kiedy udało mi się dotrzeć na drugi koniec, zastałam na nim  postać niebieskookiej opartą nonszalancko o stare, zardzewiałe drzwi. Na jej twarzy widniało podekscytowanie, a jej niebieskie tęczówki ustąpiły miejsca do granic rozszerzonym czarnym źrenicą.

- Już prawie jesteśmy. - oznajmiła, chwytając za metalową klamkę i z mozołem otwierając porośnięte dziką zielenią drzwi.

W milczeniu przekroczyłam ich próg, uważnie rozglądając się do około. Jak z ziemi wyrosły przede mną zniszczone czasem schody, które prowadziły w głąb betonowego tunelu.

- Co to za miejsce? - spytałam, ostrożnie stawiając kolejne kroki.

- To tunel, który prowadzi do szklarni. Zresztą sama zobaczysz.

- Szklarni? - powtórzyłam jak w hipnozie, nie ukrywając zaskoczenia.

- Pewnie wykorzystywano to miejsce do uprawy, zanim wybuchła bomba.

Zafascynowana otaczającą mnie opuszczoną przestrzenią, która przegrała walkę z matką naturą, pokonywałam kolejne metry, obserwując betonowe mury pokryte dziko rosnącą florą. Kiedy dotarłyśmy do końca tunelu, moim oczom ukazał się zapierający dech w piersi obraz. Przed nami znajdowało się wysokie na pięć metrów pomieszczenie, którego półkolisty kształt rozciągał się na kilkadziesiąt metrów. Jego ściany skonstruowane były z  metalowych prętów, na których opierały się szklane szyby przylegające  niemalże do siebie. Opuszczone miejsce było dziko porośnięte przez zielone krzewy i wijącą się aż do sufitu wybujałą latorośl. Szklana konstrukcja była w niektórych miejscach popękana i nie sposób było nie zauważyć, że czas i matka natura przejęły kontrolę nad tym miejscem.

- Wow. - powiedziałam niemalże bezdźwięcznie, podziwiając rozciągający się przede mną obraz.

- Prawda, że robi wrażenie?- spytała z podekscytowaniem w głosie Ariana.

- I to jeszcze jakie. -odpowiedziałam, odwracając się w stronę blondynki, która również z wielkim podziwem przyglądała się działaniu matki natury.

- Uwielbiam tu przychodzić.

- Jak to możliwe, że nikt nie wie o tym miejscu?

- To nie tak, że nikt o nim nie wie. Po prostu żaden z chłopaków nie ma szans się tu dostać. Nikt z nich nie przeciśnie się przez tę szparę, a główne wejście jest zawalone betonowym głazem.

- A Hannah?

- Ona nie fascynuje się takimi zakamarkami. Takie zjawiska nawet ją przerażają.

- Odnośnie do tego... - przerwałam, po chwili kontynuując: - Czy oby na pewno jesteśmy tu bezpieczne?

Niebieskooka po raz pierwszy od dłuższego czasu odwróciła się w moją stronę, uważnie mi się przyglądając. W milczeniu zmniejszyła między nami odległość, po czym chwyciła za moją dłoń, mówiąc:

- Chyba nie myślisz, że pozwoliłabym, aby przytrafiło ci się coś złego. Zresztą sama za chwilę zobaczysz.

Po tych słowach delikatnie chwyciła za moją dłoń, prowadząc do szklanej szyby.

- Widzisz to?- rzekła wprost do mojego ucha, stając tuż za mną i wskazując na wysokie ogrodzenie. - Jesteśmy po bezpiecznej stronie. Tak jak już mówiłam, nic ci tu nie grozi.

Pomimo jej zapewnień ciągle nie czułam się komfortowo. Nie dlatego, że bałam się, że coś może nas tu zaatakować, ale, dlatego, że panująca między nami odległość była tak niewielka, że bez problemu czułam ciepło jej skóry. Miałam wrażenie, że cała moja pewność siebie, która do tej pory mną rządziła, mimowolnie zniknęła. Poczułam ciepły oddech niebieskookiej na moim karku, który sprawił, że moje ciało natychmiast pokryła gęsia skórka, a dreszcz podniecenia przeszedł mnie na wskroś. Wstrzymałam oddech, bojąc się poruszyć i zepsuć tę ekscytującą chwilę. Sparaliżowana stałam, wpatrując się we wskazane miejsce i czując, jak moje tętno wyraźnie się podnosi. Zacisnęłam mocno powieki, odpędzając od siebie wodze fantazji, które nasuwały do mojej głowy przeróżne impulsywne obrazy. Miałam wrażenie, że za moment zrobię coś, czego będę mogła żałować.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro