Reflektynka
Marinette wracała z sesji do domu, kiedy przy jednej z ławek zobaczyła Lukę. Po szybkim spojrzeniu na zegarek uznała, że ma jeszcze czas i usiadła obok skupionego na gitarze chłopaka. Wsłuchała się w melodię, którą tworzył.
- To co zrobiłaś dla Juleki. - Powiedział, zaskakując ciemnowłosą, która dotychczas myślała, że została niezauważona. - Było bardzo miłe. Chociaż chodzi teraz po statku i chwali nam się zdjęciami.
- Więc uciekłeś? - Zapytała.
- Nie przed jej zdjęciami! - Speszył się, przerywając grę i oparł łokieć o pudło rezonansowe. - Jestem z niej dumny i tak się cieszę wraz z nią. Ale jaka to radość oglądanie pięćdziesiąt razy tego samego zdjęcia?
- No fakt. - Pomyślała ciemnowłosa, a przed oczyma stanęła jej reklama z perfumami Adriena. Spróbowała przypomnieć sobie ile razy ją obejrzała, a po chwili poczuła się głupio, że myśli o innych chłopaku w towarzystwie Luki. Westchnęła ciężko. - Fakt, żaden. - Uznała, przyznając chłopakowi rację, patrząc na pobliski słup z daną reklamą.
- O wiele lepiej jest widzieć kogoś na żywo. - Stwierdził, wracając do gry, a ciemnowłosa spojrzała na jego profil i uśmiechnęła się ciepło.
- Fakt, lepiej. - Odgarnęła kosmyk włosów z swoich oczu i spojrzała w niebo.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro