Rozdział 4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Rano obudziła się przed Magdą, za to z okropnym bólem głowy. Nigdy wcześniej nie miała kaca, ale mimo wszystko nie czuła się z tym źle. Potrzebowała tego poprzedniego wieczoru, pełnego rozmów, jedzenia i słodkiego wina. Wiedziała, że spokojnie mogły ograniczyć ilość spożywanego alkoholu, ale jeden kac w życiu nikomu jeszcze nie zaszkodził, no i w końcu mogła poczuć jak wtedy człowiek się czuje. Poczuła. I już była pewna, że nigdy więcej nie doprowadzi się do takiego stanu. To było okropne. Ten ból głowy, pulsujący i tępy, jakby ktoś łomotał w środku jej głowy. Westchnęła ciężko.

- Cholera, moja głowa – jęknęła, siadając na łóżku. Rozejrzała się dookoła, ale nigdzie nie znalazła Magdy, więc uznała, że dziewczyna jakimś cudem dotarła do swojego łóżka w pokoju obok. Ola powoli sięgnęła po swój telefon, który leżał na stole. Spojrzała na godzinę i zamrugała z niedowierzaniem. Było po dwunastej. – Cholera – powtórzyła tylko, nadal patrząc na ekran telefonu.

Powoli się podniosła i skrzywiła się z bólu. Sądziła, że te zachowanie na kacu, pokazywane w większości filmów, jest zwyczajnym wyolbrzymieniem danej sytuacji, ale dopiero teraz zrozumiała, że człowiek naprawdę może czuć się tak paskudnie, nie tylko podczas choroby. Trochę ociężałym krokiem ruszyła w stronę łazienki, by obmyć twarz i doprowadzić się do porządku. Wiedziała, że powinna wracać do domu, ale po raz pierwszy nie bardzo miała ochotę na to, by wrócić do czterech ścian. Znowu będzie sama, a teraz, po tym jednym SMS-ie, samotność doskwierała jej jak nigdy wcześniej. To była pewna pustka, nawet całkiem uzasadniona. Jej niespełniona miłość, przeciwnik ślubów, miał stanąć przed ołtarzem w garniturze, czekając na kobietę w białej sukni. Dlaczego on miał wziąć ślub? Dlaczego nie ona, której marzeniem od dzieciństwa był ślub? Dlaczego nie ona miała zostać panną młodą? Czuła się z tym coraz gorzej, a fakt, że już obiecała zorganizować to wesele, tylko ją dobijało.

Weszła do łazienki i przeraziła się, patrząc w lustro. Była dużo bledsza niż zwykle, miała sińce pod oczami i jasne usta. Wyglądała bardziej jak zjawa niż młoda, pełna życia kobieta. Odkręciła wodę i opłukała nią twarz. Raz, drugi, później trzeci. Woda była bardzo zimna i miała ją otrzeźwić, ale nawet za trzecim razem nie pomogła tak, jak powinna.

Nie wiedziała ile minęło czasu i jak długo tam siedziała, ale w końcu doprowadziła się do porządku i wyszła z łazienki. Na przedpokoju wpadła na Magdę, która również nie wyglądała najlepiej.

- Właśnie szłam do kuchni po tabletki – mruknęła cicho do Oli. – Idź do pokoju, zaraz ci przyniosę. Niedługo powinno nam pomóc – powiedziała tylko, dobrze wiedząc, jak dziewczyna teraz się czuje. Rudowłosa pokiwała głową i wróciła do pokoju. Usiadła na kanapie, nie mając na nic siły. Zamknęła oczy, ból w dalszym ciągu nawet odrobinę nie zmalał.

- Za co to? – jęknęła, jakby sama do siebie.

- Zaczynasz mówić sama ze sobą? – spytała Magda, kiedy tylko wróciła do pokoju. Podała Oli szklankę z rozpuszczonymi tabletkami Alka-seltzer. – Pij, niedługo powinno ci przejść – mruknęła i sama wypiła zawartość drugiej szklanki. Ola o nic nie zapytała tylko się napiła. Znowu zamknęła oczy. Po raz pierwszy w życiu doprowadziła się do takiego stanu. Nigdy wcześnie nie miała kaca. Ba! Nigdy wcześniej nawet się nie upiła na tyle, bo chociaż zbliżyć się do takiego upojenia alkoholowego. Teraz już wiedziała, że nie może więcej do tego dopuścić, bo czuła się paskudnie i wszystko ją bolało.

- Daj mi umrzeć – jęknęła jakąś godzinę później, kiedy ból głowy dalej nie ustępował. Ile to mogło trwać? – Boże, jesteś pewna, że te tabletki pomagają? Zdarza się, że nie dają rady? – spytała słabym głosem, nawet nie otwierając oczu.

- Daj im działać. Chodź jeszcze spać. – Magda spojrzała na Olę. Była w lepszym stanie, chociaż i tak okropny ból głowy nie pozwalał jej normalnie funkcjonować. Rudowłosa tylko jęknęła i więcej się nie odezwała. Wolała się nie ruszać i trwać w takiej pozycji, w jakiej była obecnie – przynajmniej nie narażała swojej głowy na kolejne wstrząsy, które mogły ją tylko przyprawić o jeszcze silniejszy ból. Nie potrafiła zrozumieć jak ludzie mogą to wytrzymywać.

Otworzyła jedno oko, by spojrzeć na Magdę, ale dziewczyna szybko ponownie usnęła. Ola uśmiechnęła się i ponownie zamknęła oczy, by oddać się w objęcia Morfeusza.

***

Kiedy obudziła się, Magda jeszcze spała. Zostawiła jej kartkę na stoliku i zebrała swoje rzeczy. Mogła już wrócić na spokojnie do domu, ból głowy minął, przynajmniej częściowo. Nie chciała budzić dziewczyny, więc po cichu wyszła z domu. Wiedziała, że taki długi spacer na pewno jakoś jej pomoże. Świeże powietrze pomagało chociaż częściowo załagodzić taki ból głowy. Nie śpieszyło jej się do domu. W ten weekend odpuściła sobie wszystko. Chociaż raz w życiu chciała odpocząć od codzienności, od spraw przyziemnych. Musiała wszystko przemyśleć, zwłaszcza, że niedługo Weronika i Mateusz na pewno nie dadzą jej spokoju z tą całą organizacją ich ślubu. Czy naprawdę konieczne było spotkanie z nimi? Po raz pierwszy wolałaby załatwić wszystko bez osobistego kontaktu, ale dobrze zdawała sobie sprawę, że to jest niemożliwe. Czekało ich mnóstwo spotkań organizacyjnych. Na samą myśl o tym, głowa zaczynała boleć ją jeszcze bardziej.

Jej rozmyślania przerwał sygnał, obwieszczający nadejście kolejnej wiadomości tekstowej. Ola mimowolnie się uśmiechnęła, wiedząc, że to na pewno Magda. Sięgnęła po telefon.

Czemu uciekłaś bez pożegnania? Mogłaś jeszcze zostać, mam niedopite wino... ;)

Ola zaśmiała się cicho, ale zaraz skrzywiła się z bólu głowy, który znowu dał o sobie znać. Chwilę zastanowiła się nad odpowiedzią, po czym odpisała dziewczynie. Czy mogła już nazwać Magdę swoją przyjaciółką?

Zostawiłam Ci kartkę. Nigdy więcej nie tknę alkoholu. NIGDY!

Nawet nie zdążyła schować telefonu do torebki, a już przyszła kolejna wiadomość. Zdziwiła się. Czyżby Magda odpisała tam tylko jedno słowo? Uśmieszek? Nie sprawdzając nadawcy od razu otworzyła wiadomość i zamarła, czytając treść. To zdecydowanie nie była Magda.

Musimy się spotkać, by ustalić wszystkie sprawy dotyczące ślubu, nie sądzisz? Może dzisiaj? Razem z Mateuszem mamy dzisiaj dużo czasu, jak chcesz to do ciebie wpadniemy!

Zamrugała. Po raz pierwszy nie zwróciła uwagi na to, że Weronika nie napisała zwrotu grzecznościowego wielką literą. To w tej wiadomości nie było ważne. Dużo bardziej przytłoczyła ją cała treść. Miała się z nimi spotkać dzisiaj, w dodatku u niej w domu? Na pewno był to bezpieczny grunt, bo w każdej chwili mogła ich wyprosić. Z drugiej strony była jednak zbyt grzeczna, by kogoś wyrzucić ze swojego domu. Pójście do nich, o ile razem mieszkali, również nie należało do najlepszych pomysłów. Byłaby zbyt przytłoczona tym wszystkim. Pozostawała jakaś kawiarnia, coś, co będzie neutralnym gruntem. Ale dzisiaj? Nie była w stanie, wiedziała, że ból głowy do wieczora będzie dawał o sobie znać. No i nie chciała być sama.

Dzisiaj nie dam rady, mam napięty grafik. Może w czwartek, godzina 16? Wybierzcie jakąś kawiarnię, ja się dostosuję.

Wysłała i w tym samym czasie przyszła odpowiedź od Magdy. Ola wiedziała już co musi zrobić. To również miał być pewnego rodzaju test dla jej rok młodszej koleżanki. Chciała sprawdzić, czy naprawdę może na nią liczyć, w każdej chwili.

Jak to nigdy więcej nie tkniesz alkoholu? A Sylwester? Moje urodziny? Twoje urodziny? Urodziny kogokolwiek, byle się napić? Nie bądź taka! Uschniemy bez alkoholu, mała! ;)

Mimo złych myśli, Ola się uśmiechnęła. Nazwanie jej małą było dosyć zabawne, ponieważ nigdy nie należała do osób niskiego wzrostu. Wiedziała także, że każde wymienienie okazji do napicia się, jest tylko sposobem na jej rozbawienie, bo Magda również nie należała do osób, które lubią się upijać. Obie nie potrzebowały alkoholu, by dobrze się bawić.

Alkohol alkoholem. Weronika do mnie napisała. Chcą się spotkać. Dzisiaj. Przyjść do mnie. Dzisiaj... Odpisałam, że nie dam rady i umówiłam się na czwartek, na szesnastą... Pójdziesz ze mną? Błagam!

Ruszyła w stronę domu. Od razu przeszła jej ochota na jakiekolwiek spacery, zwłaszcza, że znowu miała to dziwne przeczucie, że wpadnie na kogoś niepożądanego jak właśnie Mateusz czy Weronika. Wiedziała, że dziewczyna już jej nie odpisze, ale obawiała się, że mogą gdzieś tutaj spacerować. Padłyby niepotrzebne pytania, pojawiłyby się wymuszone grzeczności. Nie tak to wszystko powinno wyglądać.

Przyszedł kolejny SMS. Tym razem to była Magda.

Co za dzi... wna dziewczyna. Jasne, że z tobą pójdę! Hej, na przyjaciół zawsze można liczyć, nie? Zwłaszcza tych, którzy postanowili od dzisiaj pohamować przeklinanie!

Ola się uśmiechnęła. Taka krótka wiadomość, a potrafiła wywołać tyle uśmiechu na twarzy, tyle wsparcia. Cieszyła się, że miała kogoś takiego, jak Magda, kto w dodatku mieszkał blisko niej i potrafił powiedzieć jej co nieco. Schowała telefon i przyspieszyła kroku. Chciała jak najszybciej dostać się do domu i zwinąć pod kocem. Nie umiała sobie poradzić z tym wszystkim, cała ta sytuacja ją przytłoczyła, mimo iż zawsze pokazywała, że jest silna. Nie była silna, nie umiała sobie z tym wszystkim poradzić. Coraz częściej zastanawiała się co jest z nią nie tak. Dlaczego Mateusz wybrał Wiktorię, nie ją? Czy te jej rude włosy były aż tak koszmarne? Może to kwestia piegów? Coraz częściej zaczęła zadawać sobie te pytania. Nie wiedziała co zrobić.

Dotarła do domu. Otworzyła drzwi i znowu się zabarykadowała w mieszkaniu. Nie wiedziała co ma powiedzieć i jak się zachowywać. Usiadła na swoim łóżku i westchnęła. Rozejrzała się po pokoju. Miała niewielki kącik ze wszystkim, co było potrzebne do organizacji ślubów i wesel. Westchnęła i wyciągnęła zielony segregator, w którym były najważniejsze dokumenty. Od dawna sama zbierała te informacje. Znała wszystkie koszty i opłaty, miała namiary na kilku fotografów, dobre sale z pokojami, makijażystkę i kosmetyczkę, fryzjerkę... Zbierała to od dawna, więc dobrze wiedziała na kogo może liczyć i kto bierze taniej po znajomości. Zdawała sobie sprawę, że gdyby nie Magda, to pewnie zorganizowałaby im wesele po najniższych kosztach, a przecież na to nie zasługiwali. Musieli zapłacić jak najwięcej. Za wszystko.

Otworzyła segregator i przejrzała to, co ją interesowało. Już dawno zapisała sobie kogo ona by wybrała na ślub, więc teraz postanowiła wybrać kogoś innego. Droższego. Spisała wszystko na kartkę i odłożyła segregator.

- Jutro zacznę dzwonić – mruknęła sama do siebie i położyła się. Głowa dalej dawała o sobie znać. – Jutro będę silniejsza – dodała i zamknęła oczy.

Jutro.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro