ROZDZIAŁ 1: „W ogniu"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jak te błogie lata tak prędko minęły? Szkolne dni tak samo szybko przyszły jak i odeszły. Studia przekradły się przez życie sprawiając że dorośli. Jednak cały czas udało się im pozostać w kontakcie. Alya, Nino, Adrien i Marinette. Byli najlepszymi przyjaciółmi. 

Alya i Nino chodzili ze sobą już za czasów liceum, więc nic dziwnego że się zaręczyli. Zamierzają wziąć ślub zaraz po tym jak ukończą uniwersytet. Marinette natomiast ewidentnie miała kogoś bliskiego jej sercu, jednak brak czasu nie pozwalał jej na przedstawienie go Alyi, Nino, a nawet Adrienowi. Jej rodzice powiedzieli im tylko że wygląda na spoko kolesia.

Mimo tego jak Marinette byłaby w stanie powiedzieć komukolwiek że spotyka się z super bohaterem? Nie mogłaby tego zrobić. To tylko wszystko by skomplikowało. Ponadto- ludzie by nie zrozumieli. Pewnie zadawaliby pytania typu:

Jak możesz umawiać się z kimś nie wiedząc nawet kim tak naprawdę jest pod maską?

On może randkować z tobą jako Czarny Kot, a tak naprawdę umawiać się z kimś innym jako normalny cywil.

On może zdradzać cię kiedy tylko chce.

Co w sumie jest prawdą, ale czy Czarny Kot zrobiłby coś takiego? Oczywiście że nie. Nie miał zielonego pojęcia że Marinette była Biedronką, więc wiedziała że on nie jest taki. Ufała mu bardziej niż komukolwiek innemu. Ufała mu jak swojej rodzinie, a może nawet bardziej odkąd zaczęła ryzykować swoim własnym życiem razem z nim każdego dnia.

Marinette nie była już małym dzieckiem-chodzili ze sobą już prawie rok. Zbliżyli się do siebie po emocjonalnym rozstaniu jej i Luki, kiedy to Czarny Kot pocieszał ją i zaiskrzyło między nimi. A potem już jedna rzecz potoczyła się po drugiej.

Marinette i Luka dalej są przyjaciółmi, tylko nie są w stanie widzieć się oko w oko. Od zawsze rozumiał uczucia dziewczyny do Adriena, nawet kiedy ona sama temu zaprzeczała.

To była jej wina, i nie mogła obwiniać Luki za to, co się wydarzyło. Była zbyt młoda i głupia.

Adrien i Kagami chodzili ze sobą, a zaraz po tym Marinette umawiała się z Luką w nadziei że zapomni o swojej miłości- ale serce nie sługa, a to nie był właściwy powód żeby zawierać z kimś jakąś relację.

„Wszystko Okej?" – zapytał Czarny Kot widząc Marinette rozkojarzoną.

„Tak, nie martw się." -uśmiechnęła się dziewczyna i podniosła głowę z jego klatki piersiowej.

„No dobrze, w takim razie potrzebujesz trochę snu." – Kot zaśmiał się delikatnie.

„N-ie, jeszcze nie." -jęknęła.

„A właśnie że tak." -odpowiedział jej chłopak przewracając Marinette na bok.

„Ja nie chcę żebyś już sobie poszedł." -wydęła usta udając że się dąsa.

„Niech będzie, nie ruszę się stąd dopóki nie zaśniesz. -powiedział trzymając ją za biodra i ułożył swoją głowę wygodnie na jej poduszce.

Po chwili ich oddechy grały jedną melodię, a oni nieświadomie zasnęli razem i pogrążyli się w głębokim śnie.

Po paru godzinach Czarny Kot ocknął się wybudzony dziwnym zapachem. Usiadł na łóżku, przetarł oczy i rozejrzał się dookoła. Zaczął kaszleć, łapczywie łapiąc powietrze czując że nie może wziąć głębszego oddechu. Przed sobą zobaczył czarną chmurę.

„Dym?... Huh? O nie, pożar! Marinette, obudź się!" – Chłopak popatrzył na dziewczynę i widząc że się nie budzi spróbował nią potrząsać, jednak to nic nie dało.

Nie wiedział czy to Miraculum sprawiło że w jakiś sposób jego płuca były bardziej wydajne, czy po prostu miał wielkie szczęście, że zdążył się obudzić. Szybko wziął dziewczynę na ręce, kopnięciem otworzył okno dachowe i wyskoczył na jej balkon, pozwalając dymowi wydostać się ze środka i polecieć w stronę nieba.

Spojrzał w dół i zobaczył tłum ludzi z wozami strażackimi i karetkami. Zeskoczył z balkonu i przekazał Marinette ratownikom, którzy od razu założyli jej maskę tlenową.

Mimo tego że chłopak bardzie chciał zostać przy jej boku wiedział, że musi jeszcze wrócić się żeby zgarnąć Sabine i Toma.

Ludzie wstrzymywali oddech w napięciu czekając aż super bohater uratuje ich z opresji. Jednak płomienie ognia wspinały się coraz wyżej, a dalej nie było po nich ani śladu.

Czarny cień wyłonił się z budynku- Czarny kto w ostatniej sekundzie wyprowadził ich na zewnątrz, a ich dom chwilę później się zawalił.

Chłopak pozwolił strażakom zabrać Sabine i Toma i od razu pognał w stronę ukochanej. Zobaczył jak dziewczyna dostaje tlen przez maskę, ale dalej jest nieprzytomna. Wsunął swoją rękę pod jej pod jej głowę by podnieść ją i trzymać blisko siebie. Bał się że mógł ją stracić, jednocześnie będąc wściekłym na biedronkę, że ta się nie pojawiła żeby pomóc w tak ważnej sprawie.

Tom i Sabine dostali swoje własne maski tlenowe i powiedzieli medykom żeby pozwolili być Czarnemu Kotu przy ich córce jak często tylko zechce... od czasu gdy uratował jej życie. Uznali że będzie to dobra wymówka, lepsza od ujawnienia prawdy że tak naprawdę ze sobą randkowali. W dodatku jego płacz jako cywila były dość trudny do wytłumaczenia, prawda?

Czarny kot położył ją, żeby zrobić krok do przodu i zamknąć drzwi ambulansu zapewniając prywatność do czasu aż dziewczyna się wybudzi, upewniając się że jej maska tlenowa jest założona prawidłowo. Po paru minutach leżenia Marinette na kolanach Kota, oddychając przez maskę, dziewczyna zaczęła powoli otwierać oczy. Uniosła głowę do góry i zobaczyła ukochanego.

„Dlaczego płaczesz?"-zapytała i wyciągnęła rękę by dotknąć jego twarzy.

Czarny Kot przytulił się do Marinette zamykając ją w swoich ramionach, a jego płacz tylko się nasilił.

„Jestem szczęśliwy że jesteś cała, księżniczko. Myślałem że cię straciłem!" -jego płacz nie ustawał.

„Straciłeś mnie? Co się stało?" -zapytała Marinette zdejmując maskę.

„W, w twoim domu był pożar, a ty nie oddychałaś i..."-wydusił z siebie mocno ją przytulając.

„Pożar...? O nie, moi rodzice!" -przestraszyła się.

„Spokojnie, wyprowadziłem ich bezpiecznie na zewnątrz." – zaczął. „Ale powiedziałem że chcę iść, i gdybym to zrobił, to mogłabyś..." -wyłkał, a łzy spływały strumieniem po jego twarzy.

„Hej, ale nic mi nie jest, zobacz."-powiedziała ocierając jego łzy.

Podniosła się i pocałowała go czule, nie przejmując się tym że czuje jego słone łzy czy nie.

Po chwili usłyszeli pukanie w drzwi karetki co spowodowało że odsunęli się od siebie. Czarny Kot pomógł Marinette usiąść, a sam wytarł jeszcze swoje łzy. Próbował uspokoić swój oddech i ogarnąć się, jeśli stosunkowo tak naprawdę mieli się nie znać.

„Tak?"-zawołał Czarny Kot.

Drzwi się otworzyły a za nimi stali ratownik oraz rodzice dziewczyny.

„Zabieramy ich teraz na noc do szpitala. Nie mają jakiś większych obrażeń, ale potrzebują jakiegoś miejsca żeby się umyć i spędzić noc." – powiedział mężczyzna.

„Em, Okej" -odparł Czarny Kot patrząc na Marinette.

„Bądźcie bezpieczni wszyscy we trójkę. Ja... zajrzę do was później."-pomachał i zmarszczył brwi, a zmartwienie go przytłaczało.


Dziękuję za przeczytanie mojego tłumaczenia, a dubbingowany rozdział znajdziecie u @StaceyHoltFanfiction

ps. Czarny Kot ma super głos...

I przyznawać się, czy są tu jacyś fani MARICHAT

Kolejne rozdziały będą się pojawiać tak często jak będziecie chcieli, ale zależy to też od szybkości mojego tłumaczenia.

Dziękuję też @FankaChinskichBajek za pomoc!!!

Buziaczki ;)))

EDIT: Już jest mój dubbing na yt!!!

yt:LadySusanaa

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro