Rozdział 10: ,,Zaufanie"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Marinette odwróciła się I wczołgała z powrotem do łóżka. Przyciągnęła miękkie koce do swojej twarzy, owijając się nimi układając ciało na kształt małej kuleczki i posłała chłopakowi promienny uśmiech.

-On zostaje u Nino...chcesz ze mną zostać...księżniczko? -droczyła się dziewczyna, widząc go jak nabiera rumieńców kiedy używa tego nicku w stosunku do niego.

Chłopak zaśmiał się i przysunął na łóżko obok niej, owijając ramiona wokół dziewczyny i kładąc głowę w małej przestrzeni między nią jej głową a ramieniem, pozwalając odpocząć swoim ustom tuż zaraz jej ucha. Uśmiechnął się wdychając je słodki zapach...pachniała jak mydło i czereśnie. Starał się po prostu rozkoszować chwilą kiedy leżał tak blisko niej.

Jak długo to trwało? Dwa... trzy tygodnie, odkąd położył się obok niej? Tak, mieszkał z nią, ale nie mógł być w tym czasie jej chłopakiem, co doprowadzało go do szaleństwa. Dlaczego miał poczucie że ryzykuje wszystko dla niej? Dlaczego czuł, że było warto?

-Plagg...chowaj... -zaczął.

-Kocie! Nie! -krzyknęła.

Poczuł, jak każdy mięsień w jej ciele się napina, a ręce Marinette w ekspresowym tempie zakrywając jej oczy.

-Ale...księżniczko. Nie chce żebyś mnie zostawiła. Chcę żebyś została. -powiedział z cichym westchnieniem.

Nie Kocie...ja...myślę że powinieneś już...iść. -powiedziała uwalniając się z jego objęć.

-Ale... -

-Po prostu odejdź! -wykrzyczała, a jej oczy były wciąż zamknięte, teraz jednak przykryte dodatkowo kocem wokół jej głowy, kiedy przyciągnęła kolana do klatki piersiowej.

-Przepraszam... ja... nie mogę. Nie zrobię tego! -powiedział zdzierając z niej koce, a ona usiadła próbując je odnaleźć, żeby znowu się nimi owinąć.

Marinette mocniej zacisnęła oczy, wiedząc że chłopak jeszcze nie przeszedł detransformacji, ale mimo to bała się je otworzyć.

-Plagg...chowaj pazury. -w końcu udało mu się powiedzieć.

Jasne, niebieskie światło błysnęło a Marinette wstrzymała oddech. Czarny Kot obserwował Marinette jak siada, będąc w szoku bardziej niż kiedykolwiek. Wiedział, że postradał zmysły. Był pochopny. Wiedział o tym, ale nie mógł tak po prostu pozwolić jej odejść. Nie mógł pozwolić żeby go zostawiła.. Musiał coś zrobić, to jedyne na co było go stać.

-Wyjdź. Teraz. Transformuj się i wyjdź. -Marinette wydusiła z siebie.

-Nigdzie się nie wybieram. -powiedział. -popatrz na mnie.

-Nie. Będziesz musiał przestać być Czarnym Kotem, jeśli to zrobię. -odparła.

-Możemy dochować mojego sekretu. -chłopak uśmiechnął się, siadając koło niej na łóżku, kładąc swoje dłonie na wierzchu jej.

-Kocie...dlaczego mnie nie słuchasz? -westchnęła Marinette, wyrywając mu swoją rękę.

-Ufam ci. Ufam ci jeśli chodzi o moją tożsamość. Ufam ci we wszystkim. Zrezygnowałbym dla ciebie ze wszystkiego. -prosił.

-Ale nie słuchasz tego co mówię. -odwróciła się w jego stronę.

-Księżniczko. Nie dajesz mi innego wyboru. Po prostu...chcesz wyjechać i zamieszkać w Stanach. -zmarszczył brwi. -Czy to jest to czego pragniesz?

-Nie! Oczywiście że nie! Mam tutaj dużo obowiązków.

-Na przykład co? Opiekowanie się mną? -zaśmiał się.

Słyszał jej chichot i po prostu wiedział, że przewraca oczami, jeśli tylko mogła.

-Dlaczego nie zostaniesz z Adrienem? -zapytał.

-A co z moimi rodzicami? Jak mogłabym ich tak po prostu zostawić? -odparła Marinette.

-Czy nie kończysz czasem studiów w tym semestrze? Masz 23 lata. Jesteś dorosła i gdybyś naprawdę chciała...mogłabyś zamieszkać w swoim własnym mieszkaniu...i jeśli chcesz znać moją tożsamość...my...możemy znaleźć sobie coś razem. -zarumienił się.

-Przestań próbować mnie przekonywać. Głupi Kot. To się nie uda. Paryż cię potrzebuje. Biedronka dalej cię potrzebuje, nie chcesz jej zawieść, prawda? -jej ton był coraz bardziej poważny.

-Nie, ale...

-Więc...porozmawiam z rodzicami o zostaniu tutaj i zobaczę, czy załatwię sobie jakąś pracę. -zaśmiała się Marinette, odwracając się w stronę chłopaka, wciąż jednak mając zamknięte oczy.

Adrien zarumienił się i poczuł, jak Marinette nadstawia mu swój nos, więc nie mógł się oprzeć, by ją pocałować. Pochylił się i otworzył oczy, spodziewając się kolejnego uderzenia, ale zamiast tego zobaczył czerwoną twarz Marinette.

-Co się dzieje? -zapytał.

-Nic! -powiedziała, odwracając się, mając wciąż mocno zamknięte oczy.

-No co tak naprawdę?

-To pierwszy raz kiedy całowaliśmy się jako cywile, tylko o to chodzi. -odparła, nieco zawstydzona.

Oh...gdyby tylko wiedziała. Pewnego dnia...zawstydzi ją jeszcze bardziej.

Oh, jakie to będzie zabawne, ale jak na razie...zatrzyma te informację dla siebie. Teraz był wdzięczny, że otrzymał od niej odpowiedź. Marinette porozmawia z rodzicami o pozostaniu w Paryżu...za to wszystko był wdzięczny.



*Hejka wszystkim! Mam nadzieję że macie się dobrze i jakoś dajecie radę z tymi upałami, bo ja korzystam z basenu na dworze ile wlezie!

Wielkie dzięki za przeczytanie, każdą gwiazdkę i komentarz- to wiele dla mnie znaczy.

Chcę robić teraz dla was po dwa rozdziały w tygodniu, dlatego drugi wlatuje już teraz.

Jak zawsze zachęcam do wysłuchania mojego dubbingu na yt: LadySusanna

I wsparcia oryginały autorstwa: STACEY HOLT

Ja jutro jadę na wesele, więc wstawiam rozdział dzisiaj żebyście mieli co czytać hah.

I jeśli chodzi o językowy problem z ostatniego rozdziału, to jeszcze nie został on rozwiązany.

Na koniec chcę wam życzyć miłego dzionka/ wieczora/ nocki i ładnej opalenizny

Ps: Pijcie wodę i noście czapki!

Do zobaczenia w przyszłym tygodniu 😊

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro