Rozdział 18: ,,Realizacja"

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Marinette wzięła się w garść, prostując swoje ubrania i starając się uporządkować nie tylko swoje uczucia, ale też i myśli.

-Kocie...co się stało...wcześniej? -zapytała.

-Uratowałem cię. -uśmiechnął się chłopak.

-W sensie...tak...ale...byłam z Adrienem...potem on powiedział...parę...słów które były tak specyficzne, że nie miały nic wspólnego z wyjściem z tamtej sytuacji, a potem pojawiłeś się ty. Jak mam na to zareagować? -wypaliła krzyżując ręce na piersi.

-Technicznie, nie widziałaś nikogo transformującego, lub detransformującego się, więc nie możesz być na 100% pewna, że jestem twoim lowelasem? Po prostu wpadłem, uratowałem najpierw jego, a potem ciebie. To wszystko. -zaśmiał się.

-Nie kupuje tego. -Marinette przewróciła oczami.

-Możesz chociażby spróbować. -uśmiechnął się chłopak.

-Ugh...co mam niby teraz zrobić? Znam twoja tożsamość! Chwila...ja z tobą mieszkam! Przez ten cały czas z tobą mieszkałam?! -Oczy dziewczyny powiększyły się, kiedy tylko nagła rzeczywistość uderzyła w nią jak kilka ton cegieł.

-O mój boże! Tak mi przykro, uderzyłam cię! J-ja...nie wiedziałam! -wyłkała, spoglądając na niego zmartwionym spojrzeniem.

-Jest okej, w pewnym stopniu na to zasługiwałem. Po prostu... zostałem złapany w tej chwili z moją... hmm... uh... dziewczyną w tym czasie - powiedział, rozglądając się niezręcznie.

-Oh...okej... - Marinette odwróciła swoją głowę nie mniej zakłopotana.

-Teraz, kiedy znasz już moją normalną stronę...czy jest jakakolwiek szansa, żebyśmy spróbowali, czy to może zadziałać? – Kot zapytał, z Marinette odwróciła się w jego stronę, a on zobaczył lekki uśmiech na jej twarzy.

-Wiesz, że to jest superrr dziwne, prawda? -zaśmiała się.

-Dla ciebie- może. Dla mnie nic się nie zmieniło. -uśmiechnął się.

-Wiec...czy to znaczy tak...księżniczko? -powiedział chłopak, przybliżają się do niej.

Marinette spojrzała na niego, a jej twarz zaczęła przybierać czerwony odcień, wiec skierowała swój wzrok na stopy.

-Tak...

-Co? Nie słyszę się . -powiedział Kot z widocznym uśmieszkiem na twarzy.

-Tak...

-Księżniczko...nie słyszę cię kiedy tak patrzysz na dół. Dźwięk unosi się razem z wiatrem, przecież wiesz.

Marinette wywróciła oczami I podniosła wzrok, gotowa wykrzyczeć mu to w twarz, ale kiedy tylko uniosła głowę, on przybliżył się do niej, kładąc swoja rękę na jej szyi, żeby po chwili przybliżyć ją siebie tak szybko, jak tylko jej usta spotkały jego. Oczy Marinette rozszerzyły się pod wpływem nagłego pocałunku, ale zamknęła je tak szybko, jak tylko poczuła znajomy dotyk.

Oderwał swoją rękę od jej szyi i odsunął się trochę, uśmiechając się , widząc, że jej twarz była tak samo czerwona, jak wtedy gdy dowiedziała się o jego tożsamości.

-Co jest nie tak? -zaśmiał się lekko.

-Ja...wciąż to przetwarzam...Zostaw mnie samą! To jest zbytnio w porządku. Miałam podejrzenia, ale...

-Podejrzenia? Jak!? -zapytał, teraz zaintrygowany.

-Uh..więc...

Jak mogłaby teraz z tego wybrnąć. Nie mogła mu przecież powiedzieć, że zdobywała informacje jako Biedronka.

-Ty po prostu...masz te same...włosy kiedy wstajesz rano w łóżku. -skrzyżowała ramiona na piersi.

-Moje... włosy prawie to zdradziły?-zaśmiał się I usiadł na brzegu dachu, pozwalając, by jego nogi swobodnie zwisały z dół.

-T-tak! Powinieneś być bardziej uważny, jak śpisz, i kto cię widzi, wiesz. -droczyła się z nim, zajmując miejsce koło chłopaka, żeby razem oglądać zachód słońca.

-W każdym razie, to dobrze, ponieważ jesteś jedyną która powinna to oglądać. -uśmiechnął się, powodując że jej policzki ponownie zapłonęły czerwienią.

-Mówiąc o oglądaniu...rozmawiałam z moimi rodzicami o Paryżu i Stanach przed spotkaniem z tobą. -powiedziała, bawiąc się palcami.

-Zastanawiałem się, co zajęło ci tak długo. -odegrał się.

-Uh, zamknij się! -przewróciła oczami. -W każdym razie...powiedzieli, że mogę zostać tam, gdzie czuję się najszczęśliwsza.

Czarny Kot przełknął ślinę. Myślał że dziewczyna była szczęśliwsza z nim, ale...przecież zerwali....zrobili coś, co myślał, że nigdy się nie stanie. Czy naprawdę zna Marinette tak dobrze, jak myślał? Tak kiedyś twierdził, ale teraz? Nie był już tego tak pewny.

-Uh...więc? Gdzie powiedziałaś, że chcesz zostać? -zapytał, nie będąc w stanie ukryć zmartwienia.

-Nie powiedziałam. Po prostu podziękowałam im, i przytuliłam. Pomimo tego...powiedzieli mi, że nie wiedzieli by tego, gdyby nie pewien blondyn, który miał czelność to nich przyjść i im o tym powiedzieć. -Marinette uśmiechnęła się, powodując że Czarny Kot się zarumienił i zachichotał, wiedząc, że został złapany.

-Twoi rodzice nie są w stanie ukryć żadnych moich sekretów przed tobą, prawda? -zaśmiał się.

-No przecież to moi rodzice. Ale oni rzeczywiście kochają bardziej ciebie, niż mnie czy Czarnego Kota. -puściła mu oczko.

-Myślisz że mogliby odprawić mnie z kwitkiem, gdybym zapytał ich jako superbohater? -droczył się.

-Hm...być może po prostu by zapytali jak dostałeś się do środka bez wiedzy Adriena. -zaśmiała się dziewczyna.

-Eh...mógłbym skłamać w połowie i powiedzieć: Adrien wpuścił mnie do środka przez okno. Bądź co bądź, to moje okno. -zaśmiał się.

-Wtedy zastanawialiby się, gdzie był Adrien! To byłoby okropne odkrycie...

Po tym, jak oboje śmiali się przez chwilę, to samo pytanie bez odpowiedzi pozostało bez odpowiedzi.

-Więc...gdzie planujesz zostać? -Czarny Kot zapytał, odwracając się w stronę Marinette.

Odwróciła się patrząc na niego, i uśmiechnęła.

-Zostaje w Paryżu, głuptasku. Pomogłeś mi zdobyć pracę, i prawie skończyłam studia. Moi rodzice powiedzieli, że będą mogła ich w każdym momencie odwiedzić, mimo tego będę za nimi bardzo tęsknić, i nie będzie już tak samo bez nich tutaj. -powiedziała, odwracając się znowu, żeby dokończyć oglądanie zachodu.

-Masz mnie...zapomniałaś tej części ze mną. - Zachichotał, powodując jej śmiech.

-Tak...mam ciebie. -przewróciła oczami.

-Możesz zostać w firmie, ale możesz też zawsze po prostu tutaj mieszkać...albo jeśli wolisz się przeprowadzić mogę zamieszkać razem z tobą...a jeśli nie...możesz też zamieszkać sama, żeby zobaczyć jak to jest. -uśmiechnął się, bawiąc się rękoma, nie będąc pewnym, czy to była niemiłe czy nie wpraszając się do zamieszkania razem, czy też nie.

-Kocie?....Adrien....? -Marinette zaśmiała się.

-Uh...tak? -powiedział spoglądając na nią.

-Zamknij się. -dziewczyna nie potrafiła już powstrzymać śmiechu. -Będę tutaj mieszkać, dopóki nie będę mieć wystarczająco pieniędzy i wtedy, jeśli będziesz chciał, będziesz mógł wyprowadzić się razem ze mną. Nie możesz wiecznie mieszkać ze swoim ojcem, i jeśli będziemy parą...powinniśmy...spróbować razem zamieszkać...tak w sumie to już to robimy. -zarumieniła się.

-Więc...ja spałem na małej kanapie. Ty spałaś w moim łóżku. Nie wiem czy to się tak właściwie liczy. -droczył się z nią.

-Ugh...Nie wiedziałam przecież, że to byłeś ty! -delikatnie go odepchnęła.

-Próbowałem ci pokazać, ale ty się nie zgodziłaś. -odegrał się. -Odkąd się wprowadziłaś, spaliśmy przecież raz razem w moim łóżku.

Marinette zajęło minutę żeby zrozumieć to co powiedział, kiedy w końcu chłopak przeniósł swój wzrok na nią. Jej twarz znowu zaczęła przybierać czerwony kolor.

-Wszystko okej, księżniczko? -zaśmiał się.

-Jestem taka zawstydzona...ugh...wiesz, że w liceum Adrien Agreste strasznie mi się podobał. Zerwanie z Luką stało się tylko dlatego, że wziąć żywiłam do ciebie uczucia. -wyznała Marinette.

-N-aprawdę? Czarny Kot się zarumienił, a jego oczy się powiększyły. -To było takie...niespodziewanie, skąd takie nagłe wyznanie?

-Dlatego, że chciałam żebyś wiedział, dlaczego teraz jestem taka zdenerwowana. Czuje się swobodnie kiedy jestem z moim chłopakiem Czarnym Kotem, ale z Adrienem...już nie tak bardzo. -powiedziała, nieco zawstydzona.

-Ah...to będzie zabawne. -zaśmiał się chłopak.

-Kocie! -krzyknęła Marinette.

-Co? No weź księżniczko. Choć obejrzeć film i zasnąć obok...Adriena Agresta. Nie chcesz leżeć koło mnie...Adriena Agresta? -uśmiechnął się, pochylając się ku niej, usłyszał jej westchnięcie.

-Zaraz ci coś zrobię! - Prychnęła, podwijając kolana do piersi i kładąc głowę na ramionach w grymasie.

-Więc...pora się trochę zabawić. Plagg, chowaj pazury. -uśmiechnął się.



***Hejka! Wiem, wiem....obiecałam wam rozdział, ale byłam na obozie językowym (cały po angielsku, poznałam super ludzi z różnych krajów, i ogólnie było zajebiście, dzięki czemu też ten rozdział powstał przy minimalnym użyciu słownika) a potem miałam trochę ciężkich dni, a teraz jestem na wakacjach i piszę do was te słowa, bo cieszę się, że w końcu zebrałam się, żeby siąść i coś zrobić. Jutro wracam do domu, i nie ukrywam że te wakacje były dla mnie dość ciężkie pod względem psychicznym i fizycznym, ale każde miłe słowo od was mi pomagało! Dziękuję ...... za wsparcie mentalne i nie tylko, zawsze kiedy tego potrzebowałam, ..... za miłe słowa z każdym rozdziałem. Oraz każdemu kto zostawia choćby po sobie cień śladu jakim jest uśmiech na swojej twarzy.

Mam nadzieję że nowy rok będzie dla was okazją do spełniania swoich celów, dla mnie także, ale o tym to może uda mi się powiedzieć za parę miesięcy.

Wierzę, że wasze wakacje był nade miar udane, możecie napisać jak je oceniacie.

Wracając do rozdziału -kolejny wstawię jak najszybciej, a w roku szkolnym chciałabym dla was je wstawiać co najmniej raz, a może nawet dwa razy w tygodniu. (wiecie, 3 klasa liceum, nauka, praca, obowiązki, trochę tego jest)

Jak zawsze DZIĘKUJĘ WAM za przeczytanie tego rozdziału, i odsyłam was do autorki: STACY HOLT, oraz na mój yt: LadySusanaa , na który mam już teraz niestety coraz mniej czasu.

Trzymajcie się ciepło, i pijcie wodę, buziaczki!

Ps: Teraz to nie zapominajcie o skarpetkach, bo robi się zimno 😉 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro