Więzy krwi

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Poniższy rozdział jest jedynie szkicem większego projektu którego akcja rozgrywać się w moim autorskim uniwersum - Krwawych kronikach.

Ta praca została napisana podczas choroby, więc nie jest zbyt dobrej jakości. Miłego raka.

------------------------------------------------------

Byliście kiedyś w podziemnym barze? Nie pozostało ich wiele na ziemi. Nie mówię tu o sekretnym miejscu spotkań przestępców. Mam na myśli inne podziemie. Miejsce gdzie spotykają się istoty o istnieniu których ludzkość stara się zapomnieć. Wampiry, demony, widma przeszłości. Jednym z takich miejsc jest "Czyściec", do którego wejście znajduje się w tunelu prowadzącym na podwórko zapuszczonej kamienicy. Wysoki mężczyzna w czarnej bluzie rozejrzał sie uważnie nim przeszedł przez iluzje, będącą dla zwykłych ludzi solidną ceglaną ścianą. Znalazłszy się już w ciemnym korytarzu, prowadzącym po do głównej sali zdjął czapkę z daszkiem i okulary przeciwsłoneczne. Dawno nie był w takim miejscu.

W sali nie było wielu klientów. Pośrodku cztery chowańce grały w karty, a przy barze dwa wampiry popijały krew. Biorąc pod uwagę ich strój, czarne lekkie płaszcze i kapelusze z szerokim rondem, to miejsce było tylko przystankiem w ich podróży.

Mężczyzna przysiadł w kącie sali, tak by jednocześnie pozostać w ukryciu i mieć na widoku wejście. Już po chwili podeszła do niego kelnerka. Wampir zmierzył ją wzrokiem. Była raczej drobna. Chuda, niska, ale nie można było odmówić jej urody. Tym bardziej widząc dwoje szpiczastych, lisich uszu i grubą, rudą kitę, powiewającą za jej plecami.

- Witamy w czyśćcu! Co podać?

Głos dziewczyny był dźwięczny i melodyjny, uspokajał. Twarz dziewczyny szybko zmieniła wyraz, gdy zobaczyła oczy klienta.

- Szkarłatnooki wampir! Przepraszam ale nigdy wcześniej nikogo o takich oczach nie widziałam!

Od młodej demonicy promieniowała radość i ciekawość.

- Jestem aż taką atrakcją? A wracając do pani pytania, poproszę herbatę.

Rudowłosa kiwnęła krótko głową i pobiegła do baru. Czekając aż barman przygotuje napój dla wampira przyglądała się przybyszowi swoimi złotymi oczami. Był wysoki, chudy, a część jego twarzy zakrywała czarna broda. Nie był młody, ale nie można było nazwać go starym. Był w średnim wieku. I był nieziemsko przystojny! W dodatku te jego oczy.

Po chwili wróciła do stolika i postawiła filiżankę obok klienta.

- Proszę bardzo. Na koszt firmy.

- A czym sobie niby na to zasłużyłem?

Wampir uśmiechnął się lekko, odsłaniając kły.

- Tak jak mówiłam, nigdy nie spotkałam wcześniej takiego wampira.

- A właściciel nie będzie miał nic przeciwko?

- Właśnie pan z nim rozmawia! Jestem Rita, dla przyjaciół Foxy.

- Panno Rito, dlaczego tak panią fascynuje?

- Powiem panu, ale najpierw... dotrzymać panu towarzystwa przy herbacie?- Nie czekając na odpowiedź przysiadła się do mężczyzny.

- Czekam na kogoś.

- Dziewczynę?- Uśmiech na chwilę zniknął z twarzy dziewczyny, by powrócić z podwójną siłą.

- Jestem żonaty,- Podniósł dłoń do światła, a czerwony klejnot na pierścieniu wypełnił ciemny kąt pomieszczenia blaskiem.- a czekam na przyjaciela.

- Zna pan może inne czerwonookie wampiry? Są silne?

Słysząc te słowa odezwał się jeden z wampirów przy barze.

- Foxy! Daj mu spokój! To że czerwonookie są silniejsze od innych to mit!

- Ależ Geralcie, jaki mit! Sam szatan ma czerwone oczy! Czterech z sześciu wampirzych Lordów ma czerwone oczy!

Wtedy w rozmowę włączył się drugi z wampirów.

- Widziałem ich na własne oczy. Król demonów, Szatan, i dwa diabły. Alucard Fromh'ell, "Pan Koszmarów", który gołą ręką miażdżył czaszki przeciwników. Wampir o nieporównywalnej sile. I najgorszy z nich wszystkich, Nosferatu Fromh'ell, "Książę Nocy". Gdy atakuje widać tylko poświatę jego błękitnego miecza. Nikt nie może się z nim równać, jest zbyt szybki, by choćby próbować zablokować jego ciosy!

Przez chwilę w pomieszczeniu panowała cisza. Rita była już gotowa dosiąść się do nowego źródła informacji, kiedy w korytarzu rozbrzmiały ciężkie kroki. Do sali wszedł mężczyzna, o długich, białych włosach, wysoki na dobrze ponad dwa metry. Na rękach miał grube, stalowe rękawice z płomiennym wzorem, na nogach okute metalem buty i czarne spodnie. jego tors częściowo zakrywał czarny, skórzany płaszcz, poruszający się w rytm kroków.

Wampir nazwany przez Rite Geraltem jedynie na niego spojrzał i wrócił do swojego kielicha. Jednak jego przyjaciel nadal trwał w tej samej pozycji. Po chwili jego wargi rozchyliły się, wypuszczając z siebie dobrze słyszalny w sali szept.

- P-p-pan... Koszmarów...

Nowo przybyły nie zwrócił na niego uwagi. Podszedł do baru.

- Wina.- Rzucił krótko.

Barman szybko wykonał jego polecenie. Ten wyciągnął korek zębami i zaczął pić wprost z butelki.

- ~Stoję samotnię pod bramą piekieł, czekając na wezwanie. Teraz przychodzi mój czas by zapłacić cenę, za to co zrobiłem.~

Wszyscy, poza białowłosym zwrócili się w moją stronę. Również ten który dotąd siedział w bezruchu obserwując Alucarda. Strach w jego oczach zmienił się w czyste przerażenie.

- ~Możesz patrzeć lecz nikogo tam nie ma. Możesz słuchać ale tak bardzo boisz się ciemności. Możesz czuć ale twoje zmysły już dawno odeszły. Możesz mówić ale całe to zło już się dokonało.~

Mój szept, na zmianę z słowami Alucarda rozbrzmiewały w całkowitej ciszy jaka zapanowała w czyśćcu.

- ~Zawróć swoją duszę to koniec drogi. Zawróć swoją duszę to koniec czasu. Możesz uwierzyć w to co zobaczyłeś w nocy. Możesz uwierzyć w to co widzisz teraz. Twarz demona z szkarłatnymi oczami.~

- Nosferatu!

Alucard z impetem rozbił pustą już butelkę, po czym odwrócił się w stronę swego brata. Na jego twarzy widniał uśmiech. Dość makabryczny, zważywszy na szeroką szrame ciągnącą się od prawego oka, a niknącą w gęstej brodzie.

To będzie długi dzień...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro