Avalon
Oto pierwsza z opowieści które od jakiegoś czasu krążą mi po głowie. Mam nadzieję że wam się spodoba^_^
***************************
Prolog
Arthuria zatrzasnęła ciężkie drzwi. Gdyby można było zabić spojrzeniem, Król Terius byłby już martwy.
- Jak on mógł! Mój ojciec pół życia poświęcił na szukanie drogi do Avalonu! A on...
Dziewczyna oparła się ciężko o ścianę i osunęła się po niej na zimną podłogę. Po jej policzkach zaczęły płynąć łzy. Cichy płacz rozniósł się po pustych korytarzach zamku. Wojowniczka nie przejmowała się tym jednak, w budynku nie było nikogo kto mógłby to usłyszeć. Służbę była zmuszona zwolnić już dawno temu. Jedynym co trzymało złodziei z dala był fakt, że nie zostało tu nic, co można by ukraść. Blondynka poderwała się z ziemi i ruszyła korytarzem do Sali jadalnej.
„Jaki to ma sens? Tyle lat pracy na marne!"
Dziewczyna popchnęła grube, drewniane drzwi i wpadła do Sali. Jej wystrój różnił się od reszty zamku. Na ścianach wisiały grube, czerwono-srebrne proporce, bogate, hebanowe krzesła stały wokół potężnego, prostokątnego stołu, w kominku natomiast wesoło strzelał ogień, rzucając na ściany cienie mebli. W takim pomieszczeniu człowiek mógł się odprężyć, zapomnieć o trudach życia. Jednak Arthuria stała jak sparaliżowana, ponieważ nic z tego nie powinno się tu znajdować. Zaczęła się wycofywać, jednak drzwi zatrzasnęły się za jej plecami.
- Witaj Arthurio Vi Britania.- Zza jednego z krzeseł dobiegł jej niski, męski głos.- Wybacz, że tak się tu urządziłem, ale mam dla ciebie pewną propozycję...
Postać wcześniej ukryta za masywnym oparciem krzesła wstała i obróciła się w stronę dziewczyny. Młoda wojowniczka ujrzała twarz, która nawiedza w koszmarach zarówno prostych chłopów, jak i szlachtę i rycerstwo. Wysoki, srebrnowłosy mężczyzna, o krótkiej, gęstej brodzie i złotych oczach, przy których blask ogniska wydawał się niczym. Czarny płaszcz zaszeleścił, a Arthuria zdążyła jedynie zobaczyć błysk długich białych kłów, zanim wampir zniknął. Dziewczyna szybko zasłoniła ręką szyję rozglądając się za „gościem".
- Nie uważasz, że lepiej by było rozmawiać przy stole?
Blondynka postąpiła kilka kroków w bok, by zobaczyć, że jej rozmówca siedzi na krześle, w odległym końcu Sali.
„Gdybym miała tutaj swój miecz..."
Szybko porzuciła te myśl, nie, z nim nie miałaby szans. Usiadła na miejscu z którego chwilę wcześniej podniósł się wampir.
- Nie będę owijał w bawełnę, wiesz Kim jestem?
- Tak.- Powiedziała pewnie, dumna, że głos jej nie zadrżał.
- Więc powiedz. Wystarczy szeptem, mam dobry słuch.
Usta mężczyzny wygięły się w szerokim uśmiechu.
- Vlad III Palownik, zwany także Draculą...
- Hahaha! Pomyliłaś mnie z moim dziadkiem. Ale w jednym masz rację. Nazywam się Vlad. Vlad IV. Domyślasz się może, co tutaj robię?- Wampir machnął ręką, przywołując na stół stosy jedzenia, po czym chwycił srebrny kielich.- Proszę, nie krępuj się.
Arthuria nawet nie spojrzała na jedzenie od którego stół się niemal uginał. Złapała jedynie leżący przy talerzu srebrny nóż. Potwór mógł tu przybyć tylko z jednego powodu.
- Tsk, jak wolisz. Jednak cię zmartwię. Nie jestem tu z powodu ataku na mój zamek, w którym brałaś udział.
Źrenice dziewczyny rozszerzyły się, a palce jeszcze mocniej zacisnęły na delikatnej srebrnej zastawie.
- Więc co tu robisz!?
Wampir zignorował jej pytanie wpatrzony w znajdujący się w kielichu płyn, który raczej nie był winem.
- Atak był zaplanowany i przeprowadzony z precyzją. Przy niemal zerowych stratach w ludziach zdołaliście wybić moje sługi, wedrzeć się do moich komnat... i zmienić mój zamek w stertę gruzu.
- Gdybyś tam był, zdołalibyśmy cię również zabić!
Uśmiech wampira jeszcze się pogłębił, choć dziewczynie wydawało się to niemożliwe.
- Ależ ja to wiem! Właśnie dlatego uciekłem! Hahaha! A wy nadal się zastanawianie jak? Wampir? W ciągu dnia? Niemożliwe by był w stanie się bronić! To był jedyny błąd waszego planu. Sądziliście, że w dzień jestem bezbronny.
Oczy Vlada zabłysły groźnie, tak że Arthuria że strachem przełknęła ślinę. Bała się, wiedziała o tym. Tylko głupiec nie bałby się siedzącego przed nią wampira.
- Skoro nie jesteś tu z tego powodu, to co tu robisz?- Spytała zirytowana.
- Zabierzesz mnie do Avalonu.
- Co?!- Arthuria poderwała się z krzesła, które wytrącone z równowagi upadło ciężko na posadzkę.- Nie ma mowy! Nie pozwolę by praca mojego ojca przysłużyła się komu takiemu jak ty!
- Przynajmniej nie Próbowałaś mnie oszukać. Mój szpieg powiadomił mnie o twojej rozmowie z Teriusem. Jak myślisz, dlaczego Król nie chce odnaleźć pałacu, który dałby jego państwu wieczny dobrobyt, i zgładziłby mroczne istoty, takie jak ja?
- To dlatego, że...- Wyszeptała dziewczyna, przypominając sobie co powiedział jej król.- Drogą do Avalonu prowadzi przez dzikie tereny, przejście jej wymagałoby armii, a nie jesteśmy teraz w stanie wysłać tak licznych oddzia-
- Bzdura!- Wampir uderzył pięścią w stół.- Pieprzenie! Wystarczyłby miesiąc! Miesiąc, a wszystkie problemy Anglii by się skończyły! Gdyby... No właśnie, GDYBY, na tronie Avalonu zasiadł potomek twojego imiennika.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
- A to, że ojciec naszego „wspaniałego" króla miał jasne włosy, tak jak jego przodkowie, aż do czasów Arthura, a jego matka była brunetką, natomiast Terius ma włosy czarne jak smoła!
- Masz na myśli te starą plotkę, mówiącą że jest on z nieprawego łoża? Na tym bazuje twoja teoria?
- Na tym bazuje moja nadzieja! Ale to nie ważne! Czy dałaś mu mapę do Avalonu?
Dziewczyna przez chwilę stała myśląc co ma mu powiedzieć.
- Pewnie jeśli skłamie, sam wyciągniesz że mnie prawdę?- Srebrnowłosy nie odpowiedział, jedynie jego oczy zabłysły.- Ech. Nie, nie chciał nawet słyszeć o wyprawie do Avalonu.
- I upewnił się, że ty również się tam nie wybierzesz. Odkąd wróciłaś w okolicy kręci się kilku szpiegów.- Nim dziewczyna zdążyła zareagować wampir znalazł się przy niej.- Nim tu trafiłem zajrzałem w kilka miejsc. Wiem, że twoja rodzina jest zadłużona na dwa tysiące sztuk złota. Ten zamek,- Wskazał dłonią na otaczające go mury, odwracając wzrok od dziewczyny.- Jest wart nie więcej niż siedemset, a ty,- zmierzył ja wzrokiem od stóp do głowy.- Może tysiąc. Ale jaki to ma sens, i tak stracisz zamek, nie ważne czy sprzedasz, czy pozwolisz by zagarnął go skarbiec królewski!
W szmaragdowych oczach dziewczyny pojawiły się łzy. Odwróciła głowę w stronę jednego z gobelinów. Wolała odwrócić się plecami do wroga, niż pozwolić, by widział jej łzy. Vlad złapał ją za podbródek i obrócił w swoją stronę.
- Czyżbyś chciała oddać swój dom królowi? Dom który twój ojciec budował wraz z robotnikami ramię w ramię? Tyle jest dla ciebie warte jego dziedzictwo?
- N-nie...- Dziewczyna wyszeptała przez łzy.- Ale co mogę zrobić...?
Wampir przysunął ją do stołu, rękami blokując jej drogę ucieczki. Jego oczy lśniły jasno, a usta uśmiechały.
- Zaprowadzisz mnie do Avalonu, a w zamian będziesz mogła zabrać tyle złota ile zapragniesz! I więcej! Zabierzesz że sobą Świętego Graala. Anglia dostanie swoją obronę przed złem, twój ojciec i ty staniecie się bohaterami, czego chcieć więcej!
Odepchnął się rękami od stołu i stanął przed drzwiami. Sięgnął za płaszcz, i po chwili między nim i Arthurią wylądował ciężki wór.
- Równo dwa tysiące! Potraktuj to jako zaliczkę. Jutro w nocy będę czekać na gruzach mojego imperium. Możesz zabrać ze sobą jedną osobę!
Odwrócił się i wyszedł za drzwi, do korytarza.
- Nie powiedziałam że ci pomogę!
Krzyknęła za nim dziewczyna.
- Ależ moja droga! Czyżby prawnuczka Gawaina, jednego z rycerzy króla Artura, odmówiła pomocy komuś, kto ocalił jej domostwo?
Ledwie echo jego słów zanikło, a wampira otoczyła chmura czarnego dymu. Po chwili szlachcianka została sama w zamku, który wydawał się jeszcze większy i pustszy, wpatrzona w leżący przed nią worek złota. Drżącą ręką rozwiązała sznur, i zajrzała do środka. Ścisnęła w garści kilkanaście lśniących monet, na które kapały łzy blondynki.
- Jeśli któryś z moich przodków teraz na mnie patrzy... błagam, wybaczcie mi to co zrobię.
Koniec Prologu
***************************
I co wy na to? Ciekawy pomysł, czy dno? Wyjątkowo spróbowałem pisać z perspektywy narratora, ale wątpię, że książka gdy ją kiedyś napiszę będzie tak pisana.
Czy ktokolwiek to przeczyta? Nawet jeśli nie, to nigdy już nie zapomnę o tym pomyśle.
A tutaj mały bonus, czyli to jak wygląda Vlad.
Zdjęcie pochodzi z gry Saber & Excalibur
I jak podoba wam się jego postać? A może wręcz przeciwnie?
Ja się już żegnam, bayo😜
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro