~ Złamane serca ~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Nic tutaj nie ma sensu, misie, ale mam nadzieję, że nie ma tragedii i wszystkiego naj dla Julci<333 Vala-sija

Świat w świetle mroku może stracić swój pierwotny blask.

To nie ten piękny, świetlisty świat, który znamy i kochamy.

To ten skąpany w smugach czarnego cienia i największej ciemności, która wychodzi po zmroku na ulice Tokio.

Właśnie jeden taki cień wyszedł, a raczej wybiegł, na jedną z licznych ulic Tokio. Wbiegł w wąską uliczkę i wspiął się po kontenerach na balkon do swojego pokoju. Przeskoczył przez barierkę i już po chwili zamykał drzwi balkonowe z hukiem.

Praca gangstera nigdy nie będzie łatwa — pomyślał Ibuki Munemasa i rzucił się na łóżko.

Popatrzył na nieciekawy sufit. Jednak coś interesującego w nim było. Czysta biel, której on nie posiadał. Bo każda jego cząstka i każdy zakamarek duszy był mrokiem, który hodował w sobie od wielu, wielu lat. Dlatego właśnie nie podobała mu się biel sufitu. Więc postanowił... Zrobić coś, żeby tę biel zniszczyć i zostawić samą ciemność.

Przeszukał wszystkie szafki w swoim pokoju, a potem wyszedł z niego, kiedy nic nie znalazł. Wszedł bez pukania do pokoju Kyousuke, który właśnie leżał n łóżku i coś robił na telefonie.

— Czego? — spytał niezadowolony Tsurugi.

— Farby masz? Czarne najlepiej — powiedział Ibuki.

— Farby? A na chuj Ci farby? — zdziwił się granatowo włosy. — No, ale mam. Jakieś są w szufladzie, w biurku.

Kyou wskazał na biurko, które stało w rogu pokoju. Zwykłe, czarne. Białowłosy sięgnął ręką do szuflady i znalazł zestaw kilku farb. Czarna, szara, granatowa i... Brązowa. Nie sądził wtedy, że jej użyję. Ale nie wiedział co on tak właściwie z tym zrobi, więc wziął cały zestaw.

— Potem Ci odniosę — mruknął Munemasa.

— A po co Ci te farby? — zapytał Tsurugi, unosząc wzrok znad telefonu i zmierzył nim swojego kolegę.

— Będę malował.

— Co będziesz malował?

— Sufit — odparł beztrosko Ibuki, wzruszył ramionami i zniknął za drzwiami.

Znowu zamknął się na klucz w swoim pokoju. O Aphrodi, jak dobrze, że w zestawie były jeszcze pędzle! Inaczej Munemasa musiałby się wracać, a dla niego to nie była dobra opcja, bo nie lubił wracać do Kyou, kiedy ten robi coś w telefonie. Wtedy często jest zbyt... Agresywny. I to nie tylko w stosunku do niego, ale i do całej grupy.

Białowłosy poprawił swoją czarną opaskę na włosach i zamoczył jeden pędzel w farbie. Ostrożnie wszedł na łóżko i zaczął malować. Sam nie wiedział co, po prostu kierował się myślami i wyobraźnią. Malował wszystko. Wszystko co mu przyszło do głowy. Jakieś liście, butelki, kurwa, nawet pierdolone znicze! Wszystko to pojawiło się na jego suficie. Pędzel sunął po w miarę gładkiej powierzchni, a jego ruchy były precyzyjne pod każdym jebanym względem.

W końcu skończył. Podstawiał sobie krzesło i takim sposobem pomalował cały sufit. I widniała na nim też całą grupa. On, Kyou, Haku, Kirino, Masaki, Taiyou, Fei, Tenma, Shuu, Mihano, Manabe i Falco. Jebana święta dwunastka. Jednak wtedy chłopak jeszcze nie wiedział, że dołączy do nich jeszcze ktoś nowy.

Pechowa trzynastka.

Przyniesie im pecha, czy może raczej nie?..

Wszyscy czekają na to, żeby pokazał on na co go stać.

A on ukrywa swoje możliwości.

Może po prostu czeka na odpowiedni moment?..

Gdzieniegdzie pojawił się brązowy... Jakieś pojedyncze słowa napisane tym kolorem.

Pech.

Bezużyteczność.

Zbędność

Szczerość.

Nowość.

Śmierć i życie.

Ogień i woda.

Niebezpieczne iskry.

Pechowa trzynastka.

Terry nie wiedział co mu wtedy przyszło do głowy, żeby to napisać. Tak po prostu... Tak mu podpowiedziało serce. I słuchał się serca. Patrzył na swoje dzieła na suficie. Przyglądał się im z dumą.

Potem umył ręce i zaniósł farby Tsurugiemu. Ten domagał się zobaczenia dzieła swojego kolegi, więc Ibuki był zmuszony wpuścić go do swojego pokoju, który był świętością!!!

Kyousuke zaniemówił. Patrzył się jak zaczarowany na ślicznie ozdobiony sufit. Munemasa aż musiał go złapać, kiedy ten leciał do tyłu.

— Ale to zajebiste! — krzyknął, choć nieczęsto się to zdarza w jego przypadku. — Zrób mi takie!

— Jak ładnie poprosisz i dostanę epa to Ci zrobię — stwierdził Ibuki.

— Załatwione.

— Jutro, bo dzisiaj mam jeszcze zlecenie. Zaraz przyjdzie — mruknął zniechęcony białowłosy.

— Kto tym razem? — spytał rozbawiony Kyou. — Jakaś zacna kurwa?

— Dokładnie — westchnął chłopak i w tym samym momencie dało się usłyszeć dzwonek do drzwi, który rozniósł się po całym domu.

Munemasa znowu westchnął i wygonił swojego kolegę z pokoju. Poszedł otworzyć drzwi. Przed nim stała blondynka z mocnym makijażem, w czarnym topie i czerwonej, krótkiej spódniczce, która ledwo zakrywała jej pośladki. Wpuścił ją niechętnie do środka i zamknął za nią drzwi do swojego pokoju na klucz. Usiadł na łóżku, a ona przesunęła palcami po krawędzi biurka i właśnie tam usiadła. Ręce położyła na kolanach i pochyliła się lekko do przodu.

Ibukiego obrzydzał ten widok. Brzydził się tym, że ta dziwka będzie musiała go dotykać. A on nawet nie znał jej jebanego imienia!

Blondynka podeszła do chłopaka i usiadła na nim okrakiem.

— Masz ładny sufit — powiedziała z zachwytem, przysuwając się bliżej. — I mięśnie.

— A Ty raczej nie masz nic takiego ładnego — mruknął Munemasa.

Dziewczyna się skrzywiła, ale tego nie skomentowała. I nie zniechęciło jej to, wręcz przeciwnie, była jeszcze bardziej podniecona. Położyła swoje dłonie na klatce piersiowej białowłosego i zaczęła ciągnąć za sznurki od jego czarnej bluzy, która była trochę brudna od farby. Jednak jej to nie zraziło.

Ibuki w tym czasie sięgnął pod poduszkę. Blondynka miała ogromną nadzieję, że chcę wyciągnąć prezerwatywy, ale cóż, zbyt się przeliczyła. Nie spodziewała się jebanego noża w ręku klienta. Przeraziła się i chciała uciec z jego kolan, ale ten z wielką siłą złapał za jej ramię. Nie miała szans, żeby się mu wyrwać.

— Nie lubię kurew, a takich szybkich to już szczególnie. W ogóle nie lubię dziewczyn, nie są w moim typie — mruknął Munemasa. — Także, żegnaj.

— Jesteś pojebany! — krzyknęła dziewczyna. — Jestem pewna, że Ciebie nawet własna matka i własny ojciec nie chcieli!

Po tych słowach coś niebezpiecznie zakuło białowłosego w sercu. Zacisnął mocno szczękę i przebił nożem tętnice blondynki. Pewna śmierć i szybka. Ale tylko dlatego, że chciał jak najszybciej wykonać zlecenie i móc od się oderwać się od świata rzeczywistego. Zabił ją szybko, bez zbędnych ceregieli, a jej ciemna krew posłużyła mu jako krwistoczerwona farba.

Namalował duży napis na środku sufitu.

"Morderca bez serca i rodziców".

I pewnie innym mogłoby się wydawać, że nie chciał sobie przypominać o rodzicach, którzy go nie chcieli. Ale to było inaczej. On chciał pamiętać, że był niechciany i co chciał dzięki temu budować w sobie pokłady nienawiści i obrzydzenia. Posprzątał po robocie, a gość od ciał zajął się zmarłą.

Potem Ibuki jeszcze sam sprawił, że krew wypłynęła na jego przedramionach. I swoją krwią namalował kolejny duży napis.

"Ibuki Munemasa — najgorszy chuj wszechczasów, nie zasługuje na miłość, bo złamane serce już nie pozwala mu szczerze kochać".

Po tym też posprzątał i rzucił się na łóżko. Wpatrywał się w napisy na suficie. Każdy z nich przypomniał mu o jego zranionej stronie. Każdy jeden napis, każdy cholernie krzywdzący rysunek. To wszystko to było dla niego za dużo. Zerwał się z łóżka. Wziął słuchawki i telefon. I tylko tyle. Założył białe Nike na nogi i z hukiem wyszedł z domu.

Włączył muzykę na słuchawkach i zaczął biec. W jego uszach płynęła melodia "1998 (mam to we krwi)" od Bedoesa. Biegł. Nie patrzył gdzie biegł, nie patrzył na to, że było ciemno. Nie patrzył na to, bo to jego klimaty i jego prawdziwą natura.

Ty szanujesz ludzi za to jakie mają zegarki
Ja szanuję samotne matki
Nie piję z VIPami I nie palę trawki
Bo wszedłem do branży z tej jebanej klatki
Te same dziewczyny, w których się kochałem
To dzisiaj dziewczyny co nie mają gracji
Poczytaj poezję lub idź do muzeum
I przestań wysyłać chłopakom obrazki, mała!

Jego myśli tu nie było, bo on sam w tym nie istniał...

Stać cię na więcej
Trzymam ciśnienie choć stać mnie na Bentley
I stać mnie na Bentley
Małolat mi pisze, że moja muzyka
Pomogła kiedy stracił tatę na pętli
Więc nie mogę kurwa go zawieść
Więc nie ćpam jak kurwa obsraniec
A jak ciebie wkurwia, że jestem wulgarny
To powiedz po chuj teraz kurwa udajesz!

Jego umysł krzyczał "Stój!", a serce krzyczało "Biegnij! Uciekaj!"...

Jestem dumny, że jestem Polakiem
Nie przeszkadza mi chłopak z chłopakiem
I nie jestem z lewej czy prawej
Po prostu za miłość nikt nie powinien płacić płaczem
Posłuchaj wariacie
Jestem wierzący i odmawiam pacierz
A jeśli ktoś nie wierzy w Boga lub ma inną wiarę
To nadal jest kurwa mym bratem!

Sam on krzyczał do siebie "Jesteś nikim!"...

Czterech typów, dwie gazówki i gaz
Tylko po to by spokojnie iść spać
Są na świecie ludzie, którzy chcą mnie zabić
Jeśli przyjdą bracie, celuj im w twarz
Czterech typów, dwie gazówki i gaz
Tylko po to by spokojnie iść spać
Są na świecie ludzie, którzy chcą mnie zabić
Jeśli przyjdą bracie, celuj im w twarz!

Zawsze odczuwał strach, kiedy słyszała kroki ojca...

Pół życia się bałem
Byłem gnębiony zawsze przez silniejszych
W szkole, w rapie, w życiu
Byłem gnębiony zawsze przez silniejszych
Babcia mówiła mi, że dobro zawsze zwycięży
Oni mnie bili i śmiali się
Range Rover jest pełen pragnienia zemsty!

Słysząc stukot kieliszków... Ukrywał się w najciemniejszym kącie pokoju, bo tylko mrok był w stanie go ochronić...

Wczoraj wieczorem dostałem telefon
Straciłem kolegę, pomagał mi zbierać lajki pod numerem
Żebym mógł zagrać pierwszy support przed Tede
Wiec mam w piździe, kto się znów ze mnie śmieje
Czy jestem prawdziwy przed tamtym raperem czy nie
Ja jestem Be do jebanego eS
Mateusz spoczywaj w pokoju w niebie!

Przy każdym krzyku towarzyszył mu tylko mrok...

Nie byłem na Openerze, bo według bookera nie szanuję kobiet
Są kobiety, za które idę w ogień i są takie, których nie znoszę
Zbyt szczery na branże, zbyt szczery na loże
A to dopiero początek, jestem 98 i mam!

Ciemny kąt pokoju zawsze był z nim, nigdy nie zniknął...

Czterech typów, dwie gazówki i gaz
Tylko po to by spokojnie iść spać
Są na świecie ludzie, którzy chcą mnie zabić
Jeśli przyjdą bracie, celuj im w twarz
Czterech typów, dwie gazówki i gaz
Tylko po to by spokojnie iść spać
Są na świecie ludzie, którzy chcą mnie zabić
Jeśli przyjdą bracie, celuj im w twarz!

Mógł się ukryć, ale przyspieszone bicie serca było nie do zniesienia dla takiego małego dziecka...

Cztery kominiarki na łeb
Cztery gramy ganji na łeb
Jedni tutaj pchają towar, inni najchętniej by kurwa napadli na sklep
Rolls Royce, Lambo, Bentley, Aston, Gangway
Mam to, we krwi, szmato!

A potem czuł zawsze pieczenie na skórze i krzyki...

Jestem z bloku, miałem umrzeć na chodniku
Sto tysięcy leży luzem na stoliku
Rzadko kiedy ktoś tutaj ma dwóch rodziców
To dla tych, którzy stracili nadzieje
Jestem z bloku, miałem umrzeć na chodniku
Sto tysięcy leży luzem na stoliku
Rzadko kiedy ktoś tutaj ma dwóch rodziców
To dla tych, którzy stracili nadzieje!

Czy jego złamane serce dało się wyleczyć?.. Zawsze można spróbować...

Czterech typów, dwie gazówki i gaz
Tylko po to by spokojnie iść spać
Są na świecie ludzie, którzy chcą mnie zabić
Jeśli przyjdą bracie, celuj im w twarz
Czterech typów, dwie gazówki i gaz
Tylko po to by spokojnie iść spać
Są na świecie ludzie, którzy chcą mnie zabić
Jeśli przyjdą bracie, celuj im w twarz
Celuj im w twarz, celuj im w twarz!

Chciał mieć tylko swoją miłość w tym jebanym, zepsutym świecie!

Nie każdy ksiądz to pedofil
Nie każda dziewczyna to kurwa
I nie każdy Polak to złodziej
Nie każdy dotrzyma słowa i nie każdy powie
Ja jestem tylko dzieciakiem i staram się robić swoje i żyć
Co byś zrobił na mym miejscu?
A Ty?

Ale jego życie nie pozwalało mu na żadną miłość...

Munemasa poczuł jak wpadł na kogoś. Ten ktoś upadł na ziemię i tylko jakimś pierdolonym cudem nie rozbił głowy o chodnik. Ibuki złapał go za rękę i pomógł stanąć na równych nogach. Spojrzeli sobie w oczy.

Ładny... — pomyślał białowłosy, poprawiając opaskę na głowie.

Otóż, przez nim stał szatyn z włosami do obojczyków. Miał herbaciane oczy. Piękne. Można było w nie patrzeć bez końca. Brwi miał lekko ściągnięte, minę poważną, ale zdezorientowaną. Miał na sobie zielony podkoszulek i na ramiona zarzuconą zieloną, rozsuwaną bluzę. Na nogach miał czarne dresy i na stopach białe Nike z zielonym znaczkiem. W skrócie, wyglądał nieziemsko, a przynajmniej dla Ibukiego.

A stał tu nie kto inny jak Shindou Takuto.

Munemasa nie rozpoznał w nim nikogo.

A powinien i może by pamiętał, gdyby nie wydarzenia z przeszłości...

Popatrzył w oczy chłopaka. Zatopił się w nich.

— Przepraszam? — zaczął niepewnie Takuto. Wyciągnął dłoń w jego stronę. — Shindou Takuto, wybacz mi, że na Ciebie wpadłem.

— Ibuki Munemasa. — Chłopak uścisnął dłoń szatyna. — Ja też przepraszam, powinienem był bardziej uważać.

— Nie szkodzi, wybacz, ale się spieszę. Może jeszcze się kiedyś spotkamy.

— Rozumiem. W takim razie żegnaj, obyśmy się jeszcze kiedyś zobaczyli, Shindou... — powiedział Ibuki.

Szatynowi mocniej zabiło serce. Zamrugał szybko i kiwnął głową. Odszedł od chłopaka i ruszył w stronę domu, tam, gdzie mieszkała cała grupa. Bo to właśnie on miał tam dołączyć jako pechowa trzynastka i najdoskonalsza krew dla najdoskonalszego złoczyńcy o imieniu Ibuki Munemasa. A ta krew zwie się Shindou Takuto.

Szatyn wszedł do domu grupy i zapukał do drzwi Kirino. Ten otworzył mu i wpuścił swojego przyjaciela.

— Witaj, Taku, a więc jednak przyszedłeś? Zdecydowałeś się go odzyskać? — spytał niepewnie różowo włosy.

— Tak. Chcę odzyskać mojego złoczyńcę... — szepnął Shindou i uniósł wzrok na Ranmaru.

— Dobrze. W takim razie możesz się jutro wprowadzić. Odzyskasz go szybciej niż myślisz, Taku, on sobie przypomni. Tak łatwo nie zapomniał, niedługo będziesz znowu jego krwią — powiedział Kirino.

— Dziękuję, Kiri — mruknął szczerze szatyn i przytulił różowowłosego, który odwzajemnił przytulasaa, obejmując swojego przyjaciela i klepiąc go lekko po plecach. Dał mu wsparcie i ogromną szansę.

Bo to była szansa na odzyskacie jego doskonałego złoczyńcy...

***

Ibuki obudził się w markotnym nastroju. Nie miał siły wstać i nie chciało mu się wykonać podstawowych czynności. Dopiero Hakuryuu zwlókł go z łóżka na śniadanie. I żeby mógł poznać, albo raczej przypomnieć sobie swoją doskonałą krew.

Zeszli na śniadanie do kuchni. Powitał ich zapach gofrów. Munemasa jeszcze przecierał oczy, ale zaraz jej wytrzeszczył, kiedy zobaczył walizki stojące w korytarzu. Posłał pytające spojrzenia grupie, a oni tylko przyglądali mu się z uśmiechami.

Ktoś wszedł do domu. Ibuki odwrócił się w stronę dochodzącego stamtąd dźwięku. I kiedy zauważył po raz kolejny Shindou, serce zabiło mu dwa razy szybciej.

— Ale... Co Ty tu robisz? — spytał zszokowany.

— Przyszedłem, żeby odzyskać swojego najdoskonalszego złoczyńcę i oddać mu jego najdoskonalszą krew... — szepnął szatyn, patrząc w śliwkowe oczy białowłosego.

Wtedy wszystkie wspomnienia z przeszłości wróciły do Ibukiego.

Każde słowa.

Każdy dzień.

Każdy moment.

To wszystko.

Wszystko wróciło...

Łzy stanęły mu w oczach, a iskry zabłysnęły w tęczówkach. Szatyn podszedł bliżej niego i popatrzył na jego twarz. A potem go przytulił.

Serce mu zwolniło, gdy Munemasa nie odwzajemniał gestu, ale w końcu i on go objął.

Całe szczęście do niego wróciło, a on już nie miał zepsutego serca.

Nie było złamane.

Teraz złamane serce najdoskonalszego złoczyńcy zostało naprawione przez jego najdoskonalszą krew...

Ibuki pocałował Takuto, chciał znowu poczuć smak jego ust.

Bo kochał go szczerze i czysto.

I w tej miłości czaił się mrok.

Ale to Takuto był jego światłem i zarazem mrokiem. Był wszystkim czego złoczyńca potrzebował...

---------------------------------------------------------

No co ja mogę powiedzieć? Piosenka miała około 500 słów, ale nie ważne, chciałam ją dodać, bo od dłuższego czasu chodziła mi po głowie.

Ale teraz ważne...

Wszystkiego najlepszego Julcia! <3
Vala-sija

Spełniał marzenia, pisz ZAJEBISTE książki, czyli takie jak teraz i nie poddawaj się!

Jesteś śliczna i kochana, pamiętaj<333

Kocham Cb misia<333

No, a kolejna część specjalu za rok! <3

Vala-sija

Kocham Cię!<333

Pozdrowionka! Miłego dnia/nocy!<333

(2500 słów ♥️)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro