Część 12

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Derek

Wychodząc od Brooke zauważyłem nowe urządzenie zamontowane obok alarmu. Jak tylko zamknęła za mną drzwi z miłym pożegnaniem, mimochodem odwróciłem się i spojrzałem w strategiczne miejsca, gdzie mogą być zamontowane kamery. I faktycznie jedna była wycelowana wprost na mnie. Kurwa! Tego się nie spodziewałem.

Postanowiłem sprawdzić, czy za domem także jest monitoring. Nawet jeśli teraz mnie obserwuje, nie powinna jej dziwić obrana przeze mnie droga. Ścieżka za jej domem prowadzi do domu staruszka i równie dobrze nią mogę powrócić. Skanuję cały dom i niestety także na jego tyłach odnajduję jebane kamery.

Czyli to koniec mojego obserwowania Brooke. Może to i lepiej. Może powróci mój zdrowy rozsądek. W końcu czas najwyższy, aby tak się stało.

Piętnaście minut później wchodzę na teren posiadłości mojego nowego pracodawcy. Przyznaję, że podoba mi się praca przy remoncie, albo to fakt, że jest to praca legalna dodaje jej tyle atrakcyjności. Momentami zapominam z jakiego powodu tutaj przyjechałem, a raczej co odjebałem tak całkiem niedawno. Poranna kawa bądź rozgrzewająca herbatka z panem Miltonem to już rytuał. Jest typem gaduły, ale bardzo sympatycznej. Brooke również wydaje się być otwarta i szczera. Podczas naszej niespodziewanej kawy w kuchni jednak milczała. Nie odbierałem tego jako zawstydzenie. W pewnym momencie spojrzeliśmy sobie w oczy i poczułem nić porozumienia. Nie odezwałem się do niej ani razu, ale nie sprawiała wrażenia zirytowanej czy też znudzonej moją obecnością. Było w tym momencie coś lekkiego, coś dobrego.

Pukam do drzwi wejściowych i po kilku sekundach otwiera mi jak zawsze radosny staruszek. Zaprasza mnie do środka.

– Dziękuję ci jeszcze raz, że zaniosłeś kosz dla Brooke. Dzisiaj rano padało i przyznaję, że boję się poślizgnąć na tej ścieżce. Poza tym biodro mnie boli jak cholera.

– Nie ma problemu, to była drobnostka.

– Właśnie dzwoniła z podziękowaniami.

Zamieram słysząc słowa pana Miltona. A co, jeśli zapyta, dlaczego nie rozmawiam z nią? Co sobie o mnie pomyśli ta kobieta? Co sobie pomyśli staruszek?

– Była zaskoczona, ale uradowana podarunkiem – oznajmiam ostrożnie.

– O tak, trzeba o nią zadbać, przechodzi ciężki czas, a takie małe gesty przypomną jej, że nie jest sama.

– Jest pan dobrym sąsiadem i przyjacielem.

– Żal mi jej. To dobra dziewczyna, a spotkała ją taka tragedia. Po śmierci rodziców, miała tylko męża. Niestety nie doczekali się dzieci, a szkoda, miałaby teraz dla kogo żyć i uśmiechać się.

– Jest młoda, jeszcze ułoży sobie życie na nowo.

– Masz rację, ale czasami trauma przeszkadza w ponownym otwarciu serca na nową osobę. Kiedy zmarła moja żona, nie wyobrażałem sobie, aby związać się z inną kobietą. I nie chodzi o to, że byłem już wtedy w sędziwym wieku. Po prostu nie pokochałbym już tak szczerzę jak moją Diane.

– Rozumiem. Brooke też pewnie bardzo kochała męża.

– Myślę, że tak, ale nie wiem, czy była z nim tak szczęśliwa jak powinna.

– To znaczy?

– Nie chcę wyjść na starego plotkarza, ale wydaje mi się, że ten cały Travis był niezłym ziółkiem. Za każdym razem, gdy go widziałem, był owszem grzeczny i nawet wdawał się w małe pogawędki, ale było w nim coś wrednego. Nie umiem tego opisać, to się po prostu czuło.

– Widząc ich dom, chyba mogę stwierdzić, że im się powodziło. Może to pieniądze czyniły go wrednym. Bogacze często zadzierają nosa.

– To prawda, mam nadzieję, że jednak ja nie zachowuję się jak kiepska burżuazja? – pyta żartobliwie.

– Nie miałem pana na myśli. Pan jest zdecydowanie wyjątkiem od reguły.

Pan Milton podchodzi do komody, przez chwilę w niej coś przegląda, po czym wraca do mnie i wyciąga w moją stronę sto dolarów.

– Proszę, to za twoją fatygę.

– Nie trzeba, płaci mi pan tygodniówki...

– To za to, że sprowadziłem cię z miasta, byś zaniósł ten ciężki kosz.

– Naprawdę nie trzeba – mówię stanowczo, ale nadal z wdzięcznością w głosie. Staruszek poddaje się i chowa banknot do kieszonki w swojej wełnianej kamizelki. Wiem, że i tak nie powiedział ostatniego słowa. Mogę się nawet założyć, że do mojej wypłaty doda premię w postaci tej stówki. Taki to człowiek, szczery i dobroduszny.

– Pytała o twoje imię.

Kolejny raz jego wypowiedź zbija mnie z tropu. Ale co się dziwić. Brooke nie zna mojego imienia, bo nigdy jej się nie przedstawiłem z oczywistych powodów.

– No tak, chyba zapomniałem się przedstawić.

Pan Milton obdarowuje mnie zawadiackim uśmieszkiem i zaczynam zastanawiać się co mu chodzi po głowie. Bardzo szybko rozwiewa moje wątpliwości.

– Brooke to piękna kobieta i przede wszystkim dobra dusza.

– Zapewne tak.

– Jesteście w podobnym wieku i sam mówiłeś, że może jeszcze ułożyć sobie życie z innym mężczyzną...

– A pan powiedział, że po takiej traumie ciężko ponownie się zakochać.

– Tak, tak mówiłem. Przepraszam, że próbuję was swatać, ale chciałbym zobaczyć u jej boku kogoś fajnego, kogoś godnego jej serca.

– I ja mam być tym godnym? Nie zna mnie pan dobrze.

– Ale dobrze ci się z oczu patrzy. Chyba nie jesteś jakimś oszustem matrymonialnym? Łamaczem kobiecych serc?

– Nie, nie jestem – odpowiadam rozbawiony. Tylko ludzie starej daty opisują w tak piękny sposób sukinsyna, który zmienia kobiety jak rękawiczki.

– No widzisz! Pomyśl Derek, pomyśl o tym co ci powiedziałem. To fantastyczna młoda kobieta. Do tego śliczna jak anioł.

Kilka minut później żegnam się z panem Miltonem. Ja również dostałem od niego paczkę z owocami. Wracając do motelu, zjadam dwie gruszki, które było znakomite. Soczyste i słodkie. Po prostu doskonałe.

Nachodzą mnie brudne myśli na temat Brooke. Ona również jest słodka i doskonała. Założę się, że także soczysta w pewnym miejscu. Przypominam sobie moment, gdy położyłem dłoń na jej jędrnym udzie. Nie miałem zamiaru przekroczyć granicy jej intymności, ale to nie znaczy, że o tym nie pomyślałem. Ściągnąłbym skórzaną rękawiczkę, po czym wsunąłbym rękę pod jej majteczki. Delikatnie pieściłbym jej najczulsze miejsce, aż poczułbym wilgoć na swoich palcach. Następnie uklęknąłbym przed nią i posmakował językiem jej soczystej cipki. Wiłaby się pod wpływem moich pieszczot, aż w końcu błagałaby mnie o coś mocniejszego, o coś twardszego. Spełniłbym jej każdą zachciankę, każde erotyczne marzenie. Zrobiłbym wszystko, aby była zaspokojona do granic możliwości.

Muszę przestać rozmyślać o seksie z Brooke, gdy jestem na widoku. Jeszcze tego brakowało, abym straszył ludzi namiotem w spodniach.

Podchodzę do drzwi od mojego wynajmowanego pokoju, wyciągam klucz i otwieram. Kiedy wchodzę do środka, moje spojrzenie od razu ląduje na małej, białej karteczce leżącej na spłowiałym dywanie. Przekonany, że to tylko kolejna reklama żarcia na wynos, wsunięta pod drzwi, podczas mojej nieobecności, przeżywam szok, gdy odwracam sztywną kartkę na drugą stronę.

To nie reklama.

To zdjęcie Brooke wsiadającej do samochodu. Jest także napisany flamastrem numer telefonu. Paczka z owocami wypada mi z ręki na podłogę, a ja wpatrzony w fotografię podchodzę do łóżka i siadam z ciężkim westchnieniem. Nie mogę zebrać myśli, nie wiem co się do cholery właśnie wydarzyło. Kto zostawił mi to zdjęcie?! Po co?! Dlaczego Brooke do cholery?!

Wyciągam z kieszeni komórkę i wbijam numer podany na zdjęciu. Moje serce wali jak szalone, gdy słyszę pierwszy sygnał połączenia. Czekam kilka sekund, aż w końcu słyszę charakterystyczny zgrzyt odebrania. Nie odzywam się pierwszy, czekam na ruch popierdoleńca, który śledził kobietę.

– Jak się masz Derek?

Zamykam oczy, gdy rozpoznaję głos. Wstaję z łóżka i nabuzowany zaczynam nerwowo krążyć po małym pokoju motelowym.

– Czego chcesz Blaze?

– Czy zdjęcie nie jest odpowiedzią na twoje pytanie? Nie domyślasz się?

– Zostaw Brooke w spokoju skurwielu!

– Spokojnie, bo jeszcze zawału dostaniesz. Mam propozycję nie do odrzucenia.

– Powtarzam, zostaw ją w spokoju albo nie ręczę za siebie!

– Nawet mnie nie wysłuchasz? Myślę, że popełniasz błąd. Tylko ty możesz ją uchronić od haniebnego końca.

– O czym ty mówisz?

– Od Curtisa dowiedziałem się, że pani Montgomery stała się właścicielką ogromnej fortuny. Sprawdziłem to i nie kłamał. Ma forsy jak lodu.

– Zabrałeś nam wszystkie pieniądze, mało ci?

– Nie rozumiesz. Trzeba korzystać z okazji, a ta jest bardzo kusząca.

– Muszę cię zmartwić. Kobieta ma niezłe zabezpieczenia i jest w stałym kontakcie z policją. Nie uda się ją znowu okraść. Nie ma szans, chyba że chcesz trafić do kicia.

– Ale ty jakoś się nie bałeś zbliżyć do pani Montgomery. Nawet gościłeś u niej dzisiaj. Ciekawe, dlaczego? Byliście w spisku?

– Co ty pierdolisz?! Nie wie, kim jestem i chcę, aby tak pozostało. Zostaw ją w spokoju, zostaw nas w spokoju.

W odpowiedzi słyszę śmiech Blaze 'a i mam już ochotę się rozłączyć, ale byłoby to nierozsądne posunięcie. Muszę go jakoś zniechęcić do chorego planu, jakikolwiek by on nie był.

– Chyba się w niej nie zakochałeś co?

– Nie znam jej. To nie tak, jak myślisz.

– Posłuchaj mnie uważnie Derek. Albo mi pomożesz wyciągnąć od niej pół miliona dolarów, które przeleje na moje konto w Kajmanach, albo sam wkroczę do akcji, a musisz wiedzieć, że nie jestem delikatny dla kobiet. Nawet tych niezmiernie pięknych.

– Zapomnij, nie zrobię tego. Tobie także radzę odpuścić.

– A jeśli tego nie zrobię? Co wtedy?

– Zgłoszę się na policję. O wszystkim powiem, także o tobie.

– Tak, możesz tak zrobić. I pójdziesz siedzieć na długie lata, a Brooke zostanie sama. Bo co ty w ogóle o mnie wiesz oprócz imienia? Jak policja ma mnie znaleźć? Zastanów się Derek. Ty znikniesz z pola widzenia, a ona nadal będzie sama w tym wielkim, pięknym domu. Może przez jakiś czas policja będzie ją ochraniać, ale jak długo? W końcu uznają, że nie ma zagrożenia i odpuszczą. Tak zawsze się dzieje. A ja sobie poczekam. Poczekam na dobry moment. Później będę się napawać spotkaniem z panią Montgomery.

Choć krew buzuje mi w żyłach, staram się uspokoić. Biorę głęboki oddech i mówię spokojnie, aby moja przestroga trafiła do łepetyny Blaze 'a.

– Zrozum, to zbyt ryzykowne. Nie wchodzi się do tej samej rzeki, w przypadku włamań jest podobnie. Jest wiele bogatych ludzi, których...

– Chcę Brooke. To idealna ofiara. Już teraz wygląda na wystraszoną, wystarczy pojawić się w jej domu i poprosić o przelew. Zrobi to bez zastanowienia. Jest pewniakiem i dobrze o tym wiesz.

– Nie rób tego...

– Masz czas do jutrzejszego wieczoru. Jeśli ponownie odmówisz współpracy, wdrażam plan b i uwierz mi, że skażesz ją na większe cierpienie.

Blaze kończy połącznie, a ja z prawdziwym wkurwieniem próbuję jeszcze raz dodzwonić się do niego. Słyszę tylko komunikat „numer nieaktywny", więc rzucam telefon na łóżko, po czym podchodzę wściekły do ściany i uderzam w nią pięścią z całej siły. Moja ręka boli od kontaktu z betonem, a z kostek leci krew. Ponownie siadam na łóżku i chwytam się za głowę. Co ja kurwa mam zrobić? Co teraz się stanie? Jak mam ją uratować?

***

Brooke

Wyłączam telewizję, wstaję z kanapy i idę na piętro Jest już późno, a muszę się wyspać przed jutrzejszym spotkaniem z radą nadzorczą. Wchodzę do sypialni, chwytam za koszulkę nocną, która zostawiłam rano na łóżku i zmierzam do łazienki. Kiedy tylko przekraczam próg, zapalam światło i podchodzę do prysznica, aby puścić wodę. Gdy będę się rozbierać, osiągnie odpowiednią temperaturę, a i w pomieszczeniu zrobi się cieplej i przytulniej.

Para pojawia się w pomieszczeniu, gdy staje nago przed umywalką. Spinam w kok włosy, aby je nie zamoczyć, po czym wchodzę do kabiny. Namydlam całe ciało, jednocześnie relaksując się ciepłą kąpielą. Moje mięśnie od razu się rozluźniają, wręcz stają się leniwe. Za chwilę wskoczę do łóżka i coś czuję, że jak tylko moja głowa zetknie się z poduszką, momentalnie odpłynę w krainę snu.

Opłukuje ciało z piany, zakręcam strumień wody i wychodzę z kabiny. Stojąc na miękkim dywaniku, wycieram się puszystym ręcznikiem, po czym odwieszam go i sięgam po koszulkę nocną. Zakładam ją, stojąc przed lustrem. Obserwuję, jak układa się na moim ciele. Moje piersi odznaczają się na cienkim materiale. Nie jest on prześwitujący, ale widzę zarys sutków. Kładę lewą dłoń nad prawą piersią i chwilę ją tak trzymam. Zaczynam zastanawiać się nad tym, kiedy ostatni raz kochałam się z Travisem. Było to na długo przed napadem, dopiero później dowiedziałam się, dlaczego.

Już dawno nie myślałam o seksie. O męskim dotyku na moim ciele. Jestem młodą, zdrową kobietą, która ma swoje potrzeby i która kompletnie je zignorowała. Odsunęła je na bok, bo nie widziała innego wyjścia. Chciałabym kiedyś jeszcze poczuć pożądanie, bo o miłości nie ma mowy. Nie chcę już nigdy się zakochać, nie chcę już nigdy oddawać komuś serca. Będzie należało tylko do mnie i zadbam o nie najlepiej jak potrafię.

Odrywam rękę od klatki piersiowej, po czym odkręcam kran przy umywalce, aby umyć zęby. I wtedy gaśnie światło. Wychodzę po omacku z łazienki i szukam na ścianie włącznika przy drzwiach. Kiedy go odnajduję, naciskam, ale tutaj także nic się nie dzieje. Cholera, czyżby nie było prądu? A co, jeśli...

W pośpiechu podchodzę do łóżka, jednak potykam się o coś i upadam tuż przed nim. Podnoszę się i zaczynam przeszukiwać cały materac. Gdzieś tutaj zostawiłam telefon komórkowy.

Mój oddech przyspiesza, kiedy myślę o najgorszym scenariuszu jaki może się teraz wydarzyć. W końcu opuszkami palców wyczuwam aparat. Chwytam go w drżące dłonie i odblokowuję wyświetlacz. Szukam aplikacji z monitoringiem. Naciskam na ikonkę, uruchamiam podgląd kamer z zewnątrz. Najpierw sprawdzam tą zamieszczoną przed drzwiami wejściowymi. Na szczęście kamery mają zasilanie kilkugodzinne w razie przerwy przepływu prądu, a do tego zamontowany widok z noktowizora. Przed drzwiami nikogo nie ma, więc sprawdzam kamerę umieszczoną na tyłach domu. Tam także nikt się nie kręci. Wracam do menu i wciskam ikonkę kamer wewnątrz rezydencji. Sprawdzam salon, gabinet, nawet piwnicę. Nie ma śladu po czyjejś obecności.

Oddycham z ulgą, gdy zdaję sobie sprawę, że to tylko zwykła awaria. Włączam latarkę w telefonie, po czym wychodzę z pokoju. Choć nie powinnam się już bać po sprawdzeniu monitoringu i tak moje całe ciało jest napięte. Już zapomniałam zarówno o relaksującej kąpieli, jak i o senności, która mnie zmogła pod wpływem ciepłego strumienia wody. Wchodzę do salonu i sięgam po ozdobną świecę, która stała nietknięta za witrynką tuż przy komodzie. Idę z nią do kuchni, szukam zapałek w szafce, po czym zapalam knot.

Przyjemne, kameralne światło rozpościera się po pomieszczeniu. Powolnym krokiem, aby gorący wosk nie spłynął po ściankach wprost na moje dłonie, wracam do salonu i kładę świecę na dekoracyjny talerz porcelanowy.

I nagle słyszę pukanie do drzwi...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro