Część 21

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Derek

Wbiegam do sypialni, krzycząc jej imię. Na powitanie pocisk uderza we framugę drzwi, tuż obok mojej głowy.

– Brooke! To ja, nie strzelaj!

Kobieta ma oparte ramiona na łóżku z bronią nadal wycelowaną w moją stronę. Stoję w bezruchu, czekając aż opuści broń. Mija kilka długich sekund zanim zdaje sobie sprawę, że to ja. Odkłada pistolet, jakby ją parzył w dłonie, po czym wstaje z podłogi. Podchodzę do niej prędkim krokiem i ją obejmuję.

– Zraniłam cię? Zrobiłam ci krzywdę? – pyta nerwowym głosem.

– Nie, nic mi się nie stało.

– Spanikowałam, zobaczyłam cię w drzwiach i strzeliłam, nie widziałam, że to ty – mówi jak najęta, a ja pocieram dłońmi jej plecy, aby ją uspokoić. Kiedy jej oddech się wyrównuje, odsuwam się, aby na nią spojrzeć.

– Myślałem, że ktoś dostał się do ciebie i wyłączył alarm.

– Co? Nie, nikogo tutaj nie było. Dostali się do domu? Są na dole? O Boże, ten cały plan był złym pomysłem...

– Brooke, nikogo nie ma w domu, ale alarm został wyłączony. Nacisnęłaś coś? Zmieniłaś ustawienia?

– Nie, nic nie robiłam.

Brooke wyciąga z kieszeni telefon i mi go wręcza. Sprawdzam ustawienie, po czym patrzę na nią zaskoczony.

– Alarm jest dezaktywowany.

– To niemożliwe, nic nie zrobiłam, a telefon miałam cały czas przy sobie. – Odrywam wzrok od aplikacji i kieruję oczy na kobietę, która wygląda na równie zdezorientowaną co ja. Przez chwilę milczę, zastanawiając się co się właśnie wydarzyło. – Mogli włamać się do mojego telefonu?

– Dobre pytanie. Mogli?

– Nie wiem, nie znam się na tym, ale jak inaczej to wytłumaczyć?

Brooke zadaje kolejne zajebiście dobre pytanie. Jednak nie mam czasu, aby dłużej się nad tym zastanawiać. Mogą wejść do domu w każdej chwili, wystarczy, że odblokują zamek i już nic ich nie powstrzyma. Próbuję jeszcze raz uzbroić alarm, ale moje starania idą na marne. Ponawiam próbę, ale kolejny raz program odmawia posłuszeństwa.

– Derek, co teraz?

– Czas na drugą część planu. Wychodzę, a ty zamkniesz za mną drzwi na klucz.

– Zabiją cię, sam im się wystawisz...

Jest cholernie zdenerwowana, więc ponownie ją przytulam do siebie. Zapewniam, że dam sobie radę i nie możemy teraz zmienić planu.

– Jeszcze trochę wytrzymaj, niedługo to wszystko się skończy. Będziemy wolni i bezpieczni.

Po tych słowach zostawiam ją w sypialni. Czas zmierzyć się z przeciwnikami. Nadchodzi najtrudniejsza część planu.

Brooke

Schodzę na dół z Derekiem, który pewnym krokiem zmierza do wyjścia. W holu zarzuca na siebie ciemną bluzę, a z kieszeni wyciąga skórzane rękawiczki. Obserwuję, jak zakłada je na swoje dłonie, jednocześnie wracając wspomnieniami do przeszłości. Te same rękawiczki miał na sobie, gdy spotkałam go pierwszy raz. Byłam przerażona i bezbronna, a on to wykorzystywał. Uderzył mnie, jak twierdzi dla zmuszenia do szybkiej współpracy, ale było w nim coś nieobliczalnego. Przynajmniej tak wtedy myślałam.

Wsuwa klucz do zamka, ale zanim przekręci jeszcze raz patrzy na mnie. Uśmiecha się nieznacznie, jakby chciał dodać mi otuchy, ale na ten moment jestem tak podminowana, że nie sądzę by było coś w stanie mnie uspokoić.

Kiedy znika za drzwiami, zamykam szybko drzwi na klucz. Następnie wlepiam oczy w wyświetlacz z monitoringiem. Derek rozgląda się na wszystkie strony, po czym pochyla się nieco i znika za ścianą domu. Przełączam na inną kamerę, aby śledzić jego każdy ruch.

Powoli skrada się wzdłuż domu, aż w pewnym momencie przystaje i wyciąga nóż zamiast broni palnej. Zmieniam opcje i oddalam obraz, aby mieć widok na większy obszar. I wtedy dostrzegam inną postać nieopodal Dereka. Stoi do niego plecami i jeśli się nie mylę, rozmawia przez telefon.

Derek podbiega do niego, po czym atakuje. Przez chwilę szamoczą się na mokrej od deszczu ziemi. Obraz jest czarno biały, a obaj są ubrani w ciemne rzeczy i po krótkiej chwili nie wiem, który jest który. Mężczyzna siada na drugim okrakiem, po czym ten przygwożdżony do podłoża przestaje się poruszać. Postać wstaje i odwraca się w stronę domu. Podnosi rękę i wtedy zdaję sobie sprawę, że to Derek wygrał ten pojedynek.

Ponownie podbiega do domu i szybko tracę go z pola widzenia. Szukam go na podglądzie z innych kamer, aż w końcu dostrzegam kolejne ciało leżące na ziemi. Derek trzyma broń w dłoni, więc zakładam, że to on oddał celny strzał.

Oddycham z ulgą, ale szybko moje zdenerwowanie powraca, gdy dostrzegam skradającą się do niego postać. Derek go nie widzi, a ja nie mam możliwość, aby go ostrzec. Mogę tylko się przyglądać i czekać.

Napastnik powala Dereka. Kolejny raz z trwogą oglądam bójkę, która ma miejsce tuż przy moim domu, tuż przy oknie w salonie...

Odsuwam się od drzwi i biegnę do owego pomieszczenia. Odsuwam firanę jednym ruchem i patrzę na scenę rozgrywającą się przede mną. Derek mnie dostrzega i to działa na jego niekorzyść. Rozproszyłam go i teraz to on jest przygwożdżony do ziemi. Jednak szybko zmienia pozycję i uderza swojego przeciwnika w twarz swoim prawym sierpowym. Ten pada od silnego ciosu, co od razu wykorzystuje Derek. Strzela do niego, po czym szybko wstaje i ponownie na mnie patrzy.

Przytakuje, jakby chciał potwierdzić, że facet, który leży u jego stóp nie jest już zagrożeniem. Zdobywam się na delikatny uśmiech, choć takie zachowanie mogłoby być dla kogoś makabryczne. Jednak, kiedy na szali postawione jest twoje życie i życie zbirów pozbawionych zasad, zawsze wybieraj siebie. Nigdy przestępców, którzy chcą cię zranić.

Derek rusza w prawą stronę, ale nagle pada na ziemi.

– Derek! – krzyczę, choć wątpię by był w stanie mnie usłyszeć. Kolejna błyskawica przecina nocne niebo i wtedy zauważam dwóch mężczyzn zbliżających się do niego. Derek trzyma się za łydkę z bolesnym grymasem na twarzy.

Postrzelili go, a teraz go zabiją... 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro