Część 3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Derek

Zanim pozwolę Curtisowi wejść do gabinetu, gdzie czeka na nas związana kobieta, zerkam na drzwi kilka metrów dalej, na samym końcu korytarza. Chwytam go za rękaw czarnej bluzy, a gdy tylko zdobywam jego uwagę, wskazuję na owe wejście i pytam:

- Sprawdziłeś co się kryje za tymi drzwiami?

- Tak, to piwniczka z winami i jakimiś starymi gratami. Nic szczególnego.

- Na pewno nigdzie nie było śladu po Montgomerym? – dopytuję, ponieważ martwią mnie słowa Brooke, która stanowczo twierdziła, że nie jest sama w domu i z pewnością zaraz zjawi się policja dzięki jej mężowi.

- Mówiłem już, nikogo innego tutaj nie ma oprócz nas i tej bogatej dziwki - mówi coraz bardziej zdenerwowany, a gdy jego wzrok staje się rozbiegany, mam prawie pewność, że zaprawił się czymś mocniejszym niż tylko jointem.

Kolejny raz wyrywa się z mojego uścisku, po czym naciska na klamkę i otwiera drzwi. Ja nadal wpatruję się w wejście do piwnicy i gdy już podejmuję decyzję, aby sprawdzić dokładnie cały teren, słyszę jak Curtis lubieżnie odzywa się do naszej zakładniczki. Od razu ruszam za nim do gabinetu, nie pozwolę, aby coś odpierdolił. Nie taka była umowa.

- Chcesz się zabawić dupeczko? Skoro nie ma męża, może ja ci go zastąpię? Gwarantuję dobre pieprzenie.

Brooke

Starałam uwolnić się z więzów, wyginałam ręce i ciało we wszystkie strony, aby choć trochę poluzować sznur owinięty wokół mojej talii i nadgarstków, ale każda moja próba spełzła na niczym. Moim jedynym rezultatem było szybsze bicie serca, pot spływający po moim czole oraz koszulka nocna, która pod wpływem ruchu podwinęła się tuż przy mojej pupie. Na szczęście mam bieliznę, ale nie chcę, aby ktoś obcy a do tego niebezpieczny widział mnie w takim stanie. Kiedy słyszę głosy, dobiegające zza drzwi gabinetu, staram się doprowadzić do porządku.

Po chwili do środka wkracza mężczyzna, który przeszukiwał dom i raczy mnie przerażającą propozycją. Podchodzi do mnie powoli, jakby oceniał swoje szanse jako drapieżca. W końcu w tej sytuacji zdecydowanie staję się ofiarą.

- To jak? Zabawimy się w dom? – ponawia pytanie, a ja kolejny raz czuję łzy napływające do oczu.

Kiedy staje naprzeciwko mnie i kładzie dłoń na mojej głowie, mam wrażenie, że napawa się moim strachem. Pochyla się nade mną, odrywa rękę od moich włosów i chwyta za krawędź taśmy klejącej. Jednym szybkim ruchem zrywa ją, przez co czuję pieczenie na ustach i w ich okolicy. Postanawia także mnie rozwiązać, zajmuje mu to dosłownie minutę. Kiedy sznur pada na podłogę, po chwili również i ja dzielę jego los. Chwyta mnie za prawe ramię i zrzuca z krzesła. Boleśnie upadam na kolana, ale nie to jest najgorsze w tej sytuacji.

Mężczyzna robi po chwili coś, co sprawia, że tracę nadzieję na szczęśliwe zakończenie. Rozpina swój rozporek ciemnych spodni, po czym zbliża się do mnie jeszcze bliżej.

- Chyba nie muszę tłumaczyć co masz zrobić swoimi pięknymi ustami...

Jestem jak sparaliżowana, a w duchu modlę się o to, aby tylko żartował. Aby bawił się moim kosztem, ale w rzeczywistości nie oczekiwał ode mnie tego co sugeruje.

Nasz pojedynek na spojrzenia przerywa wkroczenie drugiego złodzieja. On również nie był dla mnie łaskawy, ale gdy mnie dotykał, miałam silne wrażenie, że robi to tylko po to, aby uzyskać ode mnie informacje. Gdy je podałam od razu mnie zostawił. Tym razem nie chodzi o współpracę, chodzi tylko i wyłącznie o wykorzystanie mnie.

Patrzę więc błagalnie na drugiego mężczyznę, który nie posunął się za daleko w swoich groźbach. Jednak on bez słowa podchodzi do plecaka, który zostawił na podłodze, sięga po niego i zarzuca go sobie na lewe ramię. Następnie zbliża się do biurka, nonszalancko opiera się o nie i krzyżuje swoje nogi przy kostkach. Czy on ma zamiar obserwować, jak jego kumpel będzie zmuszać mnie do seksu oralnego? Boże, co z nich za zwyrodnialcy! A może czeka na swoją kolej? Chyba myliłam się co do tego człowieka. Jest tak samo popieprzony co jego kompan.

- Błagam, zostawcie mnie w spokoju. Macie co chcieliście, proszę, odejdźcie – mówię w miarę spokojnie, choć w duchu umieram ze strachu.

- Skłamałaś. Twojego męża nie ma w domu. Tak dama się nie zachowuje.

- Proszę, nie róbcie mi krzywdy...

- Nie zrobię ci krzywdy, jeśli będziesz wykonywać moje polecenie. A teraz otwórz usta i...

- Podoba ci się to, że zmuszasz kogoś do zrobienia ci laski?

To nie ja wypowiadam te słowa, lecz drugi mężczyzna, który ze spokojem przygląda się całej sytuacji. Promyk nadziei pojawia się w moim sercu, ale gdy słyszę jak w odpowiedzi drugi mężczyzna się śmieje, ponownie czuję rozpacz przed tym co będę musiała zrobić, aby ocalić swoje życie.

- Jak zauważyłeś mój przyjacielu, to ona ma zrobić mi dobrze, a nie ja jej.

- Nie rozumiem czegoś takiego. Wolę bzykać kobiety, które tego chcą, a nie bo muszą.

- Nie jestem wymagający.

- Mamy forsy jak lodu, każda panienka będzie twoja.

- Więc nie ma co zmuszać dziewczyny do seksu, ale jak zgadza się zrobić to ze względu na kasę to już jest okej? Pokrętna ta twoja logika. Laska nadal nie chce się ze mną pieprzyć, bo jej się podobam, tylko dlatego że ma inną motywację . Co za różnica, czy jest to strach czy pieniądze.

- Ogromna – mówi, po czym odsuwa się od biurka i podchodzi w naszą stronę. ­– Nawet jeśli dziewczyna prześpi się z tobą, bo jesteś dziany, to i tak będziesz miał zajebisty seks. Nawet pojęczy tak jak będziesz sobie życzyć. A ta tutaj? - pyta, jednocześnie wskazując na mnie palcem. – Spójrz na nią. Zapłakana, roztrzęsiona i ty chcesz ją pieprzyć? Będzie krzyczeć, skomleć jak zbity pies i czekać, aż skończysz. Daj sobie spokój z nią. Wynośmy się z tego domu i zacznijmy planować, jak wydamy kasę. A jest tego sporo - oznajmia, po czym pokazuje mu zawartość w swoim plecaku.

- O kurwa, jest tu kilkadziesiąt tysięcy!

- Pewnie koło stu.

- Ja pierdolę, kto trzyma taką kasę w domu?

- Bogaci idioci – mówi wyższy mężczyzna.

- Dobra, spadajmy stąd.

Derek

Curtis odpuszcza i odsuwa się od dziewczyny, jednocześnie zapinając rozporek. Zerkam na Brooke, która oddycha z ulgą i opuszcza na dół głowę. Jej klatka piersiowa unosi się ciężko, a gdy dłońmi zakrywa twarz, widzę jak bardzo drżą.

Nie miałem zamiaru pozwolić mu zgwałcić właścicielkę domu. Nie jestem święty, ale to nie znaczy, że popełniam każde przestępstwo. Poza tym nie tak się umawialiśmy. To miała być czysta robota, wchodzimy, okradamy burżujów i wychodzimy zajebiście bogaci. Bez ofiar, bez niepotrzebnego krzywdzenia.

Jednak znam Curtisa od lat, wiem jaki potrafi być popierdolony. A jeśli dołożyć do tego narkotyki, pod wpływem których na bank jest w tej chwili, staje się nieobliczalny. Stwierdziłem, że nie ma sensu się z nim kłócić czy też szarpać. Jeszcze idiota w przypływie emocji, wypowiedziałby moje imię i wtedy dopiero mielibyśmy przejebane.

Najważniejsze w tej robocie jest to, aby nie pozostawić po sobie śladów. Chuj, że z nią rozmawialiśmy. Nie widziała naszych twarzy, nie zna imion, nie wie kompletnie nic, oprócz naszych głosów. Ta informacja nic jej nie da. Jutro wyjeżdżamy z Filadelfii i zostawimy za sobą to całe wydarzenie.

Curtis dał się złapać w moją pułapkę. Przekonałem go spokojnie, że jeszcze zdąży nacieszyć się kobiecym towarzystwem, a pani Montgomery nie jest warta uwagi.
Cóż, taka kobieta jak Brooke jest zawsze warta uwagi i w innych okolicznościach sam próbowałbym ją poderwać, ale nie uwzględniam gwałtu. I tak będzie miała traumę po spotkaniu z nami. Mimo płaczu, który jest ewidentnie uzasadniony, wygląda na silną kobietę. Poradzi sobie z czasem, tym bardziej, że ma męża, który ją wesprze w trudnych chwilach. A jak nie, to już jej problem, nie nasz, nie mój.

Zanim wyjdziemy, jeszcze jedno pozostało nam do zrobienia. Podchodzę do kobiety, wsuwam dłonie pod jej pachy i unoszę do góry. Następnie sadzam ją na krześle i sięgam po sznur. Muszę ją związać, aby utrudnić jej wezwanie policji i jednocześnie dać nam czas na ulotnienie się. Zanim się uwolni, bądź ktoś to zrobi, minie sporo czasu, a my będziemy już daleko.

- Sprawdź, czy droga czysta, poczekaj za mną na tyłach domu – nakazuję kumplowi, który tylko przytakuje głową, po czym wychodzi z gabinetu.

Zaciskam mocny supeł przy jej nadgarstkach, po czym wyciągam z kieszeni kolejny już raz tego wieczoru taśmę klejącą. Staję naprzeciw siedzącej i związanej kobiety, odrywam kawałek taśmy i gdy mam już nim zasłonić jej usta, ta się odzywa.

- Dziękuję za to co zrobiłeś.

- Nic nie zrobiłem – mówię zaskoczony jej słowami.

- Zrobiłeś. Nie pozwoliłeś mu mnie wykorzystać.

- Gdyby się uparł, nic bym nie poradził. Nie walczyłbym z kumplem, więc uwierz mi na słowo, że nie masz mi czego dziękować.

Po tych słowach zaklejam jej usta, odwracam się do niej plecami, po czym także opuszczam pomieszczenie z niezłym łupem na barku.

Curtis czeka na mnie za domem Montgomerych, tam, gdzie się umawialiśmy. Kiedy podchodzę do niego, wiem, że ma ochotę ściągnąć już kominiarkę, lecz ja mu szybko tego zakazuję. Wyłączyliśmy alarm, tuż przed wejściem do domu, a monitoringu nie zauważyliśmy. Jednak warto zachować wszystkie środki bezpieczeństwa. Zawsze istnieje szansa, że coś przeoczyliśmy, a ja nie lubię niepotrzebnie ryzykować.

Ruszamy w stronę lasu, który rozpościera się na kilkanaście kilometrów. Przez dobrą godzinę idziemy prędkim krokiem, aż naszym oczom ukazuje się samochód, którym przyjechaliśmy. Zaparkowaliśmy go na skraju lasu, tak aby nikt nie zwrócił na niego uwagi. Stare, czarne volvo wręcz znika wśród krzaków i w poświacie nocy, więc nikt z pobliskiej drogi szybkiego ruchu, nie dostrzeże go w porę, a co dopiero mówiąc o zatrzymaniu się, by sprawdzić co się stało.
Kto by ryzykował w środku nocy i na pustej drodze, tuż przy lesie? Tyle się słyszy o zasadzkach na drodze, o nieuzasadnionych morderstwach i brutalnych rabunkach. Ba! Właśnie wracamy z jednego i z pewnością nikt nie chciałby nas spotkać, gdy dookoła nas spowija tylko ciemność.

Wsiadamy do auto i to moment, kiedy możemy wreszcie ściągnąć kominiarki. Czuję się zgrzany od tego trykotowego materiału. Przeciągam dłonią po włosach i ustawiam lusterko, aby spojrzeć w swoje odbicie. Wyglądam na zmęczonego, jednak to ani nie rabunek ani też spacer w lesie nie przyczynił się do takiego stanu. Stres potrafi wykończyć najszybciej i najefektywniej.

Obiecałem sobie, że to mój ostatni napad. Muszę skończyć z tym życiem, a zarobione dzisiaj pieniądze przeznaczę na otworzenie własnego interesu. Nie potrzebuję pławić się w luksusach, już dawno zrezygnowałem z tych aspiracji. Pobyt w więzieniu zmienił mój tok myślenia. Kiedyś zadawałem się z gangsterami, którzy gwarantowali szybkie i bogate życie. Tak było, do czasu, aż mnie złapali. I choć po wyjściu z kicia nadal zajmowałem się tym procederem, robiłem to na własną rękę. Okej, Curtis był w pakiecie. Znamy się od najmłodszych lat i nie chciałem go zostawiać z szemranymi ludźmi, którzy w końcu mogliby podarować mu kulkę w łeb.

Zerkam na kumpla, który także z ulgą oddycha po ściągnięciu kominiarki. Jego brązowe włosy są króciutko przycięte, ale za to ma całkiem pokaźną brodę, którą teraz przygładza dłonią, pozbawioną już rękawiczki skórzanej. Następnie wyciąga ze schowka samochodowego paczkę papierosów i zapalniczkę. Częstuje mnie, ale odmawiam. Wzrusza ramionami, odpala fajkę i zaciąga się dymem.

– Udało się. Kurwa mamy tę kasę! Potrzebowałem jej.

- Znowu zabalujesz?

- To też.

- Jest coś jeszcze?

- A takie tam, nic ważnego.

- Jeśli masz jakiś problem...

- Daj spokój Derek. Wszystko układa się zajebiście.

- Okej.

- Trochę jednak żałuję, że przerwałeś mi akcję w gabinecie.

- Stary, będziesz miał okazję...

- Masz za dobre serduszko Derek, a w tym fachu to tylko przeszkoda – mówi z uśmieszkiem na twarzy, a mnie zaczyna mdlić na myśl o tym, że może oczekiwać ode mnie podobnego zachowania. Może lepiej by było, gdybym jednak zostawił go za sobą.

Tak, to już postanowione, kończę z tym. Od jutra zaczynam nowe życie. Już nigdy nie włamię się do czyjegoś domu i nikogo nie przestraszę. Czas rozpocząć nowy rozdział w życiu. Czas zostawić to gówno za sobą.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro