6.Spotkanie po latach

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Weszliśmy na ścieżkę po której obu stronach stały namioty, wokół namiotów stały różne stworzenia: centaury,minotaury,fauny,dzikie zwierzęta...i długo by tak wymieniać.
Pavensie rozglądali się z zaciekawieniem.
Szłam na samym przodzie grupy,w pewnej chwili podszedł do mnie starszy z braci-Piotr.
-Gdzie jesteśmy?-spytał ciekawskim głosem.
-To miejsce to obóz Narnijskich wojsk,Obóz Aslana...-odparłam.
Chłopak uśmiechnął się do mnie,ja natomiast lekko się zarumienilam.
Stanęliśmy przed wielkim namiotem,górował on nad resztą namiotów.
Wyszedł z niego wielki majestatyczny lew,Aslan.
Wszyscy bez wyjątku uklękliśmy.
-Witajcie,synu Adama i córki Ewy. Wstańcie proszę-po jego słowach rodzeństwo wstało.
-Witaj i ty moja posłanniczko Felicjo-lew uśmiechnął się do mnie,a ja wstałam.
-A gdzie drugi z braci?-spytał lew.
-Właściwie...Aslanie prosimy Cię o pomoc,nasz brat został porwany przez Białą Czarownice...-niespodziewanie przerwał mu Pan Bóbr.
-On nas zdradził- rzekło zwierzę.
- Na pewno uda nam się odbić waszego brata- powiedział Aslan.
-Dziękujemy- odpowiedział Piotr w imieniu swoim i rodzeństwa.
- Felicjo- zwrócił się do mnie lew- zaprowadz Pavensie do ich namiotów.
-Dobrze- zaprowadziłam rodzeństwo do ich namiotów.
Okazało się że namiot Zuzy i Łucji jest na przeciwko mojego.
Dziewczyny postanowiły wypróbować broń którą dostały w prezencie od Świętego Mikołaja.
Ja usiadłam na wielkim kamieniu niedaleko mojego namiotu,zaczęłam ostrzyć swój miecz.
Wtem usłyszałam krzyk.
Był to krzyk Zuzanny i Łucji.
Puściłam się biegiem w ich stronę.
To co zobaczyłam sprawiło że zaczęło się we mnie gotować.
Mougrim i dwa inne wilki które skakały w wzwyż aby dosięgnąć sióstr Pavensie.
- Znowu ty?!-krzyknęłam.
- No witam witam- wilk zaczął się do mnie zbliżać.
-Felicja!-z daleka usłyszałam głos Piotrka.
Za nim stanął Aslan i kilka innych zwierząt,centaurów i faunów.
Jeden z centaurów wyciągnął miecz.
- Dajcie chłopakowi ostrogi-zatrzymał go lew.
Wilk rzucił się na mnie,w ostatniej chwili Piotr odepchnął mnie na bok,a sam stanął na moim miejscu w mieczem wystawionym w stronę zwierzęcia.
Mougrim nabiał się na miecz przygniatajac przy tym chłopaka.
-Piotrek!- dziewczyny szybko zeskoczyly z drzewa i podbiegly do brata.
Ja zdążyłam zrzucić z niego martwe zwierzę.
- Nic ci nie jest?-pomogłam mu wstać.
- Nie nic...-chłopak patrzył mi w oczy.
-Piotrze, od teraz nosisz tytuł "Pogromcy Wilka"-rzekł potężny lew.
Wszyscy zaczęli bić brawo,połowa z istot ruszyła za uciekajacym wilkiem.
Gwizdnełam głośno.
Podbiegł do mnie mój jednorożec-Erik.
Szybko na niego wsiadłam i ruszyłam za resztą.
Kilka chwil później znaleźliśmy się w obozie Białej Czarownicy.
Od razu zeskoczyłam z konia i podbiegłam do przywiązanego do drzewa Edmunda.
Przeciełam sznury mieczem.
-Uważaj!-krzyknął Edek.
Szybko się odwróciłam i odskoczylam na bok.
Krasnolud czarownicy zaatakował mnie sztyletem.
Uderzyłam go klingą miecza w głowę,zemdlal.
Uwolniłam Edka a na jego miejsce zwiazałam krasnoluda.
Pomogłam wejść Edmundowi na jednorożca,po chwili ruszyliśmy w drogę powrotną.
Na miejscu Aslan poprosił młodszego z braci o rozmowę.
Siedziłam na trawie koło mojego namiotu.
Przysiadl się do mnie Piotrek.
-Hej...-spojrzał na mnie z uśmiechem.
- Cześć,dzięki za ratunek...-odwzajemnilam uśmiech.
- Nie ma za co,to mój obowiązek ratować piękne damy z opresji...-nie dokończył po walełam go z łokcia w żebra.
-Ał! Za co?-zaczął masować obolałe miejsce.
- Za damę w opresji -wyszczerzyłam ząbki- jestem rycerzem nie damą.
- ok ok....-zacząl się śmiać.
- co cie tak śmieszy?- zrobiłam niezadowoloną minę.
- nic nic...-odparł chłopak.
- twój brat jest w obozie-spojarzłam na Piotra.
- serio?-szybko wstał.
- tak...-też wstałam.
Ruszyliśmy w stronę obozu.
Tam Edmund był przytulny przez Zuzę i Łusie.
Rodzeństwo zaczęło rozmawiać między sobą,ja stałam z boku i patrzałam w niebo.
-Dziękuję za ratunek...-podszedł do mnie Edmund.
-Nie ma za co- uśmiechnęłam się i poczochralam mu włosy.
-Biała Czarownica przybędzie do obozu! -krzyknął jakiś faun.
Szepnełam do siebie.
- O nie...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro