10. Połamane okulary

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Lily leciała z tyłu na miotle razem z – jak się dowiedziała podczas bardzo krótkiej rozmowy – Lucindą Talkalot. Gdyby rudowłosa nie miała na głowie teraz ważniejszej rzeczy może by sobie przypomniała, że kiedyś ją już widziała w Pokoju Wspólnym. Jednak teraz w jej głowie była tylko jedna myśl.

Co się stało temu przeklętemu Potterowi?

Dwie dziewczyny zaczęły lądować, a gdy tylko były nad ziemią Evansówna zeskoczyła na błoto. Podbiegła do Jamesa Pottera, który teraz leżał nieprzytomny na ziemi. W ręce trzymał swoje połamane okulary. Lily przyłożyła rękę do jego klatki piersiowej. Oddychał z trudem. Evansówna nie wiedziała co robić. Wszystkie zaklęcia lecznicze wyparowały jej z głowy.

Chcesz być uzdrowicielką, Lily! Weź się w garść!

– Co mu się stało? – zapytała rudowłosa, patrząc na Lucindę. Głos Evansówny był lekko roztrzęsiony i czuła jak mocno wali jej serce. Była pewna, że słychać je w lochach Hogwartu.

– Sama nie wiem. Ćwiczyłam pałkarstwo z piłkami. Nie były zaczarowane tak jak tłuczki. Zwykłe piłki. I nagle jedna zaczęła wymykać się spod kontroli, lecąc z pełną prędkością na Jamesa – mówiła zdenerwowana, obgryzając paznokcie – Próbowałam ją dogonić i odbić, ale moja miotła nie była wystarczająco szybka. Piłka walnęła w jego klatkę piersiową pozbawiając Jamesa przytomności. Poleciałam szukać pomocy. Do Hogwartu bym nie wleciała, a zobaczyłam, że w chacie gajowego świeci się światło. Resztę historii już znasz. Nie mam pojęcia jak to się stało, ale czuję się jakby to była moja wina – Ślizgonka skończyła mówić i ukryła twarz w dłoniach. Rudowłosa wstała i lekko przytuliła do siebie Talkalot.

– To nie jest twoja wina. A teraz chodź, trzeba go szybko przenieść do Skrzydła Szpitalnego – mówiąc to, rudowłosa wyczarowała niewidzialne nosze i ułożyła na nich Pottera, a jego okulary wzięła i położyła obok niego.

Gdy obie uczennice przekroczyły w wielkim pośpiechu próg Skrzydła Szpitalnego pojawiła się przy nich Pani Pomfrey. Talkalot szybko opowiedziała o zdarzeniu, a Lily przeniosła Jamesa na łóżko szpitalne. Jego krew, która płynęła z rozcięcia na czole pomieszała się z błotem. Teraz, gdy rudowłosa mogła przyjrzeć się lepiej ujrzała, że miał też rozciętą wargę, a dziura w szacie ukazywała wielkiego fioletowego siniaka. Evans przeraziła się na ten widok.

– Panno Evans proszę się przesunąć. Idźcie razem z Panną Talkalot po dyrektora. Migiem! – Pomfrey machała rękami w ponaglającym geście. Rudowłosa wybiegła ze Skrzydła i skierowała się w stronę gabinetu dyrektora. Za sobą słyszała kroki Ślizgonki.

Jako, że uczniowie byli na lekcjach na korytarzach nie było nikogo. Nikogo oprócz Prawie Bez Głowego Nicka.

– A dokąd tak panienki pędzą? Nie powinnyście być na lekcjach? – spytał, ale rudowłosa tylko przebiegła obok.

– Sprawa życia i śmierci, sir Nikolasie! – krzyknęła, a zaraz potem znalazła się przed wielkim złotym gargulcem – Nie znam hasła – powiedziała do zziajanej Lucindy, która zatrzymała się obok. Ślizgonka zaproponowała, żeby zapukać. Rudowłosa zrobiła to, a po chwili usłyszały kroki na dół. Zaraz potem stanął przed nimi Albus Dumbledore.

– Panie profesorze... – zaczęła mówić Talkalot, lecz dyrektor jej przerwał mówiąc, że już wszystko wie – Wie Pan?

– Nie wszystko, ale tak. Chodźmy już. Pan Potter liczy na naszą pomoc. Jesteście zwolnione z lekcji.

🦌🦌🦌

Wchodząc do Skrzydła Szpitalnego panowała nerwowa atmosfera. Lily wiedziała, że panuje ona dlatego, że nie wiadomo kto sprawił, że Potter jest w strasznym stanie. To, że jest on ciężko ranny wprowadza tylko wielką nutę strachu. Lily właściwie nie wiedziała po co pomaga okularnikowi. Czy to poczucie obowiązku za osobę ranną? Evansówna zauważyła jak pielęgniarka pochyla się nad Potterem opatrując mu rany. Pomfrey rozcięła szatę tak, żeby było widać całego purpurowego siniaka, który był teraz posmarowany jakąś żółtą maścią. Obok na szafce nocnej stał tuzin fiolek z eliksirami i pudełek z maściami i pomadami. 

– Jak stan Pana Pottera, Poppy? – zapytał dyrektor podchodząc do łóżka, na którym leżał James.

– Mam nadzieję, że z tego wyjdzie – odpowiedziała – Złamał dwa żebra i ma rozciętą głowę. Piłka, która była zaczarowana uderzyła go prosto w klatkę piersiową, przez co utrudnia mu oddychanie. Pomogłam mu zaklęciem jednak wciąż oddycha z trudem – powiedziała i po chwili dodała – Jeżeli tak dalej będzie obawiam się się, że trzeba go będzie zawieść do Munga.

– Bądźmy dobrych myśli, Pani Pomfrey – odezwała się Lily, która przysłuchiwała się tej rozmowie. Pielęgniarka spojrzała na nią. Uśmiechnęła się niepewnie po czym wróciła do swojej pracy.

Lily spojrzała na Lucindę, która nie wyglądała najlepiej. Oczy miała szeroko otwarte, a na policzkach było widać odciski paznokci. Podeszła do niej i siadła na łóżku obok. Ślizgonka na początku jej nie zauważyła, ale po chwili swój wzrok skierowała na rudowłosą. Evans spojrzała na nią wzrokiem zachęcającym do mówienia. Talkalot westchnęła i zamknęła na chwilę oczy. Lily zastanawiała się o czym teraz myśli. Nad czym się zastanawia i co czuje. Rudowłosa czekała, aż Lucinda się odezwie.

– Przepraszam, Lily – szepnęła w końcu – Gdybym bardziej uważała i postarała się jeszcze szybciej lecieć może by do tego nie doszło. Ja... skrzywdziłam Ci chłopaka – powiedziała słabym głosem. Gdyby nie okoliczności Evans parsknęłaby śmiechem.

– On nie jest moim chłopakiem. Powinnaś o tym wiedzieć, jeżeli jesteś jego fanką.

– Nie jestem jego fanką. Bardziej znajomą – odpowiedziała Lucinda i znów spojrzała na łóżko Jamesa. Rudowłosa również skierowała tam wzrok. Dumbledore już poszedł, a pielęgniarka dalej krzątała się obok Jamesa zmieniając bandaże, smarując maściami i nalewając do jego buzi różne eliksiry – Jednej rzeczy nie rozumiem. Dlaczego się tak nim przejmujesz?

Rudowłosa spojrzała na nią zdziwiona. Przeczesała ręką po włosach i zapytała wzrokiem. Doskonale wiedziała o co chodzi, jednak nie chciała tego po sobie poznać, bo sama nie wiedziała co się z nią dzieje.

– Że ja? Ja? Ja się tak o wszystkich martwię. Czemu ktoś taki jak ja miałby się nie martwić o kogoś takiego jak on? To było by nie potrzebne – zaczęła szybko mówić, uśmiechając się na końcu.

– Widzę, że kłamiesz – przerwała jej Talkalot – Jak nie chcesz mówić to nie mów.

🦌🦌🦌

Pod wieczór rudowłosa została w końcu wygoniona przez Panią Pomfery ze Skrzydła Szpitalnego. Powolnym krokiem ruszyła w stronę Pokoju Wspólnego Gryffindoru. Lily zastanawiała się podczas tej wędrówki jak piłka, która walnęła okularnika była zaczarowana. Tylko po części było wiadomo w jaki sposób Potter znalazł się w takim stanie w jakim jest. Dalej był nie było z nim kontaktu, więc nie można było zapytać o prawdziwy bieg wydarzeń. Evans postanowiła porozmawiać o zaistniałej sytuacji z Huncwotami. W końcu mieli prawo wiedzieć. Z nowym postanowieniem zaczęła iść szybciej, aż dotarła do portretu Grubej Damy.

– A cóż Ty taka zmęczona? – zapytała Gruba Dama.

– Miałam ciężki dzień. Musy-świstusy – westchnęła, mówiąc od razu hasło.

Weszła do Pokoju Wspólnego. Uczniowie Gryffindoru zajęli każde wolne miejsce. Tłok był straszny jednak rudowłosej udało się przecisnąć do wejścia do dormitoriów chłopców. Zaczęła wchodzić po schodach, aż doszła do znajomych drzwi. Zapukała, a po chwili otworzył jej Remus. Zaprosił ją do środka, po czym zapytał co sprowadza Lily do ich skromnych progów.

– Jest pewna sprawa, o której chciałabym z wami porozmawiać – Evans zaczęła mówić, pstrykając palcami i zastanawiając się jak to ładnie ubrać w słowa – Chodzi o Pottera.

– Nareszcie! W końcu zrozumiałaś, że jesteś zakochana w naszym Rogaczu, który teraz gdzie zakopytkował i jak na razie nie wrócił – krzyknął uradowany Syriusz podnosząc się z pozycji leżącej do pozycji siedzącej.

– Co? Nie! Chciałam wam powiedzieć, że Potter leży w Skrzydle Szpitalnym – powiedziała szybko i spojrzała na reakcję Huncwotów. Miny wszystkich spoważniały. Peter rozszeżył oczy, z twarzy Syriusza zszedł uśmiech, a w oczach Remusa pojawił się strach. Lily poczuła, że chcą, żeby mówiła dalej – Leży nieprzytomny. Złamał dwa żebra, ma rozciętą głowę, wielkiego siniaka na brzuchu i oddycha z trudem, ale Pani Pomfrey powiedziała, że będzie przy nim całą noc i mu to ułatwiała zaklęciami, aż będzie zdolny sam oddychać.

W pokoju nastąpiła cisza i atmosfera zrobiła się mniej przyjazna. Teraz Lily zastanawiała się czy dobrze zrobiła mówiąc im.

– Jak tam trafił? – cichy głos Remusa wyrwał ją z zamyślenia.

– Był na boisku od Quidditcha. Była tam również Lucinda Talkalot...

– Nie mów mi, że to ona mu to zrobiła – powiedział Peter, ale Lily mówiła dalej.

Mówiła o tym, że piłka została przez kogoś zaczarowana i wleciała Jamesowi prosto w brzuch. Opowiedziała o tym, jak Lucinda przyleciała do Hagrida i o tym jak przeniosły go na noszach do Szkrzydła Szpitalnego. Na pytanie Syriusza czy można go teraz odwiedzić rudowłosa pokręciła z zaprzeczeniem głową. Czując, że nic więcej nie chcą słyszeć Lily wstała i żegnając się wyszła z dormitorium. Nie rozmawiając już z nikim po drodze przeszła przez Pokój Wspólny Gryfonów i weszła do swojego dormitorium. Tam zastała Marlenę, która czytała książkę. Blondynka podniosła wzrok znad książki i spojrzała troskliwie na zmęczoną Lily.

– Co się stało, Lils? Opowiadaj – powiedziała i odłożyła książkę na bok.

Czyli powtórka z rozrywki...

________________

1408 słów

Przychodzę do Was w ten piątkowy poranek z nowiutkim rozdziałem. Nie ma co dużo mówić.

Jak myślicie... James wyliże się z tego co mu się stało? Kto stoi za zaczarowaną piłką?

Pamiętajcie, że po mnie można się wszystkiego spodziewać...

Pa!
Gryfka

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro