11. Pomoc przyjaciela

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Po tym jak Lily opowiedziała Huncwotom o Jamesie Syriusz Black nie spał tej nocy. W głowie pojawiały mu się najgorsze scenariusze związane ze zdrowiem Pottera. Zastanawiał się nad tym co zrobi jeżeli jego najlepszy przyjaciel zginie. Bo chociaż mogłoby się wydawać, że Syriusza Oriona Blacka III przejmuje tylko stan jego fryzury, wcale tak nie było. Huncwot strasznie się bał o swoich przyjaciół. Bał się, że będzie zmuszony patrzeć na ich śmierć i nic nie będzie mógł z tym zrobić. Bał się, że zostanie sam.

Odkąd znalazł się w Hogwarcie, Gryffindor i Huncwoci zastępowali mu rodzinę. Ta prawdziwa jakoś nigdy go nie lubiła, przez co Syriusz czuł, że jej nie posiada. Teraz jedna bardzo bliska mu osoba była poważnie ranna, a on nie wiedział co może z tym zrobić. Karał się za to, że nie był z Jamesem kiedy to się stało. Czuł się tak jakby to była jego wina i nic nie mogło tego zmienić.

Huncwot spojrzał na czerwone kotary wiszące wokół jego łóżka. Nigdy ich nie zasłaniał tak szczelnie jednak teraz czuł, że tylko to go uchroni przed rozmową z kimkolwiek. Jedyną osobą, która by go teraz zrozumiała i pomogła był James. Jednak to on potrzebował w tej chwili pomocy Syriusza. Black zamknął oczy próbując poukładać swoje niespokojne myśli. Próbował zgadnąć kto zaczarował piłkę, która ponoć walnęła Jamesa, lecz niczego nie wymyślił.

Nad ranem Syriusz postanowił zejść do Pokoju Wspólnego Gryffindoru. Nie mógł już dłużej słuchać spokojnego chrapania Petera i trzeszczącego materaca Remusa. Uważając, żeby nikogo nie obudzić ubrał się w dresy i zszedł na dół. W Pokoju Wspólnym nie było żadnego Gryfona. Z uczniami innych domów to inna sprawa. Na kanapie leżała znana wszystkim Krukonka Julie Cooper.

A co ona tu robi? Zasnęła po wczorajszej małej imprezce, którą zrobili bez naszej wiedzy?

Siadł z dala od niej, żeby jej nie obudzić i uniknąć rozmowy, lecz jego plan nie wypalił. Stanął na starą deskę, która zaskrzypiała przerywając spokojną ciszę panującą z Wieży Gryffindoru. Krukonka obudzona przez hałas wstała szybko i sięgnęła po różdżkę. Rozejrzała się dookoła i kiedy ujrzała Syriusza opuściła ją i się uśmiechnęła.

– A to ty, przepraszam. Usnęłam po tej małej imprezce – zaczęła tłumaczyć, a Black zaczął żałować, że zszedł na dół. Przerwał jej.

– Julie, słuchaj. Bardzo Cię lubię, ale chciałem pobyć sam, więc nie obraź się jak nie będę się odzywać – powiedział i usiadł na fotelu zamykając oczy.

– No dobra – Syriusz domyślił się, że znów położyła się na kanapie, ale już nie usnęła. Przez tą świadomość Huncwot nie mógł się skupić. Czuł, że Julie domyśla się i co chodzi i po chwili ciszy upewnił się, że ma rację – Boisz się o Pottera, prawda?

– A ty skąd wiesz?

– Cała szkoła wie, że James jest w Skrzydle Szpitalnym. Lucinda Talkalot cały czas spotyka się z nieprzyjemnymi spojrzeniami – Julie wzdrygnęła się i po chwili dodała – Podobno stolik koło jego łóżka jest zawalony kartkami z szybkim powrotem do zdrowia od jego fanek.

On trafił tam dopiero wczoraj! Jak cała szkoła się o tym nagle dowiedziała? Czy to jakaś Hogwardzka sensacja?

– Jak się dowiedział o tym cały Hogwart? – zapytał dociekliwie Syriusz żądając odpowiedzi. Krukonka przygryzła wargę i zaraz zaczęła opowiadać o tym, jak każdy w szkole dostał list o tej sytuacji.

🦌🦌🦌

Witaj, uczniu lub uczennico Hogwartu! Witaj, wrogu lub przyjacielu Jamesa Pottera! Nieważne kim z wyżej wymienionych jesteś piszę do Ciebie, by opowiedzieć jaki Potter jest słaby. Trafił do Skrzydła Szpitalnego, ponieważ uderzyła go piłka! Tak, piłka. Niegroźna i zwykła mugolska piłka uderzyła go, a on zemdlał i nie obudził się do chwili, w której to piszę. Dalej uważasz, że on jest niepokonany? Nadzwyczaj silny? To wiedz, że pokonała go dziewczyna. Lucinda Talkalot. Ta Ślizgonka, która ponoć się z nim przyjaźniła. Czy ktoś silny dałby się pokonać przez zwykłą czarownicę? Z pewnością nie. Tak, więc wniosek jest prosty. Potter Was najzwyczajniej w świecie nabiera i prawdę chowa pod tą swoją niby przystojną buźką. Nabiera Was o swojej odwadze, sile, lojalności i wszystkim innym. To on jest kłamstwem! Bądźcie uważni na jego słowa,

Anonim.

Wściekłość Blacka po przeczytaniu tego listu była jeszcze mocniejsza niż na początku. Ktoś ewidentnie chciał oczernić i jego przyjaciela jak i Ślizgonkę, bo Syriusz nie wierzył, że to ona mogła zrobić krzywdę Jamesowi. Chciał pomóc jednak czuł się bezradny. Jeszcze raz przeczytał list wysłany do Julie. Pytanie w głowie Syriusza na temat tego kto to jest przybrało na końcu jeszcze większy znak zapytania. Krukonka dalej siedziała przed nim nie odzywając się. Wzrokiem błądziła po twarzy Syriusza chcąc wyczytać z niej emocje. Ciszę panującą pomiędzy dwójką siódmoklasistów przerwał Black.

– Muszę mu pomóc. Ktoś chce go zranić, a ja dowiem się kto to. – Cooper spojrzała na niego z troską i smutkiem. Syriusz wiedział jakie zaraz padną słowa.

– A jeśli Tobie coś się stanie? Nie możesz tak ryzykować. Nie wiesz kim jest ten anonim – wskazała na list – Co jeśli jest przepełniony złem i czarną magią? James jest pod opieką Pani Pomfrey. Nic mu się nie stanie.

– Wiesz jak to jest, gdy rodzina Cię porzuca, bo masz inne poglądy? Ja wiem. Przez całe życie czułem się samotny. Nie miałem z kim rozmawiać ani się przytulić, gdy byłem młodszy. Każdy dzień u mnie w domu był pełen jadowitych spojrzeń. Nie czuję się nawet jakbym mógł mówić, że tam jest mój dom. Kiedy trafiłem do Hogwartu James stał się moją rodziną. Jest dla mnie jak brat. Rok temu zamieszkałem u niego. Jego rodzice przyjęli mnie jakbym był ich synem. Teraz Rogaczowi może się coś stać, a ja wtedy znowu zostanę bez rodziny. – ściszył głos czując, jak łzy cisną mu się do oczu – Nie chcę przeżywać tego drugi raz. Muszę mu pomóc. Nie zwracam teraz uwagi na to czy mi się coś stanie. Ważne by rodzina była bezpieczna. Chyba to tak brzmiało do mugolskie powiedzenie.

Syriusz wstał czując, że się zaraz rozpłacze. Nie chciał by teraz ktoś go widział. Ruszył w stronę wyjścia z Pokoju Wspólnego. Gdy miał wychodzić przez dziurę za portretem obejrzał się jeszcze na Krukonkę. Spojrzała na niego swoimi zielonymi oczami, w których było widać łzy. Uśmiech wskazywał na to, że może iść, a ona nikomu nic nie powie. Black wyszedł na korytarz i rozjejrzał się dookoła. Nie miał przy sobie nic przydatnego oprócz różdżki dlatego chciał być uważny.

W końcu jak to czarodzieje mówią, łamanie regulaminu w Hogwarcie jest pierwszym krokiem do szlabanu.

🦌🦌🦌

Syriusz zciskał w swojej kieszeni list. Pierwszą fazą jego planu pomocy Jamesowi stanowił punkt odnalezienia czarodzieja, który mu to zrobił. Chcąc to zrobić jak najszybciej, nie przeszukując każdego dormitorium w zamku chciał udać się do człowieka, który umie każde pismo dopasować do czarodzieja. Jedyny taki sklep zajmujący się tą działalnością znajdował się na Pokątnej. Black w tej chwili dziękował Merlinowi, że dał się namówić na zdawanie testu na teleportację i że go zdał. Zimny wiatr towarzyszył mu przy każdym kroku w kierunku Hogsmeade. Słońce jeszcze nie wzniosło się na niebie, więc Black  wywnioskował, że jego zegarek nie kłamie i jest czwarta trzydzieści rano. Kiedy tylko przekroczył próg wioski teleportował się na ulicę Pokątną. Syriusz poczuł nieprzyjemne szarpnięcie w okolicach pępka i po chwili przed oczami ujrzał rozmaite sklepy. Ciszę przerywał tylko świst wiatru.

Skierował się na sam koniec wszystkich kolorowych sklepów. Sklepik, który go obchodził był drewniany i porozwalany w niektórych miejscach. Przez brudną szybę nie było widać nic oprócz ciemności. Nie wyglądało to zachęcająco. Syriusz nigdy tu nie był. Tylko słyszał, że taki sklep istnieje. Równie dobrze mogłaby to być niebezpieczna pomyłka. Black trochę się wachał przed otworzeniem drzwi, lecz później zdecydował.

Wchodzę. Raz psu śmierć.

Nacisnął klamkę i pchnął drzwi prawie wyrywając je z zawiasów. Nagle sobie przypominał jak wczesna jest godzina. Dzwonek  nad drzwiami rozdarł spokojną ciszę i po chwili można było słychać pośpiesznie kroki na dół i przeklinanie pod nosem. Syriusz szybko wyciągnął różdżkę.

Lumos Maxima – mruknął i pomieszczenie rozświetliło białe światło.

Przed nim stała niska postać. Zasłaniała twarz rękami, próbując przyzwyczaić się do światła. Syriusz zauważył, że na grubych, lecz długich palcach były wyszczerbione paznokcie. Na sobie postać miała długą szarą koszulę nocną i na nogach włochate kapcie. Kiedy Black przeniósł wzrok na twarz trochę go to przeraziło. Mały człowiek miał siwe kręcone włosy i mały siwy zarost. Długie zęby, które wyszczerzył teraz w dziwnym uśmiechu, były brudne i żółte. Oczy miał błękitne, a nos krzywy. Skóra była blada.

– Po coś mnie budził? Otwieramy dopiero o ósmej, chłopcze – przemówił szorstkim głosem i zaczął wyganiać Gryfona.

– Ale...

– Nie obchodzi mnie co masz do powiedzenia. Stary Gregory chciałby się wyspać, przed dniem pełnym roboty. Idź wreszcie. Jak chcesz możesz spać przed sklepem. Kibelek masz na lewo. Dobranoc – właściciel otworzył skrzypiące drzwi. Zimny wiatr wpadł do środka owijając ciało Syriusza. Huncwot zadrżał.

– Proszę Pana to naprawdę ważne! Sprawa życia i śmierci! – zaprotestował Syriusz stojąc przed drzwiami. Gregory spojrzał na niego podejrzliwie, a później machnął pulchnymi rękami w ulagającym geście. 

– Niech Ci będzie. Masz dwie minuty na wytłumaczenie. W przeciwnym razie wracam spać, bo nic nie działa na urodę tak dobrze jak sen.

W takim razie Tobie to rzeczywiście przyda się sen. Urody nie masz za grosz, Panie Gregory.

Stalowooki zaczął opowiadać o tym co go tu sprowadziło. Przez całą opowieść Pismo–łamacz – jak kazał się nazywać właściciel – miał tą samą minę. Niby ponurą, lecz z ledwo widocznym cieniem współczucia. Kiedy Black wyciągnął z kieszeni pomięty list oczy Gregory'ego zabłyszczały. Zaraz potem opanował się i przemówił już milszym głosem, lecz cały czas tak samo szorstkim.

– Mam lepsze rzeczy do roboty niż zajmowanie się twoją sprawą, młodzieńcze, aczkolwiek sądzę, że powinienem Ci pomóc. Daj mi list – wyciągnął rękę po list i kiedy go dostał przesunął po nim palcem – Drogi. Bardzo drogi pergamin. – zapalił lampę przy biurku. – Albo ktoś wydał wszystkie swoje oszczędności, albo pochodzi z zamążnej rodziny. Obstawiam to drugie, bo po jakiego grzyba kupować tak drogi pergamin. To już mamy jakiś trop. – sięgnął po grubą księgę i otworzył ją na początku. Później pracował w ciszy, a Syriusz zaczął rozglądać się po pomieszczeniu.

Większość była zrobiona z drewna. Drewniane biurko, drewniany fotel, drewniana podłoga, drewnia szafa, drewniane półki. W powietrzu unosiły się drobinki kurzu, przez co Gryfonowi kręciło się w nosie. Przy każdym wdechu czuł zapach starych ludzi, spalenizny, pergaminów i atramentów. Najładniejszą rzeczą w całym sklepie był czarny regał, na którym stały oprawione zdjęcia. Na jednym stał przystojny młody chłopak trzymający w pasie piękną dziewczynę o srebrnych włosach i prześlicznej urodzie, a z tyłu było widać kwitnącą wiśnię. Śmiali się do aparatu i machali przyjaźnie. Na drugim ta sama para była ubrana w stroje ślubne i kobieta o długich srebrnych włosach kroiła wielki czekoladowy tort. Na następnym było zdjęcie małego chłopczyka bawiącego się na dywanie. Na kilku kolejnych były zdjęcia rodziny w różnych okolicznościach. To urodziny, to święta, to Mistrzostwa Świata w Quidditchu. Syriusz przeglądając zdjęcia znalazł jeszcze jedno. Jako jedyne pogniecione i nie oprawione. Stał na nim Pismo–Łamacz ubrany w czarną szatę. Z żałobną minął wpatrywał się w marmurowe groby. Jeden mały, drugi duży. Po policzkach spływały mu łzy. Łapa domyślił się, że to grób jego żony i syna. Na nadgarstku poczuł czyjąś rękę. Był to nie kto inny jak właściciel sklepu.

– Cudzą własność powinno się szanować, chłopcze! – upomniał Syriusza, a kiedy spojrzał na zdjęcie, która trzymał Gryfon jego wzrok posmutniał.

– Przykro mi. Stracił Pan swoją rodzinę – szepnął, a staruszek udał, że tego nie słyszał i poinformował, że skończył swoją robotę. Łapa zapomniał o zdjęciu i szybko podbiegł do biurka po list. Na dole widniał napis "Pismo Severusa Snape'a". W uszach słyszał swoją krew. Złość zebrała się w nim na nowo. Zamierzał wrócić do Hogwartu i porozmawiać sobie z niejakim Wycierusem.

– Za całą pracę będzie trzydzieści galeonów. Wyjątkowo trudno było zgadnąć pismo – usłyszał Syriusz.  Początkowo uznał to za żart, lecz kiedy zobaczył minę Gregory'ego uznał, że mówi to stuprocentowo poważnie.

– Ja mam płacić?

– No raczej, chłopcze. Za robotę się płaci. Nigdy Cię tego nie nauczyli?

– Ja zostawiłem pieniądze na dworze, zaraz je przyniosę.

Syriusz oczywiście nie miał pieniędzy. Po wyjściu na dwór szybko zakręcił się dookoła i po tym jak poczuł nieprzyjemne uczucie w okolicy pępka, znalazł się spowrotem w Hogsmeade.

No, no Panie Snape. Doigrał się Pan. Teraz się szybko z Wycierusem rozprawię i pomogę Jamesowi. Spróbuję przynajmniej.

________________
2010 słów

Drodzy Państwo nowe wiadomości,
Do akcji wkracza agent specjalny Syriusz Black! Odkrywa tajemnice pisma, poznaje Pismo–Łamacza ze smutną historią. A teraz ma plany skopać tyłek wyjątkowo wkurzającemu Nietoperzowi! To wszystko przeżyliście wy! W tym rozdziale!

Mam nadzieję, że taki rozdział z perspektywy Syriusza był dla was miłą (chociaż trochę użalania było) odskocznią od myśli Lily czy Jamesa. Takich rozdziałów z perspektywy innych postaci będzie więcej, lecz od czasu do czasu. Mogę wam tylko powiedzieć, że następny rozdział jeszcze będzie z perspektywy Łapy, bo musi on przeprowadzić zemstę.

Zobaczycie co mi tam w głowie siedzi. Może w końcu przyda się to co Huncwoci kupili w Sklepie Zonka? A może Syriusz wyciągnie większe działa? Obstawiałabym to drugie, ale kto wie... Ja! No dobra. Jak to się mówi...

Żegnam i do zobaczenia w kolejnym rozdziale!

Gryfka

PS. Czy James Potter przeżyje? Jak sobie radzi Lily?

Tak, bawię się w Polsat moi mili

Teraz na poważnie...

Pa!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro