3. Szlaban

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

– No, ale ja Ci mówię. Było warto. Widziałeś minę McGonagall? – zaśmiał się Black, kiedy Huncwoci szli odrobić swój szlaban. James od rana był w kiepskim humorze i nie miał ochoty iść gdziekolwiek. W głowie miał tylko obraz wkurzonej Evans. Z tego co wiedział był to jej pierwszy szlaban. Bolało go to jakim wzrokiem patrzyła na niego Lily. Gdyby wiedziała, że on naprawdę starał się zmienić. Żart na profesorce był skutkiem słabości Pottera do robienia żartów. Miał tak od dziecka. Jako sześciolatek na zjazdach rodzinnych robił żarty swojej znienawidzonej cioci. Gdy był kiedyś z tatą na rybach podkradł się i włożył swojemu tacie robaka na kołnierz. Jego rozmyślania na temat żartów, gdy był mały przerwał jakiś głos.

– Jak myślicie, jaką karę da nam McGonagall? – spytał Lunatyk, który zmęczenie miał wymalowane na twarzy. Nie dziwne. Zbliżała się pełnia.

– Nie mam pojęcia - odpowiedział Peter – Może czyszczenie jej biura? To by było w jej stylu.

– A może coś zupełnie nowego? Pomyślcie. Wojna nadchodzi. Voldemort rośnie w siłę. Co raz więcej osób jest porywanych, a my będziemy sprzątać jakieś biuro? – powiedział James czym zakończył rozmowę. Przynajmniej tak myślał.

– Rogacz, ja też nie jestem radosny z powodu co raz większej siły Voldka, ale to nie znaczy, że nie można już się śmiać – Syriusz poklepał Pottera po ramieniu, a ten uśmiechną się. Stwierdził, że nie ma sensu ciągnąć tej rozmowy. Nie powiedział im, że tak naprawdę boi się o rodziców odkąd dostał list od taty, żeby nie wracał na święta. James zgodził się, ale poprosił, żeby informowali go, gdy coś się będzie działo. Bez zatajania prawdziwych faktów.

🦌🦌🦌

Lily patrzyła na wychodzących zza rogu Huncwotów. Nie chciała tu być. Wiedziała, że ona nie miała z tym nic wspólnego. Czekała tylko, aż szlaban się skończy, żeby móc pójść do dormitorium, wejść pod ciepłą kołdrę i przeczytać jakieś mugolskie romansidło. Spojrzała na Jamesa Pottera. W jego oczach ujrzała... współczucie? Nie to niemożliwe. Potrząsnęła głową. Nie chcąc, żeby przyłapano ją na patrzenie się na Pottera odwróciła wzrok. Związała swoje płomienno-rude włosy w koka. Pojedyncze kosmyki opadały jej na twarz. Nie zauważyła tego, że jeden z Huncwotów do niej podszedł.

– Lily – dziewczyna usłyszała znany jej głos – Przepraszam za wczoraj. Nie powinno Cię tu być. Nie miałaś z tym nic wspólnego – Evans spojrzała na okularnika – Jak chcesz mogę przekonać McGonagall, że Ty próbowałaś nas powstrzymać.

– Nie trzeba, Potter – ku zdziwieniu i Lily i Jamesa dziewczyna szczerze się uśmiechnęła. Teraz, gdy rzeczywiście zobaczyła, że Potter dorósł nie umiała na niego nakrzyczeć. Nie potrafiła go nawet zgasić jakimś jednym ze swoich tekstów. Patrzyła na ten miły uśmiech okularnika. Ujrzała nawet, że w jego oczach zaczęły tańczyć ogniki radości. Może on faktycznie się zmienił? Może świadomość nadchodzącej wojny tak na niego wpłynęła? Lily odgarnęła jeden rudy kosmyk ze swojej twarzy. Nie wiedziała jak wytłumaczyć tą nagłą krempującą ciszę. Nawet Syriusz, który przed chwilą gadał jak najęty przycichł. Rudowłosą uratowała zastępczyni dyrektora, która właśnie otworzyła drzwi. Wyglądała na szczerze zaskoczoną tym, że Huncwoci przyszli punktualnie.

– Dobrze. Dziś będziecie pomagać panu Filchowi sprząć korytarze. Jako, że jest was piątka – na te słowa Evans opuściła lekko głowę – będzie trochę inny podział. Pan Potter i Panna Evans, będą pracować razem, a Panowie Lupin, Black i Pettigrew będą pracowali razem.

Piątka ukaranych podążała za swoją nauczycielką. Lily – co bardzo ją zdziwiło – nie była zrozpaczona tym, że będzie musiała pracować z Potterem. Naprawdę nie wiedziała co się z nią dzieje. Rano obudziła się i uświadomiła sobie, że znów śnił jej się ten sam sen, który śnił jej się w pociągu. Mówiła sobie, że to tylko powtarzający się koszmar i że nie ma się czym przejmować. Jednak gdzieś z tyłu głowy kłębiła się myśl, że jednak ten sen coś oznacza.

– O czym myślisz? – zapytał Potter, który zwolnił kroku, żeby iść razem z rudowłosą.

– O niczym istotnym – odpowiedziała nie patrząc na chłopaka.

– Nie jesteś zła, że pracujemy razem?

Evans spojrzała na niego pytająco.

– Czemu miałabym być? – zapytała i dopiero po chwili zorientowała się co powiedziała.

– Kim jesteś? I co zrobiłaś z Lilianną Evans? – zapytał Black udając przerażenie.

– Jestem duchem, który opentał Lily Evans. Uuuuu – zaśmiała się dziewczyna machając rękami w przerażającym geście. Huncwoci wybuchnęli śmiechem, a nauczycielka transmutacji wywróciła oczami. Przez następne dwie minuty nikt się nie odzywał. W końcu doszli do miejsca, w którym czekał woźny.

– Co tak długo? – warknął głaszcząc swoją kotkę. Evans nie przepadała ani za Filchem ani za jego kotem – Nie będę tu siedział całą noc. Jazda po mopy, wiadra i szczotki, a potem do roboty – powiedział i wskazał na przybory do sprzątania za sobą. Rudowłosa podeszła i wzięła mopa i wiadro z wodą. Gdy przechodziła obok woźnego ten mamrotał coś o tym, że chciałby, żeby do szkoły wróciły stare kary takie jak bicie. Lily przeszła na drugi koniec korytarza i zaczęła myć podłogę. Po chwili dołączył do niej Potter. Nie odzywał się do niej i raczej wyglądał na zmartwionego. Lily oparła się na mopie i spojrzała na okularnika. Ten o tym doskonale wiedział, ale to zignorował. Rudowłosa patrzyła jak James usiłował zetrzeć jakąś plamę w rogu. Wywróciła oczami.

– Tego nie zetrzesz, Potter – odezwała się – To jest po prostu plama na posadzce, która już tam była od początku. 

Rogacz prychnął, ale było widać, że jest trochę zawstydzony.

🦌🦌🦌

Okularnik zastanawiał się nad jednym. Czemu Lily nie odzywała się do niego głosem nasączonym nienawiścią tak jak zawsze? Czemu w ogóle się do niego odzywała? Czy jednak dostrzegła to, że choć trochę się zmienił?

– Nad czym tak rozmyślasz? – zapytała go Evans. Gdy nie dostała odpowiedzi namoczyła mop wodą z wiadra i machnęła mopem tak, że woda pochlapała okularnika – Ups. Nie chcący.

– Nie znałem Cię od tej strony, Evans – przyznał James.

– Jest wiele rzeczy jakich o mnie nie wiesz, Potter.

James zastanawiał się czy dziewczyna dawała mu teraz drugą szansę. Czy chciała dać mu do zrozumienia, że wybaczyła mu te wszystkie lata kłótni i żartów? Czy poprostu była miła, bo chciała się dowiedzieć o jego myślach? Okularnikowi zdawało się, że zaraz mu głowa wybuchnie od tych wszystkich pytań. James zobaczył kątem oka, że Filch patrzył na nich spod łba. Uśmiechną się do niego, ale było widać, że był to wymuszony uśmiech.

– Co się szczerzysz? – warknął do Jamesa – A co wy tam robicie?! Nie wylewajcie tej wody z wiadra! Chuligani! – wybuchnął woźny i pobiegł w stronę Petera, Syriusza i Remusa. Pięć minut później Huncwoci usłyszeli głos Lily.

– Ja już skończyłam – powiedziała dumna z siebie, patrząc na czystą posadzkę.

– To ja tu mówię kiedy ktoś skończył, panienko! Ale tak. Dobra robota. Możesz iść – stwierdził Filch.

– A my? – spytał Syriusz z drugiego końca korytarza, robiąc minę zbitego pieska.

– Wy nie!

Black odwrócił się mamrotając coś pod nosem i James mógłby przysiąc, że powiedział coś w stylu "Co za stary zapchlony głupi woźny".

🦌🦌🦌

– Lily, wróciłaś! Jak było na szlabanie z Huncwotami? – rudowłosą przywitała Marlena.

– O dziwo, całkiem znośnie. Nawet Potter nie zachowywał się tak jak zwykle. Zachowywał się... bardziej dorośle.

Marlena spojrzała na nią z satysfakcjanującym wzrokiem. Zaśmiała się też pod nosem.

– Co ten śmiech i chichot ma znaczyć? – Lily zapytała podejrzliwie. McKinnon pokręciła głową na znak, że nie powie.

🦌🦌🦌

Huncwoci po odrobionym szlabanie wrócili do dormitorium. James i Syriusz przeprowadzali właśnie bardzo żywą dyskusję o tym czy Filcha lepiej nazywać "zapchlonym staruchem" czy "zgniłym pomidorem".

– Od czego wymyśliłeś, żeby to nazywać zgniłym pomidorem? – zapytał James.

– Bo tak śmierdzi – odpowiedział Syriusz – A Ty? Czemu mamy to nazywać zapchlonym staruchem?

– Bo taki jest.

– Koniec! Porozmawiajmy o czymś istotnym. Czy tylko ja zauważyłem, że Lily nie jest tak opryskliwa dla Rogacza jak kiedyś? – zapytał Remus.

________________________

1248 słów

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro