4. Dziwna lekcja u Panny Evans

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Huncwoci poszli spać bardzo późno, przez dyskutowanie o kilku sprawach – między innymi o tym, czemu pewna rudowłosa dziewczyna nie jest tak wredna dla Pottera – dlatego – nie ma co się oszukiwać – rano wyglądali jak żywe trupy. Szczególnie Remus Lupin. Dla likantropa był to straszny czas, ponieważ za dwa dni będzie pełnia i przemiana. Chłopak strasznie schudł i był blady jak ściana, ale odrzucił propozycję nie pójścia na lekcje, co według Syriusza i Jamesa było niedopuszczalne. Gdy Potter się o tym dowiedział zrobił Lupinowi długi wykład na temat tego czemu nie odrzuca się takich propozycji.

James Potter – który wstał dziś z wielkim trudem – postanowił namówić swoich przyjaciół, żeby pomogli mu z pewną rzeczą. A dokładniej, z namówieniem Lily Evans z nim na randkę. Stwierdził, że jeżeli dziewczyna umiała wytrzymać z nim szlaban bez większego marudzenia to na randkę też się namówi.

– Ale ja wam, mówię! Tym razem się zgodzi!

– Mówisz tak za każdym, powtarzam każdym razem. Dlaczego teraz miałaby się zgodzić? – zapytał zmęczony Remus.

– Więcej wiary, Luniek! Ja zgadzam się z Rogaczem. Widziałeś co się działo wczoraj. Panna Evans była całkiem miła dla naszego Rogasia. Trzeba tylko jej pokazać, że James nie jest już takim dzieciakiem jakim był dwa lata temu! – powiedział Black, który był już całym sercem zgodzony na pomysł okularnika.

– Halo, ja tu dalej stoję – James przypomniał o sobie – Naprawdę byłem aż takim dzieckiem?

– Tak...

– Chciałem Cię uświadomić, Łapa, że Ty dalej jesteś dzieckiem – powiedział Peter.

– Ale przystojnym. A patrz na to – załamany Black wskazał na Pottera. Okularnik pokręcił z niedowierzeniem głową. 

– Mam rozumieć, że chodzi Ci o mnie – James bardziej stwierdził niż zapytał. Syriusz pokiwał głową.

🦌🦌🦌

Lily siedziała w łazience rozczesując swoje gęste – i w tej chwili splątane – włosy. Nienawidziła tego robić, bo spędzała nad tym dużo czasu. W końcu się poddała i zaklęciem rozczesała swoje rude włosy. Przejechała po nich palcami zadowolona z siebie. Jej ogniste włosy były gładkie, miękkie i się nie puszyły. Evans związała je w wysokiego kucyka. Obejrzała się w lustrze i wyszła z łazienki. Zobaczyła śpiącą Dorcas, której ręka spadła z łóżka i Marlenę, która leżała w łóżku czytając książkę.

– Mogę już wchodzić? – spytała McKinnon wskazując na drzwi łazienki. Lily pokiwała głową i wyszła z dormitorium, biorąc że sobą różdżkę i torbę z rzeczami na lekcje. W pokoju wspólnym było zadziwiająco pusto i cicho. Nigdzie nie było widać żywej duszy. Właściwie nie żywej też, bo w pokoju wspólnym Gryfonów nie było nawet ducha. Rudowłosa przeszła przez pokój rozglądając się. Wzruszyła ramionami i wyszła na korytarz, gdzie zaskoczył ją...

– Syriusz? Co ty tu robisz? Nie mów, że planujesz zrobić coś do głupiego. Od razu mówię, że się nie piszę na nic – Evans wypowiedziała machając rękami. Przypomniała sobie jak w piatej klasie zgodziła się pomóc Huncwotom w zrobieniu żartu. Skończyła cała umorusana farbą i z siniakami na rękach.

– No coś Ty, Lily! Ja i głupota w jednym zdaniu? – zapytał się chłopak, a Evans wywróciła oczami – Tylko jest jedna pycia, malutka, tycienka, maluteńka, malusia...

– Do rzeczy, Black – przerwała mu rudowłosa zakładając ręce na piersi.

– Jest sprawa. Czy mogłabyś przyjść dziś o dwudziestej na siódme piętro i stanąć na przeciwko tej pustej ściany? Tej naprzeciw gobelinu z Barnabaszem Bzikiem, uczącym trolli baletu? – spytał robiąc proszącą minę. 

– Coś czuję, że będę tego żałowała, ale tak. Przyjdę – odpowiedziała, a Syriusz zaczął podskakiwać jak mała dziewczynka. Rudowłosa pokręciła za śmiechem głową i odeszła w stronę Wielkiej Sali. Szła tak zatopiona w swoich myślach i marzeniach. Nie zauważyła nawet jak znalazła się przy stole Gryffindoru. Ocknęła się dopiero wtedy kiedy ktoś za jej plecami wypowiedział jej imię. Odwróciła się i ujrzała swojego dawnego najlepszego przyjaciela. Uśmiech zszedł jej z twarzy, a w oczach pojawił się ból. Dziewczyna przypomniała sobie jak Snape nazwał ją szlamą. Lily myślała, że już się uporała z tym uczuciem smutku jaki jej towarzyszył kiedy Severus wypowiadał słowa Nie potrzebuję pomocy tej małej szlamy lecz myliła się. 

– Lily – powtórzył Ślizgon chłodnym głosem – Ja wiem, że to co zrobiłem dwa lata temu nie było mądre, ale znów chciałem żebyśmy się zaprzyjaźnili. Przepraszam.

– Nie chcę twoich przeprosin – przerwała mu rudowłosa.

– Ale...

– Nie słyszałeś? Nie chcę i już. Idź sobie.

Evnas odwróciła się do niego plecami i odeszła zajmując swoje miejsce. Oddychała spokojnie i policzyła do dziesięciu, żeby ochłonąć. Miała dość tego, że Severus cały czas ją przepraszał. Trzeba było tak na mnie nie mówić! – pomyślała z lekką nutą wściekłości. 

🦌🦌🦌

Huncwoci biegli przez korytarz jak najszybciej, żeby zdążyć na eliksiry. Przygotowywanie niespodzianki dla Lily trochę się przeciągnęło, więc byli już spóźnieni na lekcje. Lupin mógłby jeszcze wcisnąć kłamstwo, że źle się czuje, ale reszta Huncwotów już nie bardzo, ponieważ po szybkiej – tylko w przypadku Petera – porannej toalecie wyglądali o wiele lepiej. Dotarli do lochów i gwałtownie otworzyli drzwi. James widział jak kilka dziewczyn obejrzało się w ich stronę i uśmiechnęło się do nich przymilnie, lecz do tych dziewczyn nie należała Lily Evans. Rudowłosa siedziała i z zaangażowaniem robiła eliksir. James usiadł za nią nie słuchając tego co mówił Profesor Slughorn na temat spóźnienia Huncwotów. Obok Lily siedziała Dorcas, a z jej drugiej strony Marlena. Rudowłosa udzielała im półgębkiem rad dotyczących ważenia tego eliksiru. Okularnik usłyszał jak nauczyciel mówił o tym jaki eliksir ważą. Eliksir Śmierci. Potter westchnął z niesmakiem i poszedł po potrzebne składniki. Chcąc nie chcąc musiał zdać eliksiry, żeby zostać aurorem, więc w wakacje czytał trochę na temat eliksirów, jednak nie dużo. 

🦌🦌🦌

O dziewiętnastej pięćdziesiąt, Lily wyszła z dormitorium. Mimo obaw Dorcas i Marleny stwierdziła, że pójdzie na siódme piętro choćby dlatego, że jest Prefektem Naczelnym i musi wykryć co czwórka żartownisiów postanowiła zrobić. Rudowłosa chciała mieć już to za sobą, więc prawie biegła aż na siódme piętro. Stanęła przed wyznaczoną ścianą i czekała. W końcu ujrzała Syriusza, który uśmiechnął się na jej widok. 

– Witam, Panno Evans. To co teraz zobaczysz będzie dla Ciebie szokiem – powiedział i zaczął przechodzić wzdłuż ściany. Black nie dopuścił Lily do słowa, więc ta tylko tupała nogą z niecierpliwością. Nagle w ścianie pojawiły się drzwi. Wielkie drzwi i różnymi wzorami na sobie. I wtedy Evans zrozumiała, że stoi przed Pokojem Życzeń lub Pokojem Przychodź – Wychodź. Rudowłosa otworzyła usta ze zdumienia, lecz szybko się opanowała i ruszyła śladem Syriusza wchodząc do środka. Weszła i poczuła coś miękkiego pod stopami. Stała na trawie. Rozejrzała się po pokoju z zachwytem. Znalazła się na wielkiej łące. Wszędzie było słychać odgłosy owadów i śpiew ptaków, a dominującym zapachem były kwiaty. Po środku polany była posadzona jabłonka, a niedaleko od niej staw, na którym były kwiaty lilii. Uśmiechnęła się do siebie, aż nagle przypomniała sobie, że przyprowadził ją tu Syriusz Black, więc o coś musi chodzić. Odwróciła się, żeby go zapytać, lecz on zniknął. Evans zobaczyła, że pod jabłonką leży koc, a na nim ktoś siedzi. Podeszła domyślając się kto to taki.

– Witam, Potter. Miła niespodzianka – przywitała się Lily i uśmiechnęła się szczerze. 

– Evans! – uradował się Potter – Myślałem, że nie przyjdziesz – wyznał. 

– No to się pomyliłeś. A czy mogłabym wiedzieć po co tu jestem?

Okularnik nie odpowiedział tylko wstał i machnął różdżką. Wszystkie ogłosi łąki ucichły, a rozległa się powolna muzyka. Lily wiedziała, że Potter chciał z nią zatańczyć. Evansówną targały różne emocje. Z jednej strony wiedziała, że potem okularnik będzie chciał ją zaprosić na randkę, ale z drugiej... było to bardzo miłe.

– Mogę prosić, Pannę Evans do tańca? – spytał ją i wyciągnął rękę. Rudowłosa pokiwała głową.

– Ten jeden raz, Potter. I nigdy więcej.

Lily i James zaczeli się kołysać w rytm muzyki. Evans była zdziwiona tym, że Potter potrafił tak świetnie tańczyć. "Pewnie te wszystkie imprezy tego go nauczyły" – zaśmiała się w myślach. Kiedy przestali tańczyć padły te słowa.

– Umówisz się ze mną, Evans? – zapytał łagodnie James i spojrzał z nadzieją na Lily. Ta – ku zdziwieniu i Lily i Jamesa – nie nakrzyczała na niego tylko lekko się uśmiechnęła.

– Może kiedyś, Potter. Ale narazie wiedz, że jeśli chcesz jakąś poderwać to nie używaj tego samego tekstu – powiedziała i wyszła z Pokoju Życzeń zostawiając Jamesa z zdziwioną miną.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro