5.2. Pełnia pełna strachu

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Lily patrzyła na scenę rozgrywającą się przed jej oczami z nie zrozumieniem. Z jednej strony się bała, bo kilka metrów od niej stał wilkołak, z drugiej... czuła ciekawość. Spoglądała zdezorientowana to na wilkołaka to na jelenia, który jeszcze przed chwilą był Potterem. Wielkie rogate zwierzę odepchnęło kopytami wilkołaka i spojrzało na rudowłosą, wskazując głową na zamek. Dziewczyna zrozumiała przekaz. Nie było teraz czasu na wyjaśnienia. Miała uciekać do zamku. Zaczęła biec w stronę szkoły. Poczuła jak z ciemnych chmur zaczęły spadać pojedyncze krople wody, które z każdą sekundą nabierały na sile. Kiedy Lily dotarła do murów zamku deszcz padał już bardzo mocno, a ona była przemoczona. Obejrzała się przez ramię na wilkołaka – który już się uspokoił – i inne zwierzęta. Otworzyła drzwi i weszła do zamku. Zamknęła wyjście na błonia i oparła się o ścianę plecami głęboko oddychając. Spojrzała przez okno jednak smugi wody na szkle utrudniały jej widoczność. Zrezygnowana westchnęła i ruszyła szybkim marszem w stronę Pokoju Wspólnego Gryffindoru. Postanowiła poczekać aż Potter wróci do dormitorium. Domagała się odpowiedzi na pytania, które kłębiły się w jej głowie.

🦌🦌🦌

Księżyc powoli zachodził, a na niebie było widać kolory świtającego słońca. Wilkołak zaczął się przemieniać do swojej normalnej formy. James, Syriusz i Peter przemienili się spowrotem w ludzi. Remus leżał na mokrej od deszczu trawie. Łapa i Rogacz podeszli do niego i podnieśli likantropa. Wdychając wilgotne powietrze i czując jak ubrania im moknął trójka Huncwotów zniosła swojego przyjaciela w bezpiecznej odległości od Bijącej Wierzby skąd miała go zabrać szkolna pielęgniarka.

– Wiesz, że będziesz musiał opowiedzieć wszystko Rudej Furii, tak? – odezwał się Syriusz.

James pokiwał lekko głową, lecz po chwili zmienił zdanie.

– Jest też inny sposób.

– Chyba nie chcesz... – zaczął Peter, ale Black mu przeszkodził.

– Czy ty mówisz, że chcesz jej... wymazać pamięć?

Potter przytaknął. Wytłumaczył, że będzie lepiej, gdy to Remus jak będzie gotowy sam powie, że cierpi na likantropię i że wyczyści pamięć Lily tylko z tego wydarzenia. Peter jednak nie był przekonany do tego pomysłu.

– A może unikniesz pytań od Lily?

James i Syriusz prychnęli w tym samym czasie.

– Znając życie ona czeka teraz na kanapie w Pokoju Wspólnym – stwierdził Black.

🦌🦌🦌

– Nie myliłeś się, Łapo – powiedział Potter, gdy we trójkę weszli do salonu. Lily Evans leżała na kanapie przysypiając, lecz gdy zobaczyła Jamesa zerwała się na równe nogi.

– Masz mi wszystko wyjaśnić, jasne? – dziewczyna spojrzała na okularnika.

Masz jej wymazać pamięć. Masz jej wymazać pamięć...

Potter poprosił Syriusza i Petera, żeby poszli do dormitorium, bo on musi odbyć poważną rozmowę. Gdy to mówił czuł na sobie przenikliwy wzrok, szmaragdowych oczu. James rzełkną ślinę i zebrał się w sobie, bo nie był pewny czy jest w stanie rzucić zaklęcie na miłość jego życia.

– Teraz opowiesz mi wszystko. Od kiedy jesteś animagiem? Czy McGonagall o tym wie? Czy ten pies to był Syriusz, Peter lub Remus? Kim był wilkołak? Odpowiadaj!

James podrapał się zakłopotany po karku. Nie chciał ani kłamać, ani wymazywać pamięci, lecz wiedział, że musi.

– Lily... błagam nie obraź się, bo tego nie zniosę, ale muszę to zrobić – zaczął mówić, wyraźnie i miło. Wyciągnął z kieszeni szaty różdżkę.

– Co ty robisz? – zapytała rudowłosa z nutą paniki w głosie.

– To dla Twojego dobra... Obliviate.

James wykonał charakterystyczny ruch ręką i wycelował w Evansównę. Dziewczyna straciła przytomność i Potter złapał ją w talii, zanim spotkała się z podłogą. Położył ją delikatnie na kanapie i przykrył kocem, który leżał obok, a sam udał się do dormitorium. Czuł wyrzuty sumienia, że wymazał komuś pamięć, ale z drugiej strony poczuł ulgę.

🦌🦌🦌

Lily Evans właśnie otworzyła oczy i ujrzała nad sobą Marlenę i Dorcas. Spojrzała na nie pytającym wzrokiem, a one uświadomiły jej, że leży w Pokoju Wspólnym. Jej przyjaciółki zadały pytanie, czemu nie wróciła do dormitorium i co się działo wieczorem. Rudowłosa pomasowała sobie skronie, chcąc uspokoić ból głowy, który towarzyszył jej od chwili obudzenia. Wzrok skierowała w stronę okna. Na dworze było ciemno – chociaż zegar wskazywał godzinę ósmą rano – a deszcz dalej padał. Towarzyszył mu dźwięk spadających kropli, które bębniły w szyby i dach szkoły. Ten dźwięk w jakiś sposób usypiał Lily, przez co nie mogła się skupić i przypomnieć co się działo w nocy.

– I co? Przypomniałaś sobie czemu nie poszłaś do dormitorium? I czemu spałaś tu? – spytała Marlena, czując, że jej pytania są zbędne, lecz chciała przerwać tą głuchą ciszę panującą w pokoju. Była sobota, więc wszyscy postanowili pospać dłużej, a Pokój Wspólny Gryfonów był pusty.

– Nie... mam totalną pustkę w głowie. Dziurę w pamięci – odpowiedziała zrezygnowana Evans.

– Może za dużo wczoraj wypiłaś? – spytała Dorcas.

– Bardzo śmiesznie – prychnęła Lily, a jej Meadowes chciała coś powiedzieć, lecz zrezygnowała. Rudowłosa nie czuła się najlepiej i przez chwilę rozważała opcję pójścia do Skrzydła Szpitalnego po eliksir na ból głowy. Mimo, że spała dość długo, czuła się zmęczona. Kiedy tak trzy przyjaciółki zaczęły dochodzić do tego co mogło wywołać dziury w pamięci Lily, Pokój Wspólny zaczął się zapełniać uczniami Gryffindoru. Pewna dziewczyna w kasztanowych włosach podeszła do Lily.

– Lily Evans? – upewniła się dziewczyna, a rudowłosa pokiwała głową – Mam pytanie. Czy umawiasz się z Jamesem Potterem?

Szmaragdowooka nie zrozumiała pytania dziewczyny w kasztanowych włosach. Skąd przyszedł jej do głowy taki pomysł?

– Nie. Dlaczego miałabym?

– Wczoraj wieczorem, a już właściwie w nocy widziałam jak kładł Cię tu na kanapie i przykrywał kocem. Akurat schodziłam na dół, bo u mnie w dormitorium było głośno, a ja chciałam w spokoju poczytać książkę. 

Dlaczego ja tego nie pamiętam? 

– A może słyszałaś, bądź widziałaś coś jeszcze? – dopytała Evans, lecz nie uzyskała pozytywnej odpowiedzi. Pożegnała się z dziewczyną, która odeszła do grupki zaspanych Gryfonek. Marlena zaproponowała, żeby zapytać Pottera o wieczorną sytuację. Zdaniem Dorcas, Lily powinna walnąć w Jamesa najgorszym Upiorogackiem jakim dysponuje i wymusić odpowiedź, lecz rudowłosa nie przystała na tą propozycję. Tłumaczyła, że nie chce dawać złego przykładu pierwszoroczniakom.

 – W Hogwarcie są Huncwoci. To już jest wystarczająco zły przykład dla tych dzieci – mruknęła pod nosem Dorcas, ale i tak wszyscy to słyszeli.

🦌🦌🦌

Około godziny dziewiątej do dormitorium Huncwotów rozległo się pukanie. Nieszczęsny los wyjścia z łóżka i otworzenia drzwi padł na Jamesa Pottera. Stawiając stopy na zimnej podłodze i słuchając jak deszcz bębni w okna, okularnik napotkał szczęśliwy wzrok Syriusza, który się cieszył, że to nie on musiał wyjść spod ciepłej kołdry. Ktoś zza drzwi jeszcze raz nerwowo zapukał.

– Kto się tak dobija? – zapytał zaspanym głosem Remus, który nad ranem wrócił ze Skrzydła Szpitalnego. James tylko wzruszył ramionam. Po otworzeniu drzwi zobaczył dobrze mu znaną rudą czuprynę. Kątem oka ujrzał, jak Black chowa głowę pod kołdrę i robi małą szparkę, żeby obserwować sytuację. Ile James by dał, żeby móc teraz zrobić to samo...

– Dzień dobry – odezwała się Lily, a za nią James dostrzegł Dorcas i Marlenę, które widocznie się uparły, żeby towarzyszyć rudowłosej – Chciałam Cię o coś zapytać... co się działo wczoraj wieczorem?

–––––––––––––

1156 słów

DAM DAM DAM! Iście Polsatowska przerwa, prawda? Jak myślicie... jaką wymówkę wymyśli James? Czy może powie prawdę? Dorcas zrezygnuje ze swojego planu walnięcia Rogacza Upiorogackiem? Jak poradzi sobie z tym Lily? Czy Syriusz odwali jakąś ciekawą sytuację? Odpowiedź już w następnym rozdziale!

Teraz, żegnam was wszystkich, życzę miłego dnia i widzimy się... mam nadzieję, że niedługo!

Gryfka

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro