1. Znów to samo

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Lily Evans stanęła pomiędzy peronem dziewiątym, a dziesiątym. Zacisnęła dłonie na poręczy wózka i ruszyła przed siebie. Zaraz opuści świat mugoli i zawita w świecie czarodziejów. Po kilku sekundach przeszła przez ścianę i ujrzała pociąg, który miał zawieść uczniów do Hogwartu. Dla rudowłosej był to ostatni rok nauki. Rozejrzała się po zatłoczonym peronie wyszukując wzrokiem swoich przyjaciół. Po chwili zobaczyła dwie dziewczyny, które energicznie machały rękami. Uśmiechnęła się do siebie i poszła w stronę swoich przyjaciółek.

– No ile, można czekać? – zapytała Dorcas Meadowes, którą ewidentnie zaczęły boleć ręce od machania – Ale nam wyrosłaś, Lily. I twoje włosy płoną teraz jak ogień – powiedziała zachwycona i złapała kosmyk jej włosów gładząc go palcami.

– Tak, ja też się cieszę, że Cię widzę, Dor – zaśmiała się Lily. Potem rudowłosa przywitała się ze swoją drugą przyjaciółką, Marleną McKinnon. Po wejściu do pociągu i zajęciu wagonu zaczęły plotkować.

– Jak wam minęły wakacje? – zapytała Marlena.

– Dobrze – odpowiedziały dwie pozostałe dziewczyny.

– Szkoda, że nie mogłam się z wami spotkać – Lily zrobiła smutną minkę. Evans wyjechała razem, ze swoją rodziną do ciotki na całe wakacje przez co nie miała żadnego kontaktu ze światem czarodziejów. Dwa dni przed wyjazdem do Hogwartu zamówiła wszystkie egzemplarze "Proroka Codziennego" z tego czasu, żeby nie być zacofana.

– Nie robiłyśmy nic bardzo fajnego... – zaczęła mówić Marlena, ale Dorcas jej przerwała.

– Bo przecież wycieczka świstoklikiem nad wodospad wcale nie była fajna.

Młoda McKinnon dała Meadowes kuksańca w bok, na co ona syknęła.

– Ja tu próbowałam pocieszyć naszą Lils.

Później tematy nie schodziły na wakacje. Raczej na lekcje, chłopaków i na inne rzeczy. Kiedy do przedziału, w którym siedziały dziewczyny podjechała Pani z wózkiem i przywitała je swoim słynnym tekstem "Coś z wózka, kochaneczki?" kupiły słodycze. Nie dużo, ale jednak. Gdy już były pewne, że nic nie zepsuje im tej pięknej podróży do przedziału weszła grupa żartownisiów składająca się z Syriusza Blacka zwanego Łapą, Remusa Lupina zwanego Lunatykiem, Petera Pettigrew zwanego Glizdogonem i Jamesa Pottera zwanego Rogaczem, a przez Lily, zwanego przerośniętym bobasem.

– Witam drogie, Panie – ukłonił się James – I witam jak zawsze piękną, Evans.

– No witam, Potter – prychnęła szmaragdowooka. Nienawidziła Jamesa Pottera, a szczególnie wtedy, gdy mówił do niej po nazwisku. A to, że powiedział inaczej zdarzało się rzadko i zazwyczaj było to "Jak tam się czujesz, księżniczko?" albo "Piękny dzień, prawda Liluś?". Z Remusem, Peterem i Syriuszem przywitała się milej. Zauważyła, że na piersi Lunatyka błyszczała plakietka Prefekta Naczelnego. Uśmiechnęła się do niego i wskazała na swoją. Była taka sama. Spojrzała na zegarek i przypomniała sobie, że za dwie minuty odbędzie się spotkanie prefektów.

– Remus! Musimy się śpieszyć na spotkanie prefektów – wstała gwałtownie i wyciągnęła za sobą chłopaka – A tak w ogóle cieszę się, że jesteś drugim Prefektem Naczelnym – dodała, gdy szybkim krokiem przemierzali pociąg. Do wagonu przeznaczonego dla Prefektów weszli minutę po rozpoczęciu spotkania, a zanim znaleźli przedział, w którym spotkanie miało się odbyć minęły dwie minuty.

– Przepraszamy za spóźnienie – wysapała Lily, która biegała w poszukiwaniu przedziału – Mały problem ze znaleźnieniem wagonu. Wybaczcie nam. No dobrze, chyba możemy zaczynać. Wszyscy są? – zapytała, a wszyscy pokiwali głowami.

– Ja jestem Remus Lupin, a to jest Lily Evans. Jesteśmy Prefektami Naczelnymi. Widzę, że mamy w tym roku dwójkę nowych prefektów. Proszę przestawcie się – Lupin zaczął mówić. Nowa Krukonka wstała i się przedstawiła. Jej śladami poszedł drugi nowy Puchon.

– Świetnie. Nasza praca polega na pilnowaniu porządku. Nie zostaliście wybrani przypadkowo. Nauczyciele docenili wasz talent i determinację. Na razie nie mamy ustalonych planów patroli, więc spotkamy się jutro w kantorku Prefektów o dziewietnastej. Ci, którzy nie wiedzą gdzie to jest, niech się zabiorą ze innymi Prefektami swojego domu, albo podejdą pod Wieżę Gryffindoru gdzie będę czekała i wtedy was tam zabiorę. Czy jeszcze chcesz coś dodać Remusie? – zapytała Lily, a Lupin zaprzeczył – Dobrze. A czy wy macie jakieś pytania? Nie? To świetnie. Pamiętajcie, że teraz nie możecie odejmować, ani dodawać punktów, ale zawsze możecie upominać. No dobrze, to wszystko. Możecie się rozejść – rudowłosa pożegnała wszystkich. Usiadła na jednym z siedzeń.

– Nie wracamy? – zapytał Remus wskazując na drzwi.

– Zaraz. Chcę odpocząć od Pottera. Jak chcesz to idź – powiedziała i przymknęła oczy. Słyszała jak Lupin wychodzi z przedziału i usnęła.

🦌🦌🦌

Rudowłosa kobieta siedziała w fotelu i kołysała małego chłopczyka. Ten śmiał się co chwila i coś bełkotał. Obraz się zmienił. Ukazał tą samą kobietę przyciskajacą do siebie swojego syna. Tym razem uciekała. Zatrzasnęła drzwi do pokoju i włożyła dziecko do kołyski. Chciała się rozpłakać, ale powstrzymywała łzy, żeby nie niepokoić chłopca. Uspokajała go. Nagle wstała gwałtownie i było słychać huk.

– Lils! Lily! Lily – Evnas otworzyła oczy. Była oblana potem. Ujrzała stojącą nad nią Dorcas – Nic Ci nie jest?

– Nie. Wszystko w porządku – skłamała szmaragdowooka.

– Nie wróciłaś do nas, więc poszłyśmy Cię szukać. Kiedy Cię znalazłam krzyczałaś i cała się trzęsłaś – wytłumaczyła zaniepokojona Marlena.

– Co krzyczałam? – zapytała Lily.

– Krzyczałaś tak jakbyś była czymś przestraszona. Nic nie mówiłaś – powiedziała Meadowes i pomogła rudowłosej wstać. Evans zachwiała się, ale utrzymała równowagę. Uśmiechnęła się do przyjaciółek i jeszcze raz zapewniła, że wszystko jest dobrze. Wróciły do przedziału, w którym Huncwoci rozmawiali o czymś nerwowo. Odetchnęli z ulgą, gdy zobaczyli Lily i zaczęli dalej rozmawiać. Dziewczyna zapatrzyła się w zachodzące słońce i rozmyślała. Dlaczego przyśnił się jej ten sam sen, który śnił się jej w lato? Czy ta kobieta to ona? Kim był mały chłopiec? Przed kim ta kobieta uciekała? Co się z nią stało? Lily wyłączyła się z rozmowy i tylko co jakiś czas kiwała głową, żeby wyglądało, że słucha. Masa pytań kłębiła się w jej głowie. Nie mogła wymazać ich z pamięci.

– Pewna jesteś, że wszystko w porządku? – zapytała Marlena, na co Lily podskoczyła.

– Tak. O czym była mowa? Trochę się zamyśliłam – odparła rudowłosa. Zaczęli rozmawiać o szkole i rozmawiali o niej do końca drogi. Gdy rozległ się dzwonek zwiastujący koniec podróży wszyscy się ucieszyli. Evans wysiadła z pociągu i się rozciągnęła. Owinęła się szalikiem i ruszyła w samotności w stronę pojazdów, które miały zawieść uczniów pod wrota Hogwartu. Szła tak chwilę zapatrzona w gwiazdy, aż na kogoś wpadła.

– Przepraszam. Nie widziałam Cię i... Potter? Czego chcesz? – zdziwiła się.

– Umówisz się ze mną, Evans? – zapytał z nową nadzieją w głosie.

– A myślałam, że choć trochę wydoroślał – mruknęła do siebie Lily – W twoich snach, Potter – odpowiedziała mu i poszła dalej z McKinnon i Meadowes, które ją dogoniły.

___________________________________

1037 słów

Hej, wszystkim. Jak wam się podoba to opowiadanie? Zmienilibyście coś? Czy wszystko jest git? Będę wdzięczna za każdy komentarz lub gwiazdkę, bo to bardzo motywuje. Coś czuję, że to będzie fajny ff...

Gryfka

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro