16. Dobry złego początek

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Lily siedziała w Wielkiej Sali, a jej wzrok śledził litery zapisane w pokaźnej księdze zaklęć. Szukała czegoś nieznanego, wykraczajacego poza poziom podstawowy i czegoś co ją zaciekawi. Jako jedyna uczennica Gryffindoru myślała już o nadchodzących egzaminach kończących szkołę. Chciała za wszelką cenę wypaść jak najlepiej, dlatego przez ostatni miesiąc każdą wolną chwilę spędzała na nauce. Jednak sama nie wiedziała czy robi to też dlatego, żeby jej myśli nie krążyły dalej wokół pewnego żartownisia w okularach, który dwa tygodnie temu wyszedł ze Skrzydła Szpitalnego. Dalej nie była pewna swoich uczuć co do niego, więc starała się ograniczyć rozmowy z Jamesem do minimum. Niestety wszędzie gdzie zjawiała się ona, był również Potter.

Może to dlatego, że zostaliście przydzieleni do tego samego domu, co?

Evansównie czasem wydawało się, że jej podświadomość jest o wiele mądrzejsza od niej. Westchnęła i przewróciła kolejną stronę księgi. Ugryzła kawałek tosta z serem i otrzepała szatę z okruszków. Wielka Sala nie była zapełniona uczniami, dlatego było się jej łatwiej skupić. Lecz to stwierdzenie szybko porzuciła. Do sali z wielkim hukiem weszła czwórka Huncwotów. Szczerzacy się Syriusz i James, załamany ich zachowaniem, lecz szczęśliwy Remus i na końcu neutralny Peter. Rudowłosa zatrzymała na nim wzrok i uważnie się mu przyjrzała. Nie wyglądał już na takiego zachwyconego resztą Huncwotów, a szczególne Jamesem. Lily mogła by przysiąc, że spojrzenie jakim obdarzał Pottera, Blacka i Lupina było z ociupiną pogardy i wyższości.

Jaka ironia losu. To on akurat jest najniższy.

Gryfonce nie było dane długo rozmyslać nad zachowaniem Petera, ponieważ naprzeciw niej siadł okularnik, a tuż potem jego długowłosy przyjaciel.

– Tak jasne, siadajcie – mruknęła Lily, dalej śledząc tekst z księgi zaklęć, która po chwili zniknęła jej sprzed nosa. – Ej!

Podniosła wzrok i zobaczyła jak Syriusz kartkuje zabranąj jej grubą książkę.

– Serio, Lily? Zaklęcia? Przecież jesteś w tym najlepsza.

Rudowłosa pochyliła się i zabrała Blackowi podręcznik.

– Jakbyś nie widział, to chciałam Ci przypomnieć, że w tym roku piszemy OWUTEMy. – Evans napotkała zdziwione spojrzenia od głupszych Huncwotów. – I trzeba dobrze wypaść? Dlatego się uczę?

James zaśmiał się donośnie, widocznie uznając to za świetny żart. Lily spojrzała na niego, co prawda niechętnie i skarciła go wzrokiem. Nie rozumiała czemu nikt z nich nie rozumie jak ważne są egzaminy, które będą pisane pod koniec roku szkolnego. Do rudowłosej od kilku dni zaczęło docierać, że za niecały rok przyjdzie się jej pożegnać z ukochaną szkołą. Starała się o tym nie myśleć, lecz gdzieś głęboko w niej się rozpadała na myśl o opuszczeniu Hogwartu. Nie wiedziała czy poradzi sobie z dorosłym życiem. Bała się, że nie udźwignie ciężaru związanego z wymaganiami świata na zewnątrz. W porę zorientowała się, że odlatuje w krainę zmartwień i szybko pokręciła głową starając się odpędzić przerażające myśli. Wróciła do Huncwotów, którzy zmartwili się, gdy nie odpowiedziała na jakieś pytanie zadane z ich strony. Dostrzegła niepokój wymalowany na twarzy Jamesa, lecz gdy na niego spojrzała on szybko przykrył to pod maską śmieszka. Przypomniała sobie jego przeprosiny i prośba o przyjaźń. Dalej nie odpowiedziała na jego pytanie. 

Czas to zmienić.

– Wybaczcie mi za moje rozkojarzenie. Ostatnio dużo mi siedzi na głowie. Masz rację, Syriuszu. Chyba powinnam odpocząć od tej ciągłej nauki i stresu z nią związaną. To ja już może pójdę... – Lily wstała i zarzuciła torbę na ramię, zacisnęła na niej palce i ruszyła równym krokiem w stronę wyjścia. Czuła na sobie wzrok Jamesa. Obiecała sobie, przecież, że z nim porozmawia. To czemu uciekła bez słowa wypowiedzianego w jego stronę. Od tych wszystkich myśli rozbolała ją głowa. Po wyjściu z Wielkiej Sali puściła się biegiem do dormitorium. Popychając oburzonych uczniów i potykając się o własne nogi dobiegła na miejsce. W pokoju położyła się na łóżku i rozłożyła bezradnie ręce. Poleżała tak chwile po czym złapała się za głowę. Z łazienki nagle wyszła Marlena. Spojrzała na rudowłosą z zaciekawieniem po czym usiadła koło niej. 

– Lily? Coś się stało? – spytała blondynka patrząc współczująco na przyjaciółkę. 

– Właściwie to stało się dużo rzeczy, które mi teraz przeszkadzają, ale najstraszliwsza z nich to Huncwot w okularach. – westchnęła i siadła opierając się o ścianę. Jakiś czas temu zwierzyła się swoim przyjaciółkom o problemie, który ją dręczy. – Już nie wiem co mam robić. 

Marlena spojrzała na nią i pogłaskała po kolanie. 

– Może mu odpowiedz na pytanie, które Ci zadał w Hogsmead? Ulży Ci i jestem pewna, że on dalej czeka aż się do niego odezwiesz w tej sprawie. – zaproponowała i klepiąc ją ostatni raz po barku wyszła z dormitorium zostawiając rudowłosą samą z myślami. 

Evans zamknęła oczy i uspokoiła oddech. Przypominała sobie te wszystkie noce pełne przemyśleń. Chciała to zakończyć w przyjemny sposób. W sposób, który uszczęśliwi ją i osoby dookoła. Marlena podsunęła jej pomysł, który ucieszy wszystkich, lecz Lily nie wiedziała czy starczy jej odwagi. Doszła do tego, że boi się odrzucenia i stracenia kolejnej osoby. Pierwszą była jej siostra, a następną może być właśnie James.

Dlatego trzeba działać szybko! Nie po to przydzielono Cię do Gryffindoru, żebyś się teraz bała!

Lily otworzyła oczy, w których było widać błysk jakiego dawno nie było. Miała plan, który chciała wcielić w życie jak najszybciej. Co znaczyło, że zrobi to dopiero po lekcjach. 

🦌🦌🦌

Minęły wszystkie lekcje, a James patrzył przez okno na jednym z pustszych korytarzy. Wiatr sprawiał, że drzewa tańczyły, a deszcz padał psując im trochę tą zabawę. Taka pogoda trwała już od dawna i James potrzebował jakiejś zmiany, bo ta pogoda kojarzyła mu się tylko ze smutkiem. Szybko robiło się ciemno i przez to wydawało się, że dzień trwa strasznie krótko. Chciał już, żeby spadł śnieg i zaczęło się zimowe szaleństwo, które mogłoby odciągnąć go od myśli o porwaniach i zaginieniach czarodziejów. "Prorok Codzienny" oczywiście tuszował wszystkie zdarzenia, ale Jamesa o wszystkim informowali rodzice. Czasem podczas czytania listów z tym co się działo, rozważał napisanie do nich, że wolał nie wiedzieć o tym wszystkim i żeby natychmiast ukryli się gdzieś w bezpiecznym miejscu. Lecz za każdym razem gdy siadał do napisania takiego listu uświadamiał sobie, że jego rodzice walczą o lepsze jutro i choć nie chciałby, żeby się narażali to wiedział, że sam by nie wytrzymał w jednym miejscu gdyby mógł jakkolwiek pomóc. Na ten czas mógł jedynie czekać na koniec roku i dopiero potem spróbować coś zdziałać. Zamknął oczy i zaczął wspominać miłe chwile z rodzicami, kiedy usłyszał równomierny stukot butów. Spojrzał w głąb korytarza próbując dostrzec zbliżającą się osobę.

– James? – zapytała postać i po chwili Potter ujrzał rudowłosą Gryfonkę. – W końcu Cię znalazłam. Musimy porozmawiać.

Okularnik spojrzał niepewnie na Lily, jednak ona zdawała się tego całkowicie pewna. Kiwnął głową i zaprowadził ją do pustej klasy, by nikt nie mógł ich podsłuchać. Czuł, że szykuje się poważna rozmowa. Siadł na jednej z ławek obserwując chodzącą w kółko Evansównę. Powoli wciągnęła i wypuściła powietrze. James zauważył, że spojrzała na niego tak jak nigdy nie patrzyła. To spojrzenie było rozbrajające i czuł, że Lily zciągnęła z niego na raz wszystkie maski, pod którymi krył uczucia. Wydawało mu się, że czyta z niego jak z otwartej księgi, które często przegląda. Poczuł się niekomfortowo i chciał zagadnąć.

– To o czym chciałaś rozmawiać? – wypowiedział i przypomniała mu się sytuacja z Wrzeszczącej Chaty, tylko, że to teraz on nie wiedział co go czeka. Rudowłosa najwidoczniej też sobie to przypomniała, bo lekko się wzdrygnęła. 

– Chciałam poruszyć temat twojego pytania, które zadałeś mi przed twoim... twoim wypadkiem. Zapytałeś się wtedy czy możemy zostać przyjaciółmi lub zawiesić broń. I... em... i pewnie zauważyłeś, że od jakiegoś czasu staram się jakoś przechodzić poboczną drogą w twoim życiu i unikać tej rozmowy. Jednak dziś sobie uświadomiłam, że nie powinnam była tak robić. Zasługujesz na moją odpowiedź. Jak nikt inny. 

Serce Jamesa zaczęło bić w jeszcze szybszym tempie niż na początku rozmowy. Nie przerywał jej nie chcąc zepsuć wrażenia Lily, że faktycznie dorósł i najzwyczajniej w świecie zrujnować swoje marzenie.

– Dorosłeś. Zajęło mi strasznie dużo czasu na zrozumienie, że tak jest. Przepraszam. Widzę w tobie, że się martwisz o najbliższych i gdybyś mógł wszedłbyś do paszczy lwa, by ich chronić. I byłby to zaszczyt gdybyś był moim przyjacielem. Żeby nie było po między nami kłótni o drobnostki i głupie rzeczy. – James chyba nawet nie zauważył kiedy rudowłosa zaczęła chodzić i wymachiwać rękami. Był zbyt zajęty jej słowami – Chciałabym, żeby móc razem z tobą walczyć o dobro naszych przyjaciół i lepiej poznać Ciebie i Huncwotów. Jeżeli oczywiście ty tego dalej chcesz. 

Potterowi odjęło mowę. Patrzył się na nią ze zdziwieniem. Nie mógł uwierzyć, że doczeka się chwili, gdy Lily Evans będzie chciała być jego przyjaciółką. Próbował wykrztusić z siebie jakieś słowa, lecz nie udało mu się. Evansówna najwyraźniej uznała to za zły znak.

– Zapomnij o tym co powiedziałam. – westchnęła i chciała już odchodzić. James nagle się wyrwał z transu i zeskoczył z ławki. Rudowłosa się odwróciła i spojrzała na niego pytająco. Podszedł do niej i mocno przytulił. Lily lekko zszokowana odwzajemniła uścisk. Potter uśmiechnął się szeroko.

– Nigdy o tym nie zapomnę, moja przyjaciółko – wyszeptał podkreślając ostatnie słowo.

______________

Witajcie, czarodzieje!

Muszę przyznać moim (nie)skromnym zdaniem, że ten rozdział mi się udał. Stało się! Lily i James w końcu są przyjaciółmi, a wiemy, że to ogromny krok. Pozwalam wam się tym nacieszyć, lecz wiedzcie, że to tylko cisza przed burzą. I wy jeszcze nie wiecie jak wielką. Błyskawice będą szalały, deszcz będzie równo zacięty, a wiatr i grzmoty nie pozwolą sobie być gorsze. Tytuł tego rozdział idealnie do tej burzy pasuje. To jest tylko dobry początek. 

Nie musicie się martwić na zapas (na razie...). Zobaczymy jak się potoczą dalsze losy naszych bohaterów. 

Ja wiem, ale wy nie! MUAHAHAHAHAHA!

Dobra ja was już zostawiam i czekam na komentarze. Nie mogę się doczekać waszej opinii.

Gryfka!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro