9. Herbatka u Hagrida

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

W dormitorium można było słychać pochrapywanie trzech przyjaciółek. Każda spała w dziwnej pozycji – Dorcas nawet na podłodze – ponieważ usnęły podczas plotkowania. Marlena właśnie coś mamrotała przez sen o hipogryfach, gdy Lily nagle się obudziła. Znów ten sam sen. Znów ujrzała rudowłosą kobietę z małym chłopczykiem. Evans złapała się za głowę i wzięła kilka głębokich wdechów po czym sięgnęła do szafki po zeszyt. Weszła pod kołdrę i zapaliła różdżkę. Sięgnęła po pióro i atrament. Odkręcając nakrętkę uważała, żeby atrament nie wylał się na prześcieradło i zamoczyla stalówkę w czarnym płynie. Przyłożyła stalówkę do pergaminu i zaczęła skrobać pierwsze słowa.

Po raz kolejny przyśnił mi się ten sam koszmar. Zaczynam obawiać się, że to nie jest tylko powtarzający się sen. Co jeśli coś znaczy? A jeżeli ta kobieta to ja? Jeżeli ten chłopczyk to mój syn? Czy on przeżył? Nie wiem co o tym myśleć. Jeszcze ta sprawa z Jamesem... wczoraj zapytał się czy możemy zostać przyjaciółmi. Odpowiedziałam, że muszę się zastanowić. To jest dla mnie dziwne. Po tylu latach nienawiści, żartów i wyzwisk on chce nagle zostać moim przyjacielem. Albo chociaż zakopać topór wojenny. Nie wiem co o tym myśleć. Naprawdę. Nie mogę mieć problemów takich jak Dorcas? Czyli, typu "Nie mam się w co ubrać, chociaż szafę mam wypełnioną po brzegi?". Albo jak Marlena? Czyli, "Jak mam do niego zagadać?". Lecz mnie muszą dręczyć koszmary i Potter. Z dobrych rzeczy myślę, że coś jest pomiędzy Syriuszem, a Julie. Myślę, że jakby byli parą to Krukonka trochę by go uspokoiła. Albo i nie. Chciałabym wiedzieć więcej. Nie tylko o nich, ale też odpowiedzi na moje pytania, lecz ja chyba mam tak, że jak znajduję odpowiedź to pojawiają się kolejne pytania.

Zamknęła zeszyt i włożyła go spowrotem do szafki. Zakręciła atrament i wyczyściła stalówkę. Je również odłożyła. Zgasiła różdżkę i położyła się, zamykając oczy.

🦌🦌🦌

Jamesa obudził Remus, który jak zawsze w poniedziałki wstawał pierwszy. Wiadomość, że dziś znów są lekcje docierała do niego powoli, a gdy dotarła do jego mózgu jęknął ze zmęczenia. Nie miał ochoty na jakiekolwiek lekcje. Raczył o tym powiedzieć Huncwotom.

– A to nie nowość. Komu by się chciało? Chyba tylko Remusowi – stwierdził Syriusz, który siedział w łazience układając swoje włosy. Peter zaczął mówić coś bez większego sensu dla zabicia czasu. James wyciągnął Mapę Huncwotów śledząc kropkę z nazwiskiem Lily Evans. Krzątała się po swoim dormitorium, najpewniej zbierając potrzebne rzeczy. Zastanawiał się co tak na prawdę rudowłosa myśli o wczorajszej rozmowie w Wrzeszczącej Chacie.

– James? – okularnik usłyszał głos Syriusza – James!

– Tak, już. Zamyśliłem się.

– Co się z wami dzieje? Najpierw Lily zamyślona, potem ty. Ten świat już naprawdę schodzi na psy – prychnął Syriusz wkładając krawat w barwach Gryffindoru do kieszeni.

– Śmiesznie to brzmi w twoich ustach – odpowiedział James. Wstał z pościelonego łóżka i ruszył w kierunku drzwi z resztą. Szli do Wielkiej Sali. Był głodny, chociaż czuł, że jak coś zje to zwymiotuje. Nienawidził tego uczucia.

🦌🦌🦌

W Wielkiej Sali było już tłoczno, jednak Lily, Marlenie i Dorcas udało się zająć swoje miejsca bez większego przepychania. Rudowłosa starała się nie myśleć o problemach, które ją nękały, więc całkowicie oddała się rozmowie o planach na dzisiejszy dzień. Marlena zaproponowała, żeby po lekcjach odwiedzić Hagrida. Dorcas za to chciała zobaczyć jak się potoczą wydarzenia i wtedy zdecydować. Lily nie miała zdania. Powiedziała, że można by pójść do gajowego jeżeli nie będą miały nic innego do zrobienia.

– A o czym tak szanowne Panie rozmawiają? – siódmoklasistki usłyszały za sobą znajomy głos. Dla Lily, aż zbyt znajomy.

Odwróciła się i spojrzała w orzechowe oczy okularnika. Ujrzała w nich niepewność. Nie słuchając jak Marlena odpowiada Potterowi, Evans wróciła do swojej owsianki. Pomieszała ją łyżką i dodała jeszcze trochę miodu.

– Nie będzie za słodka? – rudowłosa znów usłyszała głos Jamesa, który siedział teraz na przeciwko niej.

Zamienili się miejscami z Marleną. Jak mogła?

Lily wzruszyła ramionami i spróbowała śniadania. Od razu się napiła wody. Musiała przyznać, że przesadziła z miodem. Ale nie tylko ona. Syriusz chcąc pokazać jaki jest wytrwały wsypał do swojej jajecznicy trzy czubate łyżeczki ostrej papryczki.

– Ostre, ostre! Diabelstwo jedne! Znęca się nad człowiekiem! – wściekł się na papryczkę, czym wywołał śmiech u Gryfonów niedaleko, ale też u dziewczyn i samych Huncwotów. James próbował go ostrzec, żeby nie pił wody, bo będzie jeszcze gorzej, ale długowłosy stwierdził, że to bzdury. Było jeszcze gorzej, po tym jak słowa Pottera nie okazały się bzdurami. – Po co to istnieje?! I jak mogą to trzymać w szkole. To istota niebezpieczna!

– Cały czas mówimy o papryczce, prawda? – spytał Peter, który się już pogubił, a Lily przytaknęła głową. Zaśmiała się jeszcze raz z Syriusza i dodała sobie owsianki, żeby już nie była taka słodka.

Później rudowłosa wdała się w rozmowę z Remusem, Syriusz i James omawiali coś szeptem, Peter jadł i trochę przysypiał, Marlena dopisywała coś jeszcze do swojego wypracowania na eliksiry, a Dorcas rozglądała się po Wielkiej Sali stukając paznokciami o stół. Rudowłosa podczas rozmowy czuła na sobie co jakiś czas wzrok okularnika. Starała się to w jakiś sposób ignorować, by uniknąć z nim rozmowy, chociaż wiedziała, że prędzej czy później będzie musiała mu odpowiedzieć na pytanie.

– Ej, a tam co się dzieje? – Lily nagle usłyszała głos Dorcas. Odwróciła się i spojrzała tam gdzie pokazywała jej przyjaciółka.

– Dor, oni idą na lekcje – zaśmiała się rudowłosa z głupoty Meadowes. Tamta prychnęła i wstała od stołu. Grupka przyjaciół ruszyła jej śladem, by za chwilę znaleźć się na Zaklęciach.

🦌🦌🦌

Potter właśnie uważnie słuchał na Obronie Przed Czarną Magią. Zdał sobie sprawę, że jeżeli chce zostać aurorem musi przyłożyć się trochę do nauki, co też znaczyło odłożyć żarty na bok. James uznał to też za lepsze, ponieważ atmosfera nadchodzącej wielkimi krokami wojny nie była najlepszym czasem na zabawy, choć nie można się oszukiwać, że Huncwoci lubią się zabawić. Okularnik spojrzał kilka ławek przed siebie i ujrzał znajomą rudą czuprynę. Na Zaklęciach James siedział przed Evansówną, więc nie mógł zatopić wzrok w jej rudych włosach, które Potter tak uwielbiał.

– Czy Pan Potter mnie słucha?

James oderwał wzrok od Lily i przeniósł go na profesor Cox, pokazując, że słucha bardzo uważnie. Nauczycielka wysłała mu tylko pouczające spojrzenie i wróciła do wykładu. Jednak Potter nie wytrzymał długo i zacząć marzyć o przyjaźni z Lily. Po jakimś czasie przyłapał siebie na zupełnym nie skupieniu się na lekcji.

Ta nauka jest trudniejsza niż myślałem.

Po omówieniu tematu przez profesorkę, Cox pozwoliła opuścić salę. Z tego co zauważył Potter pierwszą wybiegającą z klasy osobą był Black. Normalnie James zastanawiał by się, gdzie jego przyjaciel tak pędzi i za nim by pobiegł, ale teraz postanowił, że jakby co będzie śledził go na Mapie Huncwotów, ponieważ nie chciało mu się teraz biegać. Postanowił coś porobić przez dwie następne godziny wolnego, więc skierował się na boisko do Quidditcha. Deszcz chwilowo przestał padać, lecz szkolne błonia nie były zapełnione uczniami, więc uznał to za świetny plan.

🦌🦌🦌

James ze swoją miotłą pod pachą starał się omijać największe kałuże, lecz to nic nie dawało, ponieważ słyszał jak rozmokła ziemia chlupocze przy każdym jego kroku i że zaraz woda przesiąknie mu do skarpetek. Po dwu minutowej wędrówce Potter stwierdził, że wsiądzie na miotłe i poleci od razu. Wzbił się w powietrze i ujrzał przed sobą Zakazany Las skompany we mgle. Ze śliskich połyskujących liści najwyższych drzew skapywały krople wody, które były pozostałością po deszczu. James musiał przyznać, że ten widok był piękny. Zapragnął polecieć w kierunku drzew, ale odepchnął od siebie tę pokusę.

Nie leć tam, James. Jak Cię ktoś przyłapie będziesz miał szlaban i to nie udowodni Lily, że dorosłeś.

Skręcił miotłą w prawo i ujrzał wysokie słupki do Quidditcha. Przyśpieszył chcąć rozwiać myśli w głowie i zaśmiał się donośnie, ukazując tańczące w nim szczęście, które budziło się w nim zawsze, gdy wsiadał na miotłę i wzbijał się w powietrze. Zrobił kilka kółek dookoła boiska, przy okazji ćwicząc beczki i slalomy. Później wyciągnął z kieszeni szaty Złoty Znicz, który ukradł kiedyś z kantorka po meczu. Znicz zaszeleścił swoimi skrzydełkami i odleciał. Okularnik zamknął oczy, by po chwili je otworzyć i zacząć szukać znicza. Jednak, gdy je otworzył nie ujrzał małej złotej skrzydlatej piłeczki, tylko Ślizgonkę z szóstej klasy. Lucinda Talkalot. Szóstoklasistka i kapitan Ślizgońskiej drużyny Quidditcha. Jedyna jak dotąd znana Potterowi Ślizgonka, która nie czuje wstrętu do Gryfonów i się z nimi zadaje.

– Kogo my tu mamy? Panna Lucinda Talkalot – odezwał się okularnik, zapominając o Złotym Zniczu.

Spojrzał na znaną mu Ślizgonkę. Ujrzał, że brązowe oczy patrzą na niego chytrze i że włosy w kolorze ciemnego blondu tańczą na wietrze.

– A tutaj mamy kogo? Pana Jamesa Pottera – odezwała się z przekąsem i po chwili wybuchnęła śmiechem, w czym James jej zawtórował – Cześć – przybili sobie piątkę – Widzę, że też przyszedłeś polatać. O, tam jest Złoty Znicz – wskazała na złotą plamkę unoszącą się kawałek dalej nad głową Pottera.

– Zaczekaj, zaraz wracam – powiedział okularnik i szybko poleciał po piłeczkę. Złapał ją szybkim ruchem i wsadził do kieszeni, londując w tym samym czasie – No więc, co Cię tu sprowadza, Luc?

– A tak chciałam polatać. Treningi Quidditcha zaczynają się dopiero od marca, a ja nie wytrzymam tak długo bez latania. Starałam się obmyślić strategię, ale muszę przewietrzyć mózg, bo nic nie wychodzi. W tym roku skopiemy Wam te przerośnięte tyłki.

– Chcę to zobaczyć – prychnął Potter. Talkalot zaproponowała, żeby polatać razem. James zgodził się, lecz wyciągnął z jej oczu, że będzie chciała o coś wypytywać.

O nie, Lucindo. Nie opowiem Ci o strategii w tym roku. Nie masz o co nawet pytać.

Gryfon wzbił się w powietrze, a Ślizgonka poszła jeszcze do kantorka przynieść sobie pałkę i piłki naśladujące tłuczki, mówiąc, że chce poćwiczyć swoje umiejętności pałkarskie.

🦌🦌🦌

Lily szła z Marleną i Dorcas do chatki gajowego. Nie wymyśliły nic innego, żeby robić przez dwie godziny bez lekcji, więc postanowiły złożyć Hagridowi wizytę. Rudowłosa ujrzała przez mgłę dwie postacie latające dookoła boiska od Quidditcha. Jedna sylwetka należała do Jamesa Pottera. Tego Lily była pewna.

To już omamy szaleństwa. Rozpoznajesz go nawet z takiej odleglości! To idzie w złą stronę, Lily. Muszę z nim porozmawiać, bo będzie mnie to dręczyło.

Podeszły pod chatkę gajowego. Marlena zapukała i dziewczyny usłyszały szczekanie psa gajowego. Po chwili drzwi otworzyły się, a w nich stanął Rubeus Hagrid. Ucieszył się na widok siódmoklasistek od razu proponując herbatę.

W środku nic się nie zmieniło. Chatka miała tylko jedno pomieszczenie, a w kącie pokoju stało jedno duże łóżko przykryte kołdrą. Nad paleniskiem wisiał duży miedziany kociołek, w którym bulgotała - przynajmniej tak myślała Lily - zupa. Pod sufitem wisiały różnego rodzaju szynki, a koło wieszaka przebiegł szczur. Rudowłosa wzdrygnęła się na widok tego zwierzęcia. Nigdy nie lubiła szczurów. Hagrid zaczął wypytywać na temat szkoły, nauczycieli i innych tematów. Zagadnął nawet o porwania opisywane w Proroku Codziennym, lecz później szybko zmienił temat rozmowy. Popijając ciepłą herbatę, trójka przyjaciółek odpowiadała na pytania gajowego. Kieł położył swój łeb na kolanach rudowłosej i domagał się pieszczot.

– A jak tam u Huncwotów? – zaczął mówić brodacz – Cholibka, dawno żem ich nie widział.

– Dobrze – rudowłosa, która na każde pytanie odpowiadała więcej niż jednym zdaniem, teraz spięta odpowiedziała krótko i zwięźle. Jak Hagrid zaczął rozmawiać o Huncwotach, zaraz będzie wypytywać o wszytskich osobno. Przynajmniej tak Lily myślała, lecz gajowy Hogwartu zrozumiał, że nie jest to teraz dobry temat do rozmów i chowając zawstydzenie upił łyk herbaty z dużego kubka.

Kiedy Marlena – która kontrolowała czas – oznajmiła, że za pół godziny zaczynają się lekcje, trzy dziewczyny zaczęły się zbierać. Wyszły na zewnątrz, od razu spotykając zimny wiatr. Chciały pożegnać się z Hagridem i podziękować za herbatę, ale on poprosił, żeby Lily jeszcze na chwilę została. Rudowłosa kiwnęła głową i powiedziała przyjaciółkom, żeby nie czekały. Wróciła do środka ponownie siadając na miejscu, na którym siedziała wcześniej. Kieł był trochę zdziwiony, że rudowłosa wróciła, ale po chwili szok minął, a on znów domagał się pieszczot.

– Chciałem z Tobą porozmawiać problemie, który Cię nęka – zaczął mówić gajowy, a rudowłosa zdenerwowała się w środku.

Aż tak to widać?

– Jakiś czas temu widział żem Cię na dworze, kiedy lało jak z cebra. Na wesołą to Ty nie wyglądałaś. No więc, tak żem sobie pomyślał Co by mogło tak nękać, naszą Lily? I wiesz co żem wymyślił. Tego się nie spodziewasz, niech skonam. Wymyślił żem pokłóciłaś się z Jamesem, bo on też, cholibka, nie wyglądał na wesołego. Pomyślałem, że mogę pomóc.

Lily słuchała tego mocno zszokowana.

Jak? Jak Hagrid do tego doszedł? Przecież nic nie mówiłam, nie pokazywałam urazy do Pottera, a on o tym wie.

Rudowłosa w końcu zdecydowała się nie odpowiedź i jak było widać gajowy bardzo na nią czekał.

– To bardzo miłe z twojej strony Hagrid, że chcesz pomóc, ale myślę, że powinnam rozwiązać to sama. Już jestem prawie przy rozwiązaniu, więc dam sobie radę – Lily uśmiechnęła się miło.

Mam nadzieję, że dam radę.

– No dobrze, lecz gdy będziesz chciała rady, to możesz przyjść, niech skonam – po tych słowach Hagrid wypił ostatni łyk herbaty.

– Zapamiętam.

Lily dopiła swoją herbatę i zakładając płaszcz, żegnała się z Hagridem, który mocno ją przytulił. Rudowłosa obiecała go jak najczęściej odwiedzać i że przeprowadzi tu Huncwotów. Miała już wychodzić, ale nagle drzwi otworzyły się z impetem. Stanęła z nich dziewczyna o brązowych oczach i ciemnych blond włosach z miotłą w ręku.

– Potrzebna mi pomoc. Chodzi o Jamesa Pottera – wypaliła, a Lily i Hagrid wymienili przestraszone spojrzenia.

_____________

2190 słów

No dobra zrobiłam Polsat i jeszcze do tego dawno nie było rozdziału, ALE za to macie długi rozdział. Teraz tą książkę będę aktualizowała częściej, bo są wakajce i mam więcej czasu. Ale wracając.

Jak myślicie co się stało z Jamesem?

Ja wiem, ale wam nie powiem, haha!

Życzę miłego dnia i zostawiam w niepewności!

Gryfka

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro