Rozdział 11. Tylko tyle?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wstałam nawet wcześnie rano, bo o około ósmej. Od razu zeszłam na dół.
- Cześć mamo, część tato - Mówię witając się z moimi rodzicami.
- Witaj Marinette, jak się czujesz? - Pyta się mnie mój ojciec.
- Powiem wam że bardzo dobrze - Mówię bardzo wesoła.
- Czy makaroniki są już gotowe? - Pytam się rodziców, a oni tylko kiwają głową na tak i pokazują stertę makaroników.
- Teraz trzeba je już tylko zapakować, i można je zanieść do szpitala. (Zapomniałam jaki jest teraz dzień, więc powiedzmy że jest sobota). Skoro jest sobota, to nie ma szkoły, i mam nadzieję że moi przyjaciele przyjdą mi pomóc. Mówiąc, po prostu nie chce mi się nosić to wszystko sama do szpitala. Jak na zawołanie ktoś wszedł do piekarni. Zeszłam szybko na dół, by zobaczyć moich przyjaciół.

- Hejka! - Krzyczę biegnąc w ich stronę, ale jak to ja. Musiałam się potknąć o własne nogi. Zanim zdążyłam upaść na podłogę, ktoś mnie złapał. Patrzę w górę patrząc kto mnie uratował przed siniakiem na kolanie. Okazało się że to był Adrien.
- Wszystko w porządku? - Spytał się mnie patrząc prosto w moje oczy.
- Eee.... tak, tak, wszystko okej dzięki tobie. Dziękuję - Podziękowałam stając na proste nogi.
- Nie ma za co. Musisz bardziej uważać. Ale w sumie wracasz do siebie. Kiedyś byłaś w stanie się potknąć o własne nogi, minimum trzy razy dziennie - Zaśmiał się lekko na to wspomnienie. Na serio byłam taka niezdarna? Dobra, nie będę teraz o tym myśleć, te,dba ogarnąć te makaroniki.
- Mogę was o coś poprosić? - Pytam się nieśmiała.
- Jasne, dla ciebie zrobimy wszystko - Mówi Alya.
- Bo chodzi o to że muszę zapakować makaroniki do pudełeczek, i zabrać je do szpitala. Chciałam zrobić coś miłego dla chorych - Tłumaczę im, a oni słuchają uważnie.
- Tylko tyle? Nie ma żadnego problemu, pomożemy ci z przyjemnością - Mówi Adrien z ciepłym uśmiechem, który umie stopić każdą serce.
- No to weźmy się do pracy - Mówię kierując się w stronę makaroników.

Po skończeniu pół godzinnego pakowania, zapakowaliśmy pudełeczka do worków, by móc je zabrać do szpitala. Adrien poprosił swojego ochroniarza by nas zawiózł do szpitala. Wszystkie makaroniki były zapakowane do bagażnika. Na miejscu, każdy wziął jedną reklamówkę i wszedł do środka.
- Dzień dobry, mam na imię Marinette, a to są moi przyjaciele Adrien i Alya. Przyszliśmy tu, bo mamy mały prezent dla chorych leżących w tym szpitalu - Powiedziałam do recepcjonistki. Od razu po opowiedzeniu co mamy ze sobą, recepcjonistka zaprowadziła nas do kuchni gdzie tworzą posiłki. Przy porze obiadowej każda osoba w tym szpitalu, miała dostać jeden makaronik. Taki mały gest, ale dla niektórych może znaczyć więcej niż się wydaje. Marinette wie że jedzenie w szpitalu nie jest jakieś najlepsze, dlatego przyda się coś do osłody.

Zaraz po oddaniu makaroników, ruszyliśmy w stronę mojego domu. Na miejscu zaprosiłam przyjaciół do środka. Tym razem przyjęli zaproszenie. Jednak będą musieli się niedługo zbierać, bo podobno miał być jakiś bal na który byli zaproszeni. Nawet jeżeli bym była zaproszona, to i tak bym nie poszła ze względu na moją kondycję. Ale zanim Alya i Adrien poszli, to rozmawialiśmy na różne tematy. Na przykład szkoła i jaka byłam dawniej. Okazało się że moim marzeniem było zostać projektantką mody. Później Adrien i Alya wyszli w dobrych nastrojach, a ja siedziałam sama w pokoju.

********************************

To już koniec rozdziału 10.

Wiem że ostatnio trochę przynudzam, ale nie mogę na razie wymyślić jak ożywić tą historię.

A jak narazie szczęśliwego nowego roku i do zobaczenia na następnym rozdziale

Cześć ^_^

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro