Dobrze się bawisz, Bumblebee?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


*Perspektywa trzecioosobowa*

Młody Autobot wisiał w powietrzu, przykuty za ręce kajdanami energetycznymi do sufitu. Pod nim znajdował się sporej wielkości, prostokątny, zamknięty właz. Żółto-czarny zwiadowca miał się niedługo obudzić. Do pomieszczenia, w którym się znajdował weszło dwóch mechów. Byli to jedni z najbardziej znaczących przedstawicieli armii Megatrona - jego as wywiadu oraz główny, niezwykle szalony i niezrównoważony psychicznie naukowiec, który wstrzyknął coś prosto do przewodów Autobota, który po chwili syknął cicho i otworzył optyki.

- Skoro się już ubudziłeś, logicznym by było, gdybyśmy w jakiś sposób urozmaicili twój pobyt w tej celi - rzekł jednooki.

Bumblebee jednak milczał. Wyznaczył sobie tylko jeden cel. Że nie piśnie ani słowa. Zamierzał dotrwać w nim do końca tortur, które jak przypuszczał, teraz go czekały.

- A więc tak się bawimy? Nic nie powiesz? - zapytał jego masywny przeciwnik.

~ Bawimy - odtworzył Soundwave ze swojego głośnika, poczym uderzył więźnia z całej siły w twarz. Jego głowa gwałtownie przechyliła się w bok. Słychać było cichy trzask. Jeniec zmrużył optyki z bólu. A to był dopiero początel zabawy. Tym razem to Shockwave uderzył Autobota. Przywalił mu w brzuch swoim działem. Potem jeszcze kilka razy, aż ten w końcu jęknął.

- Cienki jesteś - powiedział jednooptyczny.

Tym razem za zwiadowcę zabarał się najlepszy ze szpiegów. Okładał go swoimi mackami, które działały jak bicze, ponieważ dzięki swojej długości podczas uderzenia w bok atakowały także plecy Autobota. Podczas gdy najbardziej zaufany Decepticon Megatrona zabawiał się z nim od przodu, Shockwave postanowił zrobić to od tyłu. Złapał za górną część drzwi wystających z pleców jeńca, po czym uderzył w nie z całej siły. Cichy krzyk wydobył się z przetwornika mowy jeńca swoich wrogów, którzy na to uśmiechnęli się psychicznie.

- Twoja reakcja jest logiczna - odparł na to zadowolony naukowiec, który ponownie zajął się drzwiami nieszczęśnika. Bez problemu powybijał w nich szyby, których odłamki z łoskotem jak deszcz spadały na podłogę. Po kilku minutach takiego wspaniałego i jakże wyciszającego zajęcia, jakie dwójka Decepticonów sobie znalazła, oprawcy odsunęli się od przykutego do sufitu mecha. Obejrzeli go krytycznym okiem. Miał pełno wgnieceń i zdrapanego lakieru. Wyglądał, jakby przejechał go wypełniony po brzegi pociąg towarowy. Jego powyginana we wszystkie strony klatka piersiowa unosiła się przerywanym, nierównym tempem, któremu za każdym poruszeniem się towarzyszył cichy zgrzyt uszkodzonych części. Jego głowa była bez siły opuszczona w dół. Oprawcy spojrzeli po sobie porozumiewawczo. Właśnie przyszedł czas na punkt kulminacyjny programu. Shockwave podszedł do stojącego obok panelu kontrolnego, po czym nacisnął na znajdujący się na nim niewielki, czerwony przycisk. Pod zmasakrowmanym zwiadowcą otworzyła się ogronma klapa. Naukowiec pociągnął za wajchę z boku urządzenia. Coś zasyczało i zaskrzypiało, po czym pod Autobotem uruchomiły się tysiące niewielkich, lecz ogromnie ostrych pił tarczowych. Uśmiech ponownie wszedł na mordercze oblicza Conów. Bumblebee spojrzał na narzędzie swojej śmierci, po czym optykami pełnymi strachu, a wrecz przerażenia, spojrzał na swoich oprawców. Był to jeden z niewielu momentów w jego życiu, w którym tak bardzo się bał. Był przerażony wizją nadchodących męczarni.

~ Ostatnie słowo Autobocie? - Soundwave odtworzył zmodyfikowany głos Megatrona.

On jednak zgodnie ze swoim postanowieniem nic nie powiedział.

- Skoro tak... - Shockwave wcisnął kolejny przycisk, a kajdany utrzymujące zwiadowcę w powietrzu zniknęły.

Autobot spadł prosto na kręcącą się śmierć. Gdy dotknął swoim ciałem pił, jego dręczyciele usłyszeli przeraźliwy, przebrzmiewający bólem krzyk. Ostrza bez problemu rozrywały Autobota na małe kawałeczki. Najpierw zostały zniszczone jego nogi i drzwi, potem plecy. Po bardzo długim jak dla niego czasie ostrza dotarły do iskry i rozerwały ją na miliony drobniutkich kawałeczków. Po ostatnim, agonalnym wrzasku, optyki nieszczęśnika zgasły. Wazystko było od energonu, a zadowoleni z siebie oprawcy ze spokojem opuścili pomieszczenie.

=====================

Osoba, która wymyśliła taki rodzaj śmierci dla Bumblebee, chciała pozostać anonimowa, więc nie zdradzę jej nicku. Mam tylko nadzieję, że się na tym One Shocie nie zawiodła.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro